Bóg przygotowywując komuś jego drogę do Siebie, uwzględnia wszystkie wybory, jakich dokona ta osoba, a droga, którą pójdzie, jest drogą najlepszą. Oznacza to m.in., że każdy ma najlepszego męża / najlepszą żonę, jaką tylko mógł mieć. Inne możliwości wyboru były tylko potencjalne, bo albo nie były tak dobre, albo wymagały od tej osoby za dużo, albo z innego powodu były poza zasięgiem. Jeśli nawet po świecie chodził ktoś, kto mógłby być lepszym mężem / żoną, to co z tego, skoro ta osoba nigdy by go / jej nie wybrała. Okazuje się więc, że każdy, kto stara się rozeznać, jaka jest wola Boża wobec niego, podejmuje zawsze najlepszą decyzję, jaką tylko może podjąć – potencjalnie lepsza, jeśli nawet jest, jest tylko iluzją, bo nie uwzględnia wszystkich naszych zahamowań, wszystkich naszych ograniczeń, jakimi jesteśmy poddani.
Pamiętać trzeba przy tym, że to wszystko, co przeżywamy, choćbyśmy później to odrzucili, pozostawia w nas ślad, nas ubogaca.
Innymi słowy Pan przedstawiając nam możliwości, o których wie, że je odrzucimy (bo uważamy je za zbyt trudne, wymagające od nas za dużo…), czyni tak, bo wie, że one nas mimo wszystko ubogacą!
Nie możemy na nasze życie patrzeć w perspektywie śmierci, właściwą perspektywą jest perspektywa wieczności – Boży plan wobec nas jest planem w perspektywie wieczności.
Gdy patrzymy w perspektywie śmierci, to wszystkie te trudne wybory, wszystkie trudne odrzucone możliwości, wszystkie trudne wydarzenia, które płyną z nietrafionych wyborów – wszystko to jest bez sensu, wszystko to nas przytłacza, albo wręcz dołuje…
Nie jest jednak takie – to tylko źle przez nas obrana perspektywa.
To samo oglądane w perspektywie wieczności, nabiera zupełnie innego waloru – okazuje się bowiem, że to wszystko stanowi nasz czyściec, przez który przechodzimy jeszcze tu na ziemi… Skraca naszą drogę do pełnej jedności z Nim.
Pięknie napisane…dziękuję. Tak bardzo potrzebowałam dziś tych słów…
A ja tych Twoich:) Dziękuję.
No to mam swój czyściec ze swoim mężem- żartuję; Oj, wolę nie wspominać, ile to razy zastanawiałam się i powątpiewałam – czy wybór był właściwy; co by było gdyby………dotyczy każdej naszej decyzji; niestety, nie cofnie się czasu, a tak bardzo bym chciała, bo dopiero teraz zrozumiałam, co mi śmierć zabrała – miłość matki. Tak bardzo mi brakuje jej wsparcia modlitewnego; musiało się to stać, abym doceniła wreszcie tą miłość. Obrałam lżejszą i łatwiejszą drogę, ale powiedzieć nie mogę, że była to właściwa droga. Nie jestem z tego zadowolona. Takie były okoliczności i muru głową nie przebijesz. Okrutny los.pozdrawiam
Nie potrafiłaś docenić miłości swojej mamy, wybrałaś łatwiejszą drogę – jak piszesz; ale teraz już po jej śmierci dałaś wspaniałe świadectwo tego, kim była (szkoda tylko, że to wszystko wykasowałaś) – wiele osób przeczytało o niej i dowiedziało się, że tak można żyć (po prostu żyć). Okazało się więc, że to, co wtedy odrzuciłaś, jednak Ciebie ubogaciło. Ty odrzuciłaś, a i tak to w Tobie dojrzewało…
Leszku – musiałam wykasować kronikę, aby mama mogła spokojnie spoczywać w grobie; opisując jej los wystawiłam ją na publiczny lincz, gdyż nie wszyscy byli tego zdania co Ty; nie każdy potrafi współczuć, zrozumieć i docenić; chyba nie potrafiłam słowami oddać tego męczeństwa, które ona w życiu musiała znieść; a ja po prostu stchórzyłam, zawiodłam, uciekłam przed jej losem zamiast przy niej być. Prostsza i łatwiejsza droga nie prowadzi do nieba; mamy już nie ma, ale dopiero teraz zrozumiałam, że obrałam złą drogę; niestety
Masz rację. To idealny komentarz. DZIĘKUJĘKaśka
Bardzo mnie to cieszy, że znalazłaś tu coś dla siebie:)
Zmartwił mnie Twój ostatni komentarz…nie wiem o co chodzipo przeczytaniu pierwszego z nich, chciałam wejsć na Twój blog i okazało się, że nie wszystkie Linki, archiwa itp. były w tym szablonie. Poszukałam, przywróciłam…ale to nie jest odpowiadanie na oczekiwania, chyba, zę swoje, bo nie muszę wtey wpisywac adresu Twojego bloga, nie muszę go nawet pamietać. Linki z boku bloga – są moze i dla innych, ale w dużej mierze dla mnie – bym nie musiała szukać w Internecie adresów wypróbowanych stron itp.pozdrawiam
Trafnie i głęboko Pan to ujął Panie Leszku. Dziękuję za te myśli i za Pana wielkie serce ;-)Pozdrawiam
Bardzo miło czytać takie słowa, szczególnie jeśli zważyć na rodowód tej notki (którego jednak nie zdradzę). Bardzo mi było potrzebne potwierdzenie sensu mojego pisania (choć jak widać, odzew jest niewielki).
wow! to wielkie pocieszenie i nadzieja! 🙂 dzięki!
Cieszy mnie to bardzo:)
Kiedyś słyszałam coś podobnego na kazaniu ze trudne przeżycia nas ubogacają choć mi si wydaje, że to nie do końca jest tak z tym jest… bo niektóre sytuacje ciężkie i trudne prowadzą na drogę dobrą inne natomiast na drogę złą… Dawno nie czytałam Twojego bloga, lecz miałam na komputerze listy o miłości które mi posłałeś i chciałam zobaczyć co tu u Ciebie nowego, dziękuję za pamięć i życzenia które posyłasz 😉 Serdecznie pozdrawiam.
Rozumiem, że mówisz teraz o swoim przeżyciu. To była Twoja decyzja i oczywiście zgadzam się z Tobą, że trudno znaleźć w niej choćby odrobinę dobra. Ale mam jednak taką nadzieję, że po tym swoim przeżyciu potrafiłaś przyjść z pomocą innym dziewczynom, które były tak samo zagubione, jak Ty wtedy. Po takich przeżyciach, jak Twoje, można albo zamknąć się w rozpamiętywaniu tego, co się zrobiło, albo wyjść do innych by nie pozwolić złu się rozszerzać. Jestem pewny, że wybrałaś tę drugą drogę.Bardzo mi miło, że do mnie zajrzałaś:)
Pięknie napisane!!!Nie raz już się przekonałam,że wszystko co się w moim życiu dzieje ubogaca mnie, ma sens i pozwala piękniej żyć.Tak Bóg wie co dla nas najlepsze i bierze pod uwagę nasze wybory.A tak wogóle to bardzo się ciesze,że trafiłam na Twojego bloga bo bardzo fajnie czyta się Twoje posty i wyciągam z nich dużo dla siebie-dzieki!!!
Bardzo mi miło czytać Twoje słowa – szczególnie ze względu na rodowód tej notki (którego jednak nie zdradzę). Te słowa znaczą dla mnie znacznie więcej, niż mogłabyś przypuszczać.