Msza beatyfikacyjna

    

Moja notka z mszy beatyfikacyjnej będzie nietypowa – nie będę przecież opisywał przebiegu uroczystości, bo każdy albo w niej uczestniczył (i wtedy prawdopodobnie nic nie widział, ale przynajmniej słyszał), albo śledził ją w telewizji (i wtedy widział więcej niż ja).

Opowiem za to o drobnym epizodzie z samego początku mszy, którego byłem świadkiem.

Zanim to jednak zrobię przypomnę przynajmniej fragment z pierwszego czytania:

Po tych wydarzeniach zachorował syn kobiety, będącej głową rodziny. Niebawem jego choroba tak bardzo się wzmogła, że przestał oddychać. (…) Potem wzywając Pana rzekł: „O Panie, Boże mój! Czy nawet na wdowę, u której zamieszkałem, sprowadzasz nieszczęście, dopuszczając śmierć jej syna?” Później trzykrotnie rozciągnął się nad dzieckiem i znów wzywając Pana rzekł: „O Panie, Boże mój! Błagam Cię, niech dusza tego dziecka wróci do niego!” Pan zaś wysłuchał wołania Eliasza, gdyż dusza dziecka powróciła do niego, i ożyło. (1 Krl 17)

Jakieś 3 metry za mną stał Robert Tekieli z całą gromadką dzieci. W pewnym momencie usłyszałem wołanie kobiety – „Wezwijcie lekarza!”. Kobieta była pochylona nad dzieckiem ułożonym na ziemi.

Gdy przybył lekarz Robert Tekieli referował – chwilowy bezdech. Najstarszej z dziewczynek przekazał opiekę nad młodszymi i powiedział, że idzie do karetki.

Gdy po jakimś czasie się odwróciłem, nie było ani jego, ani dziewczynek – podejrzewam, że konieczna była interwencja szpitalna…

To wszystko wydarzyło się jeszcze, gdy śpiewaliśmy litanię do wszystkich świętych – a więc grubo przed tym pierwszym czytaniem.

Ludzie pełni wiary doświadczają zdarzeń, których nikt im nie zazdrości. Przypuszczam, że to będzie pierwsza interwencja świeżo beatyfikowanego ks. Jerzego.

 

60 odpowiedzi na “Msza beatyfikacyjna”

  1. Leszku – nie doświadczyłam jeszcze wstawiennictwa błogosławionego ks. Jerzego, ale też o to wstawiennictwo nie prosiłam; za to moja Mama miała ku Niemu szczególną słabość i cześć dla Niego, gdy jeszcze nie był uznany za błogosławionego; może pora przejąć pałeczkę po Mamie ???

    1. Napisałem do ks. Piotra Pawlukiewicza – opisałem całe zdarzenie. Mam nadzieję, że tą drogą sam dowiem się więcej.

  2. Łał – kto by pomyślał, że tą sytuację można odczytać w ten sposób – Duch Święty czuwa! ;)POZDRAWIAM 🙂

    1. To na pewno nie jest przypadek – po pierwsze bezdech – dokładnie to samo, co było w pierwszym czytaniu. A więc to wydarzenie miało bezpośredni związek z rozpoczynającą się właśnie liturgią. Sprawa naprawdę poważna, skoro nie wystarczyło samo opatrzenie w karetce (skoro później dziewczynek nie było, to zapewne rodzice musieli je stamtąd zabrać; a zabrali zapewne dlatego, że nie mogli wrócić z dzieckiem na mszę). Rzecz przydarza się nie byle komu, ale człowiekowi prawdziwie wierzącemu, który na dodatek zachowuje się jak prawdziwy mężczyzna (nie histeryzuje, nie wpada w panikę, tylko zachowuje zimną krew i „panuje nad wszystkim”) – dokładnie tak samo, jak Eliasz. Prawdopodobnie więc, jak Eliasz, zaczyna się modlić. Kogo w tej sytuacji można prosić w tej modlitwie? – aż samo się narzuca, że ks, Jerzego. Jak tylko będę coś wiedział (a nie tylko się domyślał, to oczywiście napiszę).

  3. Miejmy nadzieję, że temu dziecku nic się nie stało poważniejszego.Piszesz Leszku, że to nie przypadek… Nie zdziwię Cię pewnie, jeśli napiszę, że wg mnie jest zupełnie inaczej, ale mimo to pogłębię temat – czy bezdech i późniejsze „uratowanie” było celowe? Bo jeśli tak, to mi wygląda trochę na robotę podpalacza, który zdobywa medal za to, że zgłosił pożar do straży… Poza tym – piszesz o ogromnej wierze tego dziennikarza. Skoro tak – to po co wzywano lekarza? Czy nie jest to elementem zwątpienia? Ja rozumiem zasadę „ora et labora”, ale dziwi mnie, że przypisuje się ogromne wstawiennictwo Popiełuszce, choć tak naprawdę pomógł lekarz…Pozdrawiam

    1. Adku, nie rób z nas idiotów! Jest tyle anegdot na ten temat (choćby jak najbardziej na czasie anegdoty powodziowe, gdy to Bóg wysyłał ratowników, a człowiek odmawiał i czekał na cud), że na pewno je znasz (nie będę więc powtarzał). Tu nie wiem, czy był cud – okoliczności są zadziwiające, ale po pierwsze trzeba znać sprawę od strony lekarzy. Ponieważ Robert Tekieli jest człowiekiem skromnym, to nie sądzę, by sam z siebie sprawę rozgłaśniał – dlatego ja troszkę nagłośniłem, by sprawa nie uciekła. I to tyle.

      1. To na czym polega to wyjątkowe wstawiennictwo Popiełuszki? Że w kilkuset tysięcznym tłumie znalazła się osoba, która zawołała lekarza i że w tym kilkuset tysięcznym tłumie takowy się znalazł? Nie chcę z Was robić idiotów – po prostu wygląda mi to na zachowanie typu „złamałem nogę, bo był piątek 13-go”.

        1. Adku, sam się nakręcasz – przeczytaj, co ja napisałem „Przypuszczam, że to będzie pierwsza interwencja świeżo beatyfikowanego ks. Jerzego.”Widzisz słowo BĘDZIE? Na razie jest jeszcze za wcześnie, by o czymkolwiek mówić; na razie wiadomo jedynie, że na samym początku mszy szczególnej, bo beatyfikacyjnej, był przypadek bezdechu dziecka – dokładnie taki, jaki został opisany w Pierwszej Księdze Królewskiej w czytaniu, które przypadało na tę niedzielę (ale którego jeszcze nie było – Robert Tekieli nie mógł się zasugerować czytaniem). Jeśli będę coś więcej wiedział, to opiszę – a póki co nie nakręcaj się.

        2. Nic z tego nie rozumiem, jakby i było wstawiennictwo Popiełuszki to po co było wzywać lekarza, Popiełuszko powinien uzdrowić bez udziału lekarza.Jedno przeczy drugiemu.Jak dostanę zawału i będe czekała az mnie jakis święty uzdrowi to sie prawdopodobnie nie doczekam.

          1. Tyle lat żyjesz i rzeczywiście niewiele rozumiesz – jak dostaniesz zawału i nie będziesz wzywać pogotowia, to popełnisz grzech (ściślej Ty do dnia dzisiejszego byś nie popełniła, bo nie byłabyś tego świadoma, ale każdy katolik by popełnił i Ty od dzisiaj również). A o cudzie można mówić dopiero wtedy, gdy lekarze jednoznacznie stwierdzą, że byli bezsilni (tak, jak np. było z Wandą Półtawską i jej rakiem w młodości; modlitwa o. Pio wystarczyła, by rak, z którym lekarze sobie nie poradzili, ustąpił całkowicie i p. Wanda żyje do dziś, mimo, iż to już chyba z pół wieku minęło od tamtej pory).Ja nie wiem, czy tam był cud (póki co sam niewiele wiem), ale okoliczności wydarzeń, musisz przyznać, są niezwykłe.

          2. Zupełnie ci się cos poplatało. Co innego jak medycyna zawiedzie a święty pomoże – to mozna podciągnąć za cud a co innego jak ktos zachoruje, wezwie lekarza i pomoze mu lekarz a nie święty a tak wychodzi z twojej opowiesci o tym dziecku. Więc gdzie tu miejsce na jakiś cud związany z Popiełuszką?

          3. Nic nie poplątałem – jeszcze raz Cie ostrzegam, jak dostaniesz zawału, koniecznie dzwoń na pogotowie. Jak nie zadzwonisz, zgrzeszysz (i powinnaś się z tego wyspowiadać), a na dodatek nawet, jak przeżyjesz kościół nie uzna tego, jako cud. Być może będzie nawet wtedy cudowne wstawiennictwo jakiegoś świętego i ozdrowiejesz mocą Bożą, ale kościół nie uzna tego, jako cud, bo ogłoszone cudy muszą posiadać kompletną dokumentację lekarską. W dzisiejszych czasach dominacji przeądrzałych racjonalistów tylko drobna część faktycznych cudów jest ogłaszana, jako cudy – ogłoszone zostają tylko te, co do których nie ma najmniejszej wątpliwości, że faktycznie były cudami (tak, jak wspomniany przeze mnie przykład Wandy Półtawskiej).

          4. Twoja logika jest rozbrajająca. Kazdy wie że jak dostanie zawału to wezwie pogotowie bo to jest naturalne i nie musisz mnie o tym przekonywać strasząc grzechem bo tu grzech nie ma nic do rzeczy. Ale co ma Popiełuszko do choroby tego dziecka dalej nie rozumiem.

          5. Gdybym miał problemy z logiką, to nie mógłbym być programistą, a jestem całkiem niezłym. A to wymaga m.in. uwzględniania tzw. warunków brzegowych – skoro zapowiadałaś, że w takich sytuacjach powinno się czekać na cud, to wolałem Ciebie ostrzec.A co do księdza Popiełuszki jest wg mnie wielce prawdopodobne, że zrozumiesz podczas jego procesu kanonizacyjnego.

          6. Uzdrowienie może nastąpić bezpośrednio [tak uzdrawiał Jezus] ale może też być za czyimś pośrednictwem. Duch Św. może posłużyć się człowiekiem jako narzędziem. Może kierować myślami, a przy operacji także rękami lekarza. Nie zapomnę, jak mój syn dostał wstrząsu penicylinowego w gabinecie zabiegowym przychodni. Zrobił się sztywny na moich rękach, a to sparaliżowało także pielęgniarkę dającą zastrzyk. Stałą przy nas, jak wryta ze strzykawką w ręku. Niespodziewanie momencie pojawił się w gabinecie lekarz, który podjął walkę o życie mojego dziecka. Nikt go nie wołał, nie pamiętał też po co zjawił się akurat w tym czasie w gabinecie. Gdy moje dziecko odżyło rzekł [całkiem obcy mi lekarz więc nie wiedział, że jestem wierząca]; „kobieto podziękuj Matce Boskiej, bo to ona mnie tutaj posłała; przed moim gabinetem tłum ludzi, nawet gdyby mnie pielęgniarki wywołały to zanim bym się stamtąd wyrwał i tutaj dotarł dziecko by już nie żyło.To był impuls, który nakazał mi zejść do gabinetu zabiegowego.Teraz dopiero wiem po co.” Tak Leszku – św. Jerzy będzie miał teraz wiele do roboty, między innymi aby sprawić by niedowiarkowie uwierzyli w Jego orędownictwo..

          7. Masz rację:) Gorzej, że jak ktoś nie jest otwarty, to już nic mu nie pomoże:(

  4. Myślę, że nie tylko ksiądz Jerzy wstawia się za tą dziewczynką 🙂 Myślę, że świętym czynią człowieka jego czyny, życiowe wybory – a nie dopiero ogłoszenie z ambony. Nie ma nic dziwnego w dostrzeganiu działania inspirowanego Duchem Świętym (np. w interwencji lekarskiej) i trzeba to odróżnić od wiary w „gusła”. Z drugiej strony daleka byłabym od tego, żeby twierdzić „zdarzyło się tak jak w czytaniu”. Czytano „choroba wzmogła się aż [syn wdowy] przestał oddychać”, co może być tylko innym określeniem „umarł”, „skonał” itp. Nie wiadomo na jaką chorobę cierpiało dziecko z przypowieści, nie wiadomo co było przyczyną zasłabnięcia dziecka na mszy. Ktoś rzucił słowo „bezdech” – to wszystko. Nie jest potrzebna identyczność z czytaniem do wdzięczności za Boską Opatrzność w konkretnym przypadku 🙂

    1. Barbaro jeszcze raz przypomnę, co napisałem „Przypuszczam, że to będzie pierwsza interwencja świeżo beatyfikowanego ks. Jerzego.” Tylko tyle – jest to moje przypuszczenie, a nie jakikolwiek dowód, czy ostateczne rozstrzygnięcie.A jeśli chodzi o samą zbieżność, to upieram się przy tym, że jest ona niesamowita. Jak sądzisz ile razy w całej biblii tysiąclecia występuje „przestał oddychać”? Jeśli traktować to, jako synonim „umarł”, to należałoby się spodziewać, że nie raz. Tymczasem jest tylko ten jeden raz – właśnie w 1 Krl 17:17 i nigdzie więcej (tymczasem samo „umarł” występuje 255).

      1. A jaby dziecko było na bezdechu w wesołym miasteczku, znalazł się lekarz będacy też z dziećmi w tym miasteczku, wezwał karetkę i dziecko pojechało do szpitala to byłby cud czy nie?

        1. A czy tu był cud, czy nie? – tego nie wiadomo. Jeszcze nie ma żadnych podstw twierdzić, że był. W podanym przez Ciebie przykładzie tym bardziej nie ma żadnych podstaw. Mam natomiast nadzieję, że dzięki temi, iż zauważyłem ten drobny epizod i go nieco nagłośniłem, jeśli okaże się, że rzeczywiście z dalszego toku wydarzeń będzie wynikało, iż był, to nie pozostanie on w ukryciu, jak by było, gdyby wszystko działo się tylko między Bogiem, a rodzicami (z pośrednictwem ks. Jerzego).

      2. Wszystko jest przypuszczeniem – można też przypuszczać, że ktoś powiedział „bezdech” właśnie sugerując się czytaniem (lekarz mógł np. określić: niedotlenienie). Chodzi mi o to, że według mnie Bóg (Duch Św.) nie potrzebuje dosłowności z zapisem tego czy innego czytania. Czy gdyby człowiek dostał akurat wtedy wylewu do mózgu i sprawa zakończyłaby się pomyślnie – całkowitym wyzdrowieniem – należałoby mniej dziękować Bogu? Jeśli ten konkretny przypadek (szukanie podobieństwa) pozwala komuś stać się lepszym człowiekiem – świetnie, niech będzie podobieństwo. Jeśli ktoś nie potrzebuje zbieżności żeby stawać się lepszym – też dobrze.

        1. Robert Tekieli nie sugerował się czytaniem, bo tego czytanie jeszcze nie było – bardzo wyraźnie to podkreślałem, że wszystko, czego byłem świadkiem, wydarzyło się jeszcze przed czytaniami! Właśnie chodziło mi o to, by było wiadomo, że to nie była sugestia.Natomiast mogę Ci jeszcze powiedzieć, że ks. Piotr Pawlukiewicz, gdy w swoim kazaniu nade wszystko omawiał właśnie to czytanie (a nie wiedział jeszcze o tym zdarzeniu), używał słowa „bezdech”.

          1. Skoro Tobie jest takie podobieństwo potrzebne, to przecież nie neguję. Byłeś tam i widziałeś. A ja tak samo powiedziałabym szczere „dzięki Bogu” w przypadku gdy dziewczynkę uratują przy bezdechu, czy staruszkę przy zawale (czy na mszy, czy w sklepie).

  5. Ludzie posiadają najwyższa świadomość ze wszystkich istot. Dlatego właśnie potrafią tworzyć niebywałe historie. Ludziom się wydaje, że takie skomplikowane istoty jak one musiały być zaplanowane i stworzone. Podobnie jak to, że ich życie ma jakąś wyjątkową wartość i jakiś sens. Jednak sens życia ludzkiego jest dla mnie przynajmniej wątpliwy. To sens tłumaczenia sobie takich zdarzeń całkiem zrozumiały. Potrzeba bezpieczeństwa i strach przed tym, ze nie ma nikogo kto opiekował by się człowiekiem.

    1. Życie ma wielką wartość i sens. Ta wartość zależy od tego czy się wierzy w Boga czy nie. Jeśli wierzę to uznaję, że życie to czas, w którym mam potwierdzić swoimi czynami, że wybrałam Boga teraz i na wieczność.Jeśli nie wierzę to uznaję, że jestem inteligentnym zwierzęciem, które ma czerpać z życia tyle dobrego ile może. I w razie nieszczęścia pozostaje mi też tylko zwierzęcy strach.Napisałaś (eś) M:… „Ludziom się wydaje, że takie skomplikowane istoty jak one musiały być zaplanowane i stworzone.”.. To co ludziom się „wydaje” to też kwestia wiary. Jest ona łaską. Ma się tę łaskę gdy się jej pragnie i prosi się Boga o nią. W Twojej woli jest jak skarb ukryta łaska wiary. Ty decydujesz czy chcesz ją mieć czy nie. Ty decydujesz czy będziesz dzieckiem Bożym czy inteligentnym zwierzęciem. Ty decydujesz czy będziesz się bać w chwili cierpienia i śmierci czy ufać Jezusowi. To tak jak by w Twojej woli były ukryte rożne światy. A Ty masz klucz by wejść do jednego lub drugiego.Dlatego moim zdaniem życie jest bardzo ciekawe i piękne:)

      1. Dzięki Moherku – mam nadzieję, że i Twoje i moje spojrzenie się nałożą i M odnajdzie sens życia.

    2. Żyć ze świadomością bezsensu życia, to musi być straszne – bardzo Ci współczuję. Ale może spróbuj dopuścić do siebie myśl, że Twój umysł nie jest w stanie objąć całej złożoności świata? Może zacznij myśleć o tym, że nie ma nic ważniejszego w życiu, niż kochać i może wtedy Twój świat i Twoje bycie w tym świecie powoli zacznie nabierać sensu? Spróbuj..

      1. Nie powiedziałem, że nie widzę sensu życia. Tylko że poddaje w wątpliwość ten sens. Tak samo jak istnienie Boga! A także to, że świat lub człowiek został stworzony zaplanowany. Złożoność świata jest wynikiem wielu reakcji zachodzących przez miliony lat.

        1. Zastanówmy się, jaka jest różnica między tym, co j napisałem, a tym, co Ty? Różnica jest taka, że znasz odpowiedź na pytanie o sens ludzkiego życia, lecz zaczynasz wątpić, czy ta odpowiedź jest prawdziwa. A ja Ci mówię, nie rozmyślaj nad tym, lecz kochaj, dawaj siebie innym…

          1. Geny nadają sens ludzkiemu życiu z ich punktu widzenia życie ma sens. Człowieka nie do końca.

          2. Człowiek tym się wyróżnia, że ma wolną wolę.Nie znajdzie sensu życia ten, kto nie potrafi wykorzystać danej mu wolności.

          3. Nie chodzi o wolność. Tylko o to, że to geny stanowią sens życia. One są wieczne i przechodzą z jednego człowieka do innego. Aby wchodzić w coraz nowsze lepsze konfiguracje, marnują setki ciał. Ludzie są maszynami do ich przenoszenia. Tłumaczenie sobie różnych zdarzeń Bogiem, daje tylko wewnętrzny spokój. Prawda jest inna i każdy powinien zostać uświadomiony. Żaden ksiądz się nie wstawi za dzieckiem bo nie żyje. Jego świadomość uległa rozpadowi raz na zawsze. Podobno rozpad świadomości jest długi. Nawet po zaprzestaniu krążenie mózg wciąż tworzy różne wizje. Stad biorą się wspomnienia ze śmierci klinicznej. Dlatego niektórzy wierzą w suszki. To, że uzna się kogoś za świętego nic nie zmienia. Bo jego już nie ma i nie będzie.

          4. Macieju to bardzo dołujące, co piszesz; > za świętego nic nie zmienia. Bo jego już nie ma i nie> będzie.moim zdaniem – MYLISZ SIĘ; prawdziwa miłość jest tak silna, że potrafi przezwyciężyć wszystko – nawet ŚMIERĆ. Moja Mama wciąż żyje nie tylko we mnie [genach] ale także w moim sercu . Mam z nią łączność i pojawia się zawsze, gdy grozi mi niebezpieczeństwo, jakby ostrzegała. Faktem jest, że z nikim innym poza Mamą nie mam i nie odczuwam więzi. Według Twoich poglądów mój mózg tak pracuje, że przewiduje niebezpieczeństwo, a ja przypisuję to Mamie ?

          5. Posiadasz przynajmniej połowę jej genów. Nie dziwi fakt, że geny zdobywają mądrość po swoich przodkach i potrafią ją wykorzystać. Jeśli myślisz, że twoja mama żyje to jesteś w błędzie.

          6. Twoja wizja człowieka ogranicza go do jednego z wielu zwierząt na tej ziemi. Przy tej wizji trudno znaleźć sens życie człowieka. Póki w swojej wizji nie uwzględnisz tego, że człowiek tym się różni od zwierząt, że posiada wolną wolę, Twoja wizja będzie fałszywa.

          7. To nie wizja tylko prawda. Twoja wizja Boga jest fałszywa i musisz sobie z tego zdać sprawę. Wolna wola nie ma nic do rzeczy.

          8. Właśnie ma, bo człowiek jest czymś więcej, niż zwierzęciem! Póki nie zaczniesz tego uwzględniać, Twoja wizja będzie fałszywa. Bezsens, o jakim jesteś przekonany, wynika właśnie z tego, że zredukowałeś człowieka do samego tylko zwierzęcia.

          9. No to się zdecyduj, czy uznajesz fakt, iż człowiek posiada wolną wolę, czy tego faktu nie uznajesz?

          10. Nie zachowuj się jak dziecko i nie odpowiadaj pytaniem. To jak uznajesz, czy nie uznajesz.

          11. Skoro uznajesz, że człowiek ma wolną wolę, to tym samym uznajesz, że człowiek może kreować swoje życie. A więc to nie geny determinują życie człowieka, lecz to, że człowiek jest kimś więcej, niż zwierzęciem – to, że jest osobą!Jeśli tworzysz wizję człowieka, która nie uwzględnia tego, że człowiek jest wolną osobą, to tworzysz wizję fałszywą. Prawdziwa wizja musi uwzględniać to, że człowiek jest wolną osobą.

          12. Oczywiście, że człowiek może kreować swoje życie. Geny mu w tym pomagają lub przeszkadzają. Jeśli ktoś urodzi się ciężko upośledzony to geny w pewnym sensie determinują jego podejmowanie decyzji. Nie świadczy to o tym, że człowiek jest osobą. Nie widzę w człowieku osoby. Nie widzę, że jest to coś absolutnie odróżniającego go on zwierząt. Zwierzęta są mniej rozwinięte. Niedługo maszyny będą podejmować decyzje. Wtedy okaże się że wolna wola nie jest czymś nadprzyrodzonym danym przez Boga. Tylko wytworem ewolucji.

          13. Ale nawet ten ciężko upośledzony może podjąć decyzję, by kochać – i to jest jedyna decyzja, która tak naprawdę jest ważna w życiu. Spróbuj sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Ty nie chciałeś takiej decyzji podjąć? Co Ci w tym przeszkodziło? Zastanów się…

          14. Ciężko upośledzony nie może podjąć żadnej decyzji. Kto kocha ten cierpi, bo zawsze boi się straty drugiej osoby, rozstania, oddzielenia. Poza tym miłość nie jest wieczna, tak samo jak życie. Wiadomo jak się kończy.

          15. >>Ciężko upośledzony nie może podjąć żadnej decyzji. To są tylko Twoje wyobrażenia (przyznam, że przerażające, bo to z takiego myślenia rodzi się pomysł o eksterminacji) – szczęśliwie prawda jest zupełnie inna – nawet ciężko upośledzony nie przestaje być człowiekiem.>>Kto kocha ten cierpi, bo zawsze boi się straty drugiej osoby, rozstania, oddzielenia. A kto powiedział, że cierpienie jest czymś złym? – cierpienie też może służyć miłości. Tym, co złe, jest rozpacz – ale rozpacz jest tam, gdzie nie ma miłości.>>Poza tym miłość nie jest wieczna, tak samo jak życie. Wiadomo jak się kończy. A jednak jest wieczna – ta ostatnia, jest wieczna (przeczytaj hymn o miłości, zajrzyj na mojego bloga „Świadkowie Bożego miłosierdzia”, w którym przedstawiam relacje z kontaktów z tzw. duszami czyśćcowymi).

          16. Ciężko upośledzony nie przestaje być człowiekiem to oczywiste. Jednak nie podejmie żadnej decyzji, nie zje nie ubierze się samodzielnie. Nic nie zrobi.Eksterminacja?, dusze czyśćcowe? Dobra nie będę tego komentował.Co do cierpienia, to może tak w kościele mówią, że cierpienie ma sens. Cierpienie nigdy nie ma sensu, cierpieniu należy położyć kres.

          17. Cierpienie należy zrozumieć – zrozumieć jego sens. Cierpienie też służy nauce miłości i zawsze należy odnaleźć, co to konkretnie znaczy w danym wypadku.A osoby głęboko upośledzone nie są w stanie się ubrać, nie są w stanie samodzielnie zjeść, ale są w stanie kochać!

          18. Leszku i Maćku – ludzie jako gatunek (ciało, genetyka) to też zwierzęta. Oczywiście mamy wolną wolę, potrafimy kochać, tworzymy skomplikowane systemy społeczne, cierpimy. Jak dla mnie oba powyższe zdania wcale się nie wykluczają. Dla mnie zwierzęta są też stworzeniami Boga zasługującymi na szacunek, a ile mają woli i rozumu… nie wiemy tego do końca. Wierzymy w Boga, który taki a nie inny świat nam przygotował, więc dlaczego mamy tendencję do uważania niektórych tworów Boga za „niższe” albo „niedorobione”?

          19. Barbaro, przecież ja cały czas podkreślam, że człowieka nie da się zredukować tylko do tego, że jest zwierzęciem – nie odcinam tych korzeni, a jedynie uparcie wracam do tego, że człowiek tym się wyróżnia, że ma wolną wolę. Jeśli tworzy się obraz człowieka, który tego faktu nie uwzględnia, to tworzy się obraz fałszywy.Czy z tym się zgadzasz?

          20. „A osoby głęboko upośledzone nie są w stanie się ubrać, nie są w stanie samodzielnie zjeść, ale są w stanie kochać! „Nie jestem do końca przekonany czy ktoś, kogo mózg potrafi jedynie zadbać o podstawowe czynności życiowe (tak jak mózg gadów) jest w stanie kochać. Ciągle mówisz o miłości i wynika to chyba z jej braku. A rozmowa z duszami czyśćcowymi to urojenie! To chyba strach przed śmiercią powoduje, że ludzie chcieli by żyć wiecznie. Dlaczego niby nie miało by się wszystko kończyć?. A może to po prostu chęć zachowania własnej osobowości?

          21. Piszę dużo o miłości, bo taki jest własnie sens naszego pobytu na ziemi – my mamy nauczyć się kochać.

  6. Leszku- przepraszam, ale zamilknę na jakiś czas; urlop;wyjazd;;pozdrawiam

Możliwość komentowania została wyłączona.