(5) Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, powiedział: (6) Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony. (7) Zapytali Go: Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to się dziać zacznie? (8) Jezus odpowiedział: Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: To ja jestem oraz: Nadszedł czas. Nie podążajcie za nimi! (9) I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec. (10) Wtedy mówił do nich: Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. (11) Wystąpią silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. (12) Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. (13) Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. (14) Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. (15) Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie mógł się oprzeć ani sprzeciwić. (16) A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. (17) I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. (18) Ale włos z głowy wam nie spadnie. (19) Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie. (Łk 21,5-19)
Czytając opisy końca świata koncentrujemy się na kataklizmach, wojnach i przewrotach… A ja zwrócę uwagę na jedno tylko zdanie: Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa.
Nie ma nic ważniejszego, niż dawanie świadectwa – tego oczekuje od nas Jezus. I to oczekuje zawsze – także i dziś…
Zwracam też uwagę na to, że dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie mógł się oprzeć ani sprzeciwić – a więc nie powinniśmy się bać, że sobie nie poradzimy! (choć akurat to jednocześnie dowodzi, iż nie są to jeszcze te czasy – moje pisanie budzi u innych przekonanie, że się wywyższam, że jestem przemądrzały, że manipuluję… – przekonywać nieprzekonanych mnie się nie udaje)
Nie udaje się przekonywać Leszku, bo pewnie sam od siebie zbyt dużo dajesz, zamiast zdać się na Pana. Gdybyś miał w sobie więcej pokory, był mniej zapatrzony w siebie, to kto wie może byś wyraźniej Pana słyszał? Zobacz, nawet to ostatnie zdanie – „choć akurat to jednocześnie dowodzi, iż nie są to jeszcze te czasy ” – dlaczego nie „te czasy”? Bo nie Ty jesteś tym męczennikiem czy prorokiem? To jest pokora? :)Ilu obecnie „daje świadectwo” swoim życiem? Podobno co parę minut w świecie, jakiś chrześcijanin oddaje życie za wiarę. Jakie inne czasy dla niego będą?MariaR
Mario, a gdzie Ty w tekście łukaszowym doszukałaś się, że to jakaś wyjątkowa umiejętność? – w czasach ostatecznych będzie to umiejętność, którą będzie posiadał każdy, kto odpowie na apel Jezusa do składania o Nim świadectwa. Wielokrotnie na tym blogu pisałem, że wszystko wskazuje na to, iż żyjemy w czasach ostatecznych (choć przyjmowałem, że sam zdążę jeszcze zwyczajnie umrzeć); dziś znalazłem coś, co temu przeczy, więc o tym wspomniałem.
Myślę, że dla każdego pokolenia są to czasy ostateczne, dlatego każda epoka ma swego proroka [moim zdaniem prorokiem naszych czasów był J.P.II]. W Ewangelii padają słowa; „Jezus odpowiedział: Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: To ja jestem oraz: Nadszedł czas. Nie podążajcie za nimi!” czyż mało się teraz sekt? choćby tylko wspomnę ś.J którzy odciągają ludzi od imienia Jezus. Czyż nie głoszą oni Armagedonu? czyż nie wydają swoich braci, rodziców, krewnych i przyjaciół oraz nie prześladują wszystkich spoza organizacji? czyż z powodu imienia Jezusa nie mówią same złe rzeczy na katolicki kler? a ile powstało religii od tej pory jak Jezus został ukrzyżowany i zmartwychwstał? Czyż zwiedzeni ludzie nie podążyli za „guru”. Kataklizmy, wojny, przewroty są także w naszych czasach. Mamy dawać świadectwo tu i teraz; po śmierci już to będzie niemożliwe. Walka ze złem, walka z grzechem, to nasze świadectwo dnia codziennego; pozdrawiam
Basiu, oczywiście, że każde pokolenie ma swoje czasy ostateczne – i dlatego tak jednoznacznie pisałem, że to wezwanie Jezusa do składania świadectwa dotyczy każdego – także nas. I tu się całkowicie z Tobą zgadzam. Nie zmienia to jednak faktu, że koniec świata będzie tylko raz. No i choć do tej pory wydawało mi się, iż nastąpi on całkiem niedługo (choć nigdy nie próbowałem przypisywać konkretnej daty), to dziś pomyślałem, że mam dowód na to, że to jeszcze nie teraz. Ale oczywiście jak najbardziej poczuwam się do tego, że sam również jestem wezwany – i to dokładnie tak samo, jak Ty!
Leszku – wybacz że mam taki punkt widzenia, lecz wynika on z dyskusji ze ś.J [ale nie tylko oni straszą końcem świata], którzy nieustannie wyznaczają datę końca świata. Dla każdego człowieka koniec świata jest w chwili jego zgonu. Zatem na tym powinniśmy się skoncentrować i żyć tak, jakby tylko dziś było nasze; ” „Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro niepewne… Tylko dziś jest twoje.” – Jan Paweł II . Te wszystkie znaki, jakie opisane są w tym urywku Ewangelii nieustannie mają miejsce; a myśmy powinni skupić się na tym, aby Pan w ostatniej godzinie przeprowadził na z życia ziemskiego do życia wiecznego. Dla mnie takim namacalnym dowodem miłosierdzia Bożego dla mojej śp.Mamy był fakt, że Jezus przyszedł po nią w obchodzone także przez nią święto Przemienienia Pańskiego – Pan przyszedł przemienić jej męczeńskie życie w radość oglądania Jego oblicza; to był dla niej koniec świata. Ludzie niepotrzebnie wybiegają myślami do zapowiedzi końca świata; przecież „nie znamy dnia ani godziny” a martwimy się o koniec świata?
Basiu, wydaje mi się, że nie masz racji pisząc Ludzie niepotrzebnie wybiegają myślami do zapowiedzi końca świata; przecież „nie znamy dnia ani godziny” a martwimy się o koniec świata? W końcu te teksty o końcu świata są ustawione na koniec roku liturgicznego nie przez przypadek. Nie wolno nam ulegać wszelkim takim „rewelacjom” o konkretnych datach końca świata, ale jednak powinniśmy wiedzieć, jak koniec świata jest zapowiadany w Piśmie świętym i powinniśmy umieć rozpoznać czasy końca dziejów.
Leszku – dla mnie koniec świata będzie w godzinie mojej śmierci. Jak to będzie wyglądało – nie wiem. Przecież ten urywek wyraźnie mówi o zburzeniu świątyni jerozolimskiej:”Gdy niektórzy mówili o śWIĄTYNI, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, powiedział: (6) Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony.” Przyjdzie czas, że z tego na co patrzymy nie pozostanie NIC, bo nic ze sobą nie zabierzemy do wieczności. Co najwyżej podążą za nami świadectwa dobrych uczynków.
Innymi słowy od zburzenia Świątyni Jerozolimskiej żyjemy w czasach ostatecznych i każde pokolenie powinno być gotowe na koniec świata.
Basiu, nie wiesz, czy dla Ciebie koniec świata będzie w godzinie Twojej śmierci. Koniec świata może nadejść za Twojego życia. Mało – to też nie jest prawdą, że jeśli Pan Cię powoła przed końcem świata, to i tak będzie to Twój koniec świata. Ten świat nadal będzie istniał i nadal będą żywe Twoje z nim związki – nadal będziesz kochać swoich synów i swoje wnuczki.
Leszku- jakie dla mnie będzie miało znaczenie po mojej śmierci – czy świat będzie istniał?To my, dzieci Boże jesteśmy śWIĄTYNIĄ DUCHA śW. i o tą świątynię winniśmy się martwić, aby nie została zburzona przez grzech, bo „licho nie śpi”..
Basiu, ma znaczenie, bo w tym właśnie się przejawia świętych obcowanie. Po końcu świata wszyscy będziemy w jednym, nowym świecie; przed końcem świata oba światy są nieprzenikalne (w sensie, że nikt stamtąd nie pojawi się tu na Ziemi), ale są to równoległe światy, w których ci po tamtej stronie otaczają nas swoją miłością.
Leszku- świętych obcowanie – a ja nie wiem czy będę świętą? wprawdzie patron mojej parafii -św.Ojciec Pio obiecał, że zaczeka na progu Domu Ojca na wszystkie swoje dzieci, ale czy się do mnie przyzna? Obawiam się Leszku, że koncentrując się na wydarzeniach jakie zaistnieją przy końcu świata, przetrwonimy dany nam czas na tu i teraz; pozdrawiam
Basiu, nie trzeba się na tych wydarzeniach koncentrować (wręcz nie wolno!), ale trzeba być gotowym i na te wydarzenia. Temu służą te czytania, bo to każdego może dotyczyć. I tak, jak pisałem Margolci – te wszystkie katastroficzne wydarzenia mogą w nas wywołać panikę. A w panice łatwo o zwątpienie. Tymczasem my mamy czuć się bezpieczni w Jego objęciach. Bo ważna jest tylko szczera wiara. I to jest powód, dla którego nie wolno nam uciekać od tych obrazów, które te czytania przynoszą.
Oj Leszku, Leszku. A skąd Ty tak „pewnie” wiesz, jakie związki mają ci „po tamtej stronie” z tymi, co pozostają na tym świecie? Czy potrafisz to swoje zdanie udowodnić w oparciu o Pismo św.? I co będzie z synowymi i mężem, bo piszesz tylko o miłości do synów i wnuczek? 🙂 Oni nie będą „godni” tej miłości? :)Jest w Ewangelii św. Łukasza przypowieść o bogaczu i ubogim Łazarzu (16, 19 i n.), którzy po „tamtej stronie” wcale tacy „miłościwi” nie są, ani wobec tych co w Otchłani, ani wobec tych co jeszcze na ziemi pozostali. MariaR
Proponuję Ci poczytać świadectwo Anny Dąmbskiej – nigdy tam nie zaglądałaś, a warto!
A któż to jest Anna Dąmbska, że ją przedkładasz nad Pismo św. Prosiłam, żebyś mi pokazał, gdzie jest napisane w Piśmie św., jak tam jest po „drugiej stronie”, bo chyba Pismo dla Ciebie też jest najważniejsze. Dużo i pewnie piszesz o tych sprawach, na jakiej podstawie?MariaR
Te prokurator – najpierw przeczytaj, a dopiero później osądzaj! Ale oczywiście jak przy wszystkich objawieniach prywatnych nie masz obowiązku w to wierzyć. Ale proszę Cię, tak się nie zaperzaj, bo tracisz rozum – przeczytaj na spokojnie Łukasza i przeczytaj przynajmniej początek świadków i sama zobaczysz, że nie ma sprzeczności.
Chyba już pisałam kiedyś (jak tak to, przepraszam za powtarzanie się) że tutaj nie chodzi o przekonywanie. Według mnie, przekonywanie kogoś do czegoś jest złe. świadectwo jak dla mnie, to nie jest przekonywanie, to jest życie. świadectwem jest np oddanie w sklepie pieniędzy gdy pani nam źle wydała i to bez żadnych tłumaczeń. Wydaje mi się, że tego się od nas oczekuje. Ja czasem też się zapędzam i bawię się w przekonywanie ale to często robi więcej szkody niż pożytku. Najlepsze świadectwo to takie, które wychodzi nam przypadkiem. Może dlatego często czytam na Twoim blogu że chciałbyś kogoś przekonac ale nie możesz i że albo nie umiesz albo jak teraz, że to nie te czasy. A prawda jest taka, że czym dłużej się kogoś przekonuje tym bardziej ten ktoś staje okoniem. Bo jak Pan Jezus ma do kogoś przyjśc to sam wie kiedy to zrobic i jak to zrobic. Przekonywanie nic nie da, żadne argumenty nic nie dadzą. A czasy ostateczne? Można by było do tego opisu porównac czasy II wojny światowej i okolic. Prawie wszystko by się zgadzało. Jednak świat się nie skończył. Wydaje mi się, ze Pismo święte jest na dzisiaj. Jeśli czytamy akurat to czytanie to nie jest o no po to żeby myślec o jakimś 2080 roku albo o jeszcze innej przyszłości tylko o dzisiaj. Wydaje mi się też, że każdy może zinterpretowac ten tekst inaczej bo przecież przez swoje Słowo Pan Bóg rozmawia z każdym człowiekiem na osobności. Jeśli jakiś chrześcijanin w jakimś Egipcie czy gdziekolwiek indziej gdzie są prześladowania przeczyta sobie ten fragment to będzie się on odnosił bardzo mocno do jego dzisiaj, kiedy byc może tego samego dnia wywloką go z domu i zaciągną przed sąd z powodu Chrystusa. Ja wyczytam z tego tekstu jeszcze coś innego, coś co Pan Bóg chce powiedziec tylko do mnie i tylko do mojej sytuacji. Ty wyczytałeś to zdanie o świadectwach:) Każdy może zrozumiec coś innego:) Nie ma co się spinać:) Pozdrawiam
Podzielam Twoje zdanie; pozdrawiam
Oczywiście masz rację, że świadectwo właśnie przez to jest świadectwem, że nie wymaga żadnego przekonywania. Dopisałem to przekonywać nieprzekonanych mnie się nie udaje, by czasem nie wyszło, że nigdy, nikt nie myśli tak, jak ja. Żyjemy więc w całkiem normalnych czasach.A co do czasów ostatecznych, to jednak nie przez przypadek na koniec roku liturgicznego są czytania o końcu świata – warto jednak wiedzieć, czym te czasy się charakteryzują. Szczególnie dziś, bo choć pewnie ja jeszcze normalnie umrę, to już Ty być może będziesz to przeżywać.
Ha ha ha mam się bac?:) Chyba jeszcze się nie załapię na globalny koniec świata, chociaż ostatnio mi się śniło że cały świat się topił i wszystko zalewała lawa a ja próbowałam uciekac z sąsiadem przez polę na jednym rowerze:D Mam jednak nadzieję że mnie to nie spotka. Ja jak czytałam to czytanie to bardziej dotarło do mnie, że nie ma co się za bardzo przejmowac tymi wszystkimi głupotami które teraz się pojawiają typu gender, związki homoseksualne, dozwolone aborcje itd. Trzeba się modlic i pozostawac wiernym, ale nie traktowac tego jako coś nadzwyczajnego bo Pan Bóg już to wszystko przewidział. Tak ma byc i koniec. Ja zamiast zacząc spodziewac się końca świata poczułam się mocno uspokojona.
W żadnym wypadku nie masz się czego bać – temu w końcu służy to czytanie, byś się nie bała. I pamiętaj – ten świat materialny, jaki tu znamy, już nie będzie do niczego potrzebny. Tak więc te wszystkie kataklizmy, to tylko skutek uboczny, który nas nie będzie w żaden sposób dotyczył – ważne jest tylko zachowanie wiary. Jeśli nie będziemy przygotowani, to łatwo możemy wpaść w panikę, a w panice łatwo o zwątpienie. A więc dobrze, że poczułaś się uspokojona, bo taki jest właśnie cel tych czytań.
Proszę Leszku, żebyś pisał bardziej poprawnie – wyrażenie „Te prokurator” mnie trochę myli :), bo nie wiem, czy odpowiadasz na moje pytanie, kto to jest Anna Dąmbska (wtedy powinno być: To prokurator), czy też mnie tak etykietujesz zupełnie bezpodstawnie i na wyrost (wtedy powinno być raczej: Ty prokurator, a jeszcze poprawniej : Ty prokuratorze 🙂 ).Pismo zaś mówi: Mowa Wasza niech będzie tak tak i nie nie. Wszystko co ponadto od złego pochodzi. Możesz więc na moje pytanie odpowiedzieć zgodnie z duchem Pisma a nie pokrętnie?A swoją drogą dobrze, że na początku świadectwa Anny ktoś uczciwie zaznaczył, że temu Dziełu cofnięto imprimatur, przynajmniej wiadomo, że oficjalny Kościół nie daje na nie swojego „błogosławieństwa”. Zaś ukierunkowanie, że każdy w swoim sumieniu decyduje w co wierzy jest trochę ryzykowne – w końcu nie ma chyba wątpliwości, że i świadkowie Jehowy bardzo wierzą w Pismo i swoje interpretacje uważają za prawdziwe.I gdzie widzisz moje zaperzanie się i utratę rozumu. Dlatego, że mam uwagi do Twoich wpisów? Przecież dużo łatwiej byłoby mi napisać tak, tak Leszku. Nie musiałabym tego w ogóle uzasadniać, zaś sprzeciw muszę. 🙂 Nie wiedziałam dotąd (i tak naprawdę dalej nie wiem), kto to jest Anna Dąmbska. Nie słyszałam o Niej w Kościele, ani w Boskiej tv, nie widzę, żeby o Niej pisała Siostra Małgorzata, ani Ks. Puzewicz, ani Ks. Boniecki i wielu innych.Mądrzy ludzi mówią, że nie ma głupich pytań.Margolcia wyżej dużo ważnych rzeczy napisała i w duchu Chrystusowym – jeśli chcesz to chodź, słuchaj i szukaj . A nie w trybie oznajmującym i właściwie bezdyskusyjnym jak to Ty masz w zwyczaju Leszku – po „drugiej stronie” jest tak i tak, będzie tak i tak, czasy są raz ostateczne, raz nie ostateczne, Pan Bóg to może, a tego nie może – zwłaszcza w odniesieniu do spraw, które żadną miarą nie dadzą się udowodnić. Narzucając zaś drugiemu swoją wizję tych spraw, tak naprawdę nie szanujesz jego wolności. Więc może zmień tryb i częściej pisz: wydaje mi się, według mojego przekonania, Pan mówi w Ewangelii itp. Wyrazisz swoje zdanie, a drugiemu umożliwisz jego poszukiwania. MariaR
Mario, czytałaś mój wstęp. A teraz wybacz, bo w końcu muszę wyjechać do pracy.
Mario – pod nieobecność Leszka pozwolę sobie z Tobą polemizować; określenie ” Te prokurator” można interpretować na wiele sposobów:) możesz przyjąć to za zwrot żartobliwy, albo możesz być dumna, że zostałaś wyniesiona do rangi prokuratora [czy „wyżej mierzysz”?], albo możesz w pozytywnym znaczeniu uznać za pochwałę dociekliwości; możesz…? widzisz jak wiele możliwości? wybierz sobie taką opcję, jaka Cię zadowoli:) spoko! proszę – luzik.Leszek wspomniał, że są to prywatne objawienia Anny Dambskiej, a do prywatnych objawień Kościół podchodzi z rezerwą. Podobno „młyny kościelne” mielą powoli [tak jest też z objawieniami w Medjugorie], więc szkoda czasu i energii na tego typu spory o objawienia prywatne. Jednak dla Leszka te opisy Anny są ważne, więc uszanujmy to. Mario – być może razi Cię styl, forma wypowiedzi, ale każdy ma swój charakterystyczny sposób wysławiania się. Poza tym czasami pośpiech czy chochlik popląta nasze myśli i trudno jest odnaleźć właściwy wyraz dla wyrażenia tego co w głowie. Sama przyłapuję się na tym, że nie raz zapominam napisać; „proszę” a wówczas zdanie może wydawać się komuś jak rozkaz, a tymczasem nie lubię rozkazów i nawet znam takie niecenzuralne powiedzenie o rozkazie wyrażające bunt.Leszek w czytanym urywku Ewangelii zwrócił uwagę na zdanie ; „A ja zwrócę uwagę na jedno tylko zdanie: Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa.”Moim zdaniem- sposobność dla nas do składania świadectw nadarza się każdego dnia; choćby będąc wyrozumiałym dla drugiej osoby. A na co Ty zwróciłaś uwagę w tym urywku Ewangelii? może coś ważniejszego wpadło w Twe ucho, czym mogłabyś podzielić się z nami? Naprawdę szkoda czasu i energii na boksowanie się. Często nie zgadzam się z punktem widzenia [ pojmowania czytań Ewangelii] Leszka, lecz on też ma prawo do własnej interpretacji, a ja do własnej. Różnimy się i bywało, że s.Marta robiła za mediatora- czasami on zwraca uwagę na szczegół i jako informatyk rozbiera na czynniki pierwsze każde słowo oraz jego znaczenie, zaś ja po łebkach przelatuję przez temat zdając się na instynkt, który ma wyłapać to, co mój mózg uzna za ważne. Bogu potrzebni jesteśmy wszyscy i widać właśnie tacy RóŻNI.
Miło aisaB, że tak bronisz Leszka przede mną, ale Leszek takiej obrony nie potrzebuje i świetnie broni się sam. Ba, często nawet tą obroną prowokuje mnie do następnych „zaczepek”. Poza tym, to Leszek ma pulpit sterowniczy i kiedy uzna mnie za persona non grata na tym forum będzie wiedział co zrobić, żeby mnie skutecznie „uciszyć”. Nie wiem skąd Ci przyszło do głowy, żeby mnie uspokajać ws tego prokuratora – nie widzisz tej wyluzowanej „buźki” na końcu tego fragmentu o prokuratorze?Nie mam nic do świadectwa Anny, ani do tego jak ważne jest ono dla Leszka. Jednak mam taką intuicję, że Pismo św. jest ponad prywatnymi objawieniami, które nie powinny być z nimi w jakiejś rozbieżności. Jeśli Pismo nie mówi o tym, jak będzie „po drugiej stronie”, chociaż jest grubą księgą, to dlaczegoś o tym nie mówi, może jest wolą Pana, żeby to było tajemnicą? Więc nie przekonuje mnie, jeśli człowiek idzie tak daleko i „dopisuje” to, co Pan powiedzieć – kiedy mówił tu na ziemi – nie zechciał!Co do stylu pisania Leszka podtrzymuję co napisałam. Leszek się skarżył kiedyś, że nie wie co w tym pisaniu jest takiego, że inni zarzucają Mu wywyższanie się, przemądrzałość itd. W moim przekonaniu jest to także ten styl „pewności” w rzeczach, które udowodnić się nie dają, często nie mają podstaw w Piśmie (jak te prawdy, kogo będziesz kochać „po tamtej stronie”), a więc obiektywnie są tylko przekonaniem Leszka, zaś niekoniecznie muszą być przekonywujące dla kogoś innego. Może niech się nad tym zastanowi?Masz prawo do własnego zdania, ma takie prawo Leszek, czy ja nie mam? Czy nie mogę poprosić o pokazanie, gdzie w Piśmie jest mowa o tym, o czym mówi Leszek? Przecież może odpowiedzieć, że nie wie, jeśli nie wie, albo, że nie ma, jeśli nie ma.MariaR
Mario – ja tylko wykorzystałam „sposobność” czyli nieobecność Leszka, bo zakomunikował, że jedzie do pracy. Nie! źle zrozumiałaś, nie robię za adwokata Leszka. Jeszcze by się obraził, że mu taki lich adwokat się przytrafił. Każdy ma prawo do własnego zdania, bez wyjątku. Leszek czyta między wierszami, ja tak nie potrafię. Tajemnica Jezusa jest tak bogata, że każde spotkanie odkrywa przed nami nowy aspekt tego, czym On dla nas jest i co chce nam przekazać. Myślę, że Pan Jezus celowo nie wdaje się w szczegóły opisu końca świata czy tego jak wyglądać będzie nasza wieczność z troski o nas; bo”Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9).Niektórzy są jednak bardzo dociekliwi i mają do tego prawo; bo kto szuka znajduje, kto puka otrzymuje;etc
Wiesz, Leszku, nikomu jeszcze tego nie mówiłam, ale obawiam się, że mój Tatuś, z którym byłam zawsze niezwykle związana (nawet bardziej, niż z Mamą) wykazuje początki choroby Alzheimera. To są takie delikatne symptomy, jakie ludzie zazwyczaj lekceważą, ale ja Go dobrze znam, i widzę, jak się zmienia. Czasami jest to dla mnie irytujące, gdy np. okazuje się, że coś Tacie tłumaczyłam, a on i tak nie zrozumiał, co powiedziałam. Jakby w ogóle mnie nie słuchał, nie słyszał. Wszyscy inni myślą, że on to robi złośliwie, z przekory, a ja już przeczuwam, że to jest coś innego. Ale, ponieważ z natury mam wybuchowy charakter, czuję, że takie trudne sytuacje to będzie dla mnie „sposobność do dawania świadectwa” o tym, jak bardzo go kocham… I wydaje mi się, że będę miała ich niestety coraz więcej…
I jestem pewien, że to świadectwo będzie bardzo czyste!
No widzisz Mario – a jednak sprawnie posługuję się językiem polskim, bo doskonale wyczułaś, co Ci w ten sposób przekazałem. Od samego początku szukasz tylko, czego można się przyczepić – pierwsza zaczepka Ci nie wypaliła, to chwyciłaś się mojej rozmowy z Basią. Nie oszukuj, że chodzi Ci szukanie prawdy, jakie to są relacje między nami to na ziemi, a naszymi zmarłymi bliskimi – gdyby rzeczywiście o to Ci chodziło, to po Twoim pytaniu o źródło, najpierw byś przeczytała, a dopiero później kontynuowała atak. Tymczasem Tobie ta lektura nie była potrzebna, bo atakować mogłaś dalej nie znając wcale tego świadectwa. Zresztą było to widoczne od samego początku, bo po co pisałaś I co będzie z synowymi i mężem, bo piszesz tylko o miłości do synów i wnuczek? 🙂 Oni nie będą „godni” tej miłości? Czemu to służyło?
Dlaczego zaraz atak? Jeśli ktoś ma inne zdanie niż Ty to jest atak na Ciebie? Poza tym, to nie jest tak, że nie zaglądnęłam do polecanego przez Ciebie świadectwa. Tylko jak sam napisałeś, nie muszę się nim kierować, bo to objawienie prywatne. Któremu na dodatek cofnięto imprimatur! No i niestety – nie potrafisz pokazać w Piśmie św. takich urywków, które dawały by Ci podstawę do tych opisów, które tworzysz! A o tych synowych to po to pisałam, żebyś się zreflektował i zastanowił nad sobą, czy aby nie za daleko wchodzisz w sprawy, co do których nie masz pewności (bo nikt z ludzi nie ma), jak w istocie wyglądają. I temu to miało służyć, ale jak widać mój trud był daremny. Co przyjmuję z pokorą i kończę ten wątek, bo już nic nowego dla mnie nie przyniesie. MariaR
Popatrz, jak się plączesz w tym, co piszesz – mówisz o tym, że skoro cofnięto imprimatur, to z góry wiedziałaś, że tego nie musisz czytać. Tylko że o tym dowiedzieć się mogłaś dopiero z mojego wstępu. Gdybyś rzeczywiście stawiała pytania po to, by dostać na nie odpowiedzi, to po tym, gdy pytałaś, skąd ja wiem, jak to jest po tamtej stronie, a ja Ci odpowiedziałem, że z tego świadectwa, to byś zaczęła czytać to świadectwo, a jeśliby do Ciebie nie przemawiało, to byś o tym pisała. Tymczasem Ty zaczęłaś od zdania A któż to jest Anna Dąmbska, nie wiedząc nawet, co to za świadectwo! Jest ewidentne, że nie szukasz prawdy, lecz najzwyczajniej w świecie szukasz zaczepki. Przyjęłaś za Markiem Janem, że mnie należy tępić i to zadanie harcownika starasz się gorliwie wypełniać przy każdej okazji.A jeśli chodzi o cofnięcie imprimatur, to pamiętasz z jakim entuzjazmem były przyjmowane pierwsze objawienia Medjugorie? Później jednak Kościół sam się przeraził tego, co wokół tych objawień się dzieje i zdecydowanie stał się ostrożniejszy w stosunku do wszystkich współczesnych objawień. świadectwo Anny dostało tylko rykoszetem, bo to nie było tak, że w ileś lat po przyznaniu imprimatur nagle ktoś się dopatrzył sprzeczności z Pismem świętym – tej sprzeczności nadal nie ma, a tylko Kościół chce zachować większy dystans do wszelkich objawień.(A Twoje wyjaśnienia dotyczące ataku za to, kogo wymieniłem są tak żenujące, że pozwolisz, iż w ogóle nie będę tego komentował)
Też Ci Leszku życzę wszystkiego dobrego.MariaR
A widzisz, jak chcesz zrozumieć, to rozumiesz. Dokładnie o to chodzi – o to dobro w Twoim życiu.
I w Twoim życiu Leszku też. Żebyś jeszcze tylko zechciał to zrozumieć! Może wtedy ta dyskusja z Tobą bardziej by mnie ubogacała, bo nieraz niestety bardziej „psuje” .MariaR
Ale psuje z tego, co jest w Tobie, a nie z mojego powodu. I skoro drążysz, to proszę, mogę to zobrazować. Gdy napisałem Ten świat nadal będzie istniał i nadal będą żywe Twoje z nim związki – nadal będziesz kochać swoich synów i swoje wnuczki, było jasne, że istotą tej wypowiedzi jest wskazanie, że ta miłość, którą przeżywamy tu na ziemi, będzie nadal, a czy wymienię te, czy inne osoby nie ma żadnego znaczenia dla zrozumienia tej myśli. I proszę mi wierzyć, w żadnym wypadku nie uważam Ciebie za osobę na tyle prymitywną, byś tego nie rozumiała – to było dla Ciebie tak samo jasne, jak i dla mnie. A jednak tego się uczepiłaś. Dlaczego? – bo w tej rozmowie nie szukałaś prawdy, a za to uznałaś, że akurat tego można się przyczepić. Jeśli w rozmowie nie będziesz szukać prawdy, to ta rozmowa nigdy Ciebie nie ubogaci – to na prawdę nade wszystko zależy od Ciebie, a nie od tego, z kim rozmawiasz. Przy tym nastawieniu choćbyś nawet rozmawiała z kimś na miarę ks. Tischnera, nic, a nic ta rozmowa Ciebie nie ubogaci.
Tutaj na forum ewidentnie „psuję się” z Twojego powodu. Jeśli bowiem kilka razy proszę o odniesienie się do Pisma św., a Ty złośliwie udajesz, że tego nie widzisz i kierujesz mnie do świadectw osób prywatnych, które na dodatek nie są rekomendowane przez oficjalny KK, to mnie zwyczajnie wkurzasz. Jeśli sam wymyślasz historie, jak to aisaB będzie z tamtego świata kochać swoich bliskich, a przecież nie wiesz, jaki będzie Jej los po śmierci – to jaka to jest prawda? I co było gorszącego w tym, że zapytałam o innych członków Jej rodziny? Mogłeś przecież łatwo wymyśleć jakąś satysfakcjonującą odpowiedź, skoro masz „pewną” wiedzę w tym zakresie.Oczywiście moją „winą” jest to, że w swojej łatwowierności w możliwość wywołania u Ciebie jakiejkolwiek refleksji nad sprawami, w których zwyczajnie f a n t a z j u j e s z i wobec moich wcześniejszych doświadczeń w tym zakresie – nie zakończyłam tej dyskusji zaraz po pierwszym komentarzu. I ulegałam prowokacji do następnych. Czego żałuję. :(MariaR
No i trafiła „kosa na kamień”. Mario – odniesienie się do Pisma Św. zawiera notka, reszta jest Leszka dywagacją. Masz prawo nie zgadzać się z jego refleksjami. Również nie zawsze się z nim zgadzam i też czasami mnie wkurza swymi wywodami, a raz to nawet przez niego usunęłam swego bloga, [czego bardzo żałuję],by wreszcie uwolnić się od „młócenia ” tematu [to było przy Zwiastowaniu]. Aisab [czyli ja] najpierw muszę nauczyć się kochać swoich bliskich tu i teraz, dopiero od tego zależeć będzie mój los po śmierci. Święty Jan w swoim liście mówi: „Nie można kochać Boga, którego się nie widzi, jeśli wpierw nie miłuje się bliźniego, którego się widzi”(1J 4,20). Co mi da wiadomość, jak będzie wyglądał koniec świata, kiedy przede mną karkołomna praca nad realizacją najważniejszych przykazań; miłości Boga i bliźniego. Jeśli Leszek ma ochotę na tego rodzaju rozważania więc to jego wola; jego natchnienie i jego blog. My możemy ale nie musimy odnosić się do jego dociekań. Podobno inteligentni częściej wybierają wegetarianizm. Przecież nie dlatego są inteligentni, że jedzą jarzyny, tylko odwrotnie – dlatego, że są inteligentni, mają większy od innych pęd do „poprawiania świata”.
Czy im się to udaje?
Nie żałuj -daremne żale; próżne złorzeczenia. Mamy błogosławić a nie złorzeczyć; proszę, przemyśl to sobie na spokojnie; pozdrawiam
Mario, niczym mnie nie gorszysz – ja tylko pokazuję Ci, jak łatwo się czyta Twoje zachowania, jesteś, jak otwarta karta. Deklaracje pozostają deklaracjami, a postępujesz zupełnie inaczej. I radziłbym Ci, byś skorzystała z tej lekcji, bo dostajesz ją od ludzi, którzy są Ci życzliwi.
Leszku- proszę, przeczytaj jeszcze raz komentarz Marii, która napisała;”Tutaj na forum ewidentnie „psuję się” z Twojego powodu.”To ona się „gorszy” skąd więc słowa; „niczym mnie nie gorszysz”? Wnioskuję, że to Ty ją gorszysz, nie ona Ciebie. Leszku- są sytuacje, że mowa jest srebrem a milczenie złotem i myślę, że właśnie jest to chwila, aby „’docinki” te zakończyć. pozdrawiam
I co było gorszącego w tym, że zapytałam o innych członków Jej rodziny? – jak więc widzisz Maria już się kręci w kółko, w w pretensjach do wszystkich (tylko nie do siebie). A ten apel powinnaś skierować do niej.
Leszku- Maria jest równie skrupulatna [drobiazgowa] jak Ty – pytała o innych członków mojej rodziny, a to dlatego, że pominąłeś w tej wyliczance męża i synowe; cha…cha…mnie to rozśmieszyło, a Was poróżniło. I Ty się tym zgorszyłeś? samo słowo „zgorszenie” różnie jest pojmowane. Tu, gdzie mieszkam wyrażenie „nie gorsz się” to „nie gniewaj się” zaś wg słownika; „zgorszenie” wywrzeć na kogoś zły, demoralizujący wpływ, spowodować zepsucie; wywołać oburzenie… Jakże łatwo ulegamy naszym emocjom formułując zdanie: Jestem zgorszony/a Twoim postępowaniem. Przy czym mamy raczej problem ze ZROZUMIENIEM zachowania drugiej osoby niż rzeczywistym zgorszeniem w ujęciu Biblijnym, a treścią notki cytat Z Pisma św. Jak daleko odbiegliście od tematu wykładając swoje racje? Dlaczego apel do Ciebie a nie Marii? ponieważ swe komentarze traktujesz jako „lekcję” dla innych czyli swoją rolę pojmujesz jako nauczyciela [” przekonywać nieprzekonanych mnie się nie udaje”). Błąd tkwi w założeniu; chcesz nauczać; pouczać, przekonywać [podobny cel wyznaczyli sobie ś.J – oni chodzą od drzwi do drzwi NAUCZAĆ]; a to rodzi bunt. To sprawia, że ludzie nie chcą Twoich „lekcji”; chcą wymiany zdań; wymiany poglądów, zrozumienia, a nie wytykania błędów i ranienia, bowiem uważam, że tymi słowami „ja tylko pokazuję Ci, jak łatwo się czyta Twoje zachowania, jesteś, jak otwarta karta” pokazujesz swą wyższość, postawę „nad…” którą tak zwalczasz u innych. Jeśli Maria jest otwarta kartą, to czy znaczyłoby to, że Ty jesteś „zamkniętą kartą”??? wiele korzystam z Twej wiedzy i mądrości, lecz uważam, że Twoja karta życiowa też jest otwarta, też można w niej jeszcze co nieco dopisać; nie robię ani za adwokata Marii, ani za Twojego;wyrażam swoje zdanie. Szkoda czasu i energii na takie blogowe potyczki, byle wykazać że moje „ja” jest na wierzchu, ale jeśli chcesz brać udział w takiej grze to Twój wybór. Bowiem ja kończę polemikę na ten temat nie mający wiele wspólnego z treścią zacytowanego urywka Ewangelii. Co najwyżej daje on Wam SPOSOBNOśĆ do udowadniania swej racji. Mnie ta zabawa nie kręci; pozdrawiam
Basiu, bardzo dużo piszesz, oskarżasz mnie o to, jak ja mogę czuć się zgorszony, ale znowu jest tak, że czytasz bardzo nieuważnie i przypisujesz mi rzeczy, których u mnie nie ma (tak, jak całkiem niedawno na swoim blogu). Napisałem przecież bardzo wyraźnie Mario, niczym mnie nie gorszysz – skąd więc Twoje pytanie I Ty się tym zgorszyłeś?I Ty, i Zbyszek, i Maria lubicie mnie atakować – każde z trochę innych powodów, ale gdzieś tam w tle odzywają się wasze kompleksy (no może trochę inaczej to wygląda u Marii). Basiu, jest powszechnie szanowanym zwyczajem, że to do gospodarza miejsca należy ostatnie słowo. Drugą stroną tego medalu jest to, że to tak na prawdę gość decyduje o zakończeniu wymiany zdań. Tak więc to Maria zadecyduje o tym, kiedy nastąpi koniec tej wymiany zdań.