Tym razem pewien fragment z bloga ks. Tomasza. Zaczęło się od wypowiedzi hm (hm i moherek to dwie osoby, które de facto prowadzą tego bloga moderując komentarze):
Jest jak przypuszczałam.Tamta strona/jeżeli Bożą stroną jest/ nie jest zdolna do jakiegokolwiek kłamstwa. Nie przychodzi sobie ot tak, dla kaprysu, tylko zawsze jest to jakiś Boży zamysł. Całkiem możliwe, że to dla nas wiadomość, iż nigdy nie jesteśmy bezradni, pozostawieni sobie samym. Napawa otuchą, wiarą i ufnością. Mariola również nie kłamie. Spotkałam się z tym samym. Dialog na cmentarzu, dialog przy grobie. Wszechobecny nacisk na przynoszenie na grób światła. Te znicze były tak strasznie ważne. Wewnętrzny nacisk, wewnętrzna rozmowa, choć usta nie wydawały dźwięku. Porozumienie ciszą. Bez zbędnych słów i gestów. Żal?Tak. W momencie śmierci. Potem oddanie osoby pod opiekę Jezusa. Pamiętam jak prosiłam, by zaopiekował, przebaczył co do wybaczenia jest. Ufałam. Dziwny duchowy kontakt z osobą zmarłą. Nie trwało to długo. Może z rok. I znowu wewnętrzna pewność, że ona tam coraz bliżej Boga i …oddala się do swoich innych spraw. Nie obarczałam, nie wypytywałam. Po prostu oddałam, w najlepsze ręce. Pamiętam jeszcze rozmowę z Jezusem. Moje argumenty, że zasłużyła by wszystko odpuszczono. Nie były to argumenty wyssane z palca, były ziemską rzeczywistością i jej reakcją na nią. Moja dusza wiedziała, że ona czysta była, a pewne sprawy tylko zacienieniem umysłu, niezależnym od duszy jej. Teraz wiem, że w niczym się nie myliłam. I wiem że jej dobrze Tam. Dwa światy. One naprawdę są. Boski i ziemski świat. Potrafią scalić się w jedno. Być może nie do uwierzenia, jak i historia opisana przez Księdza, ale istotne że jest czystą prawdą.
~hm, 2007-01-25 12:36
Na co ja się wtrąciłem:
Bardzo ważne rzeczy tu poruszyłaś – to jest rzeczywiście intrygujące, że my doskonale wiemy, kiedy oni już odchodzą. Moi najbliżsi już nie żyją – rodzice, brat; za każdym razem wyraźnie czułem moment, w którym ostatecznie odchodzili. Moje wyobrażenie jest takie – niebo jest stanem pełnego zjednoczenia z Bogiem-Ojcem; dokładnie takie samo zjednoczenie, jakie poznał wcześniej jedynie Chrystus. Czyściec oznacza stan, w którym jesteśmy przed obliczem Pana, ale jeszcze nie jesteśmy z Nim zjednoczeni; za to z pełną świadomością, że to, czego mieliśmy nauczyć się tu na ziemi, to kochać. Jest to zarazem czas, w którym doskonalimy naszą miłość o to wszystko, czego nie nauczyliśmy się jeszcze na ziemi. Czy ten moment odejścia, który tak wyczuwamy, to moment pełnego zjednoczenia? No ale jak to się ma do średniowiecznych wyobrażeń o kilkuset letnim okresie przebywania w czyśćcu? Więcej tu pytań, niż odpowiedzi.
~Leszek, 2007-01-27 01:52
W odpowiedzi przeczytałem:
A, jeżeli ten czyściec jest teraz tu? A, jeżeli to nasza ostatnia szansa?Stąd miłosierdzie Boże,bo przecież bez tego miłosierdzia nie wstąpimy.Nikt z nas nie byłby w stanie nieskalanym przekroczyć ten próg.Dbajmy więc,by tylko był delikatny ziemski kurz.Brud usuwajmy,choćby staraniem.
~hm, 2007-01-27 11:03
Na co ja:
Ależ ja wierzę w czyściec i to nie tylko dlatego, że nasz kościół to podaje – jego istnienie jest jak najbardziej logiczne. Ale zacznę od czego innego – tu na ziemi najbardziej przeszkadza nam grzech pierworodny, tj. to, że my sami potrafimy nazywać to jest dobro, a to zło. Pierwsze co zyskamy po naszej śmierci, to jasność spojrzenia – już nie sami będziemy nazywać, lecz przyjmiemy Boży ogląd tego, co dobre, a co złe. Wyposażeni w ten instrument, będziemy potrafili spojrzeć na całe swoje życie. I teraz widząc to życie i widząc Boga (bo już będziemy przed Jego obliczem – co podkreślam, bo dla protestantów to już niebo) sami zdecydujemy, czy będziemy chcieli się w pełni z Nim zjednoczyć, czy też nie (czy odrzucimy Boga). Ale ta decyzja będzie wypływała jedynie z tego, że będziemy przed obliczem Pańskim; ważne jest jednak również to, że będziemy widzieli swoje życie w prawdzie – bo z tego wynika z kolei to, czy do tego zjednoczenia będzie mogło dojść natychmiast, czy też nie. Zdecydowana większość z nas nie nauczy się jeszcze na ziemi tak kochać, by móc wejść w sam środek żaru miłości krążącej między Bogiem-Ojcem, a Synem; będzie nam potrzebny jeszcze czas na tę naukę. Ale będzie jedna różnica – tam wszyscy będziemy mieli świadomość, że to właśnie o to chodziło w życiu, by nauczyć się kochać (tu mamy całkiem różne pomysły na życie – kariera, władza, posiadanie) – i druga – nasze sądy nie będą zniekształcone przez to, że teraz sami nazywamy, co jest dobre, a co złe. Czyściec dla zdecydowanej większości z nas jest po prostu konieczny. My już będziemy w niebie (w tym sensie, w jakim mówią protestanci), ale do pełnej jedności z Bogiem nie będziemy jeszcze gotowi. Jak będąc tam uczymy się kochać, tego powiedzieć nie potrafię, ale właśnie historie takie, jak ta z tego opowiadania, dowodzą, że właśnie tak się dzieje. Tak mi się przynajmniej wydaje.
~Leszek 2007-01-27 13:10
I dyskusja się urwała.
Może Wy coś dorzucicie?
Mysle ze w soim wielkim milosierdziu Bog daje nam czysciec…On tak bardzo pragnie abysmy byli z Nim ze nawet po smierci istnieje mozliwosc na zjednoczenie sie czystej duszy z Panem…bo czymze moze byc cierpienie czyscowe w porownaniu z wiecznoscia w polaczeniu z dawca wszystkiego. CZysciec wydaje mi sie jest czasem gdze dusza cierpi z powodu niemoznosci bycia z Bogiem gdy tak tego pragnie… czytalam kiedys ze na tym polegaja meki czyscowe- na tesknocie za pelnym zjednoczeniem z Bogiem… Pozdrawiam serdecznie :)Joasik z bez-ciebie-upadam.blog.onet.pl
Najważniejsze, że gdy już tam będziemy, będziemy wiedzieli, że kiedyś będziemy razem.
Wierzę w czyściec, a najbardziej niesamowite jest to, że wierzę, że każdy kto ma w sercu choć najmniejszą iskierkę nadziei i wiary w istnienie Boga, ten ma szansę oczyszczenia. Czytałam kiedyś książkę o duszach czyśćcowych i padło tam pytanie o duszę Hitlera i Stalina. Dusza czyśćcowa pozostawiła pytanie bez odpowiedzi. Mnie to nasuwa myśl, że Pan Bóg kocha wszystkich i wybacza wszystkim. Jednak odpowiedź nie mogła tu paść, bo większość ludzi nie rozumienie tak nieskończenie wielkiej miłości.
Jestem przekonany, że Pan Bóg przyjmie każdego, kto tylko Go wybierze – nie odrzuci nikogo. I cała rzecz w tym, by nie dopuścić do tego, by serce nasze tak skamieniało, by przestało tęsknić za Bogiem.
Nie wiem czy wierze w czyściec… zastanawiałam się kiedyś nad tym w lecie na dachu nie pamiętam dokładnie co wkońcu wymyśliłam… Chyba istnieje…a wogóle to zastanawiałam się nad niebem i piekłem i czyścem i doszłam do wniosku że to wszystko jest połączone… raz myśle że jest niebo gdzie wszyscy są szczęśliwi a raz wyobraziłam sobie że nie ma nieba piekła i czyśćca że po śmierci te dusze które odchodzą z ciała łączą się z Bogiem bo jeżeli Bóg jest w każdym z nas to umierazjac łaczy się to wszystko w…. niewiem co…. do tego jeszcze nie doszłam. I czyściec to takie cos gdzie tam są dusze oczyszczajace się to mi tak troche nie pasuje…. może trudno mi w to uwierzyć w jaki sposób by sie oczyszczały… cierpieniem?…miłością? tego nie wiem to tylko wyobrazenia i logiczne wnioski przekonam się jak jest naprawde dopiero po śmierci….
Nieba w sensie przestrzeni, nie ma – to stan pełnej jedności z Bogiem. Piekło przeciwnie – to stan całkowitego braku Boga.
Osobiście chyba najbardziej wierzę w czyściec, znaczy bardziej niż w piekło i niebo. Chyba dlatego, że czyściec jest taki specyficzny. Wiadomo, że trafiają do niego osoby nie złe, ale też nie w 100% dobre, nie bez grzechu. Bo powiedzmy sobie szczerze nie ma osób nieskazitelnych i bez grzechu, ale swoiście różnią się one od morderców, gwałcicieli, czy zbrodniarzy wojennych. Nie są oni źli, ale i nie w 100% dobrzy jak już napisałam. I to dla takich osób, których jest chyba na świecie najwięcej jest czyściec. Bo niebo, jest chyba nieosiągalne, nawet dla księży, bo oni nie są tak święci jak by się mogło wydawać.
Przyznam, że sam także podejrzewam, że trafię do czyśćca. Tyle, że ja patrzę na swoje życie m.in. przez pryzmat tego, czego nie zrobiłem (i czego wiem, że już nie zrobię) – nade wszystko nie będę ojcem dla swojego syna (bo bym musiał być wcześniej chłopem). Jednak Ty dopiero wkraczasz w życie – jestem pewien, że zdążysz się nauczyć kochać, że Twoja miłość będzie na tyle dojrzała, że od razu zjednoczysz się z Panem Bogiem (czyli że trafisz wprost do nieba).
Szczerze mówiąc zawsze istnienie czyśćca uznawałam za oczywiste… i tak mi zostało do dzisiaj, ale szanuję ludzi, którzy mają inne zdanie na ten temat 🙂 najpiekniejsze jest to, że z czyśćca jest droga w tylko jedną stronę… pozdrawiam Cię Leszku 🙂
hmmm… nie mam pojęcia dlaczego ten komentarz dodał się w odpowiedzi na Twój… to chyba przypadkiem… ;D
Oj, tak – zapewne jestem już minimalistą, ale wtstarczy, jak się „załapię” na czyściec – ten jeden kierunek jest bardzo pocieszający.
Myśleć ze czysciec istnieje naprawde i ma on nas 'oczyścić’ abysmy byli godni zbliżyć się i zjednoczyc z Bogiem
Jeśli zważyć, z kim Chrystus się spotykał w swoim życiu na ziemi, to myślę, że nawet nie chodzi o to, że my jesteśmy niegodni. Owszem jesteśmy niegodni, ale jak sądzę Bogu by to nie przeszkadzało – natomiast nam bardzo – ujmując rzecz obrazowo spłonęlibyśmy w ogniu Bożej miłości.
A ja sobie wyobrażam to tak…: w czyścu będziemy się oczyszczać i przyznawac sie do swoich błędów w oko w oko przed Bogiem, a jeśli On przyjmie nas w bramy swego królestwa to będzie to dla nas wielka radość! Bo dostaniemy życie wieczne!
Pełnię szczęścia człowiek może zyskać tylko w Bogu.
Niewątpliwie masz rację !!!
A ja cię tylko pozdrowię 🙂
A zatem dzięki przynajmniej za pozdrowienia.
Mnie do czyśca nikt nie przekona. Nie wierze w czyściec. Dla mnie wszystko albo dobre, albo złe, albo białe albo czarne…nie ma nic pomiędzy.
Widać ostatnio tak już musi być, że co nie napiszę, to Ty się z tym nie zgadzasz, a skoro wszystko musi być albo białe, albo czarne, to ja teraz jestem czarny. Może rzeczywiście jestem czarny (ale oczywiście nie w sensie sutanny, bo jej nie mam)? Biały na pewno nie jestem – do nieba nie trafię. Liczę jednak na to, że jeszcze po śmierci będę mógł się uczyć kochać.
po co czekać do śmierci, ucz się kochać teraz, tutaj.
Bardzo mnie cieszy, że pragniesz zostać świętą i wierzę, że Tobie się to uda – jesteś u początku dojrzałej drogi; ja jestem już bliżej końca, a są sprawy, których już nie przeskoczę.
Oj Leszku, Leszku, jaką tam znowu świętą?! Mówię Ci tylko, żebyś żył z całych sił….
No więc ja, jako nieświęty, liczę na czyściec (ale Tobie życzę, byś się jednak nie poddawała i liczyła od razu na niebo (w tym naszym katolickim znaczeniu)).
Ja jestem przekonana, że trafię do nieba… jestem grzesznikiem kochającym Boga…a przeciez On sam też mnie kocha, wiec wierzę, że nie będzie źle 🙂
Problem wg mnie nie w tym, że Pan Bóg jest dla nas taki niedobry – wręcz przeciwnie. Dobry tu jest ten obraz żaru miłości. Zapewne kojarzysz taki widok, gdy pali się coś o jednorodnej strukturze, ale z obcym wtrąceniem. Wokół tego wtrącenia ogień jest mocniejszy i tam materiał przepala się najprędzej. Taki człowiek święty jest idealnie przeźroczysty dla Boga; człowiek grzeszny – nie. Ta analogia do obcych wtrąceń w materiale jest bardzo wyraźna. Człowiek grzeszny wrzucony w sam środek żaru miłości przepaliłby się; dopiero, gdy nie ma w nim obcych wtrąceń może w pełni zanurzyć się w tym żarze miłości.
Dusze w czyśćcu szukaja pomocy, tego posłańca wysłanego od Boga, by wyprowadził ich ze smutku do wiekuistego szczęścia i wiecznego życia. Możemy przyspieszyć to anielskie przybycie . A to możemy zrobić naszymi modlitwami i przez nasze dobre uczynki.
Jedną z myśli, które stosunkowo niedawno mnie nawiedziły (w okresie prowadzenia bloga), jest przypuszczenie, że to, co przeżywają dusze w czyśćcu jest tym samym, co wybrani na ziemi przeżywają w postaci tzw. ciemnej nocy miłości.
Witaj- Jezus wie, że nasze ciała potrzebują poczuć Miłość, którą obdarzany jest cały człowiek. Wiara uświadamia nam, że ta usilna zachęta do odrzucenia zła i czynienia dobra jest darem Boga, od którego pochodzi wszelkie dobro dla życia człowieka. Wszystko ma swój początek w bezinteresownej inicjatywie Boga, który stworzył nas do szczęścia i wszystko ukierunkowuje ku prawdziwemu dobru. Swą łaską uprzedza On nasze pragnienie nawrócenia się i wspiera nasze wysiłki zmierzające do pełnego przylgnięcia do Jego zbawczej woli:) pozdrawiam
„Swą łaską uprzedza On nasze pragnienie nawrócenia się i wspiera nasze wysiłki” – i to najważniejsze.
Zgadzam się z Tobą Leszku. Ja też wierzę w czyściec. Wiem, że i tutaj możemy pokutować za nasze grzechy, skracając sobie tym samym czas pobytu w czyśćcu, ale czyściec to czyściec a ziemia to ziemia.Pozdrawiam serdecznie.
Zgadzasz się ze mną, ale jednak mówimy trochę inaczej – Ty w kategoriach winy i kary, a ja dojrzewania. Z tym, że z kolei ja zgadzam się z Tobą, że mówimy o tym samym.