Szczęśliwy jesteś, Szymonie

(13) Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? (14) A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. (15) Jezus zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? (16) Odpowiedział Szymon Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. (17) Na to Jezus mu rzekł: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. (18) Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Opoka] i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. (19) I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. (20) Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem. (Mt 16, 13-20)

Szczęśliwy jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Przyszło mi komentować te słowa właśnie po tym, jak Zbyszek dla podsumowania naszej dyskusji o niebie przygotował solidną wiedzę w oparciu o Katechizm Kościoła Katolickiego. I mogę teraz napisać Szczęśliwy jesteś, Leszku, synu Barbary. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew (czyli te myśli nie są owocem pracy twojego mózgu, Leszku), lecz Ojciec mój, który jest w niebie.
My mamy taką tendencję, by przypisywać sobie wszystkie myśli, jakie wypowiadamy, a potem tak, jak głosiła sobotnia Ewangelia ci, którzy tak sądzą … Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. (Mt 23, 5-6) Tymczasem Pan chce, byśmy jeszcze tu na ziemi mieli najwierniejsze (na ile tylko można wobec naszych zmysłów i wobec naszego myślenia opartego o te zmysły) wyobrażenie o Nim i o tym, co On dla nas przygotował i dlatego nam wszystkim tę wiedzę daje. Wszystkim daje – także mnie. Wystarczy tylko tych myśli nie tłumić, a przeciwnie – za nimi podążać. Nie ma w tym żadnych zasług, gdy się je głosi (bo zostały one dane, a Bóg daje je każdemu), ale nie ma też w nich żadnego wymądrzania się,  jak sądzi Basia (Basiu, czy gdybyś wtedy była świadkiem tej rozmowy, powiedziałbyś Piotrowi, że się wymądrza?) Czy coś jest wymądrzaniem się, czy nie jest, najlepiej sprawdzić tak, jak to zrobił Zbyszek (i co potwierdziła Barka) – po prostu zajrzeć do Katechizmu Kościoła Katolickiego.