Moje – nie moje?

18 Niechaj się nikt nie łudzi! Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupim, by posiadł mądrość. 19 Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u Boga. Zresztą jest napisane: On udaremnia zamysły przebiegłych 20 lub także: Wie Pan, że próżne są zamysły mędrców. 21 Niech się przeto nie chełpi nikt z powodu ludzi! Wszystko bowiem jest wasze: 22 czy to Paweł, czy Apollos, czy Kefas; czy to świat, czy życie, czy śmierć, czy to rzeczy teraźniejsze, czy przyszłe; wszystko jest wasze, 23 wy zaś Chrystusa, a Chrystus – Boga. (1 Kor 3)
 
My jesteśmy już na tyle mądrzy, że wiemy, iż prawdziwa mądrość jest u Boga, a nie w nas. A zatem to, co na prawdę sensowne, to odczytywać i wypełniać wolę Bożą wobec nas. Często mówię wręcz, że jestem tylko narzędziem w rękach Pana. Ale wobec tego powstaje pytanie, na ile moje życie jest moim?
Odpowiedź jest tu jednoznaczna i wynika z wolności, jaką Bóg nam dał:
czy to świat, czy życie, czy śmierć, czy to rzeczy teraźniejsze, czy przyszłe; wszystko jest wasze, 23 wy zaś Chrystusa, a Chrystus – Boga.
Wszystko co robię, robię z własnej woli. Nawet wtedy, gdy jestem tylko narzędziem, to to jest jedynie moje pragnienie –  pragnę rozpoznać Jego wolę i czynię to, co wydaje mi się, że On ode mnie oczekuje (być może tylko wydaje). I niezależnie od tego, czy dobrze rozpoznałem Jego wolę, czy źle, to moje postępowanie w ostatecznym rozrachunku wynika z mojej woli. Nawet wtedy, gdy moje pierwotne pragnienia były inne, to przyjmując Jego wolę, czynię to w mojej wolności – On do tego mnie nie zmusza. A skoro tak, to moje życie rzeczywiście jest moje. Wszystko, co mnie spotyka, jest moje.
 
 

45 odpowiedzi na “Moje – nie moje?”

  1. Gdy przeczytałam ten tekst, przypomniało mi się, gdy moje dziecko w gimnazjum miało napisać wypracowanie co to znaczy jestem narzędziem w ręku Boga.Moje dziecko przyrównało człowieka do komputera, który jest własnością Pana Boga. Bóg klika i daje sygnał czego oczekuje od człowieka – komputera. A komputer raz wie o co chodzi od razu, otwiera się i odczytuje sygnał uzyskany od Boga, a czasem długo ” myśli” nim wykona otrzymany sygnał. Innym razem ” myśli” i nie wykonuje tego czego od niego Bóg oczekuje. Czasem należy brutalnie wyłączyć bo sie zawiesza. I tak porównując operacje na komputerze moje dziecko widziało podobieństwa do sygnałów wysyłanych przez Boga i zachowań człowieka. Pani katechetka wezwała mnie do szkoły natomiast mi się bardzo podobało to porównanie.

    1. Elu – mnie także podoba się to porównanie; chociaż katechetka mogła mieć zastrzeżenia to komputer to „coś” a nie „ktoś”. Może bardziej podobni jesteśmy do dzieci?

      1. Witam Basiu, katechetka miała pretensje o coś zupełnie innego ale nie chcę w to teraz wnikać. Mnie podoba się pewien mechanizm działania, bo pomijającv kwestie, które poruszyłaś, to my tak trochę postępujemy, oczywiście patrzę na to, przez swój pryzmat

        1. Mechanizm działania może i jest podobny, ale Elu ja bym była bardzo opornym komputerem; często bym się psuła; pozdrawiam

    2. Co akurat miała na myśli katechetka, to trudno mi przewidzieć – katecheci są tak różni, że właściwie można się spodziewać wszystkiego. Jednak różnica jest ogromna – opis, dokonany przez Twojego syna, to typowy opis doświadczeń z psem Pawłowa – tyle, że widziany od strony psa. Tymczasem to, co rzeczywiście się dzieje, sama znasz w relacji ze swoimi synami. Kochając ich i pragnąc ich dobra, potrafisz postawić się w ich sytuacji i dobrze wiesz, jakie ich wybory byłyby dla nich najlepsze. Jednak z drugiej strony wiesz, że to oni sami muszą dojść do tych wniosków. Przyglądasz się dyskretnie i dyskretnie podsuwasz im pomysły na rozwiązanie ich sytuacji. A jak widzisz, że ich decyzje są takie, jakie byłyby i Twoje, wycofujesz się troszkę dalej, by oni mieli większą satysfakcję. Przyglądasz się tak samo, ale sygnały wysyłasz znacznie słabsze; wzmocnisz ich siłę dopiero wtedy, gdy Twoi synowie zaczną się gubić.Widzisz tę różnicę? Jestem programistą, ale nie byłbym w stanie napisać takiego programu na żaden komputer.

      1. O tak Leszku – mój małżonek niedawno z wielkim uznaniem zauważył, że MÓZG to jest dopiero skomplikowany komputer, a PROGRAMISTA to CUDOTWÓRCA.

      2. Oczywiście Leszku, że widzę różnicę. Mało tego moglabym wymienić jeszcze wiele różnic

      3. Oczywiście Leszku, że widzę różnicę. Mało tego moglabym wymienić jeszcze wiele różnic

  2. Dlatego też niech Jego wola dokonuje się w naszym życiu!

    1. Agnieszko – wiele zależy od charakteru człowieka; jeden potulnie jak baranek poddaje się woli Bożej, a inny ciągle „wymyślaty” albo niezadowolony, albo buńczuczny. Zastanawiałam się kiedyś – czy Bóg nie pożałował że stworzył człowieka?

      1. też się zastanawiam jak Bóg ” znosi” nasze wyskoki już od tak dawna

  3. Fajna notka:) Moje życie jest moje, Twoje jest Twoje. I popatrz jaki jeszcze mechanizm w tym postrzeganiu funkcjonuje: jeśli coś mi się nie podoba w moim życiu to udaję, ze to nie moje ale Twoje lub czyjeś.Jeśli świadomie udaję to jest szansa, że dotrze do mnie głupota mojego postępowania i się poprawię . Ale jeśli jestem tak zakłamana,że nie widzę mojego kłamstwa -to jest Nieszczęście.

    1. A może nam jest tak wygodnie. Jak coś się udaje i wychodzi to wtedy mówimy moje zycie – ja dokonałam wyboru, a jak coś jest nie tak ,to mówimy, za mnie dokonano wyboru , nie miałam na to wpływu.Bo przecież często jest tak bardzo trudno dokonywać wyborów, podejmować decyzje, kiedy wiemy, że te wybory to faktycznie jest ” wykonanie” już podjętych za nas decyzji tam ” u góry”. Często prosimy Boga o ” rozjasnienie nam w głowie” żeby dotarło do nas co robić, prosimy o coś a trudno nam złożyć zastrzeżenie ” jeśli taka Twoja wola”.

      1. No a bywają jeszcze takie sytuacje, w których rzeczywiście nic od nas nie zależy – i to wcale niekoniecznie na zasadzie podjęcia decyzji „na górze” (najczęściej jest to wynik działania konkretnych ludzi). Nic od nas nie zależy poza jednym – wyborem buntu, bądź pogodzenia się z sytuacją. Co ciekawe wcale nie jest powiedziane, że pogodzenie się z sytuacją, to „Bądź wola Twoja”; niejednokrotnie to bunt może to oznaczać. Okazuje się więc, że to może być jeszcze bardziej skomplikowane, niż pierwotnie napisałem w notce, ale jednak zawsze nawet w tych najbardziej skrajnych przypadkach, człowiek pozostaje wolny i jego życie zawsze jest jego – nawet wtedy, gdy wydarzenia tego życia toczą się wbrew jego woli.

        1. Ja dzielę sytuacje i zdarzenia na takie, które zależą ode mnie , czyli mam wpływ na to jak sie potoczą bez względu na to czy będzie to pogodzenie sie z sytuacją, buntem czy miotaniem sie pomiędzy pogodzeniem czy buntem. Drugą grupą zdarzeń sa te na, które nie mam najmniejszego wpływu, czyli takie, które wynikaja z działania bądź zaniechania innych osób i ode mnie nic nie zależy. I trzecia grupa to takie sytuacje , które zależą i ode mnie i od innych. Z tym, że we wszystkich tych grupach zdarzeń występuje element wspólny, według mnie oczywiście, czyli to co jedni nazywają przeznaczeniem , „palcem Bożym”, losem itp. Uważam, że każde zdarzenie, każda sytuacja, która spotyka mnie ma jakiś cel i sens, i tylko ode mnie zależy czy ja po pierwsze będę chciała a po drugie potrafię właściwie odczytać znaczenie tego co mnie akurat spotyka, może ma mnie czegoś nauczyć, zasygnalizować, na coś uwrażliwić itd. sprawić żebym dokonała wyborów, a czasem jest to tylko forma ” pouczenia” czyli taki lekki rodzicielski klaps żeby obudzić i pchnąć na właściwe tory.

          1. Oczywiście, że to tak jest. Z tym, że to absolutnie nie narusza tego, że zawsze mamy jakiś wybór, i każdy jest wolnym wyborem (a w konsekwencji moje życie jest rzeczywiście moim).

          2. zgadzam się z Tobą, że moje życie jest moim życiem i ja w pełni odpowiadam za to jak je przeżyję, czy kiedyś tam przy końcu swojej drogi będę żałowała większości czy tylko małej części dokonanych wyborów. Czy będę zadowolona ze swego życia i z tego w jaki sposób je przeżyłam. Dlatego uważam, że aby kiedyś tam ten bilans był jak najkorzystniejszy dla nas, trzeba się modlić o dar podejmowania mądrych decyzji odpowiadających planowi Bożemu wobec nas.

    2. Obawiam się, że to nasze ulubione zajęcie znajdowanie winnych poza sobą:(

        1. Ludzkości tylko w tym sensie, że wszyscy jesteśmy obciążeni grzechem pierworodnym.

  4. Moje życie jest moje 🙂 W odniesieniu do swojego nie mamy wątpliwości, ale w odniesieniu do innych ludzi… szczególnie do bliskich?

    1. Oj nawet z tym swoim nie jest tak dobrze, jak piszesz – jakże często się usprawiedliwiamy – to inni sa winni, a nie my.

      1. No tak, sukces ma wielu ojców, ale klęska jest zawsze sierotą 😉

        1. Barbaro – uprzedziłaś mnie czyli wyjęłaś mi to z ust i co mam teraz napisać? myślę, że takie szukanie winnych poza sobą jest pewnego rodzaju asekuracją, aby nie karano nas za coś, czego nie byliśmy w stanie przewidzieć. Bowiem wiele decyzji błędnych wynika z faktu, że nie potrafimy przewidzieć skutków [np.niedźwiedzia przysługa; dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane itd.]. Z winą wiąże się kara zatem włącza się odruch obronny.

          1. Nie każdy błąd jest winą 🙂 Ale mi przyszło do głowy co innego. Leszek napisał, że nawet jeśli pragnienia mamy inne, to warto przyjąć wolę Boga. A ja sobie tak myślę, że chyba mało kto ma pragnienia życia w nienawiści, zabijania bliźnich, wojen, oszustw itp. Jak się więc dzieje, że ludzie odchodzą od drogowskazów Bożych?

          2. To jest z kolei ten problem, o którym ostatnio pisała Basia u siebie – jeśli np. w kimś widzę wroga, który tylko czyha, by mnie pogrążyć, to za całkiem racjonalne uważam takie działanie, w którym uprzedzę jego atak – wiadomo przecież, że najlepszą obroną jest atak, nie? I widzisz, jak łatwo dać się podpuścić szatanowi?

          3. Nie każdy błąd jest winą. Ale wydaje mi się, że zależy to od rodzaju winy czy jest to wina umyslna czy nieumyslna. Jeżeli jest to wina umyslna to mamy wtedy do czynienia ze świadomym działaniem, bo podejmujemy działania bądź zaniechania, oczekując że przyniesie to okreslone rezultaty, wywoła skutki. Natomiast jeżeli jest to wina nieumyslna bez względu na to czy to jest efekt niedbalstwa czy lekkomyślności ,to nie przedwidujemy jak to się skończy i nie zakładamy efektu finalnego. Oczywiście można by dyskutować, czy powinnismy taki skutek przewidywać czy też nie , ale nie ma wówczas elementu ” chciejstwa” wywołania tych skutków. A odnośnie tego dlaczego tak postępujemy to wydaje mi się, że jest efekt naszej pychy i przeświadczenia, że jesteśmy genialni, nieomylni i wspaniali, liczymy sie tylko my i to czego my chcemy nie patrząc na drugiego człowieka. Oczywiście, że jest podszept szatana, a czasami chciałoby sie powiedzieć że wielki i głosny krzyk szatana

          4. Szatan jest bardzo sugestywny i w tym sensie można mówić o jego krzyku; jednak ten jego krzyk jest taki, by przypadkiem nie zwracać na siebie uwagi. On chce być słyszalny, ale tak, byśmy nawet nie pomyśleli, że to on. Nade wszystko podpuszcza nas tak, byśmy byli dumni z „naszego” racjonalnego myślenia – bezmyślnie powtarzamy za nim jego słowa, ale jesteśmy dumni z naszego racjonalnego myślenia. Od razu jednak dodam to, co pisałem już przed laty w „Listach..” – ja nie twierdzę, że wszystko, co racjonalne, kryje za sobą szatana; twierdzę jedynie, że szatan przemawia do nas racjonalnymi argumentami.

          5. Zgadzam się z Tobą Leszku, że do nas przemawiają realne argumenty, myslę że gdyby to były irracjonalne argumenty to trudniej by nas było ” złapać”, bo jednak jesteśmy homo sapiens ( czasami mam wątpliwości i wydaje mi się że jesteśmy ” ledwo sapiens „) . Poza tym gdy coś ” wygląda ” realnie i jest wręcz namacalne to człowiek chce to mieć i często w tej swojej ślepej wręcz zachłanności sięga po to, nie zastanawiając się jakie wiążą się z tym konsekwencje tu i teraz jak i w bardziej odległym terminie a już zupełnie nie patrzymy jakie skutki przy ostatecznym rozliczeniu naszego życia. Ale tak postępuje szatan – podstępnie, z premedytacją , podszywając się pod przyjaciela

          6. No właśnie (co dociera również do mnie „ledwo sapiens” – bardzo mi się to określenie spodobało).

          7. Zastanawiam się nad tym, skoro tak wielu z nas nie tylko wie ze słyszenia, ale sobie uświadamia, istnienie szatana, jego działania i konsekwencje z tego wynikające, tak bezwolnie poddaje sie jego działaniu. W naturze ludzkiej podobno jest ” bunt” , a więc dlaczego się nie buntujemy ? Rozumiem, że nie wszystkie podszepty sobie od razu uświadamiamy, ale dlaczego nie podejmujemy ” walki” chociażby w tych przypadkach gdy to zło staje się namacalne- powinnismy się przeciez zbuntować

          8. Odpowiedź na to pytanie tkwi w moim przekonaniu w tym, o czym wspominałaś wcześniej – on jest mistrzem kłamstwa. Jeśli tylko zacznie w nas kiełkować bunt, to on już nam szepcze „Przeciw komu ty się buntujesz? – przeciw sobie? Przecież to są twoje pragnienia, do których masz jak najbardziej prawo! Jakie jest więc sens twojego buntu?”Prosty zabieg musisz przyznać – ale my i tak dajemy się nabrać.

          9. Podsumuję tą dyskusję słowami Ojca Pio;przysłuchując się dyskusji i sprzeczkom uczonych i wysoce szkolonych „fachowców” zadał im proste pytanie;- jak brzmi imię diabła ?konsternacja; bo nie na temat, ale ponieważ każdy z nich chciał wykazać się swą mądrością to zaczęli wymieniać różne określenia. Kiedy już wyczerpała się pomysłowość „mędrców” Ojciec Pio odrzekł;- imię diabla brzmi; „ja……ja….ja…” [ja mam rację;, ja wiem najlepiej;, ja mam argumenty; ja mam dowody i.t.d To nasze „ja” jest tym szatanem, który w nas działa. Przez pryzmat „ja” postrzegamy bliźniego, ale czasami i Boga samego.

          10. Rzuciłam pytaniem i potem nie miałam czasu śledzić dyskusji. Przepraszam Może nie zwalajmy wszystkiego na diabła, bo co prawda on nas może kusić, ale nie może zmusić. Przyznając mu zbyt wiele – właśnie „szukamy winnego”. Może i imię diabła jest „ja” – wtedy gdy to „ja” jest jedyną myślą i jedynym celem. Natomiast moim zdaniem, nie jest możliwe patrzenie na świat oczami innego człowieka, albo np. wiewiórki. To jednostkowe „ja” jest częścią naszego życia tu na Ziemi i zupełnie nie wiem, dlaczego miałoby być to złe, skoro takich nas Bóg właśnie stworzył? Przychylam się do zdania Leszka, że istotną przyczyną złych uczynków jest patrzenie na bliźnich jak na wrogów, konkurentów do „michy i leża”. Stąd kiedy leże coraz wygodniejsze, micha obfitsza, a konkurentów coraz więcej – mamy to co mamy i co niektórzy nazywają upadkiem obyczajów 🙁

          11. Poczytałam większą część dyskusji i Twoją Barbaro odpowiedź na końcu. I wiesz -ja myślę, że na to nasze „ja” składa się część cudowna, czysta, święta + miejsce ma całe świństwo tego świata. To świństwo ma szanse zaistnieć dzięki temu, ze mam to co zwierzęce -czyli ciało. Samo w sobie uważam, ze ciało jest czyste i święte (chyba nawet gdzieś to przeczytałam) ale jest podatne na to co cielesne: wszelaka przyjemność, seks, żarełko, ciepełko,..a ponieważ jesteśmy ludźmi to + wszytko co łechce moje „ja” w sensie przyjemnym:pochwały, uznanie… Nie wszystko to co wymieniłam jest złe. Nawet mozna by przyjąć, że jest dobre a na tych dobrych cegiełkach buduje się diabelstwo (skąd my to znamy:) Np. na konieczności jedzenia i picia -obżarstwo słodyczami, alkoholizm; na konieczności przedłużenia gatunku -nadużycia seksualne; na konieczności akceptacji samego siebie , szacunku dla siebie -wpatrzenie w siebie samego, uwielbienie siebie…Tak sobie myślę, że to co Pan Bóg stworzył dobrego zostało wyposażone przez diabła w odpowiednik złego. I to wszystko jest przedmiotem walki a pole tej walki to My. To jest to co czytamy w Ewangelii: Bóg zasiał dobrym ziarnem pole i przyszedł nieprzyjaciel i posiał kąkol.Przepraszam jeśli się powtórzyłam i ktoś już to napisał wcześniej. Nie zdążyłam przeczytać wszystkich komentarzy:)

          12. Moherku proszę – nie przepraszaj, tylko zawsze mów to, co chcesz powiedzieć (to zupełnie nieważne, czy ktoś już to mówił, czy nie mówił – Ty mówisz to, co chcesz powiedzieć). Jak byś tego wszystkiego nie powiedziała, to ja nie miałbym z kim trochę popolemizować:):):)Wydaje mi się, że nie można podchodzić do spraw, że to na każde Boże dobro szatan wymyślił swoje zło. Takie podejście niebezpiecznie przesuwa nasze spojrzenie – szatan nie jest równy Bogu, a takie spojrzenie to sugeruje. Nie przez przypadek szatan jest nazywany ojcem kłamstwa – to jest jego metoda, bo on wie, że w bezpośrednim starciu nie ma szans wobec Boga; stosuje kłamstwo, podsuwa człowiekowi zło nazywając je dobrem, bo wie, że tylko może oderwać człowieka od Boga. Pamiętacie, jak się kończy scena kuszenia Ewy? – „Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło.” Co miałoby być złego w tym, by człowiek „tak jak Bóg znał dobro i zło”? Zadnie pozornie wygląda na sensowne – co może być złego? Zło tkwi w tym „tak jak Bóg” – Bóg nazywa „to jest dobre”, „to jest złe”; jeśli człowiek zaczyna tak nazywać, jak Bóg, to bezpowrotnie traci jedność z Bogiem i tak na prawdę przestaje odróżniać dobro od zła. Człowiek nie jest Bogiem, nie ma Jego przymiotów, więc gdy przejmuje za Niego to, co wynika z Jego przymiotów, zaczyna błądzić, zaczyna chodzić po omacku, na oślep. Czyni zło nie dlatego, ze ukochał czynić zło – czyni zło, bo wydaje mu się, ze czyni dobro.

          13. Dziekuje. Dla mnie wazne jest jak najwecej wedziec o oklamaniu ze by przeciwstojac

          14. Oj, Nelu – zacząłem się zastanawiać, skąd taka potrzeba u Ciebie przeciwstawiania się okłamywaniu i pomyślałem, że pewnie jest to Ci potrzebne w kontaktach z osobami uzależnionymi. Osoby uzależnione są mistrzami kłamstwa i obawiam się, że to mało realne nie dać się wywieść przez nich w pole. Wydaje mi się przy tym, że masz prawo nie wierzyć w nic, co Ci mówią i mówić głośno, że to, iż Ty nie wierzysz, jest konsekwencją ich wiecznych kłamstw i że to do nich należy udowodnienie własnym życiem, że można im wierzyć. Póki Ty się nie przekonasz, że zawsze mówią prawdę, masz prawo sądzić, iż zawsze kłamią, bo tak było do tej pory. Do nich należy odbudowa ich wizerunku.To pierwsza refleksja – druga zaś dotyczy tego, do czego jest Ci potrzebna ta wiedza, kiedy kłamią. Jeśli potrzebna jest Ci do tego, by się bronić, to wszystko w porządku. Jeśli jednak do tego, by ich kontrolować, to jest to zła droga – na tym polega współuzależnienie. Człowiek uzależniony jesli jest kontrolowany przenosi odpowiedzialność za własne życie, na tę osobę, która go usiłuje kontrolować (mało – sprytnie to wykorzystuje, by w tej osobie wzbudzić poczucie winy) – tymczasem każde „trzeźwienie” (niezależnie od tego z czego – czy z alkoholu, czy z hazardu, czy jeszcze z czego innego) zaczyna się od wzięcia odpowiedzialności za własne życie i ponoszenie konsekwencji własnego postepowania.

          15. Nie sądzę Leszku by z tego co napisałam wynikało, że szatan jest równy Bogu. Ale na pewno wynika, że małpuje Boga i tam gdzie jest posiane dobro sieje odpowiednio zło. Nie może tez posiać tyle ile by chciał ale tyle ile z dopuszczenia Bożego jest mu dane. A jest mu dane bo ludzie świadomie wybierają zło. Więc mają to co wybierają.

          16. Moherku, nie mam wątpliwości, iż Ty to wiesz i że miałas na mysli małpowanie; obawiam się jednak, że ktoś mógł to źle zrozumieć, bo jednak wiele osób właśnie tak to widzi.

          17. Moherku, ja sobie od razu przy czytaniu Twojej odpowiedzi pomyślałam co takiego diabeł dodał do wymienionych darów bożych – nieumiarkowanie!

Możliwość komentowania została wyłączona.