Wolnością jest śmierć?

Na pewnym blogu, do którego nie ma u mnie linka, próbowałem polemizować z pewnym przekonaniem zawartym w notce:

Piszesz „W zniewoleniu największą wolnością jest śmierć….To ona daje ukojenie w cierpieniu, ona czuwa i tylko ona czeka….”, ale niby skąd wiesz, że śmierć daje ukojenie w cierpieniu? A nie obawiasz się przypadkiem, że śmierć zadana sobie samej utrwala cierpienie?  
Skąd Twoje cierpienie dziś? – stąd, że nie czujesz się kochaną. Pragniesz być kochaną, ale skoro nie nie odczuwasz wokół siebie miłości, to cierpisz.  
Czy jeśli odbierzesz sobie życie, poczujesz wokół siebie miłość? – odpowiedź na to pytanie dobrze znasz. A więc cierpienie nie zniknie, a utrwali się na wieczność.
Kto więc podpowiada Ci takie myśli, że w zniewoleniu największą wolnością jest śmierć?
Na to pytanie odpowiedź też znasz – wiesz dobrze, że podpowiada Ci to ten, który Ciebie zniewala. W końcu on jest ojcem kłamstwa i zarazem tego kłamstwa największym mistrzem.

~Leszek, 2007-03-15 00:15

49 odpowiedzi na “Wolnością jest śmierć?”

  1. Nikt nie jest w 100% przekonany co Nas czeka po śmierci… Dla osoby, która jest załamana i straciła sens życia ważne jest to, aby wyrwać się z tego co jest TERAZ… Nie patrzą na konsekwencje… Po prostu chcą przestać cierpieć…P.S Ja wiem o kogo chodzi i sytuacja tej dziewczyny jest bardziej złożona niż byś mógł sobie wyobrazić… To co ona przeżywa nie da się opisać słowami…

    1. Masz rację, że nie znam sytuacji – zostałem poproszony, by tam zajrzeć i jedyne, co przeczytałem, to tę ostatnią notkę. I właśnie w tej notce najbardziej uderzyło mnie zdanie, które zacytowałem. Tak sobie myślę, że zanim zacznie się próbować komuś pomóc, trzeba reagować na to kłamstwo szatana, poprzez które on próbuje wciągnąć swoją ofiarę w pułapkę, z której nie ma już odwrotu. A w tę pułapkę jest bardzo łatwo wpaść, bo taki stereotyp funkcjonuje, że wraz ze śmiercią kończy się nasze cierpienie. Ponieważ jest to stereotyp, a wśród moich czytelników są osoby, które podejmowały próby samobójcze, to uznałem, że tę refleksję, która zrodziła się we mnie prawię dobę temu, powinienem upowszechnić.

      1. Jasne że tak… Ja nie robię Ci żadnych wyrzutów i nie chcę, abyś tak to traktował…

        1. Ostatnio ciągle słyszę jakieś wyrzuty, więc już widać stałem się przewrażliwiony i widzę je tam, gdzie ich nie ma. Przepraszam.

          1. Leszku to ja przepraszam… Moje słowa były za ostre… Chciałam tylko przedstawić stan osoby, której odebrano nadzieję.. Tacy ludzie nie zastanawiają się co może być po tamtej stronie… Chcą się odciąć od tego co jest teraz… Nie myślą racjonalnie, bo serce jest pełne bólu, który po pewnym czasie przemienić się może w nienawiść… Tak działa szatan… A nie każdy jest na tyle silny, by z nim walczyć… sam na sam..

          2. Tak, masz rację – to działa szatan. Ja nieco dalej w odpowiedzi Larysie rozwinąłem nieco takie spojrzenie psychologiczne (tak, jak ja to widzę – wszak jestem programistą, a nie psychologiem), ale do tego obrazu trzeba jeszcze dołożyć to, co w tym jest pewne – właśnie to, że za tymi myślami samobójczymi kryje się szatan. My tak chętnie wsadzamy szatana między bajki, a jeśli już uznajemy jego istnienie, to nie dostrzegamy tego, jak bardzo on się kamufluje, jak podpowiada nam pewne myśli w ten sposób, byśmy wzięli je za swoje – byśmy nawet nie zauważyli, że on w danej sytuacji jest obecny.

  2. hmm…powiem szczerze że sama w życiu miałam taką chwilą w której wydawało mi się że śmierć przyniesie mi ukojenie,że mnie wyzwoli…Czy w zniewoleniu śmierc jest wolnością? Przecież wiemy,że nie..to nie jest wolność. To jest ucieczka….która nie stanie przynajmniej tak mi się wydaję wolnością…ona nie wyzwoli.„`palinka„`

    1. No właśnie – nie wyzwoli. Wyzwolenie od cierpienia możemy znaleźć tylko w miłości.

  3. mówi się że samobójcy to uciekinierzy od życia, tchórze, ale przecież by popełnić samobójstwo potrzebna jest odwga… mi jej wielkorotnie zabrakło…

    1. Ale sama teraz wiesz, że to Twoje szczęście, że Ci jej zabrakło. Nie wiem, czy wiesz, kiedy jest największe zagrożenie popełnienia samobójstwa? Wydawać by się mogło, że w depresji. Tymczasem największe niebezpieczeństwo jest wówczas, gdy ktoś z tej depresji zaczyna wychodzić! Dlaczego tak jest? – bo wcześniej człowieka nie było stać na zrobienie czegokolwiek! W okresie największej depresji człowiek nie pragnie niczego bardziej, niż tego, by poprzez własną śmierć ustało to jego cierpienie. Jednak sam życia sobie nie odbierze, bo go na to nie stać. Jeśli jednak utrwali się w nim to jego pragnienie przecięcia cierpienia poprzez przecięcie życia, to gdy zacznie się znowu budzić do życia, to życie sobie odbierze. Cierpienie w tym momencie nie jest już tak wielkie (no bo przecież depresja mija), ale to zakodowane w człowieku pragnienie popełnienia samobójstwa pozostaje. Dlatego właśnie w tym czasie, w którym człowiek nie ma jeszcze nie ma siły, warto jest zasiać wątpliwość, czy rzeczywiście śmierć jest wyzwoleniem od cierpienia (a obiektywnie nie jest).

      1. Nie weim czy to akurat moje szczęśćie… Ciąge miewam myśli, by ze sobą skończyć…

        1. Szczęście, szczęście – samobójstwo niczego nie rozwiązuje, a krzyżuje Panu Bogu Jego plany w naszej nauce miłości.

        2. Laryso -czy widzisz na czym polega w Twoim życiu miłość, którą masz zdobyć dla siebie i którą masz dzielić się z innymi? Gdy to zobaczysz zrozumiesz sens życia i przestaniesz myśleć o zabijaniu się.Serdecznie Cię pozdrawiam:)

  4. Czasem jeśli ktoś żyje w zniewoleniu bardzo długi okres czasu,gdy to zniewolenie go zniszczyło i nie ma już po prostu sił fizycznych i psychicznych by podnieść się z tego w czym tkwi, wtedy śmierć zdaje się być jedynym rozwiązaniem…zdaje się być lepsza niż to w czym żyje się tu na ziemi

    1. Znam osobę, która kiedyś myślała o samobójstwie. Jest to osoba niewierząca. Podtrzymywałam ją na duchu podając przykłady ludzi, którzy byli tak jak ona w bagnie, a potem ich los odwrócał się. Starszyłam ją piekłem i (nawet) robiło to na niej wrażenie. Nie zdecydowała się na tak straszliwy krok i po roku naprawdę jej los zmienił się na dużo lepsze. Nie chciała poznać Boga, ale przynajmniej ja modliłam się za nią. Osiągnęłą prawie wszystko to o co jej chodziło, ale nadal szukała „dziury w całym”. Osoba ta wyjechała za granicę i nie mam z nią kontaktu, ale wiem, że ważne dla niej było to, że cały czas miała wokól siebie ludzi, któzy z nią rozmawiali i nie była sama ze swoimi problemami. Uważam, że w jej życiu brakowało Boga. Miałam wrażenie, że bez względu na sytuacje (czy miała dobrze, czy źle) zawsze czegoś szukała i zawsze było jej źle.

      1. „Gdybym spała i nagle obudziła się w wagoniku diabelskiego młyna, cóż bym czuła?Najpierw czułabym się niczym więzień, bałabym się wysokości, serce podchodziłoby mi do gardła, kręciłoby mi się w głowie i chciałabym czym prędzej wysiąść. Lecz gdybym miała pewność, że te tory są moim przeznaczeniem, że Bóg steruje tą maszynerią, wtedy mój koszmar przerodziłby się w podniecającą przygodę. I diabelski młyn stałby się bezpieczną i ciekawą rozrywką, która kiedyś się przecież kończy.”P. Coelho

    2. Po pierwsze pragnę podziękować tym, którzy odezwali się przede mną. Piszesz „wtedy śmierć zdaje się być jedynym rozwiązaniem…zdaje się być lepsza niż to, w czym żyje się tu na ziemi” Rzecz jednak w tym, że to jest jedynie nasze, siłą rzeczy bardzo niedoskonałe, rozeznanie. Tak, jak Bóg zawsze (podkreślam zawsze – nawet w przypadku gwałtu) decyduje o naszym poczęciu, tak też pozostawił sobie prawo do tego, kiedy to życie ma się zakończyć. Całe nasze życie tu na ziemi jest po to, byśmy nauczyli się kochać i wszystko, co nas spotyka służy tej właśnie nauce. Jeśli wydaje się nam, że śmierć jest jedynym rozwiązaniem, to tylko nam się wydaje – jest na pewno inaczej, bo gdyby rzeczywiście tak było, to Bóg sam by nas stąd zabrał. Czasami nie dostrzegamy sensu swego istnienia – nie dostrzegamy np. tego, że sam fakt, że żyjemy, jest potrzebny jakiejś choćby jednej konkretnej osobie. Z drugiej jednak strony nie powinniśmy się obwiniać za to, że nie dostrzegamy – jesteśmy tylko ludźmi, mamy prawo się zagubić. Na dodatek w tym, że się gubimy, „pomaga” szatan – on jest o wiele od nas inteligentniejszy i potrafi nas oszukać. Dobrze jest, jeśli wokół nas są ludzie, którzy potrafią nam pomóc (jednocześnie to jest zadanie dla nas, gdy widzimy kogoś takiego, kto tej pomocy potrzebuje), ale nie zawsze tak jest. Jedyne, co może my na pewno, to wyrobić w sobie takie przekoanie „na przyszłość”, byśmy wiedzieli, że gdy najdą nas takie myśli, to że te myśli podpowiedział nam szatan.

      1. Drogi Leszku napisałeś: „Całe nasze życie tu na ziemi jest po to, byśmy nauczyli się kochać i wszystko, co nas spotyka służy tej właśnie nauce.” Żyć po to by kochać…a co z kimś kto przez „swoje życie „nie jest zdolny do miłości?jak ma obdarzać i przyjmować miłość…skoro nie umie jej dawać…boi się jej?”wszystko co nas spotyka,służy tej właśnie nauce”wszystko??nawet życie w zniewoleniu które przeczy miłości??…wiem że to szatan…ale ja jestem tylko słabym człowiekiem…właściwie już chyba nawet nie człowiekiem…tylko jego cieniem…

        1. Nie ma nikogo, kto by nie był zdolny do miłości – nikt taki się nie rodzi. Natomiast problemem jest to, że człowiek może źle wykorzystać wolność, którą Bóg go obdarzył (a obdarzył właśnie po to, by człowiek mógł się nauczyć kochać – miłość jest możliwa tylko w wolności) – człowiek może doprowadzić siebie do zniewolenia. Ale nie dzieje się tak od razu i bezpowrotnie – człowiek, o ile tylko nakieruje się na Boga, o ile odda się Jemu, z tego zniewolenia może wyjść (klasyczna sprawa alkoholizm i 12 kroków). Zarazem ten człowiek zniewolony jest lekcją w nauce miłości dla innych (choć wcale to takie proste nie jest – trzymając się przykładu rodziny alkoholików same wymagają wsparcia, a ich wsparcie dla alkoholików wymaga m.in. tego, by nie pojmować źle tego wsparcia i np. nie tuszować skutków alkoholizmu).

    3. Nikt Ważny (nieprawda -bo Ważny) -jeśli zniewolenie pozbawiło człowieka sił fizycznych i psychicznych to ratunkiem jest Bóg. On wyzwala jeśli się Go prosi. Trzeba tylko chcieć uwolnić się do tego co złe (tzn. nie mieć przywiązania do grzechu -ogólnie mówiąc:).

    1. Tak, masz rację – Bóg każdemu raz na jego życie wyznacza ten moment, w którym chce go zabrać do siebie. To jest ten najlepszy moment w nauce miłości każdego z nas. Ale to On wie, jaki to moment – my tego nie wiemy i jeśli próbujemy zrobić coś „na własną rękę”, to tylko przeszkadzamy w tych planach i opóźniamy moment naszej gotowości do pełnego zjednoczenia z Bogiem.

  5. Wyzwolenie od cierpienia przynosi nam miłość. i to jest piękne. Chrystus z tej miłości umarł za nas na krzyżu… na krzyżu cierpienia… Nikt z nas nie wie czym tak na prawdę jest doświadczenie śmierci… I często jest tak, że najwięcej do powiedzenia mają ci co nic na dany temat nie wiedzą… Ale rozumiem, że w jakimś stanie załamania, ludzie chcą po prostu coś przerwac… ten stan beznadziejności, bezsensu… Jednak to może od nas zabrać Bóg i to w znacznie „łatwiejszy” sposób. Wystarczy po prostu w to uwierzyć… Tak mało, a tak wiele zarazem. Ale On dał nam wolność wyboru. I sam wbrew naszej woli nie wejdze w nasze życie. Wiem, że tak jest, bo przekonałam się o tym na własnej skórze… a nie zawsze było tak jak jest teraz. Nie zawsze o tym wiedziałam.. Po prostu spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy pomogli mi się o tym przekonać… pozdrawiam 🙂

    1. Bardzo ładnie i mądrze to napisałaś. Problem jednak rzeczywiście w tym, że człowiek, który myśli o samobójstwie, nie odczuwa obecności Boga i jego myśli ku Bogu nie pobiegną. O Bogu należy mówić temu, komu chce się pomóc, ale te słowa zakiełkują dopiero później (a w każdym razie jest spora na to szansa). Najważniejsze jest szukanie realnych rozwiązań tych problemów, które są bezpośrednią przyczyną tych myśli, a ważne wskazywanie, że samobójstwo absolutnie niczego nie rozwiązuje.

      1. Tak. Ktoś kiedyś powiedział, że wszystkie prawdziwe problemy da się rozwiązać, tylko tych wyimaginowanych się nie da… A x.Twardowski powiedział, że jeśli Pan Bóg zamyka drzwi, to otwiera okna i zawsze jest jakiś wyjśćie z choćby najtrudniejszej sytuacji. Pozdrawiam 🙂

  6. a ja nie na temat notki. Oczywiście, ze bedziesz wszystko wiedział co sie u mnie dzieje:) i jasna rzecz, że bloga będe nadal odwiedzać:)

  7. Ja ostatnio czuję się strasznie zmęczona tą ogólną „modą” na śmierć, zwłaszcza wśród młodych ludzi. „Modą” bardzo niebezpieczną. Ciągle ktoś odbiera sobie życie, albo chce odebrać. Piszą o tym na blogach. Jest to męczące, ale też budzi mój lęk o tych ludzi, bo nigdy nie wiadomo, kto z nich po prostu się zgrywa lub chce być zauważony, albo wydaje mu się to takie „cool”, a kto naprawdę ma już dość i za moment swoje zamiary przekształci w czyn.Nie wiem, czy ten świat jest dziś gorszy czy ludzie słabsi. Ja też pamiętam, że w szkole nie było łatwo. Byli tacy, którzy znęcali się nad innymi i były „kozły ofiarne”, ale człowiek jakoś to znosił…Byłam na blogu 13-letniej Marty, tej która niedawno odebrała sobie życie. Pisała o swojej rozpaczy, cierpieniu, samookaleczeniach, a w jednym z komentarzy ktoś napisał mniej więcej coś takiego: „fajny blog, taki mroczny”. Pierwsze co poczułam to wściekłość. Niesamowitą wściekłość. Jak moża po przeczytaniu notek o czyimś nieszczęściu napisać, że to fajne, bo mroczne?! Co się z tymi wszystkimi ludźmi dzieje?!?!?!Naprawdę mam już dość tego świata!!!!!

    1. Masz rację – szkoła kiedyś była po stokroć gorsza, niż dziś. Ale wówczas obowiązywała zasada „ryby i dzieci głosu nie mają” (ciekaw jestem, ile osób słyszało to powiedzonko choćby raz pod swoim). Przy tym podejściu jeśli ktoś miał kochających rodziców, mógł im się wyżalić, ale usłyszał, że tak już w życiu jest i musi się z tym pogodzić. Siłą rzeczy hartowało to w życiu. Na moim podwórku był Dom Dziecka zwany z rosyjska prijutem (przez samych chłopaków – w tamtych czasach Domy Dziecka nie były koedukacyjne) – siłą rzeczy podprzyjaźniałem się z wieloma z nich. Pamiętam takie marzenia 13-latka: „Kiedyś będę miał melinę, a na tej melinie kochanicę – to będzie życie!”. Jego los ukształtował jego myślenie o przyszłości, ale to myślenie było pozytywne, bo on wcale nie czuł się pokrzywdzony przez wszystkich i na tle wszystkich. Ktoś, kto wie, że głosu nie ma, nie czuje się pokrzywdzony, bo nikt z jego rówieśników tego głosu nie ma. Dziś każdemu bardzo łatwo przychodzi poczucie pokrzywdzenia. No i jeszcze ta „moda” – masz rację.

  8. Śmierci nie można traktować jak ucieczki od naszych probemów… to dar którym może nas obdarzyć Bóg jeśli juz zechce nas mieć przy sobie. Wolnośc to łaska nam dana, a żaden człowiek nie może decydować o śmierci, to juz nie jest wolnośc. Tylko on jeśli taka będzie Jego wola zakończy naszą wędrówkę…Pozdrawiam Leszku:)

    1. Masz w 100% rację – tylko że szatan potrafi ludziom wmówić coś innego.

  9. hmmmm no tak śmierc nie jest żadnym wybawieniem. przeciez nikt z nas nie wie jak jest na tym drugim brzegu. co da śmierc? tylko bol i łzy bliskim ludziom… ja do niedawna miałam myśli samobójcze… kilka razy probowalam… ale zyje… jestem… bo zaufałam właśnie Tobie… pozwoliłam sobie pomóc… teraz kiedy na innych blogach o tej samej tematy co mój czytam o tym, że one nie chcą żyć to zawsze pisze, że życie ma sens. ale ten sens trzeba znależć… nie będzie zawsze z górki, czasem jest też pod górkę ale Jezus za nas umarł – więcej cierpial. zreszta nie ma porównania. tylko zycie jest warte przezycia. Bóg dał nam zycie i nie wolno Go marnować. On dał nam życie i tylko On moze nam je odebrać. Pozdrawiam:)

    1. Nawet nie wiesz, jak mnie cieszy to, że w Tobie jest teraz tyle siły, że możesz pomagać innym!

  10. dlaczego, jak ktos chce odejść to nie może bo to jest zło? Złem jest to że człowiek musi się męczyc aby żyć do póki Bóg go nie zabierze

    1. Złem jest to, że człowiek nie podjął walki o zwyciestwo Dobra w czasie i miejscu, które Bóg mu przeznaczył. Jesteśmy Rycerzami (albo Żołnierzami -jeśli wolisz bardziej współcześnie 🙂

    2. Bardzo mądrze Ci odpowiedział Moherek – podpisuję pod wszystkim. Sam tylko zwrócę uwagę na fakt, odebranie sobie życia niczego nie załatwia – wszystkie problemy wzięte z życia są przenoszone w wieczność (a na dodatek skoro Bóg nas nie przeniósł do wieczności, to na pewno dlatego że tę naszą lekcję, którą teraz przerabiamy, łatwiej jest przerobić na ziemi).

  11. Leszku -masz piękny i mądry blog. Bardzo potrzebny w dzisiejszych czasach gdy tyle ludzi zapomniało po co się żyje.Życzę Ci wytrwałości i natchnienia Ducha Św. zawsze.Bardzo serdecznie pozdrawiam :):):)

    1. PS. Jeśli uznasz, że Ci się na coś przyda mój adres -to proszę:magda384@vp.pl

  12. Ciekawy temat postu.Sama się nad tym zastanawiam i dochodzę do takich wniosków jak ty Leszku.Niektórzy ludzie traktują śmierc jako uciezkę z problemów.Tymczasem jedyną ucieczką jest Jezus. Śmierc to ma byc tylko przejście,brama ku wiecznemu szczęściu.

  13. Tak mi się przypomniał taki cytat : ” Pomimo chmur walczmy – bo życie nie kończy się na kłopotach”Pozdrawiam

  14. śmierć nie jest rozwiązaniem i nie może być ucieczką. wiem, że Ty to wiesz Leszku i mam nadzieję, że uda Ci się przekonać te osobe o tym. Pozdrawiam i zycze powodzenia:)

    1. W sobotę dostałem odpowiedź – jest jakaś nadzieja i to rzeczywiście najważniejsze.

  15. mam na imie sylwia. jestem pierwszy raz na twoim blogu i …jestem pod ogromnym wrazeniem, te twoje notki sa pisane tak, no z glebi serca. sa piekne. prawdziwe. szczere. warte posluchu. naprawde jestem pod wrazeniem. pozdrawiam. i zapraszam cie do poczytania mojego bloga: moc-kochac.blog.onet.pl.

  16. Ech jakby trochę o mnie… przemyślane… polemika z samobójczynią… choc sama nigdy nie podchodziłam do śmierci w ten sposób… dla mnie to po prostu koniec wszystkiego… potem już tylko piach…www.black-shelta.blog.onet.pl

    1. Ale to nie jest tylko piach – jesli tak myślisz, to dałaś sobie to wmówić przez szatana. On lubi, jak tak myślimy, bo wtedy ma nas w garści.

Możliwość komentowania została wyłączona.