Paradoksy

Czy to nie paradoks, że na bloga, na którym raczej już nic nie piszę, ciągle ludzie zaglądają, a na tego, na którym najbardziej mi zależy (myślę tu o Świadkach Bożego miłosierdzia) – do chwili, gdy zacząłem pisać tę notkę, jeszcze nikt nie zajrzał?! W sumie jest tak, że ja częściej bywam u innych, niż ci inni zaglądają do mnie. Wygląda na to, że się innym tylko narzucam. Dziś zresztą odczułem to całkiem dosłownie, gdy zajrzałem do kogoś, u kogo wcześniej się wpisałem i zobaczyłem, że ta osoba wszystkim odpowiedziała, a mój wpis usunęła (był w czerwonej ramce, a po odświeżeniu strony nie było go wcale). Obiecuję, że ograniczę swoje bywanie, by inni nie musieli uciekać się do takich sposobów wypraszania mnie ze swoich blogów.

A czy to nie paradoks, że wtedy, gdy najbardziej były mi potrzebne pieniądze, akurat ktoś w księgowości zapomniał o przelewie dla mnie (inni pieniądze dostali, tylko ja nie)? Ten miesiąc był dla mnie kiepski – nawet nie rozliczyłem się z Urzędem Skarbowym za miniony rok (mam w końcu czas do kwietnia), a i tak zabrakło mi pieniędzy. Dzisiaj chodził ksiądz po kolędzie, a ja nie miałem z czego przygotować koperty. W zeszłym roku też nie miałem z czego, ale od razu mogłem zrobić przelew; dziś nie miałem z czego.

A czy to nie paradoks, że choć przed rokiem żona zabrała dzieci na zakupy, a tym razem zabrała tylko syna, to i tak córka czekając na księdza zasnęła tak głęboko, że gdy ksiądz przyszedł, nie mogłem jej dobudzić?

 

 

 

PS: Widzę, że jakieś problemy ma countomat – są dwa wpisy Teresy. Countomat ze wszystkich moich blogów pokazuje, że odwiedzany byłem tylko na tym blogu (choć rzadko, ale zawsze).