Wy jesteście solą

13 Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. 14 Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. 15 Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. 16 Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. (Mt 5)
 
Gdybym był solą niezwietrzałą, to ludzie widząc mnie, chwaliliby Boga-Ojca, widząc to, co robię… Bo Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze.
Ale ja nawet jeśli jestem światłem, to ukrytym pod korcem… Tego światła nie widać…
Jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić?
 
 

49 odpowiedzi na “Wy jesteście solą”

  1. Może Bóg wie, że gdyby na Twój widok ludzie Jego chwalili, mógłbyś nie stać się człowiekiem pysznym. Bóg uczy pokory.

    1. Troszkę się pogubiłem. Zrozumiałem tylko, iż uważasz mnie za człowieka pysznego, choć Bóg tego dla mnie nie chciał.Mam jednak nadzieję, że wcale nie jestem – właśnie pragnąłem, by chwalili Jego, nie mnie. No ale by tak było, inni musieli by widzieć, że rzeczywiście jestem Jego sługą.

      1. Mówię tylko, że mógłbyś popaść w pychę. Nie mówię, że jesteś pyszny 😉

  2. Hm… z czym musi zareagować chlorek sodu, żeby utracił swój słony smak?

    1. Dobre pytanie. Domyślam się, że podejrzewasz, że skoro ta moja sól zwietrzała, to NaCl musiała wchodzić w reakcję z dużą ilością H2C5OH. Przyznam jednak, że od czasów kartek moje spożycie zdecydowanie spadło – kartki mobilizowały mnie, by wykupić; teraz nic mnie nie mobilizuje, więc wódki w ogóle nie kupuję, a jedynie wino kilka razy w roku. Nawet jeśli doliczyć do tego piwo, to i tak za mało, na zwietrzenie soli. Przyczyna musi być inna.

      1. A mnie uczyli, że to C2H5OH . Ale to było dawno:). A dlaczego tak uparcie chcesz być zwietrzały -co?

        1. C2H5OH – niewątpliwie masz rację – sam nie wiem, kiedy doszło do tej zamiany. A co do zwietrzenia, to po prostu stwierdzam fakt. Właśnie niedawno (29 stycznia) ktoś, kogo kiedyś bardzo ceniłem, napisał do mnie „Jeśli łudzisz się, że pomagasz, to sam sobie jedynie pomagasz poczuć się taki dobry, że nikt nie zauważa niczego tylko ty jeden.” A więc dokładnie zgodnie z treścią tego czytania – to, co czynię, nie tylko, że nie sprawia, iż ludzie wychwalają Pana, ale wręcz są przekonani, iż robię to dla siebie.

          1. Ja tak tylko luźno rzuciłam z tą chemią, bo zastanawiało mnie „zwietrzenie” soli – po roku stania w otwartym pudełku najwyżej wchłonie wodę i zbryli się, a słona jak była tak będzie 🙂 Jeśli chodzi o C2H5OH to jego spożycie oraz kryzysy wiary często idą w parze w okresie akademickim (znam problem – przez spożycie i produkcję pewnego trunku w sposób wcale nie cudowny pokutuje do dziś moja ksywka mailowa 😉 ). Ale raczej jedno od drugiego nie zależy, chyba że już mówić trzeba o skrajnych przypadkach nałogu.Natomiast to, że dzięki temu co piszesz sobie również pomagasz, to przecież nic złego. Skoro czujesz do tego powołanie, to jakże miałoby być inaczej 🙂 To tak jakby wykonywać pracę, która jednocześnie jest pasją. Czy należy się męczyć w tym do czego nie czuje się żadnej „iskry” tylko dlatego, że komuś może się nie spodobać Twoje zaangażowanie?

          2. No wiesz, Asia uważa, że to tylko mnie się wydaje, że komukolwiek pomagam – nikt tak nie uważa. A więc to nie chodzi o to, że przy okazji czerpię z tego jakąś satysfakcję, że w czymś pomogłem, lecz chodzi o życie w całkowitym zakłamaniu. Lepiej by było, bym w ogóle się nie odzywał, bo tylko szkodzę.

          3. to jest nieścisłe myślenie Leszku. Asia rozciąga swoje własne odczucia i myślenie na ogół, który czyta Twoje notki. Robi to zupełnie bezprawnie. I ja protestuję przeciwko takiemu generalizowaniu.Dlaczego jakaś Asia ma wypowiadać się czy coś z tego co piszesz np. mnie osobiście pomaga czy nie. To jest bez sensu.

          4. Ja myślę tak samo. Nie każdemu pomożesz, ale jeśli chociaż jednej osobie, to i tak warto 🙂

          5. Przyznaję Ci rację Moherku – właśnie to generalizowanie naprowadziło mnie na to, czy aby przypadkiem to nie jest manipulowanie moją osobą.

          6. Leszku -wybacz -takie podejście do tematu jest bez sensu. Poczytaj Pismo Św. na dzisiejszy dzień: ” Wy jesteście solą dla ziemi.” To Pan Ci to dał – tę sól. I Ty dajesz ją ludziom tak jak potrafisz najlepiej. Nie od sądów ludzkich zależy czy dajesz ją dobrze czy źle ale od Twoich osobistych wysiłków by robić to jak najlepiej. Tyle razy Ci pisałam: jesteś bardzo dobrym ojcem i w ogóle bardzo dobrym człowiekiem. Nie dlatego, ze ludzie Cię takim okrzyknęli ale dlatego, że robisz co w Twojej mocy by takim być. Dajesz całego siebie by takim być. Dajesz siebie tak jak możesz w ramach tego co Bóg w Ciebie wlał. I żadne gadanie osoby, którą ceniłeś tego nie zmieni dopóki Ty działasz ze swoją dobrą Wolną Wolą. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że Ty to wiesz. Wiesz a piszesz tak jak byś nie wiedział.

          7. Moherku, mój problem cały czas jest taki, ze nie znam owoców swojego działania. Z tego powodu bardzo poważnie podchodzę do tego, co mi ktoś mówi wprost. Ale argumenty Basi były bardzo przekonywujące i po tygodniu w końcu się wpisałem pod kolejną notką autorki bloga (a przez cały ten tydzień wpisała się tylko jedna osoba).

          8. Leszku – a kto z nas zna owoce swego działania? ileż to razy zdarzyło się nam wyrządzić komuś tzw. „niedźwiedzią” przysługę? Ba; nawet powstało przysłowie; „dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane”. Jednak – jeśli my, nasze szczere chęci ofiarujemy Bogu to wówczas ON właściwie je wykorzysta; nawet jeśli ludzie inaczej to odbiorą, nasze dobre chęci nie posłużą do wybrukowania piekła. pozdrawiam

  3. Coście się tak uczepili tej soli a Światło to co ??? Wosk!!!!Tak Niech świeci wasze światło przed ludźmi blogerki…tak niech świeci Wasze światło przed Wszymi bliskimi… resztę niech dopowie Wam Jezus- Światło (usmiech)

    1. Ależ to, co napisałem, napisałem po tym, jak się wpisałem na pewnym blogu, w efekcie czego napisała do mnie znajoma (a może wręcz przyjaciółka) autorki tamtego bloga z tekstem, który cytowałem Moherkowi. Wygląda więc na to, że ten tekst dzisiejszego czytania jest specjalnie adresowany do mnie:(

    2. pozwolę sobie przywołać werset z Apokalipsy 3,15-16:”Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący! A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich”. „Dopóki człowiek ma jeszcze dobrą wolę, niech niczego się nie obawia; niech się teżnie smuci, jeśli jej nie potrafi przemienić w czyn. Bo jak długo dostrzega w sobie prawą,dobrą wolę, jest niedaleko od cnoty, ona bowiem i wszelkie dobro zasadzają się na dobrejwoli. Gdy masz prawą, dobrą wolę, niczego nie może ci zabraknąć – ani miłości, ani pokory,ani żadnej innej cnoty. Jeśli czegoś chcesz mocno, całą swą wolą, to już to masz i nie mogą citego odebrać ani Bóg, ani żadne stworzenie, pod warunkiem jednak że jest to niepodzielona,prawdziwie Boska wola, skierowana na chwilę obecną.Dobro ma równie wielką moc czynienia dobra jak zło zła”.Ta metafora – „wyście solą ziemi”, a jest nią nasza dobra wola .

      1. Nasza dobra wola, to dopiero początek. W ostatecznym rozrachunku liczy się tylko to, czy w wyniku naszej dobrej woli czyjeś myśli skierują się na Pana i zaczną Go chwalić. Usunięcie notki, w której autorka nazywa siebie „pustym kształtem, jaki został po człowieku” (cytuję z pamięci, więc może niedokładnie, ale sens był taki) w moim przekonaniu tym właśnie było; jednak dla osoby patrzącej z boku, Asi, tym nie było. Być może w tym, co napisała do mnie Asia, była zwykła manipulacja, ale może jednak ona ma rację?

        1. Leszku – w mojej wypowiedzi są słowa; „pod warunkiem jednak że jest to niepodzielona, prawdziwie Boska wola, skierowana na chwilę obecną….”zatem czyń swą powinność mając dobra wolę służenia Panu, a o owoce się nie trwóż. Skoro Jezus potrafi przemienić na dobre nawet to, co złe, to jakże miałby nie docenić naszych dobrych i szczerych intencji czynienia dobra. Przecież nasz jest tylko grzech, a wszelkie dobro jest Jego darem.

          1. ja podpisuję się pod tą wypowiedzią Basi. I bardzo mi się podoba to co napisała wcześniej. Sama sobie to nieraz jeszcze poczytam:)

  4. po statystykach widać, że trochę świecisz… 😉 Nie marudź i pisz! A w życiu bądź dobym człowiekiem i słuchaj głosu Ducha Świętego… TsJ;-)

    1. Ba, tylko czy aby na pewno jestem dobrym człowiekiem? Mnie się wydawało, że reaguję na krzyk rozpaczy (to był przepiękny wiersz, literacko doskonały, w którym jednak autorka nazywała siebie jedynie kształtem, jaki pozostał po człowieku) i gdy przez kilka dni nikt się nie wpisał, wpisałem się ja (że może ze szkodą dla polskiej literatury dobrze by było ten kształt czymś wypełnić – najlepiej miłością). Wydawało mi się, że tak było trzeba. A gdy po kilku dniach ta notka w ogóle znikła, to uznałem, że ten mój wpis zdecydowanie poprawił nastrój autorki, że już nie chciała się publicznie przyznawać do tak skrajnej rozpaczy. Przy następnej notce znowu się wpisałem i to wtedy dostałem tego maila, którego cytowałem. Być może intencje autorki tego maila były nieczyste (takie zaczęły się we mnie rodzić podejrzenia); ale co, jeśli nie?

      1. jesteś dobrym człowiekiem… reszta rozterek to robota szatana. Amen. TsJ;-)

  5. Moim zdaniem, póki żyjemy na tym świecie mamy szansę być solą posoloną. Rozumiem to, jako powrót do tożsamości chrzcielnej, czyli do dialektyki śmierci i zmartwychwstania na co dzień. Pierwszym krokiem jest sakrament pojednania a potem uwierzyć w życie wieczne, które się nosi w sobie i karmi Eucharystią.

    1. Problem jednak w tym, że solą się jest (lub nie) dla INNYCH. Obawiam się więc, że to jest bardziej skomplikowane.

      1. Jesteśmy SOLĄ albo nie dla innych wedle ludzkiej mądrości i ludzkiej opinii. Dla przykładu; życiorys św. s.Faustyny pokazuje, że wedle opinii otoczenia nie była ona ani solą ani światłem dla innych, ale była nią dla Boga. Mamy podobać się Bogu, a nie ludziom. Wykasowałam swoje blogi bo nie podobały się innym i krytycznie wyrażali się o moim pisaniu i o mnie. Uległam presji otoczenia, zrażona że nie spełniam ich oczekiwań i że nie jestem dla nich światłem. Uznano mnie za antykatolika, za ateistę, za diabelstwo i przypisano wszelkie zło, zatem zamiast świecić- uznano, że kopciłam. Czy rozsądnym było poddać się ludzkiej opinii i dla świętego spokoju zaniechać natchnienia Ducha Św. ? NIE! ale Bóg zna moje możliwości psychiczne i wie, że dla mojego dobra było to konieczne. Sugerowanie się ludzkim zdaniem i ludzką opinią może nas doprowadzić do głębokiej depresji. Jedni lubią mieć mocno posolone, a inni wcale nie używają soli traktując ją jako białą śmierć; pozdrawiam

        1. Jesteś przekonująca – rzeczywiście wg mnie jesteś solą niezwietrzałą i wycofałaś się zupełnie niesłusznie.

          1. Leszku – według Ciebie nie byłam solą zwietrzałą, ale według innych byłam. Zatem już wśród ludzi różny jest pogląd. Inna jest miara wartości człowieka w oczach Bożych, a inna w oczach ludzi. Sól ma właściwości higroskopijne i chyba o to chodziło Jezusowi, byśmy nie dali się „rozwodnić złu” lecz w każdych okolicznościach [sytuacjach] życia zachować wiarę [smak] i być świadkiem Jezusa. Tylko takiej soli [choćby i zwietrzałej] Jezus jest w stanie przywrócić smak. Mamy być światłem Jezusa, a nie iluminacją sylwestrową, nie tylko kosztowną ale także z hukiem i błyskiem porażającą otoczenie dla zaspokojenia gawiedzi żądnej igrzysk. Natura ludzka jest ciągle nienasycona i tylko światło Jezusa [nie nasze] może człowieka zadowolić. Nasza gwiazda, dopiero napromieniowana światłem Jezusa może wydać jakikolwiek blask i czerpać moc z jego akumulatorów – świecić wedle naszych możliwości.

          2. Basiu, Twój przykład absolutnie mnie przekonał – nie mogę zakładać, że wszystko źle rozpoznaję. Po tym, co poprzednio napisałaś, już się wpisałem pod kolejną notką na tamtym blogu (przez tydzień się nie wpisywałem); przez ten tydzień wpisała się tylko jedna osoba – Asia się nie wpisała – tak samo, jak przy poprzedniej oraz przy tej usuniętej. Jest wielce prawdopodobne, że to wszystko z jej strony jest tylko manipulacją. Natalka, o której kiedyś pisałem //listy-o-milosci-ps.blog.onet.pl/Natalka,2,ID177173910,DA2007-02-17,n jest dziś agnostyczką – stało się dokładnie tak, jak się wtedy tego obawiałem, a miłość Asi do Natalki już dawno się skończyła (inna sprawa, że rzeczywiście nie powinienem był pisać tamtej notki – Natalka od tamtej pory nie chciała mnie znać i potrafię ją zrozumieć). Być może teraz Asi też chodzi o to, by autorka tego bloga musiała wybierać, albo przystąpi do KP i nadal będzie obdarzana miłością i przez Asię i przez jej przyjaciół, albo nie przystąpi, ale wtedy będzie na świecie zupełnie sama.

          3. Nie będzie zupełnie sama, bo zawsze będzie przy niej Chrystus. Zaś takie uwarunkowanie miłości jest nadużyciem. Tak czynią także św.Jehowy. To nie jest miłość, to jest wyrachowanie. Myślę, że Asia nie zna HYMNU o MIŁOŚCI – 1 List do Koryntian.

          4. Ja nie wiem, czy tak jest – obawiam się jedynie, że tak to może wyglądać.

          5. No bo na pewno gdzieś się dodała spacja. Możesz też z dołu notki wybrać notkę z 2007 roku pt. Natalka.

          6. Leszku – przeczytałam. Uważam, że Ty swoje zrobiłeś. Nie bierz na siebie odpowiedzialności za zbawianie „całego świata”. Ten świat już został zbawiony przez Jezusa Chrystusa. Kto chce niech wierzy, a kto nie chce – jego sprawa. Nawet Bóg nie odebrał nikomu daru – wolnej woli. Jesteśmy tylko nieudolnymi narzędziami w ręku Opatrzności. ON o tym wie, a skoro chce się nimi posługiwać to sprawi, że nawet najbardziej nieużyteczne narzędzie w Jego ręku na coś się przyda. Co z tego, że ludzie tego nie docenią bądź nawet nie zauważą? Ty masz być narzędziem w ręku Boga, a nie w ręku ludzi. Szatan właśnie w ten sposób zniechęca nas do działania. Posługuje się różnymi osobami byśmy popadli w pesymizm. Czy ci, którzy oczekują od nas doskonałości – sami są doskonali? Tak krawiec kraje jak materiału staje. Tyle z siebie dajemy na ile Bóg w nas zainwestował – służymy Mu naszą dobrą wolą i zdolnościami [talentami], w które w nas wyposażył. Służymy ze szczerego serca i ta szczerość jest naszym darem oraz dowodem miłości do Zbawiciela. A ON potrafi przemienić nawet nasz grzech w dobre owoce przynoszące Jemu chwałę i pożytek ludziom..

          7. Rzeczywiście tamtej notki nie powinienem był pisać – ale o ile nigdy nie występowałem przeciwko wciąganiu do KP ludzi, których wiara jest letnia, lub wygasła; mało zgadzałem się z tym, ze byli Świadkowie Jehowy (a to dotyczy autorki tego bloga, za wpisanie na którym zostałem skarcony przez Asię) łatwiej odnajdą siebie w KP, niż w KK. Jednak uważałem za coś szalenie niebezpiecznego w stosunku do dziewczyny, która była zaangażowania m.in. w neokatechumenat. No i niestety to się potwierdziło. Pamiętam, jak po jakimś czasie ukazywały się notki pełne rozpaczy, ale ani Asia, ani jej przyjaciele już do Natalki nie przychodzili. Nadal widnieli w linkach, ale miłość do Natalki się skończyła. Ja po tej notce miałem już urobioną gębę i mogłem w jakikolwiek sposób Natalce pomóc. Tak, jak powiedziałem, Natalka na swoim blogu ma teraz linki do agnostyków.

          8. A jeszcze w uzupełnieniu Asia się na mnie śmiertelnie obraziła po następnej notce – „Odpowiedź Asi”, choć wg mnie nie było do tego powodu.

          9. Ja chyba powinnam tu zaznaczyć, że różne drogi muszą ludzie przejść. Może niektórzy muszą w sposób bardzo gwałtowny zrewidować swoją wiarę? Mam tu na myśli nie tylko siebie samą (bo jeszcze nie wiadomo co z moich pytań i buntu wyniknie), ale przede wszystkim przykład mojej cioci. „Wypisała” się z Kościoła na dobrych kilkanaście lat, ale teraz jest osobą bardzo wierzącą i do tego religijną (czyli praktykującą). Jeden szuka drogi w stadzie za przewodnikiem, drugi – niczym kot – musi znaleźć swoją indywidualną, choćby była mroczniejsza i bardziej niebezpieczna.

          10. Barbaro, wszystko, co zachodzi między Bogiem a człowiekiem, zawsze odbywa się w pełnym poszanowaniu wolności człowieka. Bóg wobec naszego uporu, choćby był to upór dla samego uporu, jest kompletnie bezradny. To, ze Bóg dopuszcza do tego, nie oznacza w tym przypadku, że to dla nas dobre – oznacza jedynie poszanowanie naszej woli, jako postulat nadrzędny. W tym konkretnym przypadku jest wg mnie wielką niegodziwością osłabiać czyjąś wiarę (bo po to, by przekonać kogoś prawdziwie wierzącego do zmiany wyznania trzeba najpierw osłabić jego wiarę) tylko po to, by „zdobyć punkty” za „denominację” (czyli właśnie zmianę wyznania – tak to nazywają protestanci). Jeśli protestantom udaje się zdobyć dla siebie kogoś, kogo wiara była letnia, to się cieszę z tego; to samo w odniesieniu od osób gorących, to straszna zbrodnia – częściej to się kończy całkowitym zwątpieniem, niż jeszcze większą gorączką już w KP.

          11. Moim zdaniem jakiekolwiek „zdobywanie punktów” za przeciągnięcie „na swoją wiarę” jest jakąś gigantyczną pomyłką . Nie o to mi chodzi, tylko o to, że – po pierwsze – dobrze robisz, że przedstawisz komuś swoje argumenty, że dajesz rady. Natomiast mam spore wątpliwości, czy dobrze jest roztrząsać z innymi to, że ktoś (Natalka) Twojej rady nie przyjął… Czy czasem nie chcesz aż „zmusić” kogoś do posłuchania rady? Czasem może to być skuteczne, ale jeśli trafiasz na charakter „kota” zbytnie naciskanie może przynieść odwrotne efekty

          12. Przecież od kilku lat twierdzę, że źle się stało, iż umiesciłem na swoim blogu ten dialog z Natalką z jej bloga – i juz kilka razy ją za to przepraszałem. Natomiast historia Natalki dowodzi, że postępowanie wielu protestantów, również tych, których o to nie podejrzewałem wczesniej, nie jest uczciwe.

          13. Ech… Nie wnikam w istotę wiary, ale podejrzewam, że wśród protestantów można znaleźć takich samych grzeszników jak i wśród katolików 😉 ;);)

  6. No i zanuciło mi się w sercu: „Wy jesteście mężczyznami i kobietami jutra!”

    1. A ja nie znam:( – proszę zanucić nieco głośniej, bym i ja usłyszał!

Możliwość komentowania została wyłączona.