… zaraz Go chwałą otoczy

(31) Po jego wyjściu rzekł Jezus: Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. (32) Jeżeli Bóg został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy. (33) Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Będziecie Mnie szukać, ale jak to Żydom powiedziałem, tak i teraz wam mówię dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie. (34) Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. (35) Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali. (J 13, 31-35)

Dopiero gdy Judasz wyszedł, Jezus zapowiedział swoją przyszłą chwałę. Gdy Jezus ją zapowiadał to nie po to, by mówić kim to On nie jest (jak to nam często się zdarza), lecz po to, by pozostawić tym, którzy Go kochają – swoim uczniom, pocieszenie na czas, gdy nie będą odczuwali Jego obecności. Mówił więc tylko do tych, którzy Go kochali.
Pamiętajmy o tym pocieszeniu, gdy i nam się zdarzy, iż nie będziemy czuli Jego obecności.
(Przepraszam, że piszę z takim opóźnieniem – wciągnęło mnie rozpoznawanie możliwości WordPress-a. Posiadaczom bloga na onecie proponuję wpisanie w przeglądarce http://zarzadzanie.blog.pl/listy-o-milosci-ps.blog.onet.pl/wp-admin/export.php z podmianą na nazwę swojego bloga – pokaże to, że możliwości eksportu bloga są, ale zostały nam odebrane na zasadzie odebrania nam praw.) 

Marian Badeński

Rocznica powstania w getcie warszawskim sprawiła, że temat ten pojawiał się na zaprzyjaźnionych blogach – nade wszystko u Anny, ale z pewnym opóźnieniem również u Alby. Ponieważ temat ten jest po trosze u mnie tematem rodzinnym, to na obu blogach wypowiadałem się w tej sprawie.
Pomyślałem jednak, że powinienem to uczynić również u siebie.

Otóż podczas okupacji mój wujek, Marian Badeński, był kierowcą jakiegoś dygnitarza niemieckiego, a przez to jego samochód nie przechodził przez kontrolę przy wjeździe do getta.  Mój wujek wykorzystał to do przemytu broni na teren getta – sierż. pchor. „Czarny”. W internecie trafiałem tylko na niższe stopnie kpr. pchor. oraz plut. pchor., ale na jego grobie (Powązki Wojskowe) jest tak, jak podaję sierż. pchor. – podejrzewam więc, że do tego stopnia został podniesiony podczas Powstania Warszawskiego.
Był żołnierzem Korpusu Bezpieczeństwa (11. batalion 9. kompania 12. pułk piechoty, Wojskowy Korpus Służby Bezpieczeństwa – WKSB).
Korpus Bezpieczeństwa wywodził się z Organizacji Wojskowej utworzonej w październiku 1939 r. przez Witolda Orzechowskiego ps. „Longinus”, który powoływał się na wytyczne otrzymane bezpośrednio od gen. Władysława Sikorskiego. Na polecenie Komendanta Głównego AK gen. Stefana Roweckiego ps. „Grot” przeformowywano oddziały i służby KB w Wojskowy Korpus Służby Bezpieczeństwa, a w listopadzie 1943 roku przemianowano na Korpus Bezpieczeństwa. KB podlegał bezpośrednio pod Komendę Główną AK.
Dlaczego podaję te wszystkie tak szczegółowe dane?
Otóż w raporcie Jürgena Stroopa, niemieckiego zbrodniarza wojennego z SS, dowódcy oddziałów likwidujących getto, jest następujący fragment:
[Siły niemieckie były] nieustannie pod ostrzałem ognia spoza getta, to znaczy ze strony aryjskiej […]. Przy pierwszym wtargnięciu do getta udało się Żydom i polskim bandytom dzięki przygotowanemu napadowi z bronią w ręku odeprzeć nasze atakujące siły wraz z czołgami i wozami pancernymi […]. Główna grupa Żydów, wymieszana z polskimi bandytami, wycofała się na tak zwany Plac Muranowski już w pierwszym lub drugim dniu walk. Tam zostali dozbrojeni przez znaczną grupę polskich bandytów…
Może zacznę od tego tzw. placu Muranowskiego (w tym miejscu ulica Muranowska była szeroka i stąd nazywano to placem). Otóż tam byla konspirancyjna siedziba komendy Żydowskiego Związku Wojskowego – organizacji bojowej, która została założona jeszcze w listopadzie 1939 roku przez przedwojenych oficerów WP pochodzenia żydowskiego z por. Dawidem Apfelbaumem na czele. To im mój wujek przemycał broń.
Wspomniana w tym raporcie znaczna grupa polskiech bandytów to oddział KB pod dowództwem mjra Henryka Iwańskiego. 
Mjr Henryk Iwański od samego początku był łącznikiem z ŻZW. 26 kwietnia do KG AK dotarł meldunek por. Dawida Apfelbauma, że podczas walk został on ranny i w którym żądał natychmiastowej pomocy. Do pomocy został wyznaczony oddział mjra Iwańskiego. Następnego dnia (tj. 27 kwietnia) oddział ten tunelem dostał się na ul Muranowską – i to o tym fakcie wspominał Stroop.
Nb. to właśnie na tym budynku komendy ŻZW zawisły te dwie słynne flagi niebiesko-biała, a obok niej biało-czerwona, które doprowadziły do wściekłości Himmlera.
Po wojnie mówiło się jedynie i wyłącznie o ŻOB, czyli organizacji komunistycznej, ale oprócz ŻOB-u walczył również ŻZW, dla którego te walki nie były walkami osamotnionych bojowników żydowskich; dla nich ŻZW był częścią Armii Krajowej, od której oczekiwał pomocy i który tę pomoc otrzymał od razu następnego dnia po apelu o pomoc.
Paradoksalnie ci, którzy wyruszali na z góry przegraną walkę w większości ocaleli, choć nie obyło się bez strat, w tym strat po stronie KB – sam mjr Henryk Iwański został ranny, również ranny (a wg innego źródła zabity) został jego brat Wacław; zginął także syn Roman (i nie byli to jedyni polegli).
Czy mój wujek brał udział w tych walkach? – nie wiem. Jeśli zważyć, że wcześniej dostarczał broń ŻZW, należy przypuszczać, że tak. Z drugiej jednak strony za kilkanaście dni (10 maja) urodził mu się syn Andrzej (późniejszy 400-metrowiec), jest wielce prawdopodobne, że był z tej akcji zwolniony. Sam zginął dopiero w Powstaniu Warszawskim 26 września 1944 roku.

Nikt nie wyrwie ich z mojej ręki

(27) Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną, (28) a Ja daję im życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. (29) Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. (30) Ja i Ojciec jedno jesteśmy. (J 10, 27-30)

Nikt nie wyrwie – ani inny człowiek, ani nawet szatan. Tylko ja sam jestem dla siebie zagrożeniem, bo mogę pójść za tym, który chce mnie wyrwać, a nie może. To tylko ja sam mogę powiedzieć Bogu NIE.

i poprowadzi, dokąd nie chcesz

(18) Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. (J 21)

Pełne czytanie na dzisiejszą niedzielę, to J 21,1-19. – wspaniałe rozważania dotyczące całego czytania można znaleźć u s. Marty – gorąco polecam.

Tymczasem ja wybrałem tylko jedno zdanie. 

To jest zadziwiające – gdy człowiek jest młody wierzy, że zmieni ten świat i możliwym czyni to, co niemożliwe. I Bogu tacy ludzie są potrzebni – bo to dzięki nim w świecie wypełnia się Jego wola (o ile tylko oni chcą pełnić Jego wolę).

Jednak z biegiem lat człowiek się przekonuje, że to co miał zrobić, już zrobił – jeśli zrobił; jeśli nie zrobił, już tego nie zrobi.
Jedyne, co może jeszcze dać innym, to swoją zgodę na to, że kto inny poprowadzi go, dokąd nie chce iść.


Niewierny Tomasz

(19) Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, choć drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam! (20) A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. (21) A Jezus znowu rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. (22) Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! (23)Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane. (24) Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. (25) Inni więc uczniowie mówili do niego: Widzieliśmy Pana! Ale on rzekł do nich: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i ręki mojej nie włożę w bok Jego, nie uwierzę. (26) A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz [domu] i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł, choć drzwi były zamknięte, stanął pośrodku i rzekł: Pokój wam! (27) Następnie rzekł do Tomasza: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż w mój bok, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym. (28) Tomasz w odpowiedzi rzekł do Niego: Pan mój i Bóg mój! (29) Powiedział mu Jezus: Uwierzyłeś dlatego, że Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. (30) I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej księdze, uczynił Jezus wobec uczniów. (31) I Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc, mieli życie w imię Jego. 
 
T’om po hebrajsku, t’oma po aramejsku, czy didymos po grecku, to wszystko oznacza bliźniaka. Nie wiemy jednak czyim Tomasz był bliźniakiem. Nie wiemy również kim był z zawodu, choć przypuszczamy, że rybakiem (bo był wśród apostołów-rybaków nad jeziorem Genezaret podczas kolejnego spotkania ze Zmartwych- wstałym).
Skąd więc w nim taki sceptycyzm wyróżniający go spośród pozostałych apostołów? – tego też nie wiemy. A może płynęło to z jego doświadczeń, jako bliźniaka? – może nie raz zamieniał się ze swoim bratem i po prostu dobrze wiedział, że wtedy, gdy człowiek się kogoś spodziewa, nawet nie pomyśli, iż może widzieć kogoś innego?
No i teraz my z tego korzystamy, bo mamy świadectwo sceptyka – takie świadectwo jest więcej warte, niż tego, kto widzi to, co chce widzieć.