…stoisz właśnie na wieży (co najmniej 10-cio metrowej), tam daleko pod sobą widzisz basen, w którym nie ma wody. Wokół Ciebie nie ma już nikogo z tych osób, na których mogłaś się wesprzeć – jesteś zupełnie sama ze swoją decyzją. Właściwie nawet już wiesz, że masz skoczyć w dół do tego pustego basenu, tyle tylko, że brakuje Ci odwagi – bo niby na czym masz budować tę pewność, że zanim dolecisz, Bóg wypełni ten basen wodą? Wszystko wiesz – brakuje Ci jeszcze odwagi…
A w życiu bym nie skoczyła do pustego basenu! Wiesz Leszku, ja to myślę tak. Do takich skoków kusi sam diabeł. I nie należy go słuchać, więc dobrze, że brak odwagi. Brak takiej odwagi czyni ochotę do życia. A co do Boga, to nikt nie wie, co uczyni… A tak naprawdę, to ja się nie chcę wypowiadać, bo obawiam się, że mogę powiedzieć coś bardzo niemądrego. Jak zdążę, to jeszcze dziś dam odpowiedź na maila. :-)))
Ależ to nie szatan! A przypomnij sobie, jak Chrystus wybierał sobie uczniów; absolutnie nie tolerował tego, by najpierw pozałatwiać sobie jakies sprawy, które rzekomo były konieczne do załatwienia. Nic z tych rzeczy – uczniowie mieli zostawiać swoje łodzie, zostawiać swoją rolę, mieli iść za Chrystusem bez jakiegokolwiek żegnania się z rodziną (nie mówiąc już o zastanowieniu się, sprawdzeniu, czy aby na pewno Jezus zasługuje na zaufanie! Jeśli myślisz, że Chrystus dziś powołuje swoich uczniów inaczej, że się „utemperował”, „ucywilizował”, to się mylisz – On zawsze oczekuje od nas SZALEŃSTWA (na miarę skoku do pustego basenu).
Oj, nie mów tak, bo może ktoś weźmie sobie do serca Twoje słowa i skacząc do pustego basenu, będzie krzyczał, że Jezus go wzywa! Owszem, przyznaję, że ludzie szli za Chrystusem. Ja też za nim idę przez całe moje życie, ale nie mów mi, że skok do pustego basenu, to sprawa Chrystusa. Ja tak naprawdę nie wiem, czyja to sprawa, ale wydaje mi się, że każde targnięcie się na własne życie, to jednak sprawka diabła. A taki skok, to nie samobójstwo? Iść za Jezusem, to nie znaczy rzucać się pod samochód, czy wyskakiwać z okna pędzacego pociągu. Iść za Nim, to znaczy kochać Go, szanować Jego naukę, być dobrym, uczciwym, kochającym i pamiętać, ze ON dla mnie jako człowieka przeszedł męki i zawisł na krzyżu, który ja powinnam nosić w sercu, tak jak On niósł na Golgotę, gdzie dokonała się Jego męka… Pozdrawiam Cię Leszku i sorry, że jeszcze nie odpowiedziałam. Ten czas, czas, czas tak pędzi, goni jak szalony! 🙂
Kiedyś usłyszałem, jak nasz były premier zapytany przez dziennikarza, powiedziała, że jemu nawrócenie nigdy nie było potrzebne, bo on od zawsze, od dziecka był w kościele. Gdy to powiedział, ja wiedziałem, że on gdzieś w swoim życiu przegapił ten moment, w którym Pan go wzywał. Ja również od dzieciństwa wyrastałem w wierze i zapewne ze mną też tak było, że zapytany, odpowiedziałbym podobnie, jak p. Premier; jednak Bóg poprzez wydarzenia mojego życia powiedział mi „no to teraz pokaż, jaka rzeczywiście jest twoja wiara”. I dopiero wtedy przeżyłem prawdziwe nawrócenie. I tak jest z każdym z nas – każdemu jest potrzebne nawrócenie. I wtedy kończą się wyklepane formułki, a trzeba wybrać – albo idzie się za Chrystusem, choć to jest wbrew wszystkiemu, albo traci wiarę, albo w ogóle nie dopuszcza do siebie myśli, że mnie jest potrzebne nawrócenie i do końca życia wygłasza takie zdania, jak p. Premier.
Na wszelki wypadek komentarz do komentarza – nie porównuję tu p. Premiera i Insiery; posłużyłem się jedynie przykładem p. Premiera, by pokazać istotę sprawy.
Dobrze, zgadzam się z Tobą, co do nawrócenia. Chodzić do kościoła, znaczy iść w odwiedziny do Chrystusa, ale nie znaczy, by za nim iść w ogóle. Ludzie chodzą do kościoła, a potem klną, kłamią, oszujkują, ktadną i robią na złość np. sąsiadowi. I jeszcze gorsze rzeczy robią. Ale iśc za Chrystusem, to znaczy iść za przykładem Jego postępowania. Ogólnie rzecz biorąc pod uwagę, znaczy być dobrym i mądrym człowiekiem, bez konieczności skoku do pustego basenu. Pozdrawiam Leszku pięknie! :-)))
Zrozumiałem to tak, że wbrew temu, co mi się wydawało, bywają też nawrócenia, w których żadnego basenu nie ma i właśnie Twoje do takich należy. A miałabyś ochotę opowiedzieć o swoim nawróceniu? (oczywiście nie musisz, ale może miałabyś ochotę?)
O moim nawróceniu? Może kiedyś…. A teraz idę piętro wyżej i tam pozostawię Ci swój wpis, ale nie o nawróceniu. :-)))
a ja bym zaryzykowala…bo cuda sie zdarzaja…Chrystus po wodzie chodzil…niektorzy przezyli rzbicie sie samolotu..niektorzy przezyli tragedie Titanica….Przypadek? Nie CHRYSTUS i WIARA…pozdrawiam
I o to chodzi:)))
A ja bym nie skoczyła nawet do basenu pełnego wody, bo nie umiem pływać :):):):):) to tak humorystycznie, a na poważnie – co innego podejmować decyzję i nie znać jej faktycznych skutków, bo wtedy można zdać się na wolę Bożą, a co innego świadomie wybierać śmierć. Tak właśnie czynią samobójcy, że idą na pewną śmierć, tylko czy tego chce Bóg ?. Może oni też liczą, że w tym desperackim kroku Bóg uczyni cud ? Co innego bezgraniczne zaufanie Bogu, a co innego ludzka głupota, bo niektóre owoce naszych czynów da się przewidzieć. Pamietasz hasło; strzeżonego – Pan Bóg strzeże; albo przezorny zawsze ubezpieczony, a naszym ubezpieczeniem jest wiara w Miłośc Jezusa Chrystusa.
„Strzeżonego – Pan Bóg strzeże” – to prawda. Ale od tej prawdy ważniejsza jest inna prawda – jeśli w jakiś wydarzeniach czujemy Bożą obecność, to choćbyśmy nie rozumieli ku czemu zmierza ta sytuacja, to i tak naszym obowiązkiem jest podjęcie tego, do czego wzywa nas Bóg. Piotr i Andrzej mogli by mówić, że najpierw muszą zakończyć połów ryb; Jakub i Jan mogli by mówić, że najpierw muszą naprawić sieci – to byłoby racjonalne! Tymczasem wezwani mamy iść za Chrystusem, choćby rozum wskazywał, że to nierozsądne. Zawsze, nawet gdy rozum wskazuje nam co innego, mamy ufać Panu i iść za nim.
Leszku, rozumiem Cię, ale co innego jest odkładanie Zbawienia na później, a co innego podejmowanie decyzji ,których do końca nie rozumiemy. Wszak mogą one też być podszeptem szatana. Jeśli nie przemodlimy danej decyzji, to może się ona zdać psu na budę. pozdrawiam
Zawsze bardzo wyraźnie to podkreślam – nade wszystko w tych wydarzeniach należy mieć świadomość Bożej obecności; natomiast można mieć też pewność, że szatan się pod to nie podszywa – Bóg do tego by nie dopuścił, by szatan się pod Niego podszywał osobie, która całkowicie zawierzyła Chrystusowi.
Odwaga swoją drogą, pytanie jeszcze – co jeśli ma się dwa baseny do wyboru i się tak do końca nie wie w który wskoczyć…? A Ten Do Góry nie jest specjalnie rozmowny i nie chce odpowiedzieć, w którym basenie będzie mi się lepiej pływało….?
Należy skakać tylko wtedy, gdy wyraźnie to się czuje, że Bóg do tego przynagla; nawet jeśli byłby tylko jeden basen, ale nie czułabyś się przynaglana do tego, by do niego nie skakać, skakać nie należy.
Jak można skoczyć do pustego basenu?!
Jeśli wiesz, że to Pan Ci mówi, byś skoczyła, to można – bo jeśli się Go kocha, ma się do Niego pełne zaufanie i ma się pewność, że On na prawdę napełni ten basen wodą, zanim do niego dolecisz.Myślę, że Ty to dobrze znasz – wystarczy Ci sięgnąć pamięcią wstecz.
…hmm .. chciałabym wierzyć tak jak kiedyś..być jak dziecko..które wie..że Pan trzyma przez całe życie za rękę..nawet gdy tego nie odczuwa…Gdzie to się podziało? tak nagle zniknęła ta Paulinka…chyba tęsknie za nią..za tą jej radością duszy…
Wróci gdy tylko Ty przyjdziesz do Pana – choćby bez jakichkolwiek emocji, bez tego bicia serca, jakie było kiedyś. Wróci:)))
Boje się że tak nie będzie..leSzku..ta Paulinka..ta która pragnęła świętości..To był cel..Celem była Miłość..Jezus!! Prawdziwy sens…a teraz? Czy moje zycie to kłamstwo___
Widzę, ze wpisałaś się u mnie po tym, co napisałem u Ciebie. Paulinko, ja Ci tylko pokazuję, że Ty całkiem nieświadomie przyjmujesz za swoje myśli, które wcale Twoje nie są. Wcale nie uważasz, że świat to jedno wielkie kłamstwo, a jednak tak napisałaś i sama nie wiesz dlaczego. Jeśli właśnie teraz nie będziesz się powierzać Bogu (a to najpełniej można zrobić będąc w stanie łaski uświęcającej), to przegrasz walkę z szatanem – człowiek nie jest tak inteligentny jak szatan i sam nie ma wobec niego żadnych szans. Jednak z drugiej strony szatan nie ma żadnych szans wobec Chrystusa. Nie jesteś przecież opętana, świadomie szatana nie wpuszczasz do siebie – wydostać się z tego będzie łatwo. Jeśli jednak będziesz się ociągać, to się może okazać, że myślenie, jaki Ci podpowiada szatan, rzeczywiście stanie się Twoim myśleniem.
A ja się już 3 razy topiłam i nie chcę więcej skakać do basenu. Proszę o inny przykład bezgranicznego zaufania Bogu. pozdrawiam
Póki co jedynie cytuję swoje wcześniejsze wypowiedzi – czy był inny przykład, nie pamiętam.
Witaj Leszku:) „Odwagi, nie bójcie się , Ja JESTEM” …te słowa wzięłam sobie głęboko do serca …zresztą były i są mi one bardzo potrzebne. Wielu mówi mi wprost … „jesteś odważna”, bo wiele razy stawałam na takim basenie. Podejmowałam decyzję w ciemno ale TYLKO w pełnym zaufaniu do Boga zawierzając Jego SŁOWOM !… pewnie dlatego dziś jestem osobą szczęśliwą… 🙂 Oczywiście, że nie mam takiej wiary, która góry przenosi ale wciąż STARAM SIĘ iść za słowem Boga… choć upadam, jak wszyscy podnoszę się, głowa do góry i ile mam tylko sił idę odważnie do przodu, walczyć o szczęście :))) z miłym pozdrowieniem:)
Wspaniałe jest Twoje świadectwo!
Serdeczności , mam nadzieję , że Anioł Stróż Twój czuwa nad Tobą….
Mam nadzieje, ze nad Tobą również:)
Leszku – dawno tu nie byłam. Z radością czytałam dziś wszystko, co napisałeś w ostatnim czasie i nasuwa mi sie tylko jedno zdanie – Lechu – jesteś wielki poprzez to, co dajesz innym, nawet jeśli tego nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć. W myśl zasady „psy szczekają – karawana jedzie dalej…” pisz!. Nawet jeśli są to tylko fragmenty wcześniejszych notek – pisz. Bóg wie, co masz napisać i kto ma to przeczytać. Jeśli nawet coś dasz jednej lub dwom osobom – warto. Nie zbawisz całego świata, ale świat się składa z pojedynczych ludzi. Pozdrawiam.
Ucieszyłem się, jak tylko przeczytałem powiadomienie, kto się u mnie wpisał (sam regularnie do Ciebie zaglądam, a tam ciągle to samo), a jak przeczytałem, co napisałaś, to już w ogóle zabrakło mi słów (poza tym, że w tych pochwałach przesadzasz). Sam jestem zaskoczony tym, ile tu na tym blogu było myśli ważnych myśli. Mam nadzieję, że rzeczywiście jak już skończą się myślątka, zacznę pisać nowe dla ostatnich wiernych czytelników, choćby to były tylko dwie osoby, tak jak piszesz…