Lęki (1)

Dzisiaj zacznę cykl notatek pod wspólnym tytułem Lęki. Stanowić one będę jedną całość i będą o moim największym lęku, jaki towarzyszy mi od wielu lat. Będę pisał o sobie, ale postaram się wyciągnąć takie wnioski, które dotyczyłyby każdego:

 

W czasach przedblogowych pewną formę pamiętnika stanowiły dla mnie  maile, jakie pisałem do ks. Malackiego – ja sobie pisałem, a on ich nie czytał (jak sądzę). Ostatni taki mail napisałem wkrótce po założeniu bloga:

 

    Księże Rektorze!

 

    Dostałem kiedyś maila, którego zamieszczam na końcu – link podany w treści tego maila odsyłał do bloga, którego początek był bardzo ładny, ale który kończył się łańcuszkiem. Podśmiewałem się więc nieco z autorki tego maila, którego dostałem (tu w oryginalnym mailu było imię), że jest wielce zapobiegliwa, więc rozsyła ten łańcuszek dalej, ale z drugiej strony przyznam, że pierwszy raz w życiu zacząłem czytać jakieś blogi. Trafiłem nawet na taki, który mi się spodobał, ale akurat ten po kilku dniach w ogóle zniknął (rozmyslania-pielgrzyma.blog.onet.pl).

 

    No i dopiero po tym, jak zniknął, zaczęła mnie nurtować myśl, że może w tym wszystkim kryje się przynaglenie do mnie, bym w końcu opublikował w internecie te swoje Listy o miłości. Cały czas nie wiem, jakie one przyniosły owoce wtedy, gdy je pisałem, a przez to nie wiem, czy pisząc je, rzeczywiście wypełniałem wolę Bożą, czy też przydawałem sobie wartości, przypisując, że ją wypełniam. Z drugiej jednak strony pomyślałem, że internet to taki moloch, że jeśli nie jest wolą Bożą umieszczenie tam Listów, to nikt do nich nie zajrzy; jeśli zaś jest, to sam Duch Święty sprowadzi czytelników.

 

Wspomniany tu blog rozmyślania.pielgrzyma odżył wkrótce – to blog Angeliki, myślę, że dobrze znany większości moich czytelników (ale to tak tylko na marginesie).

Wielokrotnie zwracaliście mi uwagę, że za dużą  wagę przywiązuję do tego, ile osób mnie tu odwiedza; myślę, że teraz już wiecie dlaczego – tu nie chodziło o jakąś chorą ambicję, lecz zgodnie z tym, co napisałem ks. Malackiemu, cały czas wydawało mi się, że im bardziej będzie się Panu Bogu podobało to, co piszę, tym więcej ludzi tu sprowadzi. I na odwrót – jeśli Panu Bogu nie podoba się to co robię, to nikt tu nie zajrzy (nie ma lepszego kryterium zgodności z wolą Bożą, jak owoce, jakie rodzi czyjeś działanie, ale jak tych owoców nie znam, to dobre jest i takie kryterium).

 

 

 

PS:       Prosiłbym wszystkich o objęcie swoją modlitwą ks. Malackiego w inetencji jego całkowitego wyleczenia z choroby:

„Bardzo serdecznie dziękuję za pamięć w modlitwie. Dziękuję za wszelką życzliwość i dobre słowa. To bardzo pomaga zmagać się z trudami choroby. Wyniki badań są bardzo zadawalające. Czuję na co dzień potęgę zanoszonej modlitwy. Wielkie Bóg zapłać!”