Rozum

Inside zadała mi bardo poważne pytanie:
 
Zaczytałam się i zamyśliłam, bo Twój zaczepny ;o)  ton, sprowokował mnie do zastanowienia się, co  mi przeszkadza by być tak blisko Boga jakbym tego chciała. No i cóż:  
„…rzecz w tym, że w naszej kulturze obowiązuje prymat rozumu, a po to, by te znaki odczytać i by je przyjąć jako wskazania dane od Boga, trzeba odrzucić rozum, trzeba uznać, że istnieje rzeczywistość, której rozumem nie da się objąć …”
tylko co z tym fantem zrobić?
 
Uzgodniliśmy oboje, że będzie lepiej, jeśli odpowiem na to w odrębnej notce (a nawet się ucieszyła z takiej propozycji):
 
Jak już zauważysz,
„że istnieje rzeczywistość, której rozumem nie da się objąć”,
to nieracjonalnym byłoby takie działanie, w którym mimo wszystko tę przestrzeń próbowałabyś wypełnić swoim własnym rozumem (nie mówiąc już o tym, że świadczyłoby to o ludzkiej pysze); jestem więc pewien, że tego nawet nie próbowałaś robić. A skoro tak, to masz dwa wyjścia – albo uznać, że do tej przestrzeni nigdy nie będziesz miała wstępu, albo uznać, że ta przestrzeń może być Ci dana (sama nigdy tam nie wejdziesz, ale że ta przestrzeń może być Ci dana). Innych możliwości nie ma – tylko te dwie. I to jest Twoja decyzja co wybierzesz – możesz powiedzieć
Mnie to nie interesuje, skoro tam nie mogę wejść swoim własnym rozumem,
 albo
Tak, chciałabym tam się dostać, choć nie wiem, jak to może się stać.
Skoro szukasz Boga, to domyślam się, że Twoją decyzją będzie to drugie zdanie.
Jeśli wybierzesz drugie zdanie, to racjonalnym działaniem będzie gromadzenie wiedzy (przynajmniej w tym podstawowym zakresie) o tym, czego w tej przestrzeni można się spodziewać (wszak nie Ty pierwsza podjęłaś taką decyzję – przed Tobą byli inni, którym ta rzeczywistość została dana).
Zakładam, że tak się właśnie stało (mało – jestem pewien, że i w tym się nie mylę); jeśli tak, to wiesz, że już nic więcej od Ciebie nie zależy, poza tylko jedną rzeczą –
to Ty decydujesz o tym, czy pokochasz Boga, czy nie.
On Ci tego nie narzuci, bo wszystko, co wobec nas czyni, czyni w całkowitym poszanowaniu naszej wolności – On Ciebie kocha, a miłość istnieje tylko w wolności, więc mimo, iż jest wszech-mogący, to będzie czekał na Twoją decyzję. Następny krok należy więc do Ciebie –
tak jak są dziewczyny, które proszą o miłość do chłopaka, tak Ty proś o miłość do Niego.
I tyle – to wszystko, to wystarczy. Tę miłość napewno od Niego dostaniesz, bo On czeka na tę prośbę; nie ma dla Niego większej radości, niż ta, gdy my chcemy Go pokochać.
Dlaczego nie ma większej radości?
Dlatego, że to jest cel naszego istnienia – trzeba spojrzeć na swoje życie w perspektywie wieczności, a tam czeka na nas taka sama relacja miłości, jaka obecnie istnieje między Bogiem-Ojcem, a Synem (taki stan w KK nazywamy niebem) – dokładnie taka sama (a nie jakaś podobna)! To jest nasza perspektywa, do której szykujemy się poprzez całe życie tu na ziemi, a nawet dłużej, bo także już w naszym życiu przed obliczem Pana (w KP jest to nazywane niebem, a w KK czyśćcem). A skoro taka jest nasza perspektywa, to jest oczywiste, że Bóg nie ma większej radości niż wtedy, gdy my wybieramy tę właśnie drogę – a to następuje dokładnie wtedy, gdy zapragniemy Go pokochać. Nasz wybór zaczyna się od tych właśnie słów
Panie, daj mi miłość do siebie, daj mi się pokochać. Pragnę Ciebie kochać. Niczego nie pragnę bardziej, niż tego, by kochać Ciebie, mój Panie.