Przy mojej parafii od zawsze mieszka ks. Piotr Pawlukiewicz. Nigdy w niej nie pracował i tylko sporadycznie odprawiał msze… W czerwcu proboszczem został ks. Stefan Kotwiński, który poprzednio był proboszczem w Słomczynie (w tym czasie został podniesiony do godności prałata), ale jeszcze wcześniej przez wiele lat był wikariuszem w kościele akademickim św. Anny. No i teraz po starej znajomości ks. Piotr ma u nas (tj. w kościele pw. Nawiedzenia NMP) o 18:30 ma swoją mszę. Fama już poszła po Warszawie i teraz tłumy ciągną co niedzielę.
Zasadniczo ks. Piotr nie wygłasza homilii (przy okazji, jakby kto nie wiedział – homilia to takie kazanie, które nawiązuje do czytań; a więc każda homilia jest kazaniem, ale nie każde kazanie jest homilią), lecz prowadzi cykl kazań o odnajdowaniu własnej tożsamości, o odkrywaniu imienia, jakie nadał mi Bóg (naprawdę warto posłuchać – zachęcam wszystkich dla których wyprawa na Nowe Miasto nie jest czymś niewyobrażalnym).
W ostatnią niedzielę również nie było homilii, niemniej ks. Piotr nie mógł się oprzeć pewnej refleksji. Otóż zaczął od tego, że jeśli przeprowadziłoby się ankietę wśród katolików nt. szczęścia, to okazałoby się, że przeważałaby wizja bardzo odległa od tego, co na ten temat mówił Jezus. Na tę niedzielę przypadało Kazanie na Górze w wersji łukaszowej (przypominam tym, którzy nie wiedzą, że to, co jest tłumaczone zgodnie z tradycją jako błogosławiony, powinno być tłumaczone raczej jako szczęśliwy – dla zrozumienia Kazania konieczne jest właśnie takie odczytanie tekstu) – Jezus pozostawił nam swoją wykładnię szczęścia właśnie w Kazaniu na Górze. W ankietach przeważałoby to, co zwykle wymieniamy przy składaniu życzeń, a więc szczęście łączymy ze zdrowiem, z pieniędzmi, powodzeniem u płci przeciwnej, kojarzymy z zabawą, beztroską, z użyciem…
Ks. Piotr tego nie rozwijał, ale spostrzeżenie bardzo trafne.
Spróbuję sam to rozwinąć.
Trzeba pamiętać, że Kazanie na Górze to zarazem sama istota chrześcijaństwa, ale także – jego szczyt. Patrząc na siebie, jako na chrześcijanina, mogę porównywać siebie z obrazem, jaki płynie z Kazania; mogę zobaczyć, ile mi jeszcze brakuje! Innymi słowy obraz chrześcijanina, jaki wyłania się z Kazania, to obraz tego, kto trafia wprost do nieba.
Jeśli w tym Kazaniu jest coś, z czym się dziś nie zgadzam, to wynika to z tego, że Pan obdarzył mnie wolnością. Nie narzuca mi swojego spojrzenia. Pragnie, bym oglądał świat Jego oczami, ale tego ode nie wymaga. Spokojnie mogę uznać, że jestem mądrzejszy i wiem lepiej…
Dopiero w dniu sądu wszystko to stanie się dla mnie do końca jasne i absolutnie oczywiste – dopiero wtedy dotrze do mnie prawda Kazania na Górze. Dopiero wtedy zobaczę, ile jeszcze muszę się nauczyć.
Aby to, co napisałem, było bardziej zrozumiałe, posłużę się przykładem jednego z błogosławieństw – „szczęśliwi, którzy się smucą” (myślę, że niełatwo znaleźć kogokolwiek, kto by zgadzał się z tym zdaniem). Tymczasem rzecz w tym, że człowiek nie odnajdzie pełni radości w drugim człowieku, a tym bardziej w rzeczach – człowiek może odnaleźć pełnię radości tylko w Bogu!
A skoro tak, to ci, którzy dziś się radują, to tylko ci, którzy jeszcze do tej myśli nie dorośli, żyją iluzją, mirażem… Jeśli ktoś wie już, że radość czeka go dopiero w pełnej jedności z Bogiem, będzie tęsknił za tą chwilą… Będzie jednak szczęśliwy, bo będzie wiedział, że idzie właściwą drogą.
Mam nadzieję, że te moje rozważania pomogły wam zarówno w samym zrozumieniu Kazania na Górze, jak i w odnalezieniu siebie w tym Kazaniu.
Śniło mi sie niedawno, ze spotkałam Pana Jezusa 🙂 ) Zapytałam dlaczego musze tak cierpieć, a On spojrzał na mnie swoimi miłosiernymi oczami i zapytał czy znam kazanie na górze. Uśmiechnął się tak, ze nie chciałam stamtąd odejść, nie chciałam się obudzić. Było Tam cos niesamowitego. Chce więcej takich snów 🙂 ) Leszku, jak widzisz, ja wiem o tym co piszesz od samego Mistrza 🙂 )
To tylko Tobie pozazdrościć:) Ale tak na wszelki wypadek Ci powiem – pamiętaj, gdy nie będziesz już miała takich doświadczeń, to nie będzie oznaczało, że Pan Cię opuścił – nic z tych rzeczy! Będzie to jedynie znaczyło, że da Ci większą wolność, byś sama się mogła przekonać, iż już na zawsze bezustannie będziesz Go wybierać.
Nawet nie oczekuję takich doswiadczeń i zastanawiam sie skąd taki sen. I dlaczego taka odpowiedź. Nigdy w ten sposób nie myślałam, ze ja cierpie to w niebie czeka nagroda, a jesli to w sposob bardziej prosty. A tu takie Coś. I ta Radość i to nieopisywalne uczucie. Nigdy tego nie zapomne. W Kazaniu na Górze Chrystus zostawił nam skarb, żebysmy tylko potrafili go zrozumieć i nie pogubić na drogach zycia.
„Nawet nie oczekuję takich doświadczeń” – nie myślałem wcale, że ich oczekujesz. Jest natomiast oczywiste, że takie wydarzenia uskrzydlają człowieka – mnie chodziło tylko o to, byś przypadkiem nie poczuła się z podciętymi skrzydłami, gdy już nic podobnego nie będzie Ciebie spotykać. Generalnie do snów należy podchodzić z dużą ostrożnością (choć z opisów starotestamentalnych wynika, że Pan często w ten sposób przemawiał do wybranych ludzi) – ten opis nie budzi żadnych zastrzeżeń. Zawsze (już do końca życie) będziesz mogła czerpać siłę z tego zdarzenia:)
Leszku – bardzo jestem wdzięczna, że dowiedziałam się dzięki Tobie o kazaniach ks. Piotra. Znalazłam je w Internecie (ok 200 kazań) i jestem szczęśliwa. Kto nie mieszka w Warszawie niech „pojedzie” na stronę://www.kazaniaksiedzapiotra.pl/ -no to szerokiej drogi 🙂 🙂 )
ale masz szczęście! choć księdza się nie powinno wybierać, a do Kościoła chodzić bez względu na niego, ty akurat nie wybierasz, los wybrał ciebie 😉
Nie jest to mój pierwszy kontakt z ks. Piotrem. Bezpośrednio po seminarium (czy prawie po) ks. Pawlukiewicz został szefem wydziału DA przy Kurii i praktycznie cały czas spędzał w św. Annie (formalnie nie będąc w św. Annie). Zresztą w mojej parafii też już kiedyś był – prowadził tzw. Misje (//www.xpiotr.pl/misje.php). A z kolei z tych oto rekolekcji (//www.xpiotr.pl/rekolekcje_akademickie.php) na swoim starym komputerze miałem nawet tapetę.Ale ja w ogóle miałem szczęście do wspaniałych kapłanów – u św. Jacka bardzo często trafiałem (i trafiam nadal) na o. Jacka Salija. Takiego rozgłosu nigdy nie zdobył ks. Zygmunt Malacki, który obecnie jest proboszczem u św. Stanisława Kostki, ale wcześniej był Rektorem św. Anny i jemu zawdzięczam najwięcej!Masz rację, gdy piszesz „choć księdza się nie powinno wybierać, a do Kościoła chodzić bez względu na niego”, ale jednak trudno zaprzeczyć, że dobrze jest mieć takie szczęście. Mało – piszesz „ty akurat nie wybierasz, los wybrał ciebie”, a ja chwilami sobie myślę, że to całkiem dosłownie mnie wybrał (myślę tu właśnie o tym, że ks. Piotr prowadzi teraz te msze w mojej parafii).
>DZIĘKUJĘ<
🙂
Ja również bardzo dziękuję za ten tekst 🙂 Pozdrawiam!
Po weekendzie będzie rozwinięcie tego, co dotyczy smutku i radości. A póki co zapraszam również na „Świadków”, gdzie jest bardzo ciekawy temat.PS: Jeszcze dziś dodam Ciebie do swojej linkowni.
Nam ksiądz zwrócił uwagę, że składamy sobie wzajemnie życzenia ;zdrowia, zdrowia i przede wszystkim zdrowia, bo to najważniejsze; tymczasem nie to jest najważniejsze i wykazał nam jak bardzo się mylimy składając takie życzenia;
No właśnie – czasami dopiero poprzez chorobę potrafimy poważnie spojrzeć na swoje życie.
Witam Leszku! Kiedy byłam pary razy koło Warszawy i właśnie spotkałam ks.Piotra( nierozmawiałam z księdziem lecz słuchałam kazanie kiedy była w czacie msze św, to była parafia Stanisława Kostki (?) tam gdzie pochowali ks.Popiełuszko… Pozdrawiam cieplutko 🙂
No to byłaś w parafii mojego ulubionego księdza, któremu w życiu zawdzięczam najwięcej – ks. Zygmunta Malackiego. Ks. Piotr, gdy rozpoczynał swoje dojrzałe życie kapłańskie, był mocno związany ze św. Anną, w której ks. Malacki był Rektorem.
🙂 tak byłam i przyznam jak ja sluchalam co mówił kazanie i właśnie ten ks.Piotr jak się kończył kazanie i powiedziałam cichutko<< już koniec ?! szkoda :( …. >> a tak naprawdę słuchałam do końca … Pozdrawiam cieplutko 🙂
Rzeczywiście ks. Piotr mówi tak, że chce się tego słuchać 🙂
Taaak! Bardzo chcę posłucham :)))
uwielbiam kazania ks. Piotra 🙂 2 lata temu prowadził rekolekcje na początek roku akademickiego w katowicacg 🙂 krypta katedralna pękała w szwach. Bardzo lubię jego oryginalne poczucie humoru, i jego stanowczość i powagę wypowiadanych słów 🙂 No i imponujący jest również wzrost ks. Piotra… Jak podeszłam do niego, to… czułam się taka mała ze swoim metrsześćdziesiątcztery xDpozdrawiam Cię Leszku!
Pewną wadą tego cyklu jest to, że już nie mogę wychodzić do kościoła w ostatniej chwili – inaczej nie miałbym gdzie siedzieć! Ale każdemu życzę takich niedogodności;)
Leszku – bardzo jestem wdzięczna, że dowiedziałam się dzięki Tobie o kazaniach ks. Piotra. Znalazłam je w Internecie (ok 200 kazań) i jestem szczęśliwa. Kto nie mieszka w Warszawie niech „pojedzie” na stronę://www.kazaniaksiedzapiotra.pl/ -no to szerokiej drogi 🙂 🙂 )
No wiesz – dopiero teraz się dowiedziałaś? Na tym usuniętym przez onet moim blogu był link do ks. Piotra (ten jest nowy, bo niedawno nastąiła przeprowadzka, ale na tym starym jest link do nowej strony).
Na tej stronie jest Kazanie na Górze. Ciekawa jestem czy zawiera to co Ty słyszałeś. Ks. Piotr powiedział takie jedno zdanie, które wydało mi się dla mnie najważniejsze: błogosławieni, szczęśliwi.. bo są uczniami.Kto nie chce się uczyć Dobrej Nowiny ten nie będzie szczęśliwy.I dla mnie to jest decydujące bo każda chwila dnia jest jakimś zadaniem, które trzeba przyjąć i rozwiązać…trzeba się uczyć…nie ma lekko 🙂 🙂
Przyznam, że nie pamiętałem – pisałem tylko w oparciu o to, co ks. Piotr powiedział przed tygodniem (a powiedział niewiele, bo tylko o tym, czego sobie życzymy).