Napisał do mnie Moherek:
W naszym kościele było bardzo mądre kazanie o synu marnotrawnym (jak chcesz wykorzystaj sobie na blogu:)
Dotyczyło interpretacji postawy człowieka wierzącego na przykładzie postawy synów. I moją uwagę zwrócił ten drugi syn. Ksiądz powiedział, że ten syn zachował się nie jak kochający syn, ale jak robotnik u pracodawcy: pracuję tyle lat u Ciebie Ojcze i nigdy mi nie dałeś koziołka bym się zabawił z przyjaciółmi. A ten drugi…ten…ucztę dla niego …pierścień mu dałeś… a Ojciec mówi: ty zawsze jesteś ze mną i wszystko co moje jest twoje. Przez tyle lat syn nie zauważył, ze to co jest Ojca jest jego. I mógł sobie brać tego koziołka i wszystko czego potrzebował. Ale on wolał dostawać od Ojca za Swoją Pracę Wynagrodzenie. Pracuję -Należy się!
My tacy jesteśmy na co dzień. I dziwić się że chorujemy, jesteśmy smutni…wciąż coś nam nie tak…
Prawda, że Moherek pisze bardzo ładne notki?! – aż by się chciało czytać je na jej blogu!
No ale w ten sposób sam się poczułem wyciągnięty do tablicy – i oto, co odpisałem:
Na koniec może nawiążę jeszcze do tego zakończenia napisanego przez Moherka – bardzo słuszne jest to spostrzeżenie. Bo to właśnie jest tak, że człowiek radosny, to człowiek wolny. Doznajemy prawdziwej radości tylko wtedy, gdy potrafimy korzystać z posiadanej wolności; gdy czujemy się zniewoleni, jestesmy smutni..
(i tak oto napisałem pierwszą notkę wspólnie z Moherkiem, choć Moherek w ogóle o tym nie wie)