Wstydu nie zaznam

Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu przez słowo krzepiące. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem.
Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
(Iz 50,4-7)

Mój język nie jest znowu aż tak bardzo wymowny, bym rzeczywiście każdemu strudzonemu potrafił przyjść z pomocą… Może jednak ktoś przychodzi tu z nadzieją, że znajdzie pokrzepienie? I mam nadzieję, że Bóg otworzył mi ucho tak, że nawet wtedy, gdy ktoś ze swoim proboszczem naśmiewa się z tego, co napisałem, a ktoś inny twierdzi, że bluźnię, to jednak piszę wiernie.

Może moja twarz nie jest znowu taka, jak głaz, ale wiem, że wstydu nie zaznam.