Wczoraj późnym wieczorem włączyłem się do dyskusji na blogu s. Małgorzaty – myślę, że spokojnie mogę z tej wypowiedzi zrobić samodzielną notkę:
W uzupełnieniu może zwrócę uwagę, że istotą grzechu pierworodnego jest to, iż człowiek sam zaczął nazywać, co jest dobre, a co złe, czego konsekwencją stało się to, iż utracił pierwotną jedność z Bogiem. Ta przypadłość dotyczy tylko człowieka – aniołowie (zarówno ci upadli, jak i ci nieupadli) doskonale potrafią odróżnić dobro od zła. Człowiek ma wszczepione w siebie pragnienie czynienia dobra i ta słynna przebiegłość szatana bazuje właśnie na tym, by człowiekowi podsuwać takie myśli, by ten dobrem zaczął nazywać to, co jest złem. Człowiek w swej wolności którą posiada „od zawsze” wybiera zło, choć (przynajmniej na początku) jest przekonany, że wybiera dobro. Jak już człowiek przywyknie do czynienia jakiegoś zła (w przekonaniu, że to dobro) sam szatan, zacznie mu ukazywać prawdę o tym czynie (a więc, że jest zły) dokonując przy tym kolejnego oszustwa – zacznie wmawiać człowiekowi, że to on, jest zły (nie że czyn, którego się dopuścił, jest zły, lecz że to on – człowiek, jest zły). Pojawia się wtedy podwójne uzależnienie – im bardziej siebie nienawidzi za to, co robi, tym bardziej dąży do racjonalizacji, że na tym właśnie polega sens jego życia – niełatwo jest przecież przyznać się przed samym sobą, że całe dotychczasowe życie nie miało sensu. Gdybyśmy nie patrzyli na swoje życie w perspektywie śmierci, lecz w perspektywie wieczności, to łatwiej by nam przychodziło takie zanegowanie własnego życia, bardziej bylibyśmy skłonni do od-rodzenia. Jednak my mocno ograniczamy nasz horyzont, a przez to zaczynamy siebie nienawidzić, a jednocześnie co raz bardziej uparcie zaczynamy twierdzić, że ta droga, którą poszliśmy, była jedyną słuszną drogą. I w takim stanie wkraczamy w śmierć. Zwracam przy tym uwagę, że w chwili śmierci grzech pierworodny nie ma już nad nami władzy – od tej chwili znowu doskonale i niezawodnie potrafimy odróżnić dobro od zła. Sąd jaki nad nami zapada, wydajemy my sami i z tą świadomością żyjemy w wieczności nieustannie wydając wyrok na siebie.
I to jest bardzo smutne, że sami na siebie wydajemy wyrok. Czas zastanowić się nad czynami naszymi. Śmierć może nadejść w każdej sekundzie naszego życia. Co wtedy ? Warto nad tym się zastanowić.
A przecież wszystko jest takie proste – wystarczy zapragnąć pokochać Jezusa, a ten cały szatański scenariusz się nie spełni!
hmm
No właśnie – można zło nazwać czymś kolorowym, ale zmiana nazwy nie zmienia tego, że jest złem. Dalszy rozwój wypadków przebiega zgodnie z tym scenariuszem szatańskim (a więc sam szatan uświadomi, że to było jednak zło i zacznie człowiekowi wmawiać, że to człowiek jest zły). Zdecydowanie lepiej kolorowym nazywać dobro – tylko takie barwy nadadzą życiu smak.
Myślę, że temat jest skomplikowany z kilku powodów. Spryt Szatana, który każe nam dostrzegać problem w naturze człowieka, a więc dokładnie szukamy usprawiedliwienia, które dokładnie pokrywa się z tezą Szatana. Ponadto, mieszamy rzeczy fizjologiczne z pokusami, a to też nie ułatwia rozgraniczenia. Temat szeroki i zapewne go nie rozstrzygniemy, gdyż jesteśmy ograniczeni historycznym postrzeganiem. Ciekawe podejście proponuje Artur Sporniak, ale też to podejście nie prowadzi do rozwiązania problemu. Zgadzam się zatem z Tobą Leszku, że jedynym sposobem jest zaufanie Chrystusowi. Tutaj trzecia droga nie istnieje. Zbyszek
Przyznam, że nie wiem, jakie podejście proponuje A. Sporniak. Natomiast i tak najważniejsze jest to, że by mieć świadomość, iż mamy skłonność do tego, by zło nazywać dobrem, bo z tą świadomością szatanowi jego sztuczki udają się znacznie gorzej – podatni tak czy inaczej jesteśmy nadal, ale ulegamy znacznie rzadziej.
Rozważania filozoficzne 🙂 Owszem, utracenie jedności z Bogiem doprowadziło do błędów w rozróżnianiu dobra i zła. Kiedy się samemu definiuje, można się fatalnie pomylić. Chyba nie tylko występują przypadki, kiedy zło się nazywa dobrem, przeciwne też istnieją – dobro może być np. postrzegane jako słabość, czyli coś złego, czego się trzeba pozbyć. Różnie bywa. Natomiast dość kontrowersyjne jest dla mnie pojęcie grzechu pierworodnego. Bo nawet zakładając, że człowiek się w jakiś sposób „zbuntował” przeciw Bogu, to przecież Bóg dał nam tą wolność wyboru, a więc i możliwość buntu. Bóg stworzył ludzi takimi właśnie, jak oni są – nasz obecny brak doskonałości w rozumieniu duchowym (czy jak to nazwać) z jednej strony wprowadza chaos i cierpienie, z drugiej – umożliwia hmmm… (znowu nie mam odpowiedniego słowa)… „bogactwo poznawcze?”. Tymczasem określenie „grzech” pierworodny już wprowadza element przekonania, że właśnie z natury człowiek jest „zły” 🙁 A człowiek, jak ten syn marnotrawny, wybrał samodzielną drogę – jeden wraca potem po tułaczce do Ojca, drugi może ginie marnie na szlaku, do końca uparcie trzymając się manowców.W tych rozważaniach jeszcze jedna rzecz jest dla mnie całkowitą zagadką. Zakładając że na początku wszystkie byty były zjednoczone z Bogiem: wszyscy więc mieli od Boga rozróżnienie dobra i zła. Więc dlaczego część aniołów też się zbuntowała – i świadomie wybrała zło? Zło, o którym wiedzą że jest złem, zło, które nie może wygrać, zło potępione (na wieczność ?). Aniołowie, którzy WIEDZIELI – wybrali zło i stali się „diabłami”? Nie chcieli uczcić nowego Boskiego dzieła – czyli „zgrzeszyli” dumą, zazdrością itp, MAJĄC rozróżnienie między dobrem a złem? Nie stanowi dla mnie problemu wytłumaczenie sobie motywów działania szatana wobec ludzi już potem (sam zły chce „na swoją stronę” przeciągnąć jak najwięcej osób), ale ten pierwszy bunt to zagadka jeszcze cięższa niż sens istnienia cierpienia na świecie.
Rzeczywiście określenie grzech pierworodny nie jest zbyt szczęśliwe, bo łatwo przy nim o nieporozumienia. Sam czyn pierwszych rodziców niewątpliwie był grzechem, jako że całkiem świadomie złamali oni zakaz Boga-Ojca: (16) A przy tym Pan Bóg dał człowiekowi taki rozkaz: Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; (17) ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz (Rodz 2)Co prawda te słowa usłyszał jedynie Adam (Ewy jeszcze nie było na świecie), ale ona również miała świadomość tego zakazu, co jednoznacznie wynika z rozmowy, jaką prowadziła z szatanem. świadomie złamali ten zakaz – a więc zgrzeszyli. Był to jednak jedynie ich grzech – my nie mieliśmy w nim żadnego udziału. Nie zmienia to jednak faktu, iż grzech pierwszych rodziców zrodził skutki dla całej ludzkości – i w tym właśnie sensie jest on pierworodny (bo zrodził skutki dla wszystkich ludzi). Pierwsi rodzice zapragnęli być jak Bóg (to był element kuszenia – (4) Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! (5) Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło (Rodz 3)), czego skutkiem była utrata pierwotnej jedności (to był skutek, a nie przyczyna, jak to zrozumiałaś). Gdyby pierwsi rodzice zachowali tę pierwotną jedność, to jakże inne byłoby nasze życie! Ale sam brak tej jedności nie jest żadnym grzechem; mało – nawet nie można mówić, że człowiek z natury jest zły! (słusznie to zauważyłaś) – brak tej pierwotnej jedności oznacza jedynie, iż człowiek jest podatny na zło (a to spora różnica)! Zwracam przy tym uwagę na fakt, iż grzech pierwszych rodziców nie miał żadnego na naszą wolność – ta była i sprzed i jest nadal; Bóg sparzył się na naszej wolności, ale w żaden sposób jej nie ograniczył. Na koniec może o upadłych aniołach. To oczywiście mogą być jedynie domysły, bo Księga Rodzaju tego nie przedstawia (mało – przecież szatan w Księdze Rodzaju w ogóle nie występuje pod żadnym ze swoich imion – tu występuje jako wąż: (1) A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. (Rodz 3)). Kluczowy dla sprawy jest tu moment tego buntu. Póki nie było człowieka, żaden anioł się nie buntował; pojawił się człowiek – istota w wielu sprawach nie dorównująca aniołom, a tu nagle się okazało, że jest on tym, kogo Bóg zaczyna hołubić! W moim przekonaniu u podstaw tego buntu stała zazdrość i wydaje mi się, iż to jest łatwo zrozumieć – to przecież dokładnie to samo, co znamy z postawy starszego syna z przypowieści o synu marnotrawnym, choć trzeba przyznać, iż starszy syn był dojrzalszy i po prostu wygarnął ojcu; u szatana tego nie ma, bo zdawał on sobie sprawę ze swej bezsilności, więc tylko chciał na siebie zwrócić uwagę Boga-Ojca – to taki Maciej Stuhr z „Fuksa”. Przypuszczam, że takie były początki tego buntu (oczywiście nie próbuję tu pomniejszać zagrożeń – chodzi mi tylko o zrozumienia początków.