(18) Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. (J 21)
Pełne czytanie na dzisiejszą niedzielę, to J 21,1-19. – wspaniałe rozważania dotyczące całego czytania można znaleźć u s. Marty – gorąco polecam.
Tymczasem ja wybrałem tylko jedno zdanie.
To jest zadziwiające – gdy człowiek jest młody wierzy, że zmieni ten świat i możliwym czyni to, co niemożliwe. I Bogu tacy ludzie są potrzebni – bo to dzięki nim w świecie wypełnia się Jego wola (o ile tylko oni chcą pełnić Jego wolę).
Jednak z biegiem lat człowiek się przekonuje, że to co miał zrobić, już zrobił – jeśli zrobił; jeśli nie zrobił, już tego nie zrobi.
Jedyne, co może jeszcze dać innym, to swoją zgodę na to, że kto inny poprowadzi go, dokąd nie chce iść.
19 odpowiedzi na “i poprowadzi, dokąd nie chcesz”
Możliwość komentowania została wyłączona.
Najwspanialsze co może być to nie planowanie, tylko całkowite zaufanie Panu, że to On nas poprowadzi
Dokładnie tak – w tym młodym wieku największym zagrożeniem nie jest to, czy człowiek podoła, lecz to, czy sam nie zechce narzucać swojej własnej wizji; w starszym o to zaufanie znacznie łatwiej, ale to już nie to…
Niby nie to, ale jak właśnie w starszym wieku powie się Panu Bogu „tak” to Jego plany bywają tak spektakularne że wyrywa z butów:)
Leszku, zwracam się do Ciebie po poradę , pewnie nie za bardzo w temacie, chociaż kto wie, czy nie o jakim to błądzeniu będzie i chodzeniu nie tam, gdzie by się chciało. Czy wiesz co to jest KURS ALFA, może szerzej RUCH ALFA? Angelika była takim kursie, jest zachwycona. Czy w świetle naszej wiary to jest dobra droga? Bo to o chrześcijaństwie, ale jakby takim co bez Kościoła może się obejść. MR
Przyznaję, że nic nie wiedziałem, ale szybciutko poczytałem – rodowód jest anglikański, ale idea została zaadaptowana m.in. przez KK. W Warszawie organizatorem kursów jest Duszpasterstwo Akademickie z kościoła św. Jakuba przy pl. Narutowicza; naprzeciwko są akademiki Politechniki Warszawskiej (w sumie razem z akademikami UW aż 10 akademików) i to jest zaplecze dla tego DA. Wśród kościołów, w których ten kurs będzie się odbywał jest m.in. kościół św. Andrzeja Boboli przy Rakowieckiej – również bardzo silny ośrodek DA (okolice tzw. Politechniki Południowej, SGGW-AR oraz SGH) – ten akurat prowadzony przez jezuitów. Angelika jest w kręgu wpływów jezuickich (choć nie warszawskich) – myślę, że poprzez nich trafiła na ten kurs.Skoro jest zachwycona, to można się tylko cieszyć i polegać na jej zachwycie!
Dzięki, rozumiem, że wszystko w porządku i nic złego się nie dzieje. Przepraszam, że zawracam Ci głowę, tyle różnych rzeczy mi już wytłumaczyłeś, że jakoś mi tak do Ciebie łatwiej się zwracać w „moich niepokojach”. Obiecuję poprawę w nie nadużywaniu Twojego czasu i dobrej woli. Pozdrawiam.MR
MR, o jakim to nadużywaniu czasu i dobrej woli Ty mówisz???!!! Przecież bardzo mnie to cieszy, że mogłem pomóc – poznałem temat, a przy okazji sam się dowiedziałem czegoś o Angelice:)
Jak to dziwnie czytać o sobie 😉 O kursie usłyszałam pierwszy raz gdy byłam w zeszłym roku na pielgrzymce do Częstochowy z Krakowa. Wówczas opowiadano o kursie i osoby mówiły swoje świadectwa. Wówczas też poczułam ogromne zaproszenie serca, by pójść. I akurat w Bytomiu Kapucyni prowadzą takowy. Z resztą mój kierownik duchowy (jezuita jak wiadomo), był całym sercem za (też słyszał owe świadectwa). Tyle o moim uczestnictwie w kursie 😉 MR, może następnym razem byś po prostu napisał do mnie? 😉 Ale tak czy inaczej, jest dobrze, przynajmniej Leszek zostawił swój ślad obecności u mnie ;)Pozdrawiam Was!
Angeliko, nie miej do MR żalu, że się dopytywała (to ona, a nie on), co to jest Kurs Alfa – przecież widzisz w jej pytaniu wyraźny niepokój. Czy rzeczywiście byłoby sensownie, gdyby z tym niepokojem przyszła do Ciebie? Myślę, że postąpiła bardzo roztropnie (choć pewnie lepiej by było, gdyby skorzystała z Ludzie listy piszą… Napisz do mnie (ale może nie chce ujawniać swojego adresu mailowego?)
A o. Krzysztof Andryszkiewicz bardzo fajnie wygląda na zdjęciach – poszperałem głębiej już po tym, jak odpowiedziałem MR.
Nie mam żalu. Ale też nie uważam bym jakoś gorzej miała odpowiedzieć od Ciebie. Lepiej nie doszukiwać się we wszystkim zła ;)A o. Krzysztof dobry człowiek 🙂
Ten fragment czytania od dłuższego czasu mnie trapi. Jakiej potrzeba pokory, aby dać się prowadzić tam, gdzie się nie chce. Jak okrutna bywa starość, gdy się musi…jak okrutna jest starość gdy człowiek nie ma się gdzie podziać bo w domu nie ma opieki; albo musi iść do domu starców, gdzie traktują niedołężnych staruszków różnie. Jak okrutna jest starość, gdy chce się umrzeć w domu, a trzeba umierać w odosobnieniu w szpitalu. Znajoma-gorliwa katoliczka na starość wylądowała w domu syna – świadka Jehowy. Nie zdajemy sobie sprawy, jak prawda tych słów bywa okrutna.
Jezus na pewno nie myślał o takiej pokorze. W tamtych czasach sprawa była prosta – obowiązek utrzymania i opieki nad rodzicami (choćby kompletnie zniedołężniałymi) spoczywał na dzieciach. I nie było jakichkolwiek innych rozwiązań (jak dzieci nie było, stosowano takie rozwiązanie, jakie znamy już z Krzyża). Jedyny problem, jaki powstawał, dotyczył tego „kto tu rządzi” – otóż tym rodzicom należał się szacunek, ale oni już nie rządzili. Tak to po prostu funkcjonowało. I to do takiego obrazu odwołał się Jezus (inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz). Jezus mówił to do Piotra, na którym budował swój Kościół (i to w tym czytaniu było potwierdzane) – to jego stawiał na czele tego Kościoła i bynajmniej nie uprzedzał tu wiele wieków późniejszej decyzji Benedykta XVI – Piotr miał do końca swych dni stać na czele Kościoła. Nie tracił władzy na rzecz kogoś młodszego, jak to jest w obrazie, do którego Jezus się odwoływał – Jezusowi chodziło jedynie o zobrazowania kompletnej bezsiły, jaka w pewnym momencie może na każdego przyjść. Dziś oczywiście wiemy, że to chodziło o śmierć, jaka czekała na Piotra; Piotr szedł na nią pozostając świadkiem Jezusa!A więc nie chodzi tu o każde pokorne przyjęcie tego, wobec czego jesteśmy bezsilni – a jedynie o te przypadki, w których poprzez tę pokorę pozostajemy nadal świadkami Chrystusa (tak, jak takim świadkiem w swoich ostatnich dniach był Jan Paweł II).
Jezus jest logiczny – STWIERDZA, że Piotr zostanie poprowadzony, dokąd nie chce. Gdy się zgodzimy pójść za Nim 'na ślepo’, jest gwarancja, że wypełnimy Jego wolę do końca – nawet niejako wbrew sobie.
Dokładnie tak.
A mnie się ten fragment, jak zwykle, kojarzy z papieżem Franciszkiem – choć mnie się ostatnio prawie WSZYSTKO z nim kojarzy.:) Przecież ten skromny człowiek nigdy nie chciał być papieżem – podobno na poprzednim konklawe wręcz błagał kardynałów, aby go nie wybierali. A jednak – i to jest dla mnie całkiem niezły „dowód” na istnienie Opatrzności Bożej – w historii Kościoła niezwykle rzadko bywało tak, że papieżami zostawali ci, którzy bardzo chcieli nimi zostać.:) Tak więc „dokąd ty nie chcesz” powtarza się od początku do końca. A jednak „Pan spojrzał z miłosierdziem i wybrał.” I chyba…wybrał dobrze, kiedy się widzi te tłumy, które chcą słuchać papieża. Przychodzi na myśl ten fragment z Dziejów Apostolskich, że chcą, aby choć cień przechodzącego padł na nich – a także to, co mówiono o św. Franciszku z Asyżu: „świat cały biega za Tobą…”Alba
Rzeczywiście masz rację:)
a to mi sie z Lednicą kojarzy 🙂 byłam raz, raz wystarczy, ale zapamietam na długo 😉
No to widzę, że w Lednicy jakoś nie czułaś działania Ducha świętego.Sam nigdy tam nie byłem, ale po części byłem świadkiem tego, jak się ona rodziła. O. Góra prowadził rekolekcje w św. Annie (w jednym z listów napisałem, że z żoną łączy nas fascynacja o. Górą i ks. Z. Malacki ściągnął go wtedy na rekolekcje; żona jednak nie chciała chodzić, ale ja – jak najbardziej) i zapowiadał swój najnowszy pomysł. Wtedy z kolei w innym liście rozmarzyłem się, że jak to by było fajnie wprowadzić młodych ludzi przez Bramę-Rybę w nowe tysiąclecie.Ta pierwsza Lednica była współorganizowana przez DA św. Anny, a z wywiadu radiowego z chłopakiem, który szedł w tej pierwszej parze dowiedziałem się, że ks. Zygmunt dopiero w ostatniej chwili powiedział mu, że będzie w tej pierwszej parze (dziewczyna z tej pary miała na imię Ania i pochodziła od o. Góry). Przypuszczam więc, że gdyby wówczas nie zabrakło mi odwagi, to te marzenia z listu by się spełniły.Tak więc choć nigdy tam nie byłem, to jednak mnie Lednica kojarzy się bardzo ciepło.Podejrzewam jednak, że Ty byłaś kilka lat później, gdy Lednica stała się tak wielkim przedsięwzięciem, że aż przekraczającym możliwości organizacyjne.