Przepraszam

      Okazało sie, że moje wnioski końcowe były zbyt optymistyczne – wydawało mi się, że w wypowiedziach Iwki odnajduję fragmenty wspólnego spojrzenia. Niestety Iwka w mailu do mnie przeciw temu zaprotestowała, uważając, że zacząłem przypisywać jej poglądy, których nie podziela. Stwierdziłą wręcz „Nie wycofałam się z żadnego ze swoich twierdzeń, ani ze sposobu patrzenia na tę sprawę.” Pragnę zatem przeprosić Iwkę, że tak się poczuła, ale jednocześnie zapewnić, że nie był to żaden zabieg w dyskusji, lecz autentyczne przekonanie, iż nasze stanowiska w różnych szczegółach się przybliżają. Jeszcze raz przepraszam – dało o sobie znać typowo polskie chciejstwo. Pragnąłem, byśmy pozostając przy swoich poglądach i pozostając w naszych kościołach, potrafili wzajemnie uznać wartość tradycji obu kościołów; tak bardzo tego pragnąłem, że nabrałem przekonania, że taki proces między nami się zaczyna. Fakt, że ja miałem łatwiej, bo już przystępując do dyskusji uznawałem racje Lutra co do intencji i przyczyn reformacji, mało – twierdziłem, że on nie miał innego wyjścia, jak odrzucić tradycję, skoro chciał odnowić kościół (trudno bowiem sobie wyobrazić mechanizm oddzielenie tego co niesłuszne od tego, co słuszne w tradycji). Zasmuciłem się tym, że zacząłem dostrzegać coś, czego, jak się okazało, nie było.

      Czy więc temat wywołałem za wcześnie? Czy nie ma szans na to, byśmy byli jedno?

      Aż tak źle nie jest, ale przynajmniej dziś nie ma wcale takiego pragnienia.

      Ucieszyłem się, gdy Iwka zgodziła się na publikację naszej dyskusji w formie oddzielnych notek, bo wcześniej widziałem, że tak długich komentarzy nikt (no prawie nikt) nie otwiera. Okazało się jednak, że przeniesienie ich do odrębnych notek niczego nie zmieniło – wystarczy spojrzeć na liczbę komentarzy oraz spadającą liczbę odsłon (z 765 do 74). Dlaczego tak się stało? Jak sądzę od początku zauważyliście, że żadnego wzajemnego otwarcia się na siebie nie ma, więc od początku wiedzieliście, że to do niczego nie prowadzi, że nic z tego nie wyniknie.

      Jeszcze raz przepraszam Iwkę, za opaczne rozumienie jej słów, przepraszam Asię, która poczuła się dotknięta tym, że jej komentarz wstawiłem do notki nie pytając wcześniej o jej zgodę, przepraszam tych, o których myślałem, że są Świadkami Jehowy, że doprowadziłem ich do przyjęcia tak charakterystycznej postawy (teraz już wiem, że ktoś, kto niedawno zmienił wyznanie, usztywnia się, gdy słyszy pytania, jakie sam sobie wcześniej zadawał – rzecz w tym, że dla zachowania „twarzy” nie może wracać do tych pytań).

      Przepraszam wreszcie moich stałych czytelników, że ich tak strasznie zanudziłem (niestety nie obiecuję poprawy – chyba, że w ogóle nic nie napiszę).

 

 

 

 

PS: Jeszcze raz apeluję – głosujcie na Esti!

 

PS: U Iwki są bardzo rzeczowe materiały dotyczące tzw. odkrycia Camerona – zachęcam.