Na moim blogu zawierającym świadectwo Anny pojawił się wątek w jaki sposób można zdjąć z kogoś ciężary? Wszystko po zdaniu mamy Anny, która będąc po drugiej stronie życia powiedziała swojej córce:
Ty rozumiesz, że można za kogoś ofiarować życie, ale nie wiesz, że można wszystko — można odrobić, naprawić, odcierpieć, przejąć na siebie to, czego ktoś inny dźwigać już nie miał sił.
Powstało pytanie, jak to jest w ogóle możliwe?
Moja odpowiedź była następująca:
Mnie się wydaje, że najistotniejsza jest w tym wszystkim sama świadomość jedności z kimś. Sądzę, że będąc tu na ziemi nigdy tego nie zrozumiemy – możemy jedynie przeczuwać. Moje przeczucia są takie, że problem dotyczy styku ze światem duchowym – tam, gdzie jest miłość, tam złe duchy nie mają wstępu. My tego nie dostrzegamy, ale ci, którzy są po tamtej stronie widzą złe duchy, które robią wszystko, by nas sprowadzić z dobrej drogi na złą; tam gdzie jest miłość, ich możliwości działania są ograniczone. I nieważne w jaki sposób sposób wyraża się nasza miłość. Czasami nie może już inaczej, niż tylko w modlitwie. Ale to też jest realne działanie. Tak samo przyjmowanie naszego cierpienia w czyjeś intencji jest całkiem realnym działaniem.
A co wy o tym myślicie?
Czy rzeczywiście nawet wtedy, gdy osoba, której to dotyczy, nie chce naszej pomocy – ba, nie uważa się nawet zagrożoną, czy w takim przypadku nasza modlitwa w jakiś realny sposób może komuś pomóc? A przyjmowanie własnego cierpienia w czyjeś intencji? – czy to ma w ogóle jakikolwiek sens?
Bez wątpienia Leszku, każda modlitwa ma sens i pomaga, a jeszcze ofiarowanie czegoś dla kogoś. Pan Bóg takie ofiary przyjmuje i bardzo się z tego cieszy. Pozdrawiam
Uuu – dla Siostry to zbyt łatwe pytanie.
Też ostatnio powiedziałam memu zaprzyjaźnionemu księdzu, żeby się za mnie nie modlił bo to strata czasu. On mi na to odpowiedział, że jego wiara starczy dla nas dwóch, i że wierzy, że kiedyś pojmę o co mu chodzi. Więc może pojmę sens wiary i modlitwy, kto wie. 😉
Niepokoi mnie Twój bunt. Niepokoi nade wszystko dlatego, że nie potrafię go zrozumieć. Łatwiej mi zrozumieć bunt kogoś, na kogo spadło jakieś nieszczęście, niż bunt, w którym nie ma wyraźnej przyczyny. Powiesz – poszukiwanie prawdy o sobie. Rozumiem poszukiwanie prawdy o sobie, ale skąd bunt? Doskonale mogę sobie wyobrazić poszukiwanie prawdy o sobie, w którym nie ma buntu. Kiedy jest bunt?Wydaje mi się, że są dwa przypadki – pierwszy, gdy nagle odkrywa się, że dotychczasowe życie płynęło w całkowitym zniewoleniu. Czy Twoje płynęło w zniewoleniu? – za mało Cię znam, a jednak zupełnie mi to nie pasuje. Drugi przypadek to krzyk – Ja tu jestem! Angeliko, jesteś.
Zniewolony naród walczy o swą niepodległość.
A ja jakoś nie wierzę w Twoje zniewolenie. Jest oczywiste, że człowiek postępuje wg pewnych schematów zachowań, że nie okazuje wszystkiego wszystkim wokół – ale to jeszcze nie jest zniewolenie. Obawiam się wręcz, że dopiero ten bunt doprowadzi Ciebie do zniewolenia.
Zobaczymy…
Zastanawiam się nad tym sformułowaniem :”Czy rzeczywiście nawet wtedy, gdy osoba, której to dotyczy, nie chce naszej pomocy – ba, nie uważa się nawet zagrożoną, czy w takim przypadku nasza modlitwa w jakiś realny sposób może KOMUŚ pomóc?”Jeśli nasza modlitwa brzmi – NIECH SIĘ STANIE WOLA TWOJA A NIE MOJA BOŻE , to przecież ofiarowujemy swą modlitwę dla wypełnienia się woli Bożej, a wobec kogo ta wola Boża się wypełni, to niech już o to nas głowa nie boli. My mamy się modlić; pozdrawiam
No to zapytam wyraźniej – czy jeśli modlimy się za kogoś, kto tego oczekuje, mało – modlimy się o coś, co wcale nie jest wolą Bożą, to czy ta modlitwa jest zmarnowana, czy nie? Czy nie jest tak, że straciliśmy tylko czas, a nikt na ty nie zyskał?
Leszku – po pierwsze – zyskaliśmy my sami, bo trwaliśmy na modlitwie do Boga czyli rozmawiali z Nim, a jaka będzie skuteczność modlitwy i co Bóg uczyni w kwestii o którą się modlimy, to już Jego święta wola. Nawet jeśli ktoś sobie nie życzy abyśmy się za niego modlili, to przecież nie będzie nadużyciem jeśli uczynimy to wbrew jego woli, bo to jest tak jak z samobójcą – on się wiesza a my go odcinamy; pozdrawiam
Sądzę, Leszku, że każda modlitwa zanoszona z wiarą jest „skuteczna” – i to nawet niezależnie od tego, czy delikwent życzy sobie tego, czy nie. Myślę nawet, że jest ostatnią deską ratunku w przypadkach, kiedy ktoś nie ma najmniejszej ochoty słuchać naszych dobrych rad i pouczeń (a kto lubi „kazania”, choćby najsłuszniejsze?:)). Kiedy wydaje się, że nic już nie można dla kogoś zrobić, zawsze można się jeszcze modlić. Tyle że w przypadku jawnej niechęci „pacjenta” ja bym nie radziła radośnie oznajmiać mu „Wiesz co, modlę się za Ciebie!” bo może to być odebrane nawet jako akt duchowej agresji. Wówczas lepiej, by to pozostało, jak radzi Ewangelia, „w ukryciu.”
W pełni się z Tobą zgadzam i powiem jeszcze więcej – uważam, że ma sens nawet wtedy, jeśli prosimy o coś, co nie jest zgodne z wolą Bożą dla tej osoby.
No, tak, Leszku – a to po prostu dlatego, że „jaka jest wola Boża dla danej osoby” to jeden tylko Pan Bóg raczy wiedzieć. 🙂 My się możemy tego co najwyżej domyślać – i modlić się zgodnie z naszym najlepszym rozeznaniem – a On i tak zrobi z tym, co zechce.
No właśnie. (A tak przy okazji – a zajrzysz kiedyś do świadków? (link jest obok))
Norwid napisał, że nie nie ma modlitwy nie wysłuchanej, modlitwy idą i wracają, nawet ajk ktoś nie wierzy nie cche słyszeć o Bogu nie chce słyszeć o modlitwie to mozna a nawet czasem trzeba oddać Go Bogu może tylko Ty będziesz osobą, która zwróci się w Jego intencji do Boga:) może tylko Ty się za nim albo za nią wstawisz:)PozdrawiamMarta:)http://martusia19sloneczko.blog.onet.pl/
No dobrze – zgadzam się. A co myślisz o modlitwie, w której prosimy o coś, co jest niezgodne z wolą Bożą dla tej osoby? Czy wg Ciebie taka modlitwa jest modlitwą straconą?
Jasne!!!!!!!!!wiele razy czułam się „podniesiona” czyjąś modlitwądzwoniłam potem i dziękowała… czy wtedy, gdy sie widzieliśmynieraz ludzie sie dziwią skad wiemtak po prostuczasem nie tylko czuję, że ktoś się pomodliłal i wiem kto:)dziękuję za wszystkopozdrawiam ciepło
Przyznaję, że mam podobnie – też to czuję, szczególnie wtedy, gdy modli się ktoś, kto ma niesamowitą moc modlitwy, tak jak Paulinka (o czym już nieraz pisałem na tym blogu).
Myślę Leszku, że może:) Może modlitwa, dobrowolne przyjęcie cierpienia…itp pomóc naszym zmarłym a także żyjącym. Wierzę,ze to jest tak jak w modlitwie; ..wierzę w świętych obcowanie”..:)
Ja też.
wierzę, że modlitwa działa cuda, nawet za tych, którzy tego nie chcą…
A właściwie dlaczego uciekłaś?
O, pan Megaloman znowu pisze…
Napisałem „Sądzę, że będąc tu na ziemi nigdy tego nie zrozumiemy – możemy jedynie przeczuwać. Moje przeczucia są takie, że…” i zadałem pytanie „A co wy o tym sądzicie?”. Gdzie tu megalomania? Może warto zajrzeć wcześniej do słownika Kopalińskiego, jak się jakiś słów nie rozumie? Tymczasem wyraźnie widać, że Ty miałaś przeczucie, że nie rozumiesz (inaczej byś się podpisała), ale to Ciebie przed niczym nie powstrzymuje, nie – Ty wolisz przywalić z grubej rury. A może by byś tak spróbowała odpowiedzieć na zadane ptanie? Czy to jest dla Ciebie za trudne? Może chociaż spróbuj.