Razem, czy osobno? (2)

W moim przekonaniu największym problemem współczesnego świata (oczywiście pomijam tu wszelkie problemy ekonomiczne, czy polityczne) jest pełnienie odpowiednio roli mężczyzny, lub roli kobiety (i wszystkich pochodnych z rolami matki i ojca na czele). Kryzys w pełnieniu tych ról jest przyczyną kryzysu rodziny. 

Przyjrzyjmy się może, co w tej sprawie głosił św. Paweł:

(21) Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! (22) Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, (23) bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła: On – Zbawca Ciała. (24) Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim. (25) Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, (26) aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, (27) aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. (28) Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. (29) Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół, (30) bo jesteśmy członkami Jego Ciała. (Ef 5)

Z tego tekstu każdy pamięta Żony niechaj będą poddane swym mężom … mąż jest głową żony …, co od razu prowadzi do etykiety „Toż to czysty seksizm!”

Proszę jednak zwrócić uwagę na pierwsze zdanie: (21) Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! Pierwsze zdanie jest pierwsze nie przez przypadek, lecz przez to, że jest najważniejsze! To ono określa właściwe relacje między mężczyzną, a kobietą, a dopiero następne uzupełniają je o pewne istotne szczegóły.
A zatem najważniejsze jest to, że zarówno żona jest poddana mężowi, jak i mąż poddany żonie! Taka jest po prostu miłość, że nie szuka swego! (por. 1Kor 13:5) Dla każdego z małżonków współmażonek jest ważniejszy od niego samego! 
I dopiero gdy tak się patrzy, trzeba na to nałożyć dalsze zdania – a więc m.in. to, że mąż jest głową żony. Nie może być dwóch głów – tam gdzie są dwie głowy, tam jest od razu rywalizacja – moje jest ważniejsze od twojego, ja muszę postawić na swoim… A przecież miłość nie szuka swego – pozostawienie dwóch głów to najprostsza droga do tego, by zagłuszyć miłość. 
Jeśli jest jedna głowa, nie ma rywalizacji, a więc również ten, kto jest głową wcale nie musi stawiać na swoim. 
(28) Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. (29) Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje – paradoksalnie więc zdanie żony wędruje wysoko (o wiele wyżej, niż zdanie męża), gdy to tylko mąż jest głową. Mężczyzna uczy się odpowiedzialności! Jeśli podejmie decyzję wbrew woli żony, to wie, że całkowita odpowiedzialność spada tylko na niego. Nie podejmie takiej decyzji, jeśli nie będzie jej całkowicie pewien.
Tymczasem gdy są dwie głowy, mąż będzie się starał pokazać żonie, gdzie jest jej miejsce (i nawet jeśli w duchu będzie przyznawał jej rację, to postawi na swoim), by się jej w głowie nie poprzewracało... 
Rozpisałem to na klasyczny układ ról, ale nie zmienia to ogólności opisu – o ile nie ma z góry założonego modelu, kto jest głową, to wszystko zaczyna się od rywalizacji. Ta rywalizacja po jakimś czasie doprowadza do dominacji jednej ze stron. Ta strona, która zdominowała, będzie postępować tak, by utrzymać swoją pozycję (a więc będzie się upierać przy swoim, choćby nawet w duchu przyznawała rację drugiej stronie) – a to zabija miłość.

Na koniec tej części rozważań, proszę zwrócić uwagę, że tradycyjny model rodziny wbrew temu, co się powszechnie myśli, wcale nie był wypełnieniem modelu sugerowanego przez św. Pawła! Tradycyjny model nie był oparty o miłość (nie ona przecież decydowała o małżeństwie).