(1) Pewnego razu stał nad jeziorem Genezaret, a tłum cisnął się wokół Niego, aby słuchać słowa Bożego. (2) Zobaczył dwie łodzie, stojące przy brzegu. Rybacy wyszli z nich i płukali sieci. (3) Wtedy wszedł do jednej z łodzi, która należała do Szymona. Poprosił go, aby nieco odpłynął od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. (4) Gdy skończył, zwrócił się do Szymona: „Wypłyń na głębię. Zarzućcie wasze sieci na połów”. (5) A Szymon odpowiedział: „Mistrzu, trudziliśmy się przez całą noc i nic nie złowiliśmy. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci”. (6) Gdy to zrobili, złowili tak wiele ryb, że rwały się im sieci. (7) Wtedy dali znak wspólnikom w drugiej łodzi, aby przybyli im na pomoc. Podpłynęli więc i napełnili obie łodzie tak, że się prawie zanurzały. (8) Widząc to, Szymon Piotr rzucił się Jezusowi do kolan i powiedział: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem grzesznym człowiekiem”. (9) Zdumienie bowiem ogarnęło jego i wszystkich, którzy z nim byli, z powodu dokonanego połowu ryb; (10) podobnie też Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. A Jezus powiedział do Szymona: „Nie bój się, odtąd będziesz łowił ludzi”. (11) Potem wyciągnęli łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim. (Łk 5)
Zarzucam te sieci nawet całkiem regularnie. Zarzucam, zarzucam – i nic. No cóż – Jezus to mówił Szymonowi, którego później nazywa Kefasem (Piotrem), a nie mnie. No i Kefas oraz jego następcy, rzeczywiście łowią ludzi. I oby łowili jak najwięcej 🙂
Leszku< może trzeba dokonać przeglądu sieci? pozdrawiam 🙂
Bardzo trafna uwaga! – czego dowodem są Twoje sieci. Gratuluję poczytności i szerokiego oddźwięku tego, co piszesz. Myślę jednak, że charakter mojego bloga powinien pozostać taki, jaki jest – nadal powinienem wyjaśniać pisma. Może rzadziej powinienem pisać, może tylko wtedy, gdy te pisma wymagają wyjaśnień? – nie wiem. Ale generalnie czuję, że charakter nie powinien się zmieniać.
Nie masz mi czego gratulować. Wszystko ma swoje plusy i minusy, także poczytność. A moja naiwność i szczerość zbiera różne owoce. Właśnie przymierzam się do przerwy w blogowaniu. Sieci należy zregenerować albo nabyć nowe. Uznałam dotychczasowe pisanie za trwonienie życia/czasu.pozdrawiam Basia
Basiu, myślę, że mam czego – dobrze się przecież czujesz, prowadząc tego bloga, masz wielki dar zagadywania do innych, dobrze się u Ciebie czują i to jest ważne. Choć sam nie chcę zmieniać charakteru swojego bloga (pomijając to, że za silnie bieżące czytania odnoszę do siebie – to innym niewątpliwie przeszkadza), ale przecież w tym też jest urok, że każdy blog jest inny. Rozumiem, że za chwilę Wielki Post, ale myślę, że akurat tak nie musisz pościć. Szkoda tego, co zrobiłaś.
Witaj Leszku.Na bezrybiu i rak ryba.Jednego mizernego „raczka” złowiłeś,co jest dowodem, że „siecią” wszystko w porządku.Pozdrawiam serdecznie.
Józefie < tak się zastanawiam - gdzie myśmy się spotkali? na jakim blogu? skleroza, bo przecież już polemizowaliśmy ze sobą. Jak to dobrze, że mizerne raczki czasami się spotkają 🙂 pozdrawiam 🙂
No pięknie Józefie 🙂 Dobrze wiedzieć. Tę notkę pisałem po wpływem tego, co się działo na blogu Marii, a tam jedyny kontakt nawiązałem z Asmodeuszem. Prowadzenie dyskusji z kimś, kto przyjmuje, jako nick, imię jednego z najgłośniejszych diabłów, wydaje się kompletnie bezcelowe – a tym czasem odnosiłem wrażenie, że on słucha (najczęstszy problem w prowadzeniu dyskusji polega na tym, że nikt nikogo nie słucha, a skupia się jedynie i wyłącznie na nadawaniu). I stąd zrodziła się we mnie nadzieja. Nagły zwrot w zachowaniu Asmodeusza jednak te nadzieje rozbił. Zawsze winę nade wszystko biorę na siebie – to zdecydowanie zdrowsze, niż szukanie winy zawsze poza sobą.
Witaj Aisab.Twój nick nic mi nie mówi.Mój nick jest stały,bo takie jest moje imię.Skleroza to moja specjalność,ale to zgodne z wiekiem.Pozdrawiam serdecznie.Ps.Przy okazji zajrzałem na Twojego bloga.Gratulacje.Muszę do Ciebie częściej zaglądać.
Basiu, podejrzewam, że Ty pamiętasz Józefa z Łodzi, który przychodził na blog s. Małgorzaty (póki jeszcze znosił Marka Jana).
To nie ja.
No właśnie, a Basia pewnie o nim myślała.
Witaj Leszku.Chyba w pierwszy moim komentarzu napisałem,że ja tak spokojnie dyskutować nie potrafię.Udowadniasz,że to jest jedyny sposób na merytoryczną dyskusję,więc mam od kogo na stare lata się uczyć.Pozdrawiam serdecznie.
Tych okazji do dyskusji, to jednak nie mam za wiele.
Każdy z nas zarzuca sieci i różnie z tym połowem… Dużo zależy od naszego nastawienia, jeśli z góry założymy, że się nie uda, to się najczęściej nie udaje. Jedynie wiara przynosi owoce, takiej wiary życzę – KrystynaPS. Byłam tu wcześniej, spieszyam się i nic nie napisałam. Znalazłam tu wiele zastanawiających przemyśleń . Pozdrawiam – Krystyna
Lauro-Krystyno, nade wszystko chcę Cię powitać na moim blogu. Sam trafiłem do Ciebie z bloga Basi, no i rzeczywiście po tym, jak się u Ciebie wpisałem, odwiedziłaś już te progi. Ale pewnie tego nawet nie wiesz, że to wcale nie były Twoje pierwsze odwiedziny – wcześniej byłaś w środku nocy 12 września ubiegłego roku! (dosłownie w środku) Dlaczego o tym wspominam? – skoro w środku nocy zajrzałaś na blog poświęcony wierze, to zapewne był to jakiś szczególny moment w Twoim życiu, szukałaś jakiejś odpowiedzi dla siebie – ale jednak jej nie znalazłaś, skoro gdyby nie moja wizyta u Ciebie, byś tu nigdy nie zajrzała. A więc kiepska jest ta moja sieć, skoro nie łowi nawet tych, którzy chcą być złowieni, którzy przychodzą, by zostać złowionymi! Piszesz o nastawieniu – tymczasem to chyba jednak nie jest problem nastawienia. Przecież gdybym nie wierzył w to, że to moje pisanie do kogoś trafia, to bym w ogóle nie pisał. Ja jedynie stwierdzam fakt, że kiepska jest ta moja sieć – nie twierdzę jednak, by kompletie było pozbawione jakiegokolwiek sensu.
Dobrą sieć masz, Leszku, i dobrze łowisz, tylko rybki widocznie jakieś kiepskie… o sobie mówię…Pozdrawiam Cie serdecznie.
Bardzo się cieszę, że Ciebie widzę – tak dawno Ciebie nie było :(A na rybki, to ja bym nie narzekał – wszystkie są wspaniałe.