Pytanie MariiR potraktowałem jak najbardziej poważnie, choć Maria wcale nie oczekiwała odpowiedzi. Koncentrowałem się jednak nie tyle na odpowiedzi, dlaczego współcześnie teologowie uważają, iż niebo nie jest miejscem, lecz stanem jedności z Bogiem, co chciałem pokazać, iż wszystkie te cytaty dotyczące nieba, jako miejsca, nie przeczą wcale temu, że niebo nie jest miejscem.
Napisałem tak:
Kiedy dzieciom kreślimy obraz brodatego, starego pana z długą brodą wśród chmurek i obłoczków, to przecież nie okłamujemy tych dzieci, lecz przybliżamy im obraz nieba za pomocą aparatu pojęciowego, jakim one się posługują. Dokładnie tak samo jest z tym, co zacytowałaś. Ale przypomnij sobie opis, który jest znany pod nazwą “przemienienie na górze Tabor”. To nie była wizja, jaką mieli wybrani dwaj uczniowie – to była rzeczywistość, której oni doświadczali. Opisywali to, że Jezus doznał przemiany, ale przecież tak naprawdę to oni zobaczyli Jezusa takim, jakim On jest! To jest tak, jakby przed nimi został otwarty jakiś wymiar tej przestrzeni, jaki normalnie jest przed nami zamknięty (widzieli nie tylko samego Jezusa). Opisywali to jako przemianę Jezusa, bo cały czas czuli się w tym miejscu przestrzeni, do którego przyszli. Nie odczuwali żadnego przemieszczenia, a przecież to oni znaleźli się w przestrzeni nieba!
Jaki z tego wniosek?
Niebo jest wszędzie, ale normalnie póki jesteśmy ludźmi żyjącymi tu na ziemi, jest ono dla nas niedostępne. To dopiero przed nami musi się otworzyć jakiś wymiar przestrzeni, byśmy mogli się w tym niebie znaleźć. Nie jest więc to miejsce, które dałoby się opisać trzema wymiarami przestrzeni, jakiej doświadczamy naszymi zmysłami – tak to jest opisywane (i tak to opisywał sam uczestnik tego wydarzenia na górze Tabor, co zacytowałaś), bo to przybliża rzeczywistość, która dla nas jest niepojęta. Spróbuj mrówce opisać świat trójwymiarowy (jej świat jest płaski, bo tak są skonstruowane jej oczy) – nie da się. Można go jedynie przybliżyć, mówiąc mrówce “Ty wiesz, co to prawo-lewo i co dalej-bliżej. A teraz obróć głowę – nadal widzisz ten sam świat, ale inaczej; nadal to samo, co było bliżej, jest bliżej, a coś, co było dalej, jest dalej – ale teraz twoje prawo-lewo, to moje wyżej-niżej.” Mrówka nadal wszystko widzi płasko, ale korzystając z jej aparatu pojęciowego starałaś się przybliżyć rzeczywistość, która obiektywnie istnieje, ale która dla niej jest niedostępna. Dokładnie o to samo chodzi, gdy jest mowa o niebu, jako o miejscu.A teraz spróbuj zapomnieć wszystko to, co Ci powiedziałem, posługując się pojęciem przestrzeni wielowymiarowej – to jest moje przeczucie, które jednak nie należy do kanonu wiary. Co jednak zostaje?
Ano to, że dwaj wybrani uczniowie Jezusa, nie tracąc poczucia przebywania w miejscu, w którym wówczas byli (tj. na górze Tabor), znaleźli się na jakiś czas w niebie. A więc to jest stan, a nie miejsce.
Tu od razu korekta – pamiętałem o Piotrze i o Janie, ale nie pamiętałem o Jakubie – starszym bracie Jana: na górze Tabor było trzech apostołów, a nie dwóch, jak napisałem. Opis tego wydarzenia jest taki:
(1) Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba oraz brata jego, Jana, i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. (2) Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło.(3) A oto ukazali się im Mojżesz i Eliasz, rozmawiający z Nim. (4) Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. (5) Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie! (6) Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. (7) A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: Wstańcie, nie lękajcie się! (8) Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa. (Mt 17,1-8)
U Marka bardzo podobnie:
(2) Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam się przemienił wobec nich. (3) Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden na ziemi folusznik wybielić nie zdoła. (4) I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. (5) Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. (6) Nie wiedział bowiem, co powiedzieć, tak byli przestraszeni. (7) I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie! (8) I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa. (9)A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. (10) Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy powstać z martwych. (Mk 9:2-10)
Jak widać opis ten występuje tylko w ewangeliach synoptycznych – Jan, bezpośredni uczestnik tego zdarzenia, w ogóle go nie opisał. O czym to świadczy? – ano o tym, że to wydarzenie tak bardzo wykracza poza ludzkie myślenie, że Jan nie umiał dobrać odpowiednich słów, które by oddawały to, co wówczas przeżywał. Synoptykom było łatwiej, bo znali to tylko z drugiej ręki. Powtarzali więc tak, jak to zapamiętali z zasłyszanych opowieści.
Bardzo ciekawe są różnice w obu opisach: Mateusz napisał oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos, a u Marka jest tylko I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos. Markowi tak się nie mieściło w głowie, co to może być obłok świetlisty, że pozostawił jedynie obłok. Celowo wybrałem ten fragment różnic, bo zapewne właśnie z tym Jan miał największy problem – jak opisać Boga-Ojca?! Zapewne właśnie to doświadczenie było tak niezwykłe, tak nie mieszczące się w jakichkolwiek ludzkich wyobrażeniach, że Jan w końcu nigdy go nie opisał.
Zbierzmy elementy – po pierwsze obłok świetlany. Po drugie ten obłok osłonił uczniów – osłonił, to bardzo charakterystyczne słowo; osłania się przecież przed czymś, co jest zagrożeniem z zewnątrz. Ewangeliści podają co prawda, że uczniowie się przestraszyli, ale moment tego przestraszenia u Marka jest inny, niż u Mateusza – niejasna jest więc kolejność zdarzeń.MariaR zarzucała mi, że to naditerpretacja, bo w opisie nigdzie nie jest napisane, że to niebo. I rzeczywiście nigdzie tego nie ma. Czasami jednak to, czego nie ma, mówi więcej o tym, co chcemy poznać, niż to, co jest. Najsilniejszą wymowę (przynajmniej dla mnie) ma to, że nie ma tego opisu u Jana. Wg mnie Jezus ukazał uczniom niebo. Jeszcze raz zwracam przy tym uwagę, że nie była to wizja, lecz bezpośrednie doznanie – z Jezusem przyszli i nie mieli najmniejszych wątpliwości, że On był tam fizycznie; nie było też dwóch Jezusów – jeden obok nich, a drugi obok Eliasza i Mojżesza. Wszyscy uczniowie widzieli całkiem realnie naraz Eliasza, Mojżesza i Jezusa – a to było możliwe tylko w niebie.