Niech wasza mowa będzie: Tak, tak

(33) Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. (34) A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie – ani na niebo, bo jest tronem Boga; (35) ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. (36) Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nawet jednego włosa nie możesz uczynić białym albo czarnym. (37) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.

Nie tak dawno na zaprzyjaźnionym blogu pojawiła się pewna osoba i zaczęła oskarżać jednego z blogowiczów o to, że jest onetowym mącicielem, którego zadaniem jest mącenie w głowach młodych ludzi i zasiewanie w nich liberalnych stereotypów. Oskarżenie to w żadnym wypadku nie przekraczało żadnych dopuszczalnych granic i ten poziom utrzymywało w kolejnych wymianach zdań, w których oskarżycielka zadawała oskarżonemu pytanie kim ty jesteś i zapowiadała, że w każdej chwili może to ujawnić. Wymiana zdań stawała się co raz bardziej nerwowa, aż w końcu oskarżany wybuchnął:

Jesteś nie tylko wredną dewotką szerzącą podłe kłamstwa, oszczerstwa i insynuacje, ale zwykłym internetowym śmieciem, zasmradzającym jedynie blog [i tu nick autorki bloga].

I teraz rodzi się pytanie o granice dopuszczalnych oskarżeń. W powstałej po tym pyskówce zdecydowanie broniłem Oskarżycielki – zwracałem uwagę, że obowiązkiem każdego wierzącego jest w pierwszej kolejności napomnieć grzesznika, by się opamiętał, a jak można to czynić w dzisiejszym anonimowym świecie, w którym stykamy się z różnymi ludźmi jedynie w przestrzeni wirtualnej? Jedyna szansa, to właśnie takie wiem coś, ale nie powiem… Rozumiem, że to może być denerwujące, ale czy są szanse na jakikolwiek inny sposób upominania?
Oskarżająca mówiła zresztą, że ujawni swoją wiedzę, ale nie publicznie – oskarżany zapowiadał możliwość wytoczenia procesu o zniesławienie, a więc to oczywiste. Gdy jednak zacząłem się upominać o spełnienie tej zapowiedzi, to okazało się, że to ja jestem ordynarny i chamski w słowach (choć żadnych takich słów nie było), a nawet miałem okazję przeczytać:

I nie pozwolę, żeby taki ktoś jak ty wycierał sobie gębę takim człowiekiem jak [i tu nick oskarżanego]

I teraz rodzi się pytanie, czy jednak nie jest jednak tak, że w podobnych sytuacjach należy ostro reagować i usuwać zarówno wypowiedzi oskarżającej (jeśli za oskarżeniami nie stoją jakieś fakty), jak i oskarżanego (który, gdy nie ma jak się bronić, sam się rzuca jak wściekły pies)?
(37) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.