Lęki (6)

No to już mamy dwa elementy przez które szatan ma do nas dostęp – pierwszy to zranienia, a drugi lęki.

Pisałem już kiedyś:

To właśnie nade wszystko nasze zranienia powodują, że szatan ma do nas łatwy dostęp; jeśli kogoś ranimy, to od samego bólu tych ran groźniejsze jest to, że sprawiamy, iż ten ktoś staje się bardziej podatny na podszepty szatana.

Pisałem również:

Najlepiej jest rany uleczyć. Rany uleczyć może tylko osoba zraniona (inni mogą jej w tym pomagać, ale uleczyć może tylko ona) – jedyny sposób na to, by uleczyć rany, to przebaczyć temu, kto zranił (przypomnę tylko z wcześniejszej swojej notki, że w tym przebaczeniu decydujące jest oddzielenie czynu od osoby). Dlaczego to takie ważne? Bo jeśli przebaczymy osobie (pozostawiając jedynie osąd czynu), to możemy odbudować obraz świata. Możemy przywrócić w tym obrazie wszystko to, co wniosła ta osoba.

A co z lękami?

Nie jestem psychologiem, a tym bardziej psychoterapeutą i nie poznałem psychoterapii od drugiej strony – nigdy w niej nie uczestniczyłem, przypuszczam jednak, że najważniejsze jest samo uświadomienie sobie posiadania tych lęków.

Dlaczego to takie ważne?

Bo lęki oswojone nie są już tak groźne, nie wpadniemy od razu w panikę, gdy tylko się pojawią. Mogę się tu odwołać do swojego lęku – skoro już raz zauważyłem, że to moje likwidowanie bloga, to tylko sprawa lęku, to gdy po ukazaniu się drugiego odcinka tego tekstu sytuacja zaczęła się powtarzać (pierwsza osoba wpisała się dopiero pod koniec dnia), potrafiłem zachować dystans i tym razem w panikę nie wpadłem.

Równie ważne jest, byśmy zaczęli się przyglądać temu, w jaki sposób rozładowujemy nasze lęki. Wszystkie nałogi mają swój początek w niewłaściwym rozładowywaniu lęków. Uzależnienie tylko pozornie jest uzależnieniem od substancji toksycznych – nade wszystko jest to uzależnienie od sposobu redukcji lęków. Od wieków jednym z powszechnie znanych uzależnień był hazard – w przypadku hazardu nie ma żadnej substancji toksycznej. I drugi taki przykład – to, co wam jest najlepiej znane – samookaleczenia; tu też nie ma żadnej substancji toksycznej, a uzależnienie jest. Osoba uzależniona odnajduje jakiś sposób, który przynosi jej chwilową ulgę – może to być alkohol, może być narkotyk, ale równie dobrze może to być żyletka; mechanizm jest ten sam. Sięgamy po to, co przynosi chwilową ulgę, choć dobrze wiemy, że to niczego nie zmienia i że lęk powróci.

Nie rozwijam – sygnalizuję jedynie, a to po to, by nikt nie miał wątpliwości, iż nasze lęki to jest to, co szatan najbardziej lubi w nas i chętnie z nich korzysta. Umiejętnie je podsycając, potrafi wykorzystać nas do swoich celów – nade wszystko budując mur między nami a Bogiem, ale również po to, by poranić wszystkich naszych bliskich, a tym samym sprawić, by również oni byli bardziej podatni na podszepty szatana.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

16 odpowiedzi na “Lęki (6)”

  1. Strasznie tu dzisiaj pusto… Leszku, Twoje teksty są takie głębokie, że niekiedy trzeba się wysilić, by za Tobą nadążyć.Świadczy to o Twojej wielkiej dojrzałości, godzinach analiz, wniosków, przemyśleń. Prowadzisz czytelnika tokiem swojego rozumowania, naprowadzasz, tłumaczysz, wskazujesz, odwołujesz się i ja zwykle nie mam trudności z intrpretacją Twojego tekstu, tak mi się przynajmniej wydaje. Jednak nie czyta się tego lekko, łatwo, do poduszki. Biorąc pod uwagę, że znaczna większość czytelników bloga to najprawdopodobniej ludzie bardzo młodzi, nie dziw się, ani broń Boże nie zrażaj małą ilością komentarzy. Myślę, że czytelników jest sporo, ale wymaga wysiłku komentowanie Twoich tekstów. Gorąco pozdrawiam.

    1. Masz trochę racji. Mimo, że wcale nie jestem młoda, zaglądałam tu dzisiaj 3 razy i nie bardzo wiedziałam, co można napisać. O faktach się nie dyskutuje. Zaznaczam więc tylko swoją tu obecność.

    2. Dzięki serdecznie za te słowa pocieszenia, ale niestety tak dobrze nie jest. Ten cykl to gwóźdź do trumny mojego bloga. Wydawało mi się, że choć temat nie jest prosty, to jednak udało mi się napisać tak, by nikt nie miał problemów w jego zrozumieniu (jeśli już, to obawiałem się, że może za dużo w nim powtórzeń). Wygląda jednak, że temat zanudził moich czytelników i przestali mnie odwiedzać (a dzisiejsze statystyki zrobisz mi tylko Ty). Jeszcze raz dzięki.

  2. Leki w naszym zyciu to wg mnie swoiste „uposledzenie”, dlatego, ze ograniczaja nas w dzialaniu, powoduja paraliz, strach, ktory doprowadza do poddania sie czemus, komus, lub po prostu poddania.Moze masz racej, ze to szatan wykorzystuje, jednak, to my sami decydujemy o swoim zyciu, to my sami wybieramy i my sami mozemy z tymi lekami walczyc. Jezeli sami, nie przeciwstawimy sie temu, nikt za nas tego nie zrobi, nikt nas nie uleczy z lekow.Pozdrawiam

    1. Już nieraz w swoich tekstach zwracałem uwagę na to, że wszystko dzieje się w naszej wolności – to my sami wybieramy, również szatana sami wybieramy (zresztą w tym tekście to się również pojawi niedługo – w następnym odcinku zamykającym cykl). Natomiast z tym „sami”, to bym nie przesadzał – jeśli bowiem jest tak, jak twierdzę, to do walki z lękami należy raczej podejść tak, jak do walki z pokusami – a więc zdecydowanie bardziej wspierać się na mocy Chrystusa, niż to zazwyczaj się czyni.

  3. To już zaczyna być nudne..ile można się rozwodzić na temat lęków? Możesz napisać coś lżejszego i bardziej radosnego?

    1. Bardzo mi przykro, ale jestem nudny i mało radosny. Piszę o tym, co wydaje mi się ważne. Widzę jednak wyraźnie, że rację miała kiedyś AsiaPle, że to tylko mnie tak się wydaje (że jakoś inni tego nie dostrzegają). No cóż wydawało mi się, że jedyny dar, jakim Bóg mnie obdarzył, to właśnie moje pisanie i związana z nim umiejętność odkrywania istoty spraw. Na swój prywatny użytek zachowam to przekonanie (każdy nieudacznik musi widzieć jakiś jasny punkt w sobie) i będę przyjmował jedynie, że to po prostu mój czas już minął. Jednak pewnie w głębi serca przyznam wam rację, że jestem niewydarzony od początku do końca. A odpowiadając ściśle na Twoje pytanie, to w tym cyklu jest jeszcze odcinek, który pojawi się bodajże w niedzielę (już nie pamiętam – dosyć dawno go wpisywałem). W każdym razie nie było moją intencją zanudzenie ostatnich moich czytelników (nie dość, że wierni, to jeszcze tak się na nich mścić – to straszne!), no ale jestem, jaki jestem – nigdy na tym blogu nie pozowałem na kogoś, kim nie jestem. Skoro jestem nudny, to taki jest i mój blog.

      1. Nie napisałam, że ty jestes nudny, tylko, że twoje pisanie jest ciężkie…dla mnie w ostatnich dniach zbyt ciężkie…chciałabym odetchnąć jakimś świeżym powietrzem, ale nigdzie nie mogę znalexc ukojenia…. wybacz, nie chcialam cie urazić.

        1. Ależ mnie nie uraziłaś – napisałaś szczerze, co myślisz o moim pisaniu. A ja napisałem Ci skąd to się bierze, że moje pisanie jest nudne Są dwie możliwości – albo ktoś siebie kreuje poprzez swoje pisanie (to mnie nie dotyczy), albo jego pisanie jest takie, jaki on jest. I to jest właśnie mój przypadek. Doskonale wiem, że nie powiedziałaś, że ja jestem nudny – to mówię ja; absolutnie w niczym mnie nie uraziłaś.

  4. Cześć! Jestem tu u Ciebie pierwszy raz. Myślę, że to Ciebie czytałam na blogu pewnego księdza, ale to nie ma znaczenia, czy to Ty, czy nie. Zaplanowałam sobie dzisiaj relaks i wpadłam na Twój blog, wiszę tu od ponad 30 minut i nic prawie nie przeczytałam, bo ciągle pojawia się ktoś/coś, co mi przeszkadza, no a czas leci…Piszesz, że są dwa elementy, przez które szatan ma do nas dostęp – zranienia i lęki….W moim życiu, szatan nie opuszcza mnie, bo…i tu paradoks…bardzo kocham Pana Jezusa. Jezusa doświadczam codziennie jak Boga -Człowieka. Codziennie składam Mu swoją ofiarę miłości – życia, a On wynagradza mi to, kiedy Go tylko o coś poproszę. Ale, na krok nie odstępuje mnie również szatan. Do niedawna myliłam go nawet z Jezusem, bo tak idealnie podszywał się pod Niego; ja myślałam, że to Pan Jezus. Pytałam często: „Panie Jezu dlaczego raz jesteś inny a drugim razem inny”. Odpowiedzi – dopiero później zrozumiałam – pochodziły od dwóch różnych osób….A zrozumiałam to, dzięki pomocy Jezusa. Mówił mi, że mam się modlić: „O światło Boże”…Leszku, dużo by o tym pisać…Kończę, bo….muszę…PS. Nie wiem jak się podpisać….więc napiszę…

    1. Na pewno trafiłaś tam na mnie – nikt inny nie podpisuje się tym imieniem. Szkoda, że trafiłaś do mnie dopiero na koniec tego bloga (niby jeszcze będzie, ale już nie taki). A jeśli chodzi o szatana, to na pewno jest tak, że nade wszystko atakuje tych, którzy są blisko Chrystusa – tak więc zupełnie mnie nie dziwi to, co napisałaś. Natomiast przyznam, że intryguje mnie, dlaczego nie wiedziałaś, jak się podpisać?

  5. Nasz wróg i sprawca naszych szkód staje sie mocny , gdy spotyka słabych , ale wobec tego , kto wychodzi na jego spotkanie z” bronią ” w reku staje sie podłym tchórzem , pozdrawiam cieplutko

    1. Bardzo optymistyczne jest Twoje zdanie. Obawiam się, że szatan jest takim mistrzem kłamstwa (przeczytaj komentarz powyżej), że nieraz jest tak, że wcale nie rozpoznajemy szatana w jakiś wydarzeniach dotyczących naszego życia; wówczas nawet nie wpadnie nam do głowy, by czym prędzej biec do Chrystusa, by nas wybronił. Do tych nierozpoznawanych momentów wg mnie należą właśnie lęki.

  6. Powiedz mi Leszku jaki lęk może kierować osobą która pod moimi postami daje ujście swojej nienawiści do mnie i moich czytelników?

    1. Przyznaję, że dla mnie to wielkie zaskoczenie, że do mnie zajrzałaś (chyba, że chciałaś sprawdzić dlaczego mówię, że mój blog Ciebie nie pociągnie; myślę, że teraz już wiesz). Ta dziewczyna, która Ciebie odwiedza, to koszmar. Tak pałać nienawiścią, to się rzadko zdarza – wspaniałe narzędzie szatana, nie ma co! Ewidentnie jakaś córeczka nowobogackich. Za pieniądze wiele osób potrafi całkowicie się zaprzedać. Pewnie drażni Ciebie to, co teraz mówię – dla Ciebie za dużo w tym szatana; ale zauważ, że jednak to ma sens i trudno to inaczej wytłumaczyć.

      1. faktycznie zajrzałam z ciekawości. A co do szatana… to wolę określenie „zło” nie lubię personifikować zła. Wszystkimi nieszczęściami świata obarcza się „szatana” a to tak naprawdę ludzie i zło któremu sie poddają niszczy nasz świat.

Możliwość komentowania została wyłączona.