(1) Zobaczcie, jak wielką miłością obdarzył nas Ojciec, abyśmy zostali nazwani dziećmi Bożymi – i nimi jesteśmy! Świat nie zna nas, ponieważ nie poznał Jego. (2) Umiłowani, teraz jesteśmy dziećmi Bożymi, a jeszcze się nie okazało, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to okaże, będziemy do Niego podobni, gdyż ujrzymy Go takim, jakim jest.
Zazwyczaj przy okazji tego czytania zwraca się uwagę na wolę Jego poznania – wola mizerna, więc i takież poznanie.
Tymczasem mnie się wydaje, iż to jest tekst o granicach naszego poznania. Ten tekst należy czytać w kontekście niedawnych czytań, w których zebranym uczniom ukazywał się ich Mistrz – wchodził przez zamknięte drzwi, ale posiadał to samo ciało, w jakim Go poznali, gdy był jeszcze wśród nich. To samo ciało, ale nie takie samo. To samo, skoro były na nim ślady Jego umęczenia, ale nie takie samo, skoro przez ściany przechodził (a ściślej pojawiał się wśród uczniów mimo zamkniętych drzwi).
Tymczasem mnie się wydaje, iż to jest tekst o granicach naszego poznania. Ten tekst należy czytać w kontekście niedawnych czytań, w których zebranym uczniom ukazywał się ich Mistrz – wchodził przez zamknięte drzwi, ale posiadał to samo ciało, w jakim Go poznali, gdy był jeszcze wśród nich. To samo ciało, ale nie takie samo. To samo, skoro były na nim ślady Jego umęczenia, ale nie takie samo, skoro przez ściany przechodził (a ściślej pojawiał się wśród uczniów mimo zamkniętych drzwi).
(2) Umiłowani, teraz jesteśmy dziećmi Bożymi, a jeszcze się nie okazało, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to okaże, będziemy do Niego podobni, gdyż ujrzymy Go takim, jakim jest.
W tłumaczeniu Dawida Sterna:
(2) Drodzy przyjaciele, teraz jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze nie zostało wyjawione, czym będziemy. Wiemy na pewno, że kiedy się On objawi, będziemy podobni do Niego, bo ujrzymy Go takim, jakim naprawdę jest.
a w Przekładzie Współczesnym (współczesny przekład protestancki NT z 1991 roku):
(2) Kochani, teraz jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze nie okazało się w pełni, czym będziemy; wiemy jednak, że gdy Chrystus znów się objawi, staniemy się podobni do niego, bo ujrzymy go, jakim jest w istocie.
Kluczowe jest tu słówko ujrzymy – teraz nie widzimy, bo nasze zmysły nam na to nie pozwalają, nie pozwalają dotknąć istoty Jego bytu. Jezus najpierw objawił się wybranym uczniom na górze Tabor, później objawiał się po swoim Zmartwychwstaniu – chwilowo uzdalniał zmysły tych, którzy Go widzieli do tego, by swymi zmysłami odbierali to, co dla tych zmysłów jest niedostępne. Ale na koniec dziejów nasze ciała ulegną również takiemu samemu przemienieniu. A wówczas objawi się, kim jesteśmy, a i sami dopiero w pełni Jego poznamy.
Bardzo mi się podoba, jak ktoś czyta Pismo nie tylko katolickie, i porównuje sobie. Nie mam niestety ani protestanckiego ani żadnego innego tylko nasze, ale kiedyś sobie kupię…Ja właśnie nie wiem czy to przekonanie że Jezus miał ciało „inne” po Zmartwychwstaniu to nie jest taki „urban myth”, trochę legenda, którą księża rozpowszechniają podczas kazań niedopracowanych często. Bo to że przeszedł przez drzwi to nie jest dla mnie argument – przecież przed śmiercią też chodził po wodzie. On zawsze był trochę dziwny :-)))Albo słyszałam też jako argument w kazaniu że na pewno miał inne ciało bo nie poznali go uczniowie na drodze do Emaus. Otóż, jak się zastanowić, to jest zupełnie normalne że Go nie poznali. W tamtych czasach nie było zdjęć, telewizji, telebimów, a Jezus przyciągał tłumy po kilka tysięcy osób, więc większość stała tak, że po prostu nie widziała go z bliska. Oni byli Jego uczniami, ale nie bardzo wiedzieli jak wygląda – nie ma w tym nic nadzwyczajnego.Osobiście uważam ze to jest jeszcze bardziej tajemnicze niż nam się wydaje.
Na pewno jest tak, że współcześnie wszystkie współczesne tłumaczenia biblijne są dokonywane z pragnieniem wierności (jedyny wyjątek to tzw. tłumaczenie Nowego Świata, czyli biblia Świadków Jehowy, która jest iście kuriozalna). Sięgam więc często do wielu tłumaczeń, by lepiej zrozumieć znaczenie zapisanych tam słów. Niemal wszystkie tłumaczą ten fragment ujrzymy Go takim, jakim jest., ale te dwa dodają jeszcze to, co podkreśla istotowość tego określenia. A więc właśnie słowa najsilniej pokazują, iż nasze ciała w tamtym świecie (tak jak i ciało Jezusa), choć te same, jednak istotowo będą odmienne. Może więc i to nie rozpoznanie Jezusa w drodze do Emaus miało właśnie tę przyczynę – mówisz co prawda, że wówczas nie było telebimów, ale jednak pamiętaj, że to byli najbliżsi uczniowie. Tylko najbliżsi współpracownicy uciekali z Jerozolimy w obawie przed prześladowaniami – ci, którzy tylko przychodzili Go posłuchać, niczego nie musieli się obawiać – tacy nie uciekali. Uciekali jedynie najbliżsi.
Ja nie sądzę, żeby ciało Jezusa po śmierci było identyczne z ciałami zwykłych ludzi w niebie – to jest Bóg a co do uczniów to On miał 12 z którymi chodził i wielu innych, którzy rzadko Go widywali. Pozostanę przy swoim zdaniu. Poza tym o ile znam Ewangelię to najbliżsi uczniowie ( nie nazwałabym ich wspólpracownikami, to była relacja Mistrz-uczniowie) właśnie byli w Jerozolimie tylko zamknęli drzwi w obawie przed żydami. Uciekali potem z tego co wiemy ze żródeł historycznych- Matka Boska i św. Jan zamieszkali na terenie dzisiejszej Turcji… Ale to nie było zaraz po Ukrzyzowaniu.
Przeczytaj sobie Łk 24,10-13 – nie są wymienieni, którzy to Apostołowie, ale byli to Apostołowie – tylko oni mogli się aż tak bać, że uznali, iż lepiej jest opuścić Jerozolimę. A nazwałem ich współpracownikami bynajmniej nie po to, by negować relację Mistrz-uczeń – dokładnia taka była ich relacja z Jezusem. Ale pamiętaj, że nauczanie Jezusa to również olbrzymie przedsięwzięcie logistyczne – i to właśnie w tym sensie jedynie uczniowie byli współpracownikami swego Mistrza. Ci, którzy jedynie przychodzili słuchać, nie mieli powodu do obaw – obawiać się mogli jedynie ci, którzy zajmowali się strona organizacyjną nauczania Jezusa. Jak ktoś się wykazał takimi zdolnościami organizacyjnymi stawał się realnym zagrożeniem dla zwierzchników ówczesnego kościoła.A jeśli chodzi o nasze ciała, to rzecz nie w tym, czy będą one takie same – rzecz w tym, że będą one z tej samej „materii”; tej „materii” dziś nie znamy, bo nie jest ona dostępna naszym zmysłom dziś; jednak przyjdzie taki moment, że będziemy mogli się otworzyć na tę rzeczywistość, która obecnie jest dla nas niedostępna.