W tym czasie, w którym Tadeusz Mazowiecki był premierem, co niedziela uczestniczyłem w najpóźniejszej mszy w Warszawie, która odprawiana była o 21:00 w św. Annie.
Na tę samą mszę zawsze przychodził również on. Siadał podobnie, jak ja, gdzieś w końcu kościoła – bliżej organów, niż ołtarza.
Zawsze gdy mijałem go przy przystępowaniu do komunii, patrzyłem mu głęboko w jego mądre oczy i myślałem To jest mój Premier!
Kiedy był premierem pracowałam wtedy na Ursynowie, mieszkał tam jego syn i też go często widziałam. Byłam pełna podziwu dla jego pokorny. Tak jak piszesz, zawsze stawał na końcu, a ja z chóru go obserwowaałam, był zawsze bardzo skupiony. Uważam, że dawał przykład wielu naszym parafianom.
W św. Annie też najczęściej był z synem.
🙂
Tej klasy polityków już nie ma…
No cóż; ja nie mam ani swego premiera ani prezydenta, ani… wieczny odpoczynek racz mu dać Panie; niech odpoczywa w pokoju wiecznym;
I nigdy nie miałaś?
Leszku- bo ja nie interesowałam się polityką; dlatego nie miałam, nie mam i chyba mieć nie będę „swojego” premiera czy „swojego” prymasa. W tv wszyscy wyglądają tak samo. Co innego Ty -ocierasz się o te „osobistości”władzy cywilnej czy kościelnej, a ja….szara myszka; pozdrawiam
Basiu, czy naprawdę sądzisz, że gdybym nie miał okazji widywać Tadeusza Mazowieckiego podczas tych mszy, to by to nie był mój Premier? Kwaśniewski nie był moim Prezydentem, bo choć jesteśmy równolatkami, to w tych samych warunkach dokonywaliśmy zupełnie innych wyborów w życiu; Mazowiecki prezentował sobą ten sam etos, w jakim i ja dorastałem. I to z tego powodu był moim Premierem, a nie z tego, że co niedzielę (niemal) mogłem spojrzeć mu w oczy.
Witaj Leszku, Dziękuje za post na Twym blogu.( pierwszy raz tu jestem )Pan Tadeusz to też był mój Premier. Dlatego rozpisałem sie na blogu Siostry Chmielewskiej. Pojąć nie mogę jak można wyciągnąć wypowiedż z przed pół wieku i uderzyć w kogoś, by zniszcyć podważyć autorytet.Dla mnie zawsze liczyło sie i liczy rdzeń działań, istota działań. Dzieło życia Pana Tadeusza od walki w opozycji z władzą komunistyczną, przez premierostwo do działalności w ONZ jest wielkie i piękne.pozdrawiamJerzy M
Miło mi Ciebie tu powitać. Siostra swoją notkę zatytułowała Tadeusz Mazowiecki a kwestia smaku, a te ataki, to rzeczywiście kwestia smaku. Nikt nie rodzi się mądry, lecz tę mądrość dopiero z życiem zdobywa. O ile zdobywa… Bardziej się martwię o tych, którzy są mądrzy od urodzenia, niż o tych, którzy do mądrości dochodzą. Ci pierwsi pozostaną mądrzy, ale mądrzy inaczej…Nie mam najmniejszych wątpliwości, jak historia oceni Tadeusza Mazowieckiego, choć jak każdy czasami w życiu błądził. W wyborach prezydenckich na niego głosowałem i do dziś jestem przekonany, że byłby świetnym prezydentem. No cóż należałem wówczas do takiej mniejszości, że Tadeuszowi Mazowieckiemu nie dano nawet szans na drugą turę. Ale już tym, co zrobił jako premier (on ten, ślimak, żółw przez kilkanaście miesięcy zrobił więcej, niż choćby młody, energiczny Donald Tusk przez lata swego premierowania) zapisał się godnie w historii.