Rocznica powstania w getcie warszawskim sprawiła, że temat ten pojawiał się na zaprzyjaźnionych blogach – nade wszystko u Anny, ale z pewnym opóźnieniem również u Alby. Ponieważ temat ten jest po trosze u mnie tematem rodzinnym, to na obu blogach wypowiadałem się w tej sprawie.
Pomyślałem jednak, że powinienem to uczynić również u siebie.
Otóż podczas okupacji mój wujek, Marian Badeński, był kierowcą jakiegoś dygnitarza niemieckiego, a przez to jego samochód nie przechodził przez kontrolę przy wjeździe do getta. Mój wujek wykorzystał to do przemytu broni na teren getta – sierż. pchor. „Czarny”. W internecie trafiałem tylko na niższe stopnie kpr. pchor. oraz plut. pchor., ale na jego grobie (Powązki Wojskowe) jest tak, jak podaję sierż. pchor. – podejrzewam więc, że do tego stopnia został podniesiony podczas Powstania Warszawskiego.
Był żołnierzem Korpusu Bezpieczeństwa (11. batalion 9. kompania 12. pułk piechoty, Wojskowy Korpus Służby Bezpieczeństwa – WKSB).
Korpus Bezpieczeństwa wywodził się z Organizacji Wojskowej utworzonej w październiku 1939 r. przez Witolda Orzechowskiego ps. „Longinus”, który powoływał się na wytyczne otrzymane bezpośrednio od gen. Władysława Sikorskiego. Na polecenie Komendanta Głównego AK gen. Stefana Roweckiego ps. „Grot” przeformowywano oddziały i służby KB w Wojskowy Korpus Służby Bezpieczeństwa, a w listopadzie 1943 roku przemianowano na Korpus Bezpieczeństwa. KB podlegał bezpośrednio pod Komendę Główną AK.
Dlaczego podaję te wszystkie tak szczegółowe dane?
Otóż w raporcie Jürgena Stroopa, niemieckiego zbrodniarza wojennego z SS, dowódcy oddziałów likwidujących getto, jest następujący fragment:
[Siły niemieckie były] nieustannie pod ostrzałem ognia spoza getta, to znaczy ze strony aryjskiej […]. Przy pierwszym wtargnięciu do getta udało się Żydom i polskim bandytom dzięki przygotowanemu napadowi z bronią w ręku odeprzeć nasze atakujące siły wraz z czołgami i wozami pancernymi […]. Główna grupa Żydów, wymieszana z polskimi bandytami, wycofała się na tak zwany Plac Muranowski już w pierwszym lub drugim dniu walk. Tam zostali dozbrojeni przez znaczną grupę polskich bandytów…
Może zacznę od tego tzw. placu Muranowskiego (w tym miejscu ulica Muranowska była szeroka i stąd nazywano to placem). Otóż tam byla konspirancyjna siedziba komendy Żydowskiego Związku Wojskowego – organizacji bojowej, która została założona jeszcze w listopadzie 1939 roku przez przedwojenych oficerów WP pochodzenia żydowskiego z por. Dawidem Apfelbaumem na czele. To im mój wujek przemycał broń.
Wspomniana w tym raporcie znaczna grupa polskiech bandytów to oddział KB pod dowództwem mjra Henryka Iwańskiego.
Mjr Henryk Iwański od samego początku był łącznikiem z ŻZW. 26 kwietnia do KG AK dotarł meldunek por. Dawida Apfelbauma, że podczas walk został on ranny i w którym żądał natychmiastowej pomocy. Do pomocy został wyznaczony oddział mjra Iwańskiego. Następnego dnia (tj. 27 kwietnia) oddział ten tunelem dostał się na ul Muranowską – i to o tym fakcie wspominał Stroop.
Nb. to właśnie na tym budynku komendy ŻZW zawisły te dwie słynne flagi niebiesko-biała, a obok niej biało-czerwona, które doprowadziły do wściekłości Himmlera.
Po wojnie mówiło się jedynie i wyłącznie o ŻOB, czyli organizacji komunistycznej, ale oprócz ŻOB-u walczył również ŻZW, dla którego te walki nie były walkami osamotnionych bojowników żydowskich; dla nich ŻZW był częścią Armii Krajowej, od której oczekiwał pomocy i który tę pomoc otrzymał od razu następnego dnia po apelu o pomoc.
Paradoksalnie ci, którzy wyruszali na z góry przegraną walkę w większości ocaleli, choć nie obyło się bez strat, w tym strat po stronie KB – sam mjr Henryk Iwański został ranny, również ranny (a wg innego źródła zabity) został jego brat Wacław; zginął także syn Roman (i nie byli to jedyni polegli).
Czy mój wujek brał udział w tych walkach? – nie wiem. Jeśli zważyć, że wcześniej dostarczał broń ŻZW, należy przypuszczać, że tak. Z drugiej jednak strony za kilkanaście dni (10 maja) urodził mu się syn Andrzej (późniejszy 400-metrowiec), jest wielce prawdopodobne, że był z tej akcji zwolniony. Sam zginął dopiero w Powstaniu Warszawskim 26 września 1944 roku.
To bezcenne informacje, wręcz źródłowe, Świadku historii. Bardzo się cieszę, że napisałeś tę notkę.
Gdyby nie Twoja notka niczego bym nie napisał – szczególnie że sam z siebie piszę tylko komentarze do bieżących czytań.
Leszku- takie historie powinny być publikowane w książkach. Szczerze powiedziawszy, żal mi tych bohaterów, którzy narażali życie swoje oraz rodziny dla pomocy Żydom, a teraz przekłamuje się historię i zarzuca się Polakom antysemityzm. A obozy koncentracyjne nazywa się „polskimi”, tylko dlatego że okupant obrał sobie to miejsce na zagładę Żydów, Polaków, Cyganów i innych. Gratuluję Ci Leszku takich bohaterów rodzinnych. Mój kuzyn poszedł na ochotnika do wojska, gdy wybuchła wojna i zginął na pierwszej linii frontu zaraz na początku wojny. To był dramat dla rodziny.
Ba, takie historie powinny być publikowane w książkach, ale niestety dobrze wiesz, przyznanie się do takiego życiorysu, oznaczało wyrok śmierci. A później znajdują się tacy bezczelni ludzie, którzy oskarżają Wacława Iwańskiego, że wszystko sobie wymyślił, bo jak wstępował do ZBoWiD-u, to o tym nie pisał..
No tak; masz rację. Zawiść ludzka bywa porażająca.
Mam nadzieję, że przyjmiesz wyróżnienie, Leszku – zapraszam.
ŻOB komunistyczny? Bundowski to może, ale komunistyczny? Tak to jest jak się ma skłonność do etykietkowania z pozycji własnych poglądów.phmerski
Nie moja ta etykieta – zajrzyj na blog Anny, tam znajdziesz linka, byś mógł polemizować z właściwą osobą – fakt w każdym razie pozostaje faktem, że ŻOB po wojnie został zawłaszczony przez komunistów.
A swoją drogą wielce merytoryczna jest Twoja wypowiedź.
Takie rzeczy należy pisać i przypominać.Pamięć ludzka jest krótka. Mój ojciec podczas okupacji/też był w AK, potem w Powstaniu/ przechowywał żydowskiego chłopca w….szafie w mieszkaniu. Niechętnie o tym mówił, nie wiem zatem jaki był koniec sprawy, kiedy wybuchło Powstanie. Niechętnie mówił też o swojej drodze w AK, bo miał tam zdaje się niezbyt miłe zadanie- likwidacja zdrajców. Potem Powstanie, ucieczka z obozu jenieckiego, partyzantka w Jugosławii, Dachau. Po wojnie – na wewnętrznej emigracji. Pozdrawiam.s. Małgorzata
Szczególnie o tym należy mówić, bo historia powstania w Getcie już po wojnie została zawłaszczona przez jedną tylko opcję polityczną i mało kto wie, że to powstanie miało wsparcie w Amii Krajowej. Oczywiście nie mogło to zmienić ani losów powstania, ani tym bardziej Getta, ale pomoc konkretnym ludziom okazała się skuteczna.Phmerski ma do mnie pretensje, że powtórzyłem za autorem materiałów źródłowych, iż ŻOB miał proweniencję komuszą, ale o to zadbali po wojnie właśnie komuniści, by taka zbitka powstała, a ocaleni bojowcy ŻOB-u ani tego nie prostowali, ani nie upominali się o swoich kolegów z ŻZW (a nawet deprecjonowali tę organizację). Merytorycznie Phamerski ma rację – ŻOB był organizowany przez młodzieżówkę Bundu, ale wstąpili do niej członkowie PPR oraz kilku organizacji syjonistycznych (jak Poalej Syjon); natomiast członkowie prawicowej organizacji Betar wstąpili do ŻZW. Podczas powstania na 22 grupy bojowe 4 były z Bundu i 4 z GL-PPR – a więc socjaliści i komuniści byli po równo. A z kolei w 1949 członkowie Bundu wstąpili do PZPR-u. A więc ta komusza etykieta może nie jest zbyt ścisła, ale też tak kompletnie z faktami się nie rozmija. No ale Phmerski miał pretekst, by odwołać się do argumentów ad personam, więc z tego skorzystał. Natomiast najważniejsze jest w tym, że powstanie w gettcie nie było wcale walką kompletnie osamotnionych Żydów (nb. AK uzbrajało również ŻOB). Dobrze, że p. Prezydent wspomniał o tych dwóch flagach na budynku ŻZW.