Próba podsumowania

Zacznę od tego, że bardzo mnie zmartwiło, że nie znalazłem wpisów u Pięknej Jutrzenki. Ale widać czujecie się tak samo bezradni, jak ja.

Jeśli zaś chodzi o obraz Natalki, to cieszy mnie, że nikt nie potwierdził zarzutów manipulacji, sterowania, jak kukiełką; jednak sporo osób jest przekonana, że uważam siebie za nieomylnego i wszechwiedzącego.

Jest to o tyle ciekawe, że nie raz na tym blogu przyznawałem się do własnych błędów. A mimo to takie spojrzenie na mnie funkcjonuje.

Skąd ono się bierze?

Nade wszystko z tego, że jak już coś mówię, to mówię to, o czym jestem przekonany (najczęściej ludzie dzielą się swoimi wątpliwościami; tymczasem ja, choćby z racji wieku, mówię o tym, czego mnie życie nauczyło). Zawsze wsłuchuję się w to, co mówi ktoś inny – mało, szukam elementów wspólnych w moim spojrzeniu i tej osoby, z którą rozmawiam, ale sam zmieniam zdanie dopiero wówczas, gdy przekonają mnie jakieś argumenty.

Ale to nie wszystko – bardzo często jest tak, że widzę, iż nie jestem właściwie zrozumiany, że moje moje stwierdzenia są mocno zniekształcone w odbiorze – wówczas gadam w kółko to samo z lekka tylko modyfikując słowa, licząc na to, że w końcu moja myśl stanie się klarowna.

Właśnie to, jak sądzę, jest tym, co najbardziej Was drażni.

Jednym z tych wielkich błędów, było umieszczenie na tym blogu polemiki z Natalką z jej bloga, a którą zakończyłem wówczas następującymi słowami:

Może ktoś z Was będzie umiał nadawać na tych samych falach, na których odbiera Natalka – bardzo bym o to prosił.

Nie nadaję na tych samych falach i pora wreszcie wyciągnąć z tego wnioski, bo problem, jak widać, nie dotyczy tylko Natalki, ale sporej liczby moich czytelników. Zresztą problem sam się rozwiąże – po to by dawać, trzeba wierzyć, że ma się co dawać.

 

 

 

 

33 odpowiedzi na “Próba podsumowania”

    1. Nie ma w co wierzyć – są dokładnie żadne. Czy Ty byś cokolwiek chciała od takiego faceta, jakim jestem postrzegany – zadufanego w sobie, nieomylnego, wszechwiedzącego, narzucającego innym swoje zdanie? Mnie się wydawało, że coś daję, ale to niemożliwe.

      1. Dajesz i to bardzo wiele.Różni są ludzie..każdy człowik jest inny, ma inne spojrzenie na świat, na ludzi….To że ktoś uważa Cię za zadufanego w sobie , wszechwiedzącego itd..to mało ważne..Gdyby tak każdy się przejmował…tym co ludzie oni myślą…to by było nieciekawie.Ty Leszku jesteś człowiekiem….dla mnie….który uczy.Daje radę…nic nie narzuca….nie manipuluje. palinka

        1. Ty tak nie myślisz, ale większość osób tak; gdybyś Ty tak myślała, też byś nie chciała.

          1. ale nie myślę!!! i wiele osób uważa tak jak ja!!! Nie widzę tej Twojej „większości”…

  1. Dokładnie.. ja też nie widze… hmmm… Leszku… może skup się bardziej na tych którzy jej nie widzą a nie na tcyh którzya ją dostrzegają? Bo jak się będziesz zamartwiał że ktos tam postrzega ciebie jako wszechwiedzącego to nic dobrego z tego nie wyjdzie. Trzeba ciut dystansu zachować… tak odrobinke… 🙂 pozdrawiam

  2. Człowiek konsekwentny w swoich działaniach i poglądach zawsze będzie postrzegany jako „beton” i jednostka niereformowalna. Ale są sprawy, co do których zdanie można zmienić, bo np. zdobywamy większą wiedzę w danym temacie i widzimy, że się myliliśmy albo znajdujemy się w innym położeniu niż dotychczasowe i widzimy rzecz z innej perspektywy; są też prawdy, które są wieczne, niezmienne i trwałe – wtedy musimy przy nich trwać, choćby cały świat miał nas za „beton” i „ciemnogród”. Ja osobiście wolę być „betonem” niż „chorągiewką”, która wieje w różne kierunki w zależności od rozmówcy. „Chorągiewka” nie jest godna zaufania, tak naprawdę pozbawiona jest własnego zdania i ogólnie jest nijaka.Trzeba być zimnym albo gorącym – nie letnim!

    1. Nie grozi mi, że się nagle stanę chorągiewką, a swoje poglądy uważam za zdrowe; uświadomiłem sobie jednak, że to, jak jestem postrzegany, sprawia, że wszystko co powiem, jest z góry odrzucane. Ja się już nie zmienię, jestem, jaki jestem – ale to, jaki jestem sprawia, że jestem już Bogu nieprzydatny.

    1. Dzięki. Ale jesteś jedyną osobą, której przynajmniej doraźnie pomogłem. To bardzo dużo dla mnie znaczy, że przynajmniej mam tego świadomość.

  3. Trzeba Leszku uwierzyć w siebie i niepoddawać się porażkami. I człowiek który jest pewny swoich racji często jest odbierany w rózny nagetywny sposób lecz ty nie możesz sie temu poddawac. Musisz byc pewny tego co robisz, tak asamo jak jestes pewny swoich racji:0 Pozdrawiam

    1. Nie mogę być pewny swego postępowania, skoro moje życie jego nie potwierdza. To oczywiście paranoja, że poczucie własnej wartości próbowałem budować poprzez działalność blogową – to się nie mogło udać.

      1. Odbudowa poczucia wartości…. I tu blogowo możesz to troszkę zrobic, ale nie do końca. Spójrz w swoje serce, tam jest wiele dobra. I nie możesz być dla siebie taki surowy. Prawda, ale nie wygurowane ambicje i przesadna ambija. Niosąc pomoc drugiemu człowiekowi musimy byc świadomi, że wszystko zalezy od niego a nie od nas. Ty mozesz siać, drugi człowiek pielęgnować, a Bóg i Tylko On daje wzrost. Wiec siej i zaufaj Bogu. Pozdrawiam

        1. Masz dużo racji w tym, co napisałaś, szczególnie, gdy zwracasz uwagę, iż to Bóg daje wzrost. Jednak to nie chodzi o wygórowane, przesadne ambicje. Myślę jednak, że wymyśliłem jakieś rozwiązanie – o tym w nowej notce.

  4. PIerwszy raz tu jestem i trafiłam właśnie na tą notkę. Przeczytałam poprzednią i dalej nic. Trzeba więc dalej śledzić. Może czegoś się właśnie stąd dowiem?

    1. Zachęcam do lektury wcześniejszych notek, a nade wszystko „Listów…”. Zajrzę do Ciebie, ale trochę później.

  5. Jesteś dobrym człowiekiem, który chce pomagac bliźnim. I ja wcale nie uważam, że jest inaczej. A osoby, które Cie krytykują, chyba nie sa warte Twojej pomocy..

    1. Nie można tak mówić – pomocy należy udzielać tak, by ten, któremu ta pomoc jest udzielana, mógł ją przyjąć. Skoro tak się nie dzieje, to widać się do tego nie nadaję.

      1. Widze teraz jak bardzo boli Cię to co zostało napisane na Twój temat. Dlaczego się załamujesz? Przeanalizuj to, wyciągnij wnioski i działaj dlaej, może lepiej, może inaczej? Spróbuj, a nie poddawaj się!!!Trzymam kciuki i czekam na maila:):*

  6. Przepraszam że nie zaglądałam, ale już pomaturalnie ponownie witam:) Leszku jeśli wewnątrz serca umiesz przyznać człowiekowi racje i ak prawdziwie uświadomić sobie że żaden człowiek nie wie wszystkiego to wszystko jest ok…tak myśłe

    1. Ależ oczywiście, że nie jestem zadufany w sobie, ale skoro tak jestem spostrzegany, to jest problem, bo co bym nie powiedział, to nie zostanie to przyjęte, a w skrajnych przypadkach może nawet prowadzić do takich reakcji, jak Natalki, która wszystko co powiem, zrozumie opacznie i uzna, że ją do czegoś zmuszam. Jestem, jaki jestem, a przy tym za stary na to, by się zmienić. Muszę ograniczyć swoje wędrówki po blogach, bo realnie nikomu tym nie pomagam, a sporą liczbę osób drażnię swoimi wypowiedziami.

      1. Jak to za stary by się zmieniać? Oj Leszku z Twoją młodzieńczą duszą to wszystko możesz! a ja mam nadzieję, że dalej bedziesz nas wspierał swoimi odwiedzinami:)

        1. Myślę, że wymyśliłem jakieś rozwiązanie – o tym w nowej notce.

  7. Ja Ciebie Leszku również nie postrzegam w taki sposób… 🙂 Nie poddawaj się!! 🙂 pozdrawiam i pomodlę się za Ciebie 🙂

    1. Dzięki, że mnie tak nie postrzegasz. Ale ja nie mogę ani się poddać, ani nie poddać, bo żadnej walki nie prowadzę. Jedyne co mogę, to ignorować taką opinię o sobie (na zasadzie, że przecież dobrze wiem, że jest nieprawdziwa), ale z ignorowania odgłosów rzeczywistości nic dobrego wyniknąć nie może – byłoby to zwykłe okłamywanie siebie. Jeszcze raz, by było jednoznacznie napisane – nie podzielam takiego spojrzenia na siebie, ale nie mogę ignorować tego, że takie jest.

    1. Ale jeśli daję to tak, że ludzie odbierają to, jak narzucanie zdania, to z tego dawania nic nie wynika.

      1. O dobru ktre czynisz dziś ludzie zapomną jutro- mimo wszystko czyń dobro!

        1. To nie chodzi o to, jak długo będą pamiętać – problem w tym, że jak mnie tak widzą, to nie kupią niczego, co mówię. Mało jeśli ktoś usłyszy coś podobnego, to ucieknie poprzez skojarzenia z moją osobą. Spróbuję tak, jak to napisałem w nowej notce – być może szybko przestaną do mnie przychodzić i w efekcie nic nikomu nie dam. Ale trudno – od dawna podejrzewam, że mój czas już minął – co miałem zrobić, zrobiłem i Bóg ma teraz innych do roboty.

Możliwość komentowania została wyłączona.