W powszechnym przekonaniu zazdrość jest miarą miłości, jest oznaką tego, że komuś na kimś zależy.
A to nie tak.
Zazdrość zawsze jest oznaką tego, że kogoś chcemy zawłaszczyć.
Dobrze jest mieć świadomość, że to bardzo trudne w naszej nauce miłości – bez tej świadomości łatwo moglibyśmy popaść w zniechęcenie, że już nigdy nie nauczymy się kochać; jednak warto jest mieć jednocześnie świadomość, że jeśli ona jest, to pokazuje nam, jak nasza miłość jest jeszcze niedojrzała – nie może być zgody na naszą zazdrość.
Ulegając powszechnej opinii, moglibyśmy dojść do wniosku, że im większa zazdrość, to tym większa miłość.
A to nieprawda!
Prosty obrazek – jedzie samochód i ma jakąś część urwaną, którą zawadza o jezdnię tak, że aż iskrzy. Iskrzenie to owa zazdrość, pęd samochodu, to miłość. Iskrzenie będzie tym większe im większy pęd samochodu, a jednak nie to iskrzenie jest miarą pędu.
(A to mi wyszła czysta przypowieść ewangeliczna, tylko zamiast roślinek i zwierzaczków mamy samochód – jak przystało na XXI wiek.)
PS: W końcu opublikowałem to w dniu swoich imienin, ale tekst nie ma żadnego związku ze mną (zresztą miał się pojawić w piątek rano).