10 Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. 11 Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? 12 Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze? (Łk 16)
Pytasz, dlaczego we wszystkim jesteś pomijany? A może po prostu w drobnej rzeczy nie okazałeś się wierny?
A ja zastanawiałam się co zawiera się w słowie „MAMONA”. Czy nie wszystko to, co nas mami ? Czy tylko pieniądz ? Omamiona różnymi sprawami czy problemami straciłam z pola widzenia wiele istotnych i jakże ważnych kwestii. Dziś już nie do naprawienia. „…….bardzo zgrzeszyłem myślą mową, uczynkiem i ZANIEDBANIEM”. Na każdym z nas, nie wyłączając mnie, ciążą tysiące, ba, miliony grzechów zaniedbania popełniane każdego dnia. To jest ta drobna rzecz. A przecież do tego jest jeszcze zło popełnione przez określone czyny i decyzje.
Basiu, nie zapominaj, że grzech – to czyn świadomy. A nikt z nas nie jest chodzącym ideałem, maszyną, omnibusem – te „miliony” drobnych zaniedbań wcale nie muszą być „milionami” grzechów. Natomiast w kwestii rozumienia „mamony” – popieram, że nie tylko o pieniądze musi chodzić. Bardzo mi się podoba ten cytat z pisma :):):)
A ja myślę, że jednak grzeszymy; myślą, mową i uczynkiem i zaniedbaniem również.Może nie ze wszystkich myśli musimy się spowiadać, ale jeśli nas jakoweś gnębią, to warto o nich powiedzieć spowiednikowi. Podobnie się rzecz na z grzechami zaniedbania, może nie trzeba, ale warto, bo ksiądz jeśli usłyszy, to może nas uwrażliwić na zagrożenia z nich płynące. Tak myślę. Pozdrawiam.
Barbaro – powiadasz – czyn świadomy ? ale omamienie [czasami zauroczenie], to także czyn świadomy pod wpływem tego impulsu. Omamienie czasami tak silne, że jesteśmy tym przesiąknięci do szpiku kości i nie ma już miejsca na rozsądek. Przez pryzmat tego omamienia widzimy tylko ten konkretny cel, który wydaje się nam sensem życia i szczęściem. A kiedy opadną rybie łuski, to potem konsternacja, rozgoryczenie i rozczarowanie. W pogoni za tym iluzorycznym szczęściem przegapiamy prawdziwy sens życia.
No jasne! Tylko te „miliony” zaniedbań to mi się wydawało zbytnią skrupulatnością 😉
Basiu, zajrzałam co prawda tylko do Wikipedii (aby skopiować) i mnie zdziwiło pierwsze wyjaśnienie:1/Mamona – słowo wywodzące się od aramejskiego słowa ma`mon, oznaczającego pewność, zaufanie, bezpieczeństwo.2/Powszechnie kojarzone jest z pieniędzmi, bogactwem. W chrześcijańskiej interpretacji kojarzone jest z mamieniem, pokusą, fałszywym źródłem poczucia bezpieczeństwa.Drugie natomiast, zgadza się z Twoim myśleniem :). Pozdrawiam i śle 🙂 serdeczny.
Anno – dziękuję za objaśnienie. Nie zaglądałam do słownika; tak jakoś samo mi się nasunęło na mszy w kościele, że mamona to mamienie [omamienie nas przez szatana], chociaż ksiądz nazwał to bogactwem. No cóż, każdy ma inne skojarzenia. Nasze myśli błądzą gdzieś po bezdrożach by odnaleźć sens słowa, a Duch Św. je kieruje tam gdzie panu się spodoba; pozdrawiam serdecznie
Witaj Leszku. Tak myślę sobie ( głośno :)), że my ludzie dorośli ( nie wszyscy), mało zwracamy uwagi na drobiazgi, mówimy nawet, że Bóg nie jest drobiazgowy. Zważywszy jednak, że Pan Bóg każe nam brać przykład z dzieci to już wiem, że to niedobrze. Dzieci bowiem zwracają uwagę na każdy szczegół, na każdą znalezioną drobinkę. Dzisiejsze słowa Ewangeli, które zacytowałeś, to potwierdzają. Musimy więc baczniej patrzeć na drobiazgi u siebie, nie koniecznie zaś u innych. Teraz mi się przypomniała przypowieść „o źdźble i belce” i tak by można wyciągnąć wszystkie szczegóły z Pisma mówiące o drobnych sprawach. Pozdrawiam.
Anno – masz rację – nie jesteśmy drobiazgowi a powinniśmy; pozdrawiam,
Słowo „drobiazgowi” szczególnie w związku z „mamoną” (jako pieniądz) może się też całkiem inaczej kojarzyć. O dzieciach powiedziałabym raczej, że są spostrzegawcze 🙂 A jeśli o taką właśnie „drobiazgowość” chodzi to jestem ZA :):):)
Leszku, nie podejmujesz się rozmowy z swoimi konwersarzami, więc rozumię, że to moje wtargnięcie na Twój blog, jest przyczyną zmiany Twojej koncepcji prowadzenia bloga. Przepraszam Cię najserdeczniej, jak szybko się pojawiłam , tak szybko znikam. Niech będzie, jak dawniej bywało. Rozmowa, dialog, dyskusja…. Wszystkiego dobrego Tobie i Twoim gościom życzę. Anna
Anno, proszę nie odchodź. Owszem miałaś wpływ na zmianę prowadzenia bloga, ale taki sam wpływ miała Barka, a nade wszystko jest to wynik śmierci ks. Zygmunta Malackiego i wynikających stąd pytań, jakie zacząłem sobie stawiać. Nadal nie jestem pewien odpowiedzi, ale już jakaś odpowiedź szykuje się poprzez wydarzenia w moim życiu. Przypuszczam, że powrócę, do normalnego pisania – zresztą już zacząłem trochę pisać. Bardzo Cię proszę – nie odchodź.
Anno -dobrze, że zajrzałam. Leszek jest chory (napisał o tym na blogu „Świadkowie Bożego Miłosierdzia”). Uduszanko:)***
W notce uderzyły mnie słowa :”Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze? (Łk 16)”To „cudze dobro” -co to jest? Może to co Pan daje nam jako wyposażenie na życie:warunki życiowe, zdolności, ludzie wśród których się żyje (także ci wirtualnie obecni), …jeśli wiernie używamy tego co otrzymaliśmy w zarząd nie uciekając od trudności to jakaś część tego dobra staje się nasza. Wtedy Pan Bóg daje nam dobro „nasze”.Tak zrozumiałam po przeczytaniu notek Barki i Leszka.Przyszłam po „moje” dobro. Czy wytrwam…? Chciałabym wytrwać
Może nie wiesz o tym, ale nawet dzielisz się swoim dobrem z innymi. Bardzo Ci, Moherku, dziękuję za to, że jesteś 🙂
A ja dziękuję, ze mnie wspierasz:)
Nie „znikaj” Mocherku, komientuj czescej Basiu, czekam od Ciebie nowych notek Leszku. Jest to bardzo potrzebne dla mnie.
Witaj Nelu ! Twoja prośba jest dla mnie rozkazem; 🙂 🙂 🙂 🙂 tylko co tu komentować ? szczególnie ten temat jest bliski memu sercu. Co tu dużo gadać. Trzeba działać. Z tym tematem kojarzy mi się piosenką; „Zamiast” – Edyta GepertTy Panie tyle czasu masz, mieszkanie w chmurach i błękicieA ja na głowie mnóstwo spraw i na to wszystko jedno życie.A skoro wszystko lepiej wiesz, bo patrzysz na nas z lotu ptakaTo powiedz czemu tak mi jest, że czasem tylko siąść i płakać.Ref.Ja się nie skarżę na swój losPotulna jestem jak baranekI tylko mam nadzieję żeŻe chyba wiesz co robisz PanieIle mam grzechów, któż to wie, a do liczenia nie mam głowyWszystkie darujesz mi i tak, nie jesteś przecież drobiazgowyLecz czemu mnie do raju bram prowadzisz drogą taką krętąI czemu wciąż doświadczasz tak, jak gdybyś chciał uczynić świętąRef.:Nie chcę się skarżyć na swój losNie proszę więcej niż dać możeszI ciągle mam wrażenie żeŻe chyba wiesz co robisz BożeTo życie minie jak zły sen, jak tragifarsa, komediodramatA gdy się zbudzę, westchnę -cóż, to wszystko było chyba zamiastLecz póki co w zamęcie trwam, liczę na palcach lata szareI tylko czasem przemknie myśl, przecie nie jestem tu za karęRef.:Dziś czuję się jak mrówka, gdyCzyjś but tratuje jej mrowiskoCzemu mi dałeś wiarę w cudA potem odebrałeś wszystko.Nie chcę się skarżyć na swój losChoć wiem, jak będzie jutro rano.Tyle powiedzieć chciałam ciZamiast pacierza – na dobranoc.//www.youtube.com/watch?v=CQaP2sA-VpsNelu – słowa tej piosenki są odbiciem tego co dzieje się w moim sercu -MOJĄ MODLITWĄ – rozmową z Bogiem. Słuchając jej nie płaczę, a ryczę całą mocą swej duszy. Czy Bóg taką modlitwę słyszy ? A może uważa mnie za histeryczkę i beksę ?
Nelu żeby odsłuchać tej piosenki nie wystarczy kliknąć w link; trzeba go skopiować żeby odtworzyć; pozdrawiam serdecznie
//skocz.pl/dcfyd Bardzo proszę, skróciłam dla ułatwienia, ja też chcę sobie popłakać ;- )
Dziękuję Anno ! nie wiem czy to dobra myśl abyśmy chórem płakały??? zatopimy blog Leszka ;pozdrawiam
A Ty Nelu się częściej pojawiaj. Pozdrowienia:)
Kochani -tak dawno mnie tu nie było. Ile to razy ja już odchodziłam całkiem z blogów -nie policzę. Ostatnio również miałam zamiar zapaść w niebyt po zakończeniu czytania blogów Lekusia i Barki. Nawet pożegnałam się z Basią. Lekuś mnie zreanimował zdawało się na krótko ale Barka napisała notkę „Dzień środków społecznego przekazu” i opatrzyła swoimi refleksjami. Zrozumiałam jak mocno to się wpisuje w to co napisał Leszek. Jak ważne jest byśmy uczyli się żyć obok siebie, z sobą, mając różne poglądy. Jak zadaniem życiowym wprost staje się pokonanie zniechęcenia, smutku, żalu -gdy nie da się pogodzić własnych przekonań i cudzych. To są te „drobne” rzeczy, z których wyrasta zdolność do życia w społeczeństwie. Nie wiem na ile ja mam tę zdolność.Postanowiłam sprawdzić …:)
Wiesz, Leszku – a ja się, jak zawsze nieco przekornie i ociupinkę „egocentrycznie” 🙂 – zastanawiam, co z tymi, którzy – na odwrót? Są wierni w tysiącu „drobnych” spraw, ale okazali się niewierni w jednej, bardzo poważnej? Jak np. małżeństwa niesakramentalne? Myślisz, że Pan Bóg nie poczyta im tych „drobiazgów” za sprawiedliwość? (Ps. Ostatnio dowiedziałam się, że prowadzę „satanistycznego bloga” – a to chyba z racji cytatu z Kołakowskiego, w myśl którego „diabeł jest niereformowalny.” – ktoś zobaczył słowo „diabeł” i zrozumiał, co chciał; jestem pełna zła i zepsucia oraz jestem matką „nieślubnego bachora.” Miło, prawda? ;()
Anno – nie przejmuj się takimi opiniami; ja swój blog religijny wykasowałam, bo także zostałam uznana za pseudokatolika i „diabelstwo”; a pod naszym adresem; moim, Leszka, Barbary, Barki posypały się gromy na blogu prowadzonym przez księdza, z racji tematów jakie poruszamy [poruszaliśmy] na blogach. Łatwo sprawdzić i udowodnić jaki „diabelski” jest blog Leszka czy Barki, bo moje blogi religijne „przeminęły z wiatrem” więc nie udowodnię, że nie jest ze mnie taki straszny diabeł jak mnie namalowano. Zatem spoko ! wyluzuj i czyń swoją powinność. Nieważne jak nas inni postrzegają; ważne byśmy byli wierni Bogu. Pozwolę sobie zacytować urywek zwierzenia byłego członka sekty;””Szatanowi wystarczy przecież tylko szczypta zbytniej pewności siebie zasiana w serce przewodnika duchowego, by z dobrego pasterza szybko uczynić guru.Po dłuższym czasie odkryłem też, że w naszej wspólnocie pobłądziliśmy wszyscy, nawzajem utwierdzając się w błędach i pobudzając do pychy. Dziś wiem, że niezwykle łatwo gorliwą wspólnotę zmienić w grupę wzajemnej adoracji, a potem w sektę. Trzeba więc, wszystkim nam modlić się za nasze wspólnoty i grupy oraz za ich animatorów o światło Ducha Świętego i zdrowy rozsądek, abyśmy odziani w Pełną Zbroję Bożą ; tę z listu do Efezjan (Ef 6, 10-11;20), zdołali zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego”;.pozdrawiam Anno i proszę – nie przejmuj się zbytnio osądami innych abyś nie popełniła tego błędu, jaki ja popełniłam. Bogu powinniśmy służyć „POMIMO….”
P.S. nie wspomniałam [umknęło mi] jeszcze o blogu BÓG; PRAWDA; POSZUKIWANIA – Lek-na-zło; a ten także został uznany za „”diabelski”. przepraszam Lekusia za to „opuszczenie”:):):):):)
Słusznie Basiu -mamy zestaw „diabelskich” blogów, ludzi różniących się krańcowo poglądami, wszyscy zaś przyznajemy się do Jezusa i mówimy Mu: „Panie -tylko Ty”. Może do tych słów warto dodać wysiłek budowania mostów ponad niezrozumieniem?Ja się z Tobą nie zgadzam. Ty się ze mną nie zgadzasz. Ale Pan Bóg na naszej drodze zostawił cegiełki pozwalające budować taki most. Musiał tak zrobić bo On jest Miłością
Całkiem możliwe, że te różnice właśnie mają służyć budowaniu prawdziwej miłości. Trudno kochać nawet przeciwnika w dyskusji, a przecież ideałem jest miłość do nieprzyjaciół. Jezus z krzyża prosił „przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”. Przy czymś takim nasze drobne spory to „pikuś” 🙂
Barbaro – gdyby to były spory i polemiki bez obrażania i ubliżania adwersarzowi, to byłaby szansa na budowanie mostów nawet z ateistami. Sama doświadczyłaś na własnej skórze, jakimi epitetami zostaniesz obrzucona, gdy wyrazisz swe odmienne zdanie. Nie chcę budować mostów czy drogi do Nieba z osobami narzucającymi mi swój pogląd, gdy moim zdaniem, obrali zły cel i nie kierują się wskazówkami zamieszczonymi w instrukcji {Piśmie Św.]. Jezus wyraźnie wskazuje, że należy potępiać grzech, a nie kamienować grzesznika [przypowieść o jawnogrzesznicy]. Zatem należy stanąć w obronie grzesznika, czy dołączyć do kamienujących ? wybór należy do nas, a przekonaliśmy się, że jeśli staniemy w obronie grzesznika to i nas ukamienują. Kamienujących uznano za „leżących” których obrona grzesznika „kopie”, ale powalonych na łopatki poprzez lincz obrońców jeszcze dobito zwalając winę na nich. Nie da się budować mostów z osobami, które wsadziły nóż w plecy obrońcom grzeszników. Ta rana i to doświadczenie uczyni nas tak ostrożnymi, że nawet na zimne będziemy dmuchać. Barbaro – polecam Ci do przeczytania świadectwo-wyznanie pewnego oazowicza pod linkiem; //www.wieczernik.oaza.pl/artykul.php?aid=74 jeśli ktoś zachowuje się histerycznie i wykazuje opętanie z racji tego, że jego „lider”[ksiądz] zostaje skrytykowany, to skłania to do przypuszczenia, że mamy do czynienia z sektą.
P.S. aby otworzyć link;//www.wieczernik.oaza.pl/artykul.php?aid=74trzeba usunąć spację; proszę – sami wyciągnijcie wnioski; pozdrawiam
Basiu, dziękuje za link 🙂 Faktycznie warto poczytać. Ale co do miłości – podtrzymuję swoje. Jeśli nawet ubliżają i niesłusznie oskarżają – trzeba się chociaż starać budować porozumienie. Gdzieś wyczytałam (chyba u Alby), że „diabolos” to ten, który dzieli – nie dajmy się złemu 🙂 Nikt nie mówi, że będzie łatwo. A przecież mamy i tak łatwiej niż pierwsi chrześcijanie. Jeśli obawiasz się, że niektórzy „adwersarze” są na prostej drodze do sekty, to znaczy, że są w niebezpieczeństwie – módl się za nich, bo modlić się umiesz na pewno lepiej niż ja :):):)
Barbaro > > co do miłości – podtrzymuję swoje. Jeśli nawet ubliżają i> niesłusznie oskarżają – trzeba się chociaż starać budować> porozumienie. Gdzieś wyczytałam (chyba u Alby), że> „diabolos” to ten, który dzieli – nie dajmy się złemu :)to nie takie proste, gdyż „diablos” zna nasze słabości i czułe miejsca. Gdyby nie pomoc i wsparcie Ducha Św. nie dalibyśmy sobie sami rady z własnymi niedoskonałościami, a cóż dopiero cudzymi.Uważam jednak, że nie można budować porozumienia za wszelką cenę, bo może się zdarzyć, że zbudujemy go na warunkach „diablosa”. Porozumienie na fundamencie miłości i wzajemnego poszanowania godności własnej i drugiej osoby. Zaś kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. > Nikt nie mówi, że będzie łatwo. A przecież mamy i tak> łatwiej niż pierwsi chrześcijanie. Jeśli obawiasz się, że> niektórzy „adwersarze” są na prostej drodze do sekty, to> znaczy, że są w niebezpieczeństwie – módl się za nich, bo> modlić się umiesz na pewno lepiej niż ja :):):)Barbaro – nie odgadniemy – czyja modlitwa jest milszą Bogu, dlatego módlmy się, jak potrafimy i jak jest nam to dane. Wszak dar modlitwy to także łaska naszego Pana- Jezusa Chrystusa. TAK – zamiast dyskutować i bronić swych racji winniśmy modlić się, dlatego zaniechałam polemiki na owym blogu. Zgadzam się także z Tobą, że agresją nie zwalczy się agresji, ale modlitwa wiele może zdziałać.Widzisz- zgadzam się z Tobą w wielu sprawach, zatem skąd ta nuta pesymizmu co do tego, że ktoś może lepiej modlić się od Ciebie ? niezmierzone są wyroki Boskie i nieznane Jego upodobanie; wszak Jezus narodził się i przyszedł na świat dla grzeszników, a nie dla sprawiedliwych ; przyszedł aby odnaleźć to, co zaginęło a także przyszedł jako lekarz do chorych, a nie do zadufanych w swej doskonałości i wytykających cudze grzechy.
Żaden pesymizm z tą modlitwą 🙂 Po prostu ja jestem roztrzepaniec i w ogóle trudno mi się skupić, a odkąd pojawił się Młody – to już mam ogólny chaos. Łapię się nawet na tym, że będąc z dzieckiem na mszy – nie pamiętam jakie były czytania ani kazanie, bo ciągle tylko myślę, co ten mój łobuz znowu spsoci, albo gdzie mi ucieknie 🙁 A Ty potrafiłaś nawet na swoim blogu zamieszczać modlitwy – to znaczy, że masz czas i przede wszystkim CHĘCI aby się modlić – na pewno większe chęci niż ja :):):) Natomiast porozumienie… warto budować, chociaż możliwe że wcale nie zostanie zbudowane, jeśli druga strona wysiłku nie podejmie.
Barbaro – chyba taka już uroda Barbar [może nie wszystkich, ale większości] , że są roztrzepane. Ty masz usprawiedliwienie, bo masz „Młodego” i być może Bóg się cieszy jak go ganiasz po kościele na mszy, a ten płata Ci figle 🙂 🙂 🙂 Bóg to kochający Ojciec, jakże miałby nie wzruszać się takim widokiem, kiedy mnie samą to rozbraja ? A co do budowy [myślę, że dotyczy to także porozumienia] ;” “jeśli Pan domu nie zbuduje, próżno trudzą się ci, którzy go budują” (Ps 127: 1).zapraszam na mój nowy blog;//zapiski-emerytki.blog.onet.plznajdziesz tam także modlitwę i jest to zaproszenie do wspólnej modlitwy; pozdrawiam
Basiu -ludzie tacy właśnie są. Z tymi sporami, w których Ciebie (mnie także) obrażają. Nóż w plecach noszą obie strony sporu. Nie czarujmy się, że tylko jedna strona tym nożem dostała. Oczywiście mogę na zimne dmuchać ale wolę skupić energię na budowaniu mostów , niż na dmuchaniu. Każdy wybiera to co woli.Pozdrowienia
Myślę Barbaro,że masz rację. To od nas zależy czy chcemy odkrywać tę „prawdziwą miłość”, która jest nam przez Boga darowana. Dla każdego będzie ona inaczej wyglądała ale przecież Jest:)
Leszek gdzieś przepadł na amen ! wobec powyższego zastanawiam się czy aby my się tutaj nie szarogęsimy ? wyrażamy swoje zdanie ale autor bloga tego nie kontroluje; Leszku – co się stało, że Cię nie ma na blogu ??????
Basiu, bardzo mnie cieszy, że się „szarogęsicie”, jak to nazwałaś. Naprawdę! Sam ostatnio nie mam odwagi się wypowiadać – będę tylko pisał notki. Jak coś przejdzie przez waszą weryfikację, to fajnie. A jak nie, to przynajmniej za dużo nie namącę w głowach. Tak więc bardzo proszę „szarogęsić” się jak najwięcej!
Leszku – zatem przyjmuję Twoją postawę; tak już mam, że moje zdanie czy mój punkt widzenia jest opaczny więc nie powinnam się produkować; przechodzę więc na odbiór; nadawanie na tym kończę; pozdrawiam WSZYSTKICH
Basiu, proszę NIE! Bardzo mnie to cieszyło, że ze sobą dyskutujecie i proszę tego nie zmieniać (ze mną jest zupełnie inna sprawa).