A sąd polega na tym…

16 Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. 17 Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. 18 Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.

W tym miejscu kończy się czytanie z tej niedzieli, ja jednak przedstawię trzy następne wersy:

19 A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. 20 Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. 21 Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu». (J 3)
 
Wielokrotnie pisałem, że sąd, jaki nas czeka po śmierci, to sąd, jaki sami na siebie wydamy. Tu jest właśnie o tym mowa: Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła… Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła…
To my sami, albo zbliżymy się do światła, albo od niego uciekniemy w nienawiści do niego. Na to, co wybierzemy, zapracujemy całym swoim życiem. Już jako harcerz śpiewałem Wszystko, co złe, to szuka cienia; do ognia dobro garnie się („Już rozpaliło się ognisko”) – to jest echo tego właśnie czytania. Ale będąc w wojsku przez dziurę w płocie wynosiłem plakat zrobiony z materiałów, będących własnością wojska: 
Żądamy niezwłocznej rejestracji NSZZ „Solidarność”.
Czy to światło (bo po właściwej stronie), czy może cień (bo kradzież)
A co będzie w dniu mojego sądu? Co wybiorę? Już dziś są tacy, którzy widzą we mnie narzędzie szatana – ja się do tego nie przyznaję, w moim subiektywnym odczuciu służę Chrystusowi, ale to może oni widzą, kogo wybiorę w dniu swojej śmierci? Może jedyną dla mnie szansą jest to, by Pan nie zwlekał z powołaniem mnie do siebie – bo teraz choć służę szatanowi, to pragnę Jezusowi; być może jutro odmienię to pragnienie 
(dziś dwukrotnie –  rano i po pracy – miałem krwotoki; absolutnie nie zagrażały mojemu życiu, ale wydaje mi się, że Pan potwierdził to rozumowanie).