Mama jednego z naszej paczki, pani Zofia Goszczyńska, wieloletnia Prezes Staromiejskiego Koła PTTK, była mocno zaangażowana w sprawę pomnika Powstania Warszawskiego. Marian Pyzel z tego właśnie Koła 18 września 1980 roku oficjalnie wysunął inicjatywę powołania Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Powstania Warszawskiego 1944, któremu jako przewodniczący Komitetu Honorowego nazwiska użyczył gen. bryg. Jan Mazurkiewicz „Radosław”. Komitet zaczął działać od lutego 1981 roku.
Skąd ta inicjatywa?
W okresie stalinizmu, jak wiadomo, cała AK, jako „zapluty karzeł reakcji” i wszystko, czego dokonała (a więc i Powstanie i to szczególnie, bo wymierzone politycznie w ZSRR), zasługiwała jedynie na pogardę (czego przykładem jest ten właśnie slogan).
Po odwilży 1956 roku oficjalne stanowisko władz zmieniło się o tyle, że choć samo Powstanie nadal było be, to powstańcy stali się godnymi szacunku za swe bohaterstwo.
To wtedy pojawiła się nazwa Plac Powstańców Warszawy (gdzie była pierwsza siedziba TVP, w gmachu obok Prudentialu – przedwojennej siedziby eksperymentalnej telewizyjnej stacji nadawczej), na którym położono taką oto płytę:
nazywając ją Pomnikiem Powstańców Warszawy.
Jedynym prawdziwym pomnikiem, jaki się w Warszawie pojawił, był Pomnik Bohaterów Warszawy 1939-1945 zwany popularnie Warszawską Nike:
Ten pomnik nie był nawet pomnikiem powstańców, a z projektu prof. Koniecznego decydenci polecili usunąć barykadę powstańczą, byle tylko oddalić związek tego pomnika z Powstaniem.
Jak już powiedziałem, z inicjatywy Mariana Pyzla, w okresie Wiosny Solidarności powstał Społeczny Komitet Budowy Pomnika Powstania Warszawskiego 1944 – chodziło o to, by w końcu po tylu latach uhonorować samo Powstanie. Czas Solidarności był tym czasem, w którym stało się to możliwe – samo Powstanie było symbolem niezgody na rzeczywistość nam narzuconą, a przecież dokładnie o to samo chodziło podczas Wiosny Solidarności. Solidarność wyrosła z ducha Powstania – nie byłoby jej, gdyby ten duch nie był żywy…
Jak to napisałem u s. Małgorzaty – We wszystkich znanych mi domach (nie jest to co prawda próbka reprezentatywna) pamięć powstań kształtowała myślenie o Polsce. Jak sądzę te domy, w których ta pamięć nie była kultywowana, wychowywały tych, którym z każdą władzą jest po drodze…
Szczęśliwie dla nas tych domów, w których kultywowano pamięć Powstania było całkiem sporo – dzięki nim, właśnie z ducha Powstania wyrosła Solidarność i teraz ta Solidarność mogła wspierać ideę uświęcenia Powstania. 1 sierpnia 1981 roku ruszyła kwesta na rzecz pomnika, a 1 października w Sali Kongresowej odbył się koncert artystów, z którego dochód był przeznaczony na Pomnik.
Niestety 13 grudnia wiele tu zmienił. Władze zakwestionowały nazwę pomnika – komuniści nigdy nie pogodzili się z tym, by czcić samo Powstanie! Niemniej w 1983 roku Społeczny Komitet rozpisał i rozstrzygnął konkurs na Pomnik Powstania.
Jednak na przełomie 1983 i 1984 roku spór rozgorzał na nowo. Władza wykorzystała jako pretekst m.in. uchwałę Zarządu Stołecznego ZBoWiD z października 1981 r., podpisaną przez przewodniczącego Zespołu Środowisk Ruchu Oporu i byłego powstańca Leszka Jaskółowskiego, w której czytamy: Nazwę pomnika zmienić na »Pomnik Powstańców Warszawy«. (…) Nazwa pomnika ma istotne znaczenie (…). Powstanie Warszawskie jest tylko określeniem obiektywnego faktu historycznego, natomiast elementem, który w intencji projektodawców winien być uczczony jest bohaterska walka żołnierzy powstania i całego ludu Warszawy.
W marcu 1984 roku Wydział Propagandy KW PZPR zamartwiał się, że zdecydowana większość członków Społecznego Komitetu jest przeciwna zmianie nazwy Pomnika (na zmianę godziło się tylko trzech); uzyskano nawet wsparcie „Radosława” (tłumaczył się później, że w ten sposób chciał zapobiec zastopowaniu całej inicjatywy budowy Pomnika) – ale niczego to nie zmieniło.
17 lipca 1984 r., przed obchodami 40. rocznicy, działalność Komitetu Społecznego władze zawiesiły, a w jego miejsce powołały Zarząd Tymczasowy Komitetu Budowy Pomnika Bohaterów Powstania Warszawskiego 1944 (zwracam uwagę na zmianę nazwy), któremu szefował „Radosław”.
Został rozpisany nowy konkurs na projekt pomnika, w którym wybrano projekt prof. Wincentego Kućmy. Projekt wywoływał wiele kontrowersji (nade wszystko protestował SARP) i w 1988 ogłoszono nawet kolejny konkurs. Jednak w obronie drugiego projektu stanęli sami kombatanci – chodziło im o to, by pomnik powstał na 45 rocznicę wybuchu Powstania.
No i rzeczywiście jego otwarcie nastąpiło 1 sierpnia 1989 – już w nowej sytuacji politycznej (dzięki czemu pod pierwotną nazwą Pomnika Powstania Warszawskiego – nazwa ta jest wypisana wielkimi literami z prawej strony pomnika).
Wydawać by się mogło, że w wolnej Polsce już nikt nie będzie podważał potrzeby pamięci samego Powstania – tymczasem dyskusja u s. Małgorzaty wykazała, że choć wszyscy byli w stanie docenić bohaterstwo powstańców, to jednak samo Powstanie jest kolejnym symbolem nieuchronnej klęski spowodowanej nadymaniem się, rzewną głupotą i brakiem wyobraźni elit ówczesnej władzy podziemnej, w imię błędnie pojętego patriotyzmu.
Nawet wspomniany wcześniej Wydział Propagandy KW PZPR nie posługiwał się aż tak napastliwym językiem – dziś ten język zyskuje powszechną aprobatę (przynajmniej czytelników Siostry). Za to mój głos wszystkich jedynie drażnił…
Pora umierać.
(zachęcam do przeczytania artykułu Jolanty A. Guse przypominającego pierwszy projekt)
Leszku, rozumiem motywy Powstania. Te motywy to świadomość stalinowskiej zbrodni w Katyniu, powstanie pro stalinowskiego rządu w Lublinie 22 lipca 1944. Jednakże, każde działanie musi mieć sens. By posyłać ludzi na pewną śmierć, to trzeba nie tylko mieć rację, ale też jakikolwiek sensowny plan działania. Tego planu dowództwo powstania nie miało. Zatem dowódcy wzięli na swe barki całkowitą odpowiedzialność za klęskę powstania. Problem jednak takowy, że powstanie i jego sens należy osądzać obiektywnie. Nie ma takowej oceny, ani ze strony komuchów i nie ma takowej oceny ze strony prawicy. Dlaczego? Bo musimy zastanowić się nad pojęciem Racji Stanu. Gdybym był złośliwy uznałbym, że wystraszono się reformy rolnej, likwidacji analfabetyzmu itp. Jednakże bez złośliwości, to musisz przyznać, że nie potrafisz zdefiniować Racji Stanu aktualnej wtedy, i nie potrafisz jej zdefiniować aktualnej dzisiaj. Nic w tym złego, bo w sytuacji Polski to trudne zadanie. Każde działania bijące politycznie w ZSRR były wtedy niedopuszczalne. Zwycięstwo ZSRR na Niemcami nie było jeszcze przesądzone. Popełniasz błąd, nie doceniając potęgi hitlerowskich Niemiec. Wtedy doceniano i taktykę polityczną i wojenną nastawiono na jeden tor. Pokonać Niemców. To była Racja Stanu Wielkiej Brytanii, ZSRR i USA. Taka powinna być racja stanu Polski jako sojusznika zarówno Wielkiej Brytanii i ZSRR. Bo wtedy byliśmy sojusznikami. Jakoś nie potrafisz tego prostego faktu zrozumieć. A sojusznik nie wbija noża w plecy innemu sojusznikowi, a tak była postawa Powstania Warszawskiego. Ono było sprzeczne z realną racją stanu, czyli z koniecznością szybkiego zakończenia wojny. Ta powstańcza polityka była sprzeczna z Racjami Stanu innych państw Europy, która do to polityka była nastawiona na wspólne działania, stąd izolacja polskiego rządu w Londynie. To nie Anglicy byli wtedy głupcami, tymi głupcami byli Polacy, a Twój głos w tej sprawie i nieznajomość realiów tylko utwierdza tę głupotę po dzisiejsze czasy. Dlaczego? Bo dzisiejsza polska racja stanu musi uwzględniać przyszłe pola konfliktów. Dzisiejszy podział świata nie jest Wschód Zachód, ale Północ – Południe. Naszym zadaniem jest wciągnięcie Rosji do NATO i do struktur Unii. Jeśli nie potrafimy łączyć sojuszników, to znów znajdą się tacy, którzy chętnie nas podzielą. Zbyszek
Prawie się wzruszyłam. Kompletnie nie wiedziałam, że ten sam Konieczny, który stworzył nasz słynny na całą Polskę Pomnik Czynu Rewolucyjnego, był także twórcą Nike.
No cóż, dojrzewał w kulcie Powstania, ale przy okazji tego pomnika (to był jego pierwszy pomnik – miał wtedy 34 lata) tak mu przetrącono kręgosłup, że później już z każdą władzą było mu po drodze…
Jeśli Leszku uważasz, że Powstanie nie jest kolejnym symbolem nieuchronnej klęski spowodowanej nadymaniem się, rzewną głupotą i brakiem wyobraźni elit ówczesnej władzy podziemnej, w imię błędnie pojętego patriotyzmu, to podaj choć jeden dowód na sens powstania, z tamtejszego punktu wiedzenia i w tamtych realiach. Bo jakim cudem powstanie miało dotrwać do Stycznia 1945 roku? Bez broni, bez żywności, bez amunicji. Z jednej strony otoczone Wisłą, z drugiej strony wojskami niemieckimi. A może jesteś następnym z postawą życzeniową: może to Niemcy mieli zaopatrzyć powstańców w broń, w żywność. Bo plany mieliśmy piękne, tylko nam w ich realizacji wrogowie zawsze przeszkadzają. Tak to jednak jest na wojnie. Wróg zazwyczaj przeszkadza w realizacji szczytnych planów i ideałów. Jeśli chce się realizować jakiekolwiek plany, to obecność wroga należy uwzględniać w planowaniu.Wiesz co mnie wkurza w Polsce. Tekst który słyszę wielokrotnie. Przychodzi klient do warsztatu, umawia się o konkretne zlecenie, po czym przychodzi po odbiór i wmawia coś przeciwnego. Bo On myślał, że… I tutaj tyrada czego oczekiwał. A co stało na przeszkodzie, aby otworzyć gębę i powiedzieć czego się oczekuje w dniu zamawiania zlecenia?Jeśli powstańcy chcieli pomocy od Rosjan, to najpierw powinni się zgłosić do Rosjan. Jeśli chcieli pomocy z zachodu, to również działania powinny być uzgodnione z zachodnimi sojusznikami. Skoro nie otworzyło się gęby z prośbą o pomoc przed powstaniem, to nie możemy po powstaniu mieć pretensji do kogokolwiek. Zaś bez pomocy kogokolwiek to powstanie było skazane na śmierć. A podejmowanie działań skazanych na śmierć, nie ma żadnego uzasadnienia, chyba, że uzasadnia je głupota. Bo na pewno nie mądrość. Zatem stawianie pomników głupocie, stawianie pomników i świętowanie klęsk, jest następną głupotą. Jedna głupota goni następną. Natomiast nie mam nic przeciwko temu, by świętować bohaterstwo powstańców. o oni zrobili wszystko, co było w ich mocy. Dlatego boleję, że nie ma filmu o Krystynie Krahelskiej. Boleję, nad tym, że jedyny pomnik Krahelskiej to ten stojący nad Wisłą.Zbyszek
Zbyszku, piszesz dokładnie to samo, co pisałeś u s. Małgorzaty. Ale co ma do oceny samego Powstania, ocena jego możliwości militarnych? Moja teza była taka, że tylko dzięki temu, że ono było i że w wielu polskich domach było ono otoczone kultem, mieliśmy później taki ruch, jak Solidarność, który zdecydowanie wykraczał poza „michę” (gdyby nie kult Powstania nawet jeśli by taki ruch był, to ograniczałby się do samej „michy”). Z kolei gdyby nie to, niewydolność gospodarki socjalistycznej nawet jeśli doprowadziłaby do zmiany ustroju (bo wcale by nie musiała – w moim przekonaniu w Rosji doszło do tej zmiany, tylko dlatego, że rosyjska nomenklatura partyjna pozazdrościła polskiej nomenklaturze), to ta zmiana wyglądała by dokładnie tak samo, jak w Rosji – tj. wzorem partii Putina podobna monopartia zostałaby zmontowana przez polskie służby (dokładnie ten sam model). I zero demokracji.Tego rozumowania żaden z was nie jest w stanie podważyć, za to jesteście pełni frazesów o głupocie Polaków. Wolność kosztuje i marzy mi się, by już nigdy Polacy nie musieli płacić takiej ceny…No ale widać zdecydowana większość (bo przecież tylko ja miałem odrębne zdanie + s. Małgorzata „lekko przechylająca się” na moją stronę) wcale nie uważa, by ta wolność była istotna. Jak to napisałem? – Jak sądzę te domy, w których ta pamięć nie była kultywowana, wychowywały tych, którym z każdą władzą jest po drodze…. Z taką putinowską partią też może być komuś po drodze i jego misa rzeczywiście byłaby pełna (Ty co prawda pisałeś, że wszyscy bylibyśmy bogatsi, ale spójrz na Rosję – u nas byłoby podobnie). Wyszło na to, że trzeba realnie odczuwać brak wolności, by za nią tęsknić; gdy jest, zaczyna dominować pogląd, że cenniejsza jest „misa”…Pora umierać (to oczywiście mówię tylko do siebie).
Leszku, problem takowy, że każde zdarzenie historyczne wywiera wpływ pozytywny i negatywny. Niewątpliwie powstanie miało wpływ na pamięć. Jednakże ta pamięć o tym, że Rosjanie nie pomogli powstańcom, pozwoliła nam na powstanie Solidarności. Jednakże ta pretensja do Rosjan, to nasza głupota w czystej postaci. Bowiem o co te pretensje? O to, że zachowali się mądrze i prawidłowo? Mamy pretensje o to, że inni nie byli głupcami? Kultywowanie powstania to kultywowanie ruchu do wolności, ale również kultywowanie owej głupoty. Każda głupota zaś prowadzi do zniewolenia. A teraz Leszku załatwię Ciebie Twoim ulubionym tekstem: „nie rżnij głupa” tylko napisz proszę jakim cudem powstanie miałoby się zakończyć sukcesem? Jakim cudem Wisła miała zamarznąć w sierpniu? Jakim cudem wymordowanie inteligencji miałoby nam ułatwić ową walkę o wolność po wojnie? Bowiem pamięć to fajna rzecz. Stawianie jednakże na piedestale głupoty, to następna głupota, która już wychodzi z nas, przy okazji stosunków międzynarodowych. świat dzisiaj nie potrzebuje Polski dzielącej Europy na dwa fronty. świat potrzebuje Polski jednoczącej Rosję z resztą Europy i świata. Pytanie zatem zasadnicze, czy owo powstanie sprzyja nam dzisiaj w łączeniu Rosji z resztą świata? I jeszcze jedna kwestia. Demonizujesz rolę solidarności w owych przemianach. To raczej kaprys kremla dał nam wolność? Natomiast szkoda, że nie szukasz przyczyn owego kaprysu. Bo to racjonalizuje historię, a nie mitologizuje. Ty każesz mi wierzyć, że to Solidarność przyniosła nam wolność. Fajna bajeczka, polepszająca samopoczucie. Samopoczucie mam lepsze, ale mądrzejsi z tego powodu nie jesteśmy. Zbyszek
Zbyszku, jeszcze raz powtarzam, w naszym doświadczeniu historycznym sprawdzała się sama pamięć o powstaniach. Pisałem Ci, że w moim pokoleniu pamięć Cedyni, czy Grunwaldu na nic by się nie zdała, a pamięć Powstania Warszawskiego miała kolosalny wpływ na to, co się działo. Ty cały czas wymagasz, by Powstanie w sensie militarnym było sukcesem, a ja cały czas mówię, że to nie jest istotne, że było klęską (i że można było przed podjęciem decyzji przewidzieć, że poniesie klęskę). Od sukcesów militarnych są wojny, a nie powstania! Czy Ty wiesz, jak przed wojną hołubiono ostatnich powstańców styczniowych (jeszcze trochę ich żyło)! Pamięć tego powstania przechodziła na kolejne pokolenia i ta pamięć miała bezpośredni wpływ na odzyskanie niepodległości (oczywiście gdyby nie sprzyjające nam układy w wielkiej polityce ta pamięć niczego by nie zdziałała – ale bez niej również Polski by nie było, bo to ta pamięć kształtowała kolejne pokolenia Polaków). Dokładnie tę samą rolę, jaką dla pokoleń poprzednich odgrywało Powstanie Styczniowe, dla pokoleń drugiej połowy XX wieku pełniło Powstanie Warszawskie. I to wystarcza do tego, by powiedzieć, że miało ono sens, że ono było potrzebne! Jeszcze raz podkreślam, że ja nie tworzę tu żadnego modelu, który miałby obowiązywać we wszystkich państwa europejskich – ja tylko piszę o tym, co się sprawdziło w polskich warunkach! Trzeba być kimś na prawdę wielkim, by mieć odwagę podjąć taką decyzję – i zwróć uwagę, jak niełatwo przychodziło podjęcie tej decyzji! (człowiek głupi pewnie podjąłby ją bezboleśnie)A jeśli chodzi o wolność, to mamy ja tylko dzięki Solidarności – ściślej dzięki świadomości sowietów, że społeczeństwo polskie będzie się upominać o własną podmiotowość, że zmiany, które mają przynieść korzyść nomenklaturze, trzeba wprowadzać wprowadzać w porozumieniu ze społeczeństwem. Gdyby nie było doświadczenia Solidarności, niczego takiego by nie było – władza okazałaby się bardzo światła i samoreformująca (oczywiście kształt tych reform byłby ustalany przez samą władzę). Gdyby wcześniej wyginęli wszyscy wychowywani w kulcie powstań, to żadnych okrągłych stołów by nie było – bo i po co? Okrągły stół to i tak nade wszystko próba wmanewrowania opozycji, ale jednak taka, która z samego założenia dopuszczała jakąś koncesję, a obszar tej koncesji się powiększał i temu władza nie mogła już przeciwdziałać. W modelu rosyjskim wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej, czego przykładem może być Chodorkowski.
Negatywna ocena powstania warszawskiego, podkreślam NEGATYWNA, była motorem do pokojowego ruchu, jakim była solidarność. Wnioski z negatywnej oceny powstania skutkowały mądrością, która przejawiła się w pozytywizmie przemian ustrojowych. Ty teraz chcesz oceniać powstanie pozytywnie, czyli znów dokonać myślowej rewolty, która niczym dobrym nie poskutkuje. Innymi słowy, to nie tyle powstanie miało wpływ na powstanie solidarności, ale owa negatywna ocena owego powstania, była pozytywnym wkładem w nasze wyzwolenie. Zatem nie samo powstanie warszawskie, ale jego negatywna ocena skutkowała pozytywnymi przemyśleniami i pozytywnymi przemianami ustrojowymi. Jeśli zatem dochodzisz do takich samych wniosków, to się cieszę. Zbyszek
Ja rozumiem, że to pasuje do Twojej tezy, ale przestań gadać głupoty – Solidarność aktywnie wsparła inicjatywę budowy Pomnika Powstania Warszawskiego (ja byłem w tym kole PTTK – choć oczywiście nie w Społecznym Komitecie i po uzyskaniu stopnia oficerskiego zdążyłem wrócić do Warszawy; skoro byłem w MKZ-cie koszalińskim, gdy groził mi za to sąd wojskowy, to chyba nie sądzisz, że nagle się wycofałem – to wszystko działo się blisko mnie). Więc docent – nie teoretyzuj!
Także negatywna ocena powstania styczniowego skutkowała pozytywizmem i mądrym powstaniem wielkopolskim. To nadal zaświadcza, że oba powstania były durne, a ich jedyny wkład w pozytywny rozwój naszego społeczeństwa tkwił w tym, że byli odważni Polacy, którzy nie bali się powiedzieć, że oba powstania świadczyły o narodowej durnocie. W tym sensie powstania były potrzebne. Niektórzy Polacy zmądrzeli. Niestety, nie dotyczy to tych, którzy te powstania chwalą. Zbyszek
Poczytaj sobie Nad Niemnem, jedną z najważniejszych powieści pozytywistycznych i przypomnij kult Powstania Styczniowego w tej powieści. Kult Powstania Styczniowego trwał przez wszystkie pokolenia aż do odzyskania niepodległości. Praca u podstaw nie deprecjonowała tego kultu.
Oba, czyli styczniowe i listopadowe, a także to trzecie, czyli Warszawskie. Natomiast, nadal nie rozumiem, dlaczego chcesz dowodzić, że fajnie jest jak ludzie skacząc z 10 piętra się zabijają, bo dzięki pamięci o ich głupocie, reszta nie skacze. Niewątpliwie tym tokiem rozumowania uda się dowieść sensu powstania. Zbyszek
Zbyszku, nie zgadzam się z czymkolwiek, co byś tu napisał i przykro jest mi, że nie potrafię mówić tak, byś cokolwiek z tego zrozumiał, co chcę przekazać. Dlatego mówię, że pora umierać (ale choć z tej naszej czwórki dwóch już popełniło samobójstwa, ja nie pójdę w ich ślady – chodzi mi raczej o blogosferę). Pocieszam się tylko, że mam rację, bo jakoś nie potrafisz wykazać, że gdyby nie było Powstania i ludzi pielęgnujących jego pamięć bylibyśmy w innym miejscu, niż Rosjanie dziś.
Leszku, nie umieraj, broń Boże. Moje stwierdzenie- lekko się przechylam na Twoją stronę oznacza: sytuacja polityczna Polski pod koniec wojny była tragiczna, z czego zdawali sobie sprawę polscy politycy z zachodu. Doświadczenia ze Stalinem, od inwazji na Polskę poprzez Katyń, łagry i obie armie sformowane, kiedy Stalinowi podwinęła się nóżka, oraz obłuda państw alianckich, wszak jednym z powodów śmierci gen.Sikorskiego była chęć zlikwidowania przeszkody w dogadaniu się ze ze Stalinem, nie pozostawiały złudzeń . Jednak, mimo wszystko, takiego obrotu sprawy, że na pomoc nie przyjdą polskie wojska stojące po drugiej stronie Wisły, nie przewidziano. Gdyby nie Powstanie nasz los po wojnie byłby dużo gorszy. Stalin jednak trochę się liczył w Polakami mając na względzie szalony patriotyzm i gotowość na wszystko. Ciąg dalszy, czyli wychowanie pokolenia w tradycji wartości, jakie mieli powstańcy- przyniósł to, o czym piszesz. Ustawiczną niezgodę bardzo wielu Polaków na sowieckie zniewolenie i komunizm. Widać wyraźnie, że ten nurt nigdy nie był powszechny/poprzednie powstania też nie dotyczyły mas, ale -powiedzmy-elit/. I nigdy nie będzie, bo większości obojętne są idee i Ojczyzna.A przynajmniej nie są one w ich życiu najważniejsze. Czy nigdy nie słyszałeś osoby mówiącej: „Tu potrzeba Hitlera, on zrobiłby porządek z tym polskim bałaganem’.? Ja słyszałam wielokrotnie. Czy nigdy nie słyszałeś: „Za komuny to było dobrze, wódka na kartki była, wczasy z FWP i każdy miał pracę”. Nieszczęsny dar wolności i tęsknota za niewolą egipską, bo tam przynajmniej nie trzeba było decydować o sobie. Taka ludzka natura. Jestem głęboko przekonana, że ofiara setek tysięcy ludzkich istnień nie poszła na marne. Jakoś nikt nie wypomina szaleństwa desantu w Normandii. Zginęło wtedy dziesiątki tysięcy żołnierzy alianckich. To była jatka. A jednak, gdyby nie to, jak długo trwałaby wojna? Ile istot ludzkich Niemcy by jeszcze unicestwili? Trudne pytania, ale nie żyjemy w raju, tylko w walce ze złem. Powstańcy bronili Polski- swoich bliskich. Mieli tego świadomość. Nie potrafię zrozumieć podłości, która im chwałę odbiera. Pozdrawiam
Bardzo Siostrze dziękuję, że się Siostra odezwała, bo już kompletnie zwątpiłem.A z tym umieraniem to tylko w blogosferze – zdecydowanie coś ze mną jest nie tak, że moje argumenty do nikogo nie trafiły, a wszyscy na koniec mieli do mnie pretensje; w moim przekonaniu miałem rację, dobrze argumentowałem, nie pozwalałem zwekslować na wątki poboczne (typu na ile demokracja w Polsce jest niedoskonała), a z drugiej strony to ja chciałem zakończyć dyskusję, gdy było widać, że do niczego to nie prowadzi – a jednak to do mnie wszyscy mieli na koniec pretensje. A więc nie dość, że nikogo nie przekonałem, to zakodowałem we wszystkich niechęć do tych poglądów, które wyrażałem. Moje blogowanie czyni więcej złego, niż dobrego.Przyznam, że drogą mailową zabrałem głos w aktualnej dyskusji – dostałem odpowiedź „Twoja odpowiedź jest po prostu w stylu mojego eks-męża, zwanego w rodzinie chłopskim filozofem: pokrętna, wydumana, niekonkretna i niezupełnie na temat”, choć w moim przekonaniu była prosta, konkretna i jak najbardziej na temat. Widocznie wszyscy najpierw mnie etykietują „chłopski filozof”, a potem mają z głowy wszystko, co mówię, a efekt mojego mówienia przynosi skutek odwrotny do zamierzonego. Tak więc lepiej będzie, gdy się wycofam z blogowania (zamierzam jedynie prowadzić nadal blog ze świadectwa Anny Dąmbskiej).Jeszcze raz dziękuję.
Leszku, za komuny Rosjanie też byli w innym miejscu, niż my. W innym miejscu byli 200 lat temu, bo nas jako państwa nie było wcale. Dlaczego zatem mielibyśmy być w tym samym miejscu dzisiaj? Robisz tak proste błędy logiczne, że dziwi mnie Twoje zajmowanie się informatyką. Inne miejsce Rosjan dziś wynika z innego miejsca Rosjan wczoraj. Z faktu istniejącej zawsze różnicy, próbujesz udowodnić sens powstania, twierdząc, że ono spowodowało zaistnienie owej różnicę. Równie dobrze wynika to z faktu, że dwie proste równoległe się nie przecinają. Co więcej dowodzisz, że proste równoległe nie przecinają się z powodu powstania, bo gdyby nie powstanie to przecięłyby się w punkcie dziś. Na tej zasadzie można dowodzić sensowności stosów, bo gdyby nie chrześcijańskie stosy, to dzisiaj bylibyśmy na miejscu Rosjan, gdzie czarownic tak chętnie nie palono. Spalenie carownic, dało nam pozytywny bodziec do rozwoju demokracji. Leszku, wróć do szkoły i zajmij się na nowo logiką. Bo ta dyskusja naprawdę przestaje mieć sens. Zbyszek
Rozumiem, że jesteś bardzo zmęczony meczem z Rosją i dlatego zaczynasz coś bełkotać (no szczęśliwie piłka setowa w drugim secie nie zakończyła się ustaleniem 2:0)
To nie ja bełkoczę, ale Ty. Podałem przykład Twojej pokrętnej logiki. Dzięki, że wreszcie to dostrzegłeś. A meczu nie oglądam. Zbyszek
Zbyszku, to Ty bełkoczesz – jeszcze raz powtarzam: docent – nie teoretyzuj (to Ci zresztą kiepsko wychodzi). Jeśli chcesz udowodnić swoją tezę, po powiedz, co by zmusiło planujących uwłaszczenie nomenklatury, by wprowadzali jakiekolwiek instrumenty demokratyczne (w tym instrumenty kontroli demokratycznej – a więc przynajmniej częściowej kontroli nad tym uwłaszczeniem), gdyby w Polsce nie było doświadczenia Solidarności? Jeśli tego nie zrobisz, musisz się zgodzić z tym, że przemiany ustrojowe w Polsce wyglądałyby analogicznie do przemian w Rosji, bo to po prostu najwygodniejsze dla tych, których dotyczy to uwłaszczenie.
A mecz się skończył wynikiem 3:0 dla Rosji (a chwilę po tamtym komentarzu była ta piłka setowa).
Już Ci to napisałem na blogu siostry: http://pl.wikipedia.org/wiki/Deng_Xiaoping to jest klucz do zrozumienia radykalnej zmiany stanowiska Rosji.Leszku, ty naprawdę masz problem z elementarnymi zasadami logiki. Zatem żadne merytoryczne argumentu do Ciebie nie trafią, gdyż nie potrafisz weryfikować logiczności przedstawionych argumentów. Mogę stworzyć analogie Twojego rozumowania, ale co to da?Twoje rozumowanie wygląda mniej więcej następująco. 1.Gwałciciel jest zły i seryjny morderca też jest zły, to nie podlega dyskusji.2.Wiedza o grasującym gwałcicielu jest dobra, bo pozwala przedsięwziąć środki zaradcze.3. Córka dzięki powyższemu podejmuje słuszną decyzję, nie wychodzi nocą z domu.4. To dobrze, że córka jest w domu, dzięki temu mamy czas na dyskusje.5. Z nudów oglądamy seriale o seryjnych zabójcach.6. Dobrze, że są seriale o seryjnych zabójcach, dzięki temu nie nudzimy się, również dzięki temu córka nie szlaja się po nocach. 7. Dobrze, że są gwałciciele i seryjni mordercy, gdyż córka nie wychodzi nocami z domu bojąc się ich, a dzięki filmom opartych na faktach i zbrodniach miło spędzamy czas. Tak oto wprowadzasz relatywizm moralny. A najgorsze, że tego nie dostrzegasz, tylko bronisz zaciekle głupio wypowiedzianego zdania. Na temat przemian się nie wypowiadam, gdyż architektami przemian w Polsce było KGB. A przyczyna tej wolty w ZSRR już jest podana na samej górze. Zbyszek
Zbyszku dziękuję Ci za ten wykład i za Twoją ocenę mojej przydatności do zawodu, który z powodzeniem wykonuję od 20 lat, ale może jednak przynajmniej spróbujesz odpowiedzieć na to pytanie? (ewidentnie widać, że stosujesz tu argumenty ad personam, bo jakichkolwiek innych nie masz).
Zwróć przy tym uwagę, że skoro sam twierdzisz, iż architektami przemian w Polsce było KGB, to musisz znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego w Polsce zaprojektowali to inaczej niż w Rosji. Ja dałem odpowiedź na to pytanie. Jeśli Ty masz lepszą odpowiedź, to ją podaj, ale jeśli nie, to przyjmij w końcu do wiadomości, że to ja mam rację, a nie Ty.
Leszku, najpierw postaw konkretne pytanie. Historia nie jest nauką ścisłą i rozumiem, że nie zawsze daje się zastosować matematyczną logikę i tylko dlatego usprawiedliwiam Twoje wywody. Jeszcze raz powtórzę, Solidarność była narzędziem w rękach KGB w przeprowadzeniu koniecznych reform. Piszę o Solidarności z 1986 roku. Przyczyną reform był Deng i reformy w Chinach prowadzone od 1978 roku. Od 1981 roku Chiny zacieśniły współpracę z USA i wprowadziły reformy rynkowe. Sojusz Chin z USA wyzwolił konieczność reform w ZSRR. Polska miała być poligonem doświadczalnym. Zbyszek
No dobrze, jeszcze raz powtórzę to pytanie: skoro sam twierdzisz, iż architektami przemian w Polsce było KGB, to musisz znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego w Polsce zaprojektowali to inaczej niż w Rosji; dlaczego w Polsce wprowadzili ustrój demokratyczny, a w Rosji utrzymali dotychczasowy model sprawowania władzy, wprowadzając jedynie zmianę etykiet?
Z prozaicznego powodu. Polska miała doświadczenia demokratyczne, zaś Rosja ich nie miała. Różnice mentalne między Polakami i Rosjanami są spore. W Rosji też dokonano reform i wprowadzono parę rozwiązań demokratycznych, z których częściowo się później wycofano. Jest jeszcze jedna kwestia. Polska miała być łącznikiem między Zachodem a Rosjanami. Rosja naprawdę planuje przystąpienie do NATO. Ponadto, nie wszystko daje się przewidzieć. Nie przewidziano dynamiki zmian. Niektóre kwestie wymknęły się spod kontroli, ale to ryzyko było opłacalne. Rosjanie są pragmatyczni. Owego pragmatyzmu nie uwzględniasz w swoich rozważaniach. Ich chłop jest taki, że mu trzeba wszystko powiedzieć. Jak nie powiesz, że żniwa są w sierpniu, to poczeka ze żniwami do grudnia. Po prostu naiwnością jest sądzenie, że demokracja przyjmie się niczym zapalenie żarówki. Wystarczy tylko przekręcić kontakt. Nie, demokracja tak nie działa. Ponadto, nawet USA przestają być demokratyczne. Mocarstwa tak mają, działają inaczej niż małe kraje. Kolos ma inną bezwładność. Jednakże kierunek zmian w Rosji jest dokładnie taki sam jak w Polsce. Wymaga to tylko czasu. Zbyszek
Zbyszku, te różnice mentalne, o których piszesz, biorą się właśnie z kultu powstań. Właśnie z tego kultu wzięła się Solidarność i ci architekci z KGB musieli się liczyć z tym, że uwłaszczenia nomenklatury nie da się w Polsce przeprowadzić bez uznania podmiotowości polskiego społeczeństwa. Bezpośrednią przyczyną tej różnicy w podejściu był ruch Solidarność – gdyby nie było Solidarności, również u nas jedyną siłą polityczną, która mogłaby działać, byłaby zorganizowana przez policję tajną monopartia i wszystko byłoby pod jej wyłączną kontrolą. Z kolei Solidarności nie byłoby, gdyby nie Powstanie Warszawskie (bo Styczniowe było już zbyt odległe w czasie, by mogło działać na wyobraźnię współczesnych Polaków).Nie znalazłeś więc żadnej innej odpowiedzi na postawione pytanie, która by lepiej te różnice tłumaczyła, niż moja odpowiedź.
Jeszcze co do tej demokratyzacji Rosji – bardzo naiwne jest Twoje myślenie, że światły Putin nie ma większego marzenia, niż to, by nauczyć demokracji ciemnych chłopów rosyjskich. Żadna władza nie lubi być kontrolowana, a już szczególnie ta, która nigdy kontrolowana nie była. Wszelka władza godzi się na to tylko wtedy, gdy musi. Pokażę Ci to na takim drobnym przykładzie. Nie wiem, czy to w ogóle pamiętasz, ale w okresie solidarnościowym w dużych zakładach pracy zaczęły powstawać Rady Pracownicze. W TVP Historia od czasu do czasu powtarzana jest taka migawka, w której reporter telewizyjny pyta dyrektora jakiego zakładu o rolę rad pracowniczych, a ten się uśmiecha i prosi, by najpierw wyłączyć kamerę… Po wprowadzeniu stanu wojennego nie od razu, lecz po cichu, te rady były likwidowane.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Zbyszku, bardzo mi miło, że tak troszczysz się o moją logikę i że tyle swojego czasu poświęciłeś, by mnie czegoś nauczyć. Szkoda tylko, że nadal nie znalazłeś odpowiedzi na pytanie, co zmusiło architektów z KGB, by w Polsce wprowadzić ustrój demokratyczny? – no bo w te bajeczki, że Putin tak ukochał demokrację, że o niczym bardziej nie marzy, by każdemu ją dać, jakoś trudno uwierzyć.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Zbyszku, znowu bardzo dużo słów, poruszasz całe mnóstwo wątków, już nawet doszedłeś do arcyciekawego wniosku, że Solidarność to był ruch, którego celem była sama pełna micha, przypominasz Andrzeja Gwiazdę odwołującego się do Gandhiego (tu powinieneś wspomnieć słynne kuroniowe zakładajcie komitety, a ich nie palcie), nie zauważając przy tym, że to dotyczy tylko formy walki – jednak w duchu Powstania jest tak czy inaczej wezwaniem do niezgody na rzeczywistość (jeszcze raz powtarzam, że Powstanie było się symbolem niezgody na narzuconą nam rzeczywistość), piszesz jakieś bzdury, jakobym ignorował „wielkie” mechanizmy mające wpływ na to, że zmiana ustroju była możliwa (jest to totalna bzdura – poczytaj, co mówiłem)… Użyłeś bardzo wielu słów, ale ciągle wciskasz drewniane pięciozłotówki, że to światłe KGB, jeżdżące po całym świecie tak się zachwyciło demokracją, że koniecznie chciało tę demokrację przynieść wszystkim tym, którzy do tej pory tej demokracji pozbawieni.Cały czas uważam, że moja interpretacja jest o wiele bardziej przekonywująca.Miłego odpoczynku życzę.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Czyli rozumiem Zbyszku, że chcesz podkreślić, że to nie wynika z zachwytu nad demokracją, lecz z racjonalnego myślenia; rozumiałem wcześniej, że chodzi Ci o zachwyt, bo wcześniej pisałeś o tym, że ten rosyjski chłop jest bardzo oporny, co tłumaczyło, dlaczego w Rosji tej demokracji nie ma, a u nas jest – światłe KGB chciało wszystkim przynieść demokrację, ale opór wobec niej był nierówny i stąd te różnice między Polską i Rosją. Było to mało przekonywujące, ale przynajmniej spójne.Skoro teraz mówisz, że to nie wynikało z zachwytu, lecz KGB uznało, że łatwiej jest panować nad narodem wprowadzając demokrację, to na nowo musisz określić dlaczego tę demokrację wprowadzało w Polsce, a w Rosji nie. Samo określenie Polska miała doświadczenia demokratyczne, zaś Rosja ich nie miała niczego jeszcze nie tłumaczy, skoro te polskie doświadczenia to raptem 20 lat po 120 latach braku państwowości, po których było 5 lat okupacji i 45 lat komunizmu (a więc 50 lat bez demokracji). Sama historia nie ma żadnego znaczenia – znaczenie ma to, jaka jest świadomość narodu/społeczeństwa tu i teraz!Moja odpowiedź jest taka, że tę świadomość kształtował kult powstań (kiedyś Styczniowego, a później Warszawskiego).Ty tę odpowiedź odrzucasz i masz do tego prawo, ale odrzucając jeśli chcesz, by Twoje spojrzenie było traktowane poważnie, musisz znaleźć jakąś inną odpowiedź.Miałeś bardzo dużo czasu i możliwości, by w pełni przedstawić swoje poglądy i je przedstawiłeś, ale żadnej konkurencyjnej do mojej odpowiedzi nie miałeś (no bo z tego, że to wszystko z zachwytu przed chwilą się wycofałeś) – ci, którzy jeszcze kiedyś tu trafią (bo dobrze wiesz, że tej dyskusji nikt się teraz nie przygląda), będą mogli sobie wyrobić opinię, kto w tej dyskusji ma rację. Żeby jednak nie zanudzić ich Twoimi wywodami, w których nie ma już nic nowego i troszcząc się o to, byś nie spóźnił się na wczasy, zablokuję już Twoje komentowanie.
Odniosę się do końcowych słów notki;”…choć wszyscy byli w stanie docenić bohaterstwo powstańców, to jednak samo Powstanie jest kolejnym symbolem nieuchronnej klęski spowodowanej nadymaniem się, rzewną głupotą i brakiem wyobraźni elit ówczesnej władzy podziemnej, w imię błędnie pojętego patriotyzmu.”A kto komu dał prawo oceniać czyiś PATRIOTYZM? jakim prawem uważa się, że to było „w imię błędnie pojętego patriotyzmu”? Znaleźli się uzurpatorzy, którzy ośmielają się po latach dywagować i osądzać innych, kiedy dane im żyć w odmiennych warunkach i okolicznościach. WARA, wara i jeszcze raz -wara od osądzania i opiniowania cudzych działań. Kto – pytam KTO wie, jak potoczyłyby się dalsze losy wojny, gdyby nie było tego zrywu powstańczego? To zakrawa na szukanie kozłów ofiarnych niepowodzeń i robienie z bohaterów winnych, w sytuacji, gdy sami żerują na ich bohaterstwie. Czyżby wszyscy byli bogami i potrafią prorokować oraz wyrokować? znaleźli się przemądrzali, zadufani w sobie i pyszni, bo oni pewnie byliby odważniejsi, mądrzejsi, doskonalsi etc…etc..etc..To dowidzi, że głupota zawarła związek z pychą i rządzi. Wkurza mnie taka dyskusja dlatego czekam na nową notkę; pozdrawia Basia
Dziękuję Ci Basiu, za to co napisałaś:) Tak na prawdę Powstanie nie mogło już niczego zmienić, bo wielcy tego świata dawno o wszystkim zadecydowali. Ale nasze pokolenie dostało wzór tego, co to znaczy być Polakiem. Gdyby wszyscy zapatrzeni w ten wzór wyginęli, jak tego pragnie i Marek Jan, i Lekuś, to dziś żylibyśmy w kraju podobnym do dzisiejszej Rosji – te mrzonki Lekusia, że światła KGB i bez tej naszej historii ciągłego sprzeciwu, też by nam dała demokrację, w moim przekonaniu to właśnie tylko mrzonki. Takie opluwanie gen. Bora-Komorowskiego i gen. Okulickiego, jakie czynił Marek Jan i jakie wspierał Lekuś, to coś, co mi się w głowie nie mieści – bo tak, jak pisałem, nawet Wydział Propagandy KW nie używał takiego języka!Ale najsmutniejsze było to, że te moje argumenty do nikogo nie trafiały. Ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że mam rację, ale mając ją, zupełnie nie potrafiłem przemówić tak, by choć jedna osoba przyjęła to spojrzenie! Bezpośrednia dyskusja była tylko z Markiem Janem i z Lekusiem (i z Lekusiem się tu przeniosła – choć nie wiem, czy to w ogóle można nazwać dyskusją; Lekuś nawet nie próbował używać argumentów, tylko słał pod moim adresem różne inwektywy – od jakiegoś momentu usuwałem te jego wpisy), ale wszyscy mieli pretensje tylko do mnie. Basiu, coś jest ze mną nie tak, że nawet wtedy, gdy ewidentnie mam rację (bo w sprawie wiary można się sprzeczać – gdy coś głoszę, to uważam, że mam rację, ale przecież być może wcale tak nie jest), to nie potrafię innych do tych racji nikogo przekonać (tak dokładnie s. Małgorzata na początku napisała, że „lekko się skłania” na moją stronę, ale nawet, gdy Marek Jan zaczął kpić z mojej wiary, nie zareagowała; a po tym, gdy zapowiedziałem, że się wycofuję z blogosfery, nie odezwała się w ogóle – przyznam, że się spodziewałem, że mi podziękuje za to, że przez jakiś czas byłem – jeśli nie publicznie, to w mailu; skoro tego nie zrobiła, to nie tylko nie chciała się narażać głównej grupie czytelników, ale podzielała ich zdanie). To wydarzenie na prawdę podważa sens mojego blogowania. Bo to nie wystarczy mieć rację – trzeba jeszcze umieć innych do tej racji przekonywać. W tym stanie nie mogę komentować bieżących czytań. Ta notka zostanie ostatnią na tym blogu. Dziś napisałem kolejną na świadkach (i to bez komentarza) i tylko tam będę pisał.
Leszku – zanim zabrałam głos, zaglądałam tutaj kilka razy czekając aż Twoja polemika z Lekusiem, zakończy się. Nie widziałam sensu tej dyskusji i wtrącanie się byłoby dolewaniem oliwy do ognia. Gdy ktoś z uporem maniaka wypisuje elaboraty, byle jego było na wierzchu, to niech się produkuje, aż mu się to znudzi. Niech ma satysfakcję, że innych przegadał. Możecie się kłócić o co chcecie, ale od ofiary bohaterów, którzy zapłacili najwyższą cenę za święcie wierząc, że wyrażają przez to swój patriotyzm WARA. To tak samo, jak byście dyskutowali – czy śmierć – ofiara Jezusa miała sens? A niektórzy tak właśnie podchodzą do męczeńskiej śmierci Zbawiciela, jak do ofiary z życia walczących o naszą wolność. Nie byli jasnowidzami ani Duchami św. aby przewidzieć owoce swej ofiary. Leszku -są sytuacje kiedy Tobie może się tylko wydawać, że „ewidentnie masz rację”. To tylko Twoje przekonanie, inni mogą uważać inaczej. Każdy ma prawo do swego zdania, a czasami racja leży pośrodku, więc nie wciskaj swej racji na siłę. Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia, więc nie przekonuj nieprzekonanych. Z Lekusiem nie pierwszy raz się”złapałeś”. Czasami warto odpuścić, nie iść w zaparte. A czy będziesz kontynuował pisanie bloga, to już Twoja decyzja i Twoja sprawa.pozdrawia Basia
Basiu, nie wiem, czy czytałaś tę dyskusję u s. Małgorzaty – to ja po kilku wymianach komentarzy z Lekusiem zakończyłem I wybacz Zbyszku, ale już kończę tę dyskusję i już się nie odzywałem ignorując lekusiowe Leszku, a ja tej dyskusji nie zakończę.Ale po tym jeszcze Marek Jan wzywał mnie do tablicy – poprosiłem go, by po prostu przeczytał wszystko, co napisałem wcześniej, bo w tym, co napisałem są odpowiedzi na jego wątpliwości (jeszcze później musiałem go poprosić, by nie kpił z mojej wiary – ale merytorycznej polemiki również nie podejmowałem).Tak więc Basiu nie wciskałem swej racji na siłę – wręcz przeciwnie chciałem tę dyskusję, która mało przypominała dyskusję – była jedynie monologowaniem, zakończyć.No a w tej sprawie nie ma po środku – albo Powstanie było potrzebne i my jesteśmy jego beneficjentami mimo jego klęski militarnej (jak ja twierdzę), albo było zbrodnią dokonaną na narodzie i my ponosimy tego skutki (jak twierdzi Lekuś do spółki z Markiem Janem). Jednego z drugim nie da się pogodzić.
Leszku – nie czytałam dyskusji na blogu s.Małgorzaty. Zacietrzewienie niektórych osób irytuje mnie, więc dobrze, że nie czytałam. A co do tematu powstania, to moim zdaniem, nie ma oczywistej oczywistości czyli albo białe albo czarne. Nie poznamy już intencji wszystkich uczestników powstania. Jedni brali w nim udział ze świętego obowiązku wobec ojczyzny – patriotyzm i oddanie; inni mogli widzieć w tym swój interes -władzę i stołki dla siebie; jeszcze inni mogli być manipulowani, a jeszcze inni kolaborować z „sojusznikiem” itd. Nie dziw się, że ludzie zadają sobie pytanie- czy powstanie było potrzebne? Dla wielu umęczonych okropieństwami wojny – było NADZIEJĄ, a nadzieja umiera ostatnia. Ta nadzieja dodała im odwagi i siły, nawet jeśli nie mierzyli sił na zamiary. Myślę, że zbyt pochopne i nierozsądne jest nazywanie powstania „zbrodnią na narodzie”, chociaż nie wykluczone, że ktoś pociągał za sznurki albo podjudzał [szczuł]. Leszku – zbyt wiele jest niewiadomych aby wydawać takie werdykty jak „zbrodnia na narodzie”, bo nie wiemy co by było i jak by to się dla nas skończyło, gdyby powstania nie było.Co by to było, gdyby nas nie było?
Basiu, stawiać pytania każdy ma prawo, choćby dlatego, że nie każdy musi dostrzegać ten związek, że żyje w wolnym demokratycznym kraju m.in. dzięki Powstaniu. Jeśli jednak ktoś pisze takie podłe teksty, jak ten, który zacytowałem w samej notce, jak zaczyna Powstanie nazywać „zbrodnią na narodzie”, jak zaczyna żądać odebrania nazw ulic i tablic pamiątkowych gen. Borowi-Komorowskiemu i gen. Gomulickiemu, to uważam, że moim obowiązkiem jest przeciw temu protestować! To jest opluwanie tych, którzy z wielkim trudem podejmowali najtrudniejszą decyzję w swoim życiu (gdyby byli takimi głupcami, za jakich uważa ich Marek Jan i Lekuś, podejmowaliby tę decyzję bezproblemowo) – a tymczasem historia pokazała, że mieli rację (bo w te bajeczki Lekusia, że KGB i bez tego dałoby nam ustrój demokratyczny, trudno uwierzyć – uwłaszczenie nomenklatury najlepiej robić bez jakiejkolwiek kontroli; gdyby tylko w Polsce dało się wprowadzić takie uwłaszczenie bez nadania społeczeństwu podmiotowości, to bardzo chętnie by z tego skorzystali).
KGB dało by nam co najwyżej „po ryju”, albo 4 rozbiór Polski, a nie ustrój demokratyczny. Nic a nic im nie ufam. Wierzę w cuda, ale nie takie, że ktoś coś dałby nam za „friko”. Zresztą nawet dziś mamy dowód na to, jak chętni są do dawania nasi przyjaciele ze wschodu czy z zachodu. Jest takie powiedzenie; „za darmo umarło”. U nas się mówi, że za darmo czyli za nic to można dostać „po ryju”. Szkoda, że Lekuś nie może przekonać się na własnej skórze, jak KGB daje mu „po ryju”.
Mimo wszystko szczęśliwie, że nie może, bo to by znaczyło, że i my moglibyśmy też dostać.