W tym roku w konkursie piosenki Eurowizji piosenką, która wygrała ten konkurs, była piosenka Luisy Sobral zatytułowana „Amar Pelos Dois”, a którą wykonywał jej brat Salvador. Jest to przepiękna piosenka z bardzo ładnym tekstem o miłości. Starałem się możliwie wiernie zachować ten tekst tak, by moja wersja ani na jotę nie zmieniała treści oryginału. I mam nadzieję, że to mi się udało. Ba, nawet dopisywałem własne nuty, byle wyśpiewać ten tekst. Sam nie mam tak wysokiego głosu, jak Salvador Sobral, więc pod tym względem moja wersja może się wydawać absolutnie różna – tu oryginału nawet nie starałem się naśladować. Ale jednak bardzo chciałem zaśpiewać tę piosenkę.
Nie wiem, czy ktoś zwrócił uwagę na fakt, iż taką kompletnie nie festiwalową piosenką wygrał Eurowizję Portugalczyk i stało się to dokładnie (co do dnia) w setną rocznicę objawień fatimskich. Jest w tym coś niezwykłego, ale w tym ewidentnie był jakiś zamysł Boży – znowu Maryja w imieniu swojego Syna chciała coś przez to przypomnieć światu. Gdzie te czasy, gdy śpiewało się o miłości, o prawdziwej miłości? – a tu proszę taki tekst porywa słuchaczy (choćby nawet nie rozumieli dokładnie tego tekstu). Ta tęsknota za miłością, z której zbudowana jest piosenka, okazuje się, że jest tęsknotą ogarniającą każdego Europejczyka.
Dziś jest dzień patronalny mamy Maryi – Anny. To ona ją ukształtowała, ona wszczepiła tę tęsknotę za miłością, o którą Maryja upomniała Europę. Życzę więc wszystkim paniom słuchającym tej piosenki, a nade wszystko wszystkim Aniom w dniu ich imienin, by wyobraziły sobie, że tak o swej miłości śpiewa im nie kto inny, lecz ich ukochany. Panom zaś życzę, by potrafili wypełnić tę tęsknotę swoich ukochanych.
Gdy ktoś spyta o mnie, to powiedz, że żyłem
tylko po to, by kochać cię.
Przed tą miłością wegetowałem,
niezdolny by komuś coś z siebie dać.
Moja droga, wysłuchaj moich modlitw.
Wróć do mnie proszę najlepiej dziś.
Wiem to dobrze, że nie kocha się samemu.
Popróbujmy więc proszę jeszcze raz pokochać się
A gdy serce twoje nie będzie chciało
porzucić tego, by jedynie dla siebie bić.
Gdy nie poczuje żadnego żaru,
Wtedy moje może kochać za nas oboje.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
W szranki z Salvadorem Sobralem nie stawałem – Znaj proporcjum Mocium Panie! Od kilkudziesięciu lat śpiewam tylko w kościele, a tu trzeba było zupełnie inaczej zaśpiewać. Początkowo przy tak cichym, delikatnym śpiewaniu, miałem nawet problemy z trafianiem w dźwięki, bo kompletnie odwykłem od takiego śpiewu. Inaczej się śpiewa pełnym głosem, a inaczej ledwie, ledwie wydając głos. Przynajmniej dla mnie to było bardzo trudne, ale uważałem, że tak trzeba. I tak zaśpiewałem. Natomiast sam mam wątpliwości, czy w imię wyśpiewania tego tekstu, miałem prawo miejscami tworzyć własną linię melodyczną. Ale to wszystko nie było po to, by konkurować z Salvadorem Sobralem, lecz po to, by to słowo, które on przekazywał (z Maryją w tle – bo upieram się przy tym, że to tak było), dotarło również do tych, którzy mają szansę usłyszeć je ode mnie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Olimpio, jestem przekonany, że w swoim środowisku uchodzisz za osobę szczerze oddaną Bogu. Nie wątpię więc, że wcale nierzadko spotykasz się z prośbą o modlitwę w czyjejś sprawie (o zdrowie, o nawrócenie) – to jest tzw. modlitwa wstawiennicza. Wiele osób może modlić się w tej samej sprawie – i ta modlitwa nie ma nic wspólnego z pośrednictwem. Ty zwracając się z prośbą np. o czyjeś nawrócenie, nie jesteś żadną pośredniczką – wstawiasz się jedynie za kimś. Tylko tyle. Nic więcej. Mało – jestem przekonany, że sama z siebie – nawet bez wyraźnej czyjejś prośby, podejmujesz taką modlitwę.
Czy nie sądzisz, że dokładnie tak samo będziesz postępować, gdy już będziesz po tamtej stronie życia? I my w KK nazywamy to świętych obcowaniem. O to w tym wszystkim chodzi – o nic więcej.
Przyjmujesz fałszywe założenia i stąd dochodzisz do sprzeczności. Błąd tkwi w Twoich założeniach, a nie w tym, że są sprzeczności.
Piszesz np. Słowo Boże zabrania czcić stworzenia – człowieka – a przecież masz jednoznaczne przykazanie Czcij ojca swego i matkę swoją. Przyjmujesz fałszywe założenie, a przez to dochodzisz do sprzeczności – człowiekowi nie wolno oddawać czci Boskiej, a nie to, że w ogóle nie można czcić człowieka. Tak krótki fragment Twojej wypowiedzi, a tyle fałszywych założeń.
Pozwolę sobie wtrącić do tej dyskusji;”Biblia jasno podaje, że jedynym pośrednikiem między ludźmi, i Bogiem jest Jezus Chrystus.”Biblia jasno podaje też że Bóg pierwszy obrał Maryję, jako pośredniczkę powierzając jej misję; przyjęła SŁOWA BOŻEGO i udzieliła Mu swego ciała; przez 9 miesięcy była żywym tabernakulum Jezusa Chrystusa; a potem urodziła i…wychowała Go, nie dla siebie ale dla naszego Zbawienia. Proste pytanie; pośredniczyła Maryja w dziele zbawienia czy nie??? Święty Jan Paweł II w swojej ostatniej encyklice „O Eucharystii w życiu Kościoła” tak zinterpretował biblijne wydarzenie: „Kiedy nawiedzając Elżbietę nosi w łonie Słowo, które stało się ciałem, Maryja w pewnym sensie jest «tabernakulum»” – pierwszym «tabernakulum» w historii, w którym Syn Boży (jeszcze niewidoczny dla ludzkich oczu) pozwala się adorować Elżbiecie, niejako «promieniując» swoim światłem poprzez oczy i głos Maryi” (EdE, 55). Jest pośredniczką w niesieniu Syna ludziom czy nie?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Bardzo słusznie, że wycięłaś ten komentarz, bo bo znowu całe mnóstwo fałszywych założeń i oskarżeń o coś, czego w KK w ogóle nie ma. Bardzo mnie cieszy, że sama się zreflektowałaś 🙂 Bardzo to miłe 🙂
A jednak to tylko chwilowa refleksja :(To w takim razie jeszcze raz Ciebie spytam, czy jesteś pewna, że jak już będziesz po tamtej tronie życia, to nagle się staniesz taką egoistką, że już skończysz z modlitwą wstawienniczą!? Naprawdę tak będzie!?A w drugiej stronie przypomnij sobie, jak jeszcze nie tak dawno wyglądało błogosławieństwo, jakiego rodzice udzielali Młodej Parze! – czy w tym było bałwochwalstwo wobec rodziców?!!! Skończ już z gadaniem głupot – przyjmujesz jakieś idiotyczne zalożenia, byle tylko się czepać KK!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
I po co kłamiesz? – nawet w takich drobiazgach nie potrafisz nie kłamać? – powtórzyłem to, co mówiłaś, że zrobiłaś i tego komentarza nie ma w ogóle!No ale wyraźnie te wszystkie ataki na KK są oparte na świadomych kłamstwach – tak działa Maria Kołodziejczyk, tak działasz Ty i bez kłamstwa nie wyobrażacie sobie życia (smutne – ale tak jest)(muszę teraz zalogować sie, jako anominowy, bo po wyglogowaniu tamto w ogóle znikło)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Leszku< komentarze Olimpii to znak z góry, że powinieneś na swym blogu rozwinąć temat w notkach [postach], aby nikt nie zarzucał Ci, że brak katolikom argumentów. Jak u mnie na blogu Mirek zapowiedział u siebie wykazanie błędów reformacji [byłyby argumenty], to Olimpia mu odradzała.
Napisałaś Leszku, nie wyciełam komentarza, po prostu zamiast wcisnąć opublikuj, przez pomyłkę wybram – wyloguj i tyle…
Napisałem komentarz ph. To jest komentarza, przy którym wcisnę Wyloguj i wcisnąłem wyloguj. Tego komentarza nie było ani wśród usuniętych, ani wśród nadesłanych wiadomości – tak działa blogspot.
Tymczasem Ty tak nie potrafisz żyć bez kłamstwa, że nawet w takiej sprawie kłamiesz!
Leszek
PS: Jak widać do teraz mi już zostało to, że jestem niezalogowany i muszę wstawiać komentarze, jako Anonim
Ten komentarz został usunięty przez autora.
No Leszku szacun – miała być na dzisiaj niespodzianka i jest! Przyznaję, że mnie zaskoczyłeś, podkreślę bardzo miło zaskoczyłeś. 🙂 Tym bardziej, że dotychczas znałam tylko „Twoje pióro” (chociaż nie w takich utworach), a dzisiaj poznałam także Twój głos. :)PozdrawiamMariaR
Bardzo miło mi czytać takie słowa, szczególnie, że bardzo dużo pracy włożyłem w nagranie tej piosenki. Od kilkudziesięciu lat tak nie śpiewałem (w kościele podczas nabożeństw śpiewa się zupełnie inaczej). Początkowo nawet w dźwięki nie trafiałem!
Piosenki wysłuchałam; w Twojej wersji a także skorzystałam z linku „zwykłego”. Czy dobrze rozumiem, że ta Twoja wersja, opracowanie, to dedykacja dla Twej córki Ani z życzeniami imieninowymi??? Doceniam wkład Twojej pracy, lecz nie będę głosić tutaj pochwał, bo się na tym nie znam. Nie wiedziałam [do tej pory], że śpiewasz w kościele;nawet gdybym taki talent miała, to bym nie umiała poskromić tremy, która sprawia, że głos więźnie w krtani i ani…ani wydać dźwięku z siebie nawet przy zwykłej modlitwie; Ojcze nasz….bądź Zdrowaś…To dobrze, że służysz swymi talentami; u mnie ich brak;pozdrawiam 🙂
Basiu, a Ty nie śpiewasz w kościele? – dlaczego?! Przecież mówi się, że kto śpiewa, modli się podwójnie. Niestety rzeczywiście sam też to obserwuję, że coraz mniej osób śpiewa w kościele – sam nie ulegam powszechnej modzie nie śpiewania. Przeciwnie staram się śpiewać tak, by innym ułatwić śpiewanie – bywa, że księża fałszują, a wtedy trudno się ludziom śpiewa; w takich sytuacjach staram się zaśpiewać głośniej, by wyprowadzić właściwą melodię (ale czasami sam też nie daję rady, bo tak normalnie to mam tendencję słuchania, jak inni śpiewają i śpiewania za nimi). A każdym razie, jeśli myślałaś, że jestem kantorem, to nie – nie jestem. Śpiewam razem ze wszystkimi. No i śpiew w kościele, jest jedynym moim śpiewem – od wielu lat nie mam innych okazji. Od 40 lat gdzie indziej nie śpiewam. Mikrofon musiałem sobie kupić, by tę piosenkę zaśpiewać, bo po prostu nie miałem. Musiałem się na nowo uczyć śpiewania nawet nie półgłosem, nawet nie ćwierćgłosem, lecz tak ledwo, ledwo – początkowo wręcz miałem problemy z trafianiem w dźwięki przy takim śpiewaniu – bo to zupełnie inaczej się śpiewa. A więc tego śpiewania uczyłem się od początku – no ale rozumiem, że Tobie ten śpiew zbytnio się nie podobał (skoro zasłoniłaś się tym, że się na tym nie znasz) – nie przejmuj się – jak najbardziej masz do tego prawo 🙂 🙂 :)(a o córce nic nie powiem, bo już kiedyś żona przez wiele lat mi to wypominała, że jak ja w ogóle mogłem cokolwiek o niej wspominać (syn jest osobą publiczną, więc w jego przypadku to trochę inaczej to wygląda))
Nie śpiewam, ani w kościele, bo fałszuję 🙂 napisałam prawdę – na muzyce się nie znam. Nie pochwaliłeś się – jaką publiczną funkcję pełni syn???
Funkcji żadnej, ale skoro jest zdobywcą Fryderyka, no to jak najbardziej odnosi się do niego to stwierdzenie, że jest osobą publiczną (jak to tak określiłem – nie pisałem o funkcji publicznej).Z co do tego znasz-nie znasz, to przecież nie podważam Twoich stwierdzeń (bo niby w oparciu o co?) – mówię tylko, że się tym zasłaniasz, by nie robić mi przykrości. W końcu to, czy komuś coś się podoba, czy nie, nie ma nic wspólnego z tym, czy się zna, czy się nie zna (dlatego tak pisałem, byś się nie przejmowała tym, że Ci się nie podoba).
Nie napisałam, że mi się nie podoba.
No wiem – doceniam to, że nie chciałaś mi robić przykrości
Leszku – a Ty swoje. Miałabym ograniczać swoje zdanie do taktu? Nic z tego, bo nawet Luisy Sobral bym nie pochwaliła, gdyż nie słucham konkursów piosenek; wyjątek stanowi Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu. To nie moja wina że mi „słoń na ucho nadepnął”.
Basiu, pamiętasz, jak napisałaś zastanawiam się – jak bardzo ważna jest dla Ciebie Maria K. skoro notka o niej wciąż jest na pierwszym planie???, a wtedy zapowiedziałem tę notkę, która miała w przyjemniejszy sposób zamykać bloga. A tymczasem zamiast mówić o pięknym i co najważniejsze, mądrym tekście, znowu jakieś przepychanki, jakieś rżniecie głupa, jakieś kłamstwa…
Ten blog ładnie się nie zakończy 🙁
Może to jakiś znak, żeby blog się jednak nie kończył …. Zwłaszcza teraz, kiedy zainwestowałeś w mikrofon. 🙂 Może teraz na odmianę zacznij do nas mówić, albo śpiewać. :)Twojej piosenki słucham kolejny raz i zapewne nie ostatni. 🙂 Nie oglądałam Eurowizji, nawet nie wiedziałam kto wygrał ten konkurs. Ale z ciekawości odszukałam na YT oryginał i muszę przyznać, że Twoja interpretacja bardziej mi odpowiada. Także z tego powodu, że jest po polsku. 🙂 Ale przede wszystkim dlatego, że jest taka bardziej intymna, wyciszona, no i trochę smutna. Dlaczego jest tak, że najpiękniejsze utwory o miłości powstają wtedy, kiedy ta miłość albo odchodzi, albo w ogóle nie chce przyjść ….MariaR
Widzisz Mario, ja jestem kompletnym amatorem, ale przez to, że przed laty śpiewałem Herberta (gdy akurat miał zapis w cenzurze), to jednak mimo wszystko mogę o sobie mówić, jako o świadomym wykonawcy. Po pierwsze wiedziałem, że moje wykonanie absolutnie nie może przypominać wykonania Salvadora Sobrala – o ile choć trochę by przypominało, ja bym się z tego nie wybronił. Tu akurat to, że on bardzo wysoko śpiewa, było okolicznością zdecydowanie sprzyjającą, bo było wręcz jasne, że nawet tak całkiem obiektywnie nie jestem w stanie tak zaśpiewać. Za to wiedziałem, że ja w tej piosence muszę wyśpiewać swoją tęsknotę za miłością – no a o miłości mówi się szeptem, przyciszonym, czasami wręcz załamującym się głosem. I ja tak to zaśpiewałem – prawdziwie przeżywając całą sytuację. Ale do tego wszystkiego trzeba zachować daleki dystans, bo z drugiej strony, na te trzy dni, od umieszczenia, a dwa od ogłoszenia, ta piosenka została puszczona raptem 59 razy, przy czym średnia długość obejrzenia wynosi 40% (ale uwzględniając samą Polskę jest ona nieco wyższa, bo wynosi 53%). Najwięcej ludzi przestaje oglądać w pierwszej minucie (ale paradoksalnie od połowy piosenki ta oglądalność jest o niebo wyższa, od ouytubowej – startuje od średniej, początkowo rośnie, ale po minucie spada do średniej, by już dalej wysoko rosnąć). Generalnie jest więc tak, że piosenka (a w każdym razie moje wykonanie) się nie podoba, nie ma też tak, by ludzie przekazywali sobie informację o tej piosence – inaczej słuchających by przybywało, ale jak już ktoś zakochał się w tej piosence, to przepadł (jak ja – ileż to godzin spędziłem przy tej piosence!).
Odnosząc się do tych Twoich słów;”… ja w tej piosence muszę wyśpiewać swoją tęsknotę za miłością – no a o miłości mówi się szeptem, przyciszonym, czasami wręcz załamującym się głosem. I ja tak to zaśpiewałem – prawdziwie przeżywając całą sytuację….” czy notka nie powinna nosić tytuł;”MOJA TĘSKNOTA ZA MIŁOŚCIĄ”??? Leszku – na różnych etapach życia większość ludzi tęskni za miłością; często pragną miłości wyidealizowanej, wedle swoich wyobrażeń. Ty potrafisz tą tęsknotę za miłością wyśpiewać [czyżby romantyk?],zaś moim zdaniem, docenić to powinna adresat/ka tych uczuć. Niektórzy z tej tęsknoty za miłością popadają w depresję albo podejmują inne działania. Zdarza się też, że się poddają,…pasują. Serce nie sługa…
Basiu, ale nie będę więcej opowiadał o swojej tęsknocie, niż opowiedziałem tą piosenką. To ta piosenka ma przywoływać własne tęsknoty, a więc w pewnym sensie także opowiadać o tych moich tęsknotach – piosenka, a nie moje opowieści o moich tęsknotach. A więc tytuł wg mnie jest właściwy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
A pamiętasz, jak Jezus reagował na handlarzy w Świątyni? – był kompletnym zaprzeczeniem obecnie obowiązującej poprawności politycznej. Ja tak reaguję na kłamstwo, na rżnięcie głupa – i wcale nie uważam, bym musiał to w sobie zmieniać.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ale tym razem o Tobie mowa, a nie o Watykanie i o Twoich kłamstwach i o moich reakcjach, na Twoje kłamstwa.(a powyżej jest ślad, jaki blogspot pozostawia po tym, gdy autor wyburze usunięcie komentarza – właśnie taki ślad Ty pozostawiłaś)
Dla Twojego świętego spokoju usunęłam wszystkie moje komentarze.
Przechodzisz sama siebie – nie dość, że kłamiesz już zawsze, tak z przyzwyczajenia, nawet wtedy, gdy trudno znaleźć jakikolwiek powód owego kłamstwa, to teraz jeszcze wymyślasz sposób na zacieranie po tym śladów. Co to zamiłowanie do kłamstwa robi z człowieka! Ale właściwie czemu ja się dziwię – przecież takie zamiłowanie do kłamstwa jednoznacznie mówi o tym, komu się służy…
Wiesz co??? Tak sobie myślę, że Ty chyba za dużo naoglądałeś się serialu „Columbo” Jestem szczerze rozbawiona Twoim tokiem myślenia…
No, Leszku moje gratulacje 🙂 Nie pomyślałam, że masz taki talent. Piosenka piękna, tekst cudo. Dzięki. Poproszę o więcej 🙂
Siostro bez przesady z tym talentem – średnia oglądalność to raptem 40% – a więc przeciętny słuchacz nie jest w stanie dotrwać nawet do połowy piosenki. W przypadku Polski jest to trochę lepiej, bo 53% – a więc przeciętny słuchacz z Polski zaraz za połową rezygnuje z dalszego słuchania. Ba – nawet ci, którzy tu na blogu tego słuchają (a więc ci, którzy wiedzą, do kogo przyszli i choćby z ciekawości uruchamiają nagranie) średnio odsłuchują 63% piosenki. Niestety statystyki są dla mnie bezlitosne – bardzo mało jest osób, którym ta piosenka rzeczywiście się spodobała 🙁
Nie rozumiem dlaczego jesteś takim pesymistą i wszystko u Ciebie jest na „nie”. No może nie wszystko, ale większość. Pamiętaj są gusta i guściki. Głowa do góry. Widzisz ja nie patrzę na to , że na moim blogu jesteś tylko Ty i Basia no może czasami ktoś jeszcze. Dla mnie najważniejsze jest napisać , zawsze coś komuś w serce zapadnie nawet jeśli wejdzie przez przypadek. Hej , trzymaj się 🙂
Siostro, ależ to z mojej strony wcale nie jest jakiś pesymizm – ja po prostu mówię, jak jest. Nie ma jeszcze statystyk z wczoraj – ostatnie pochodzą z przedwczoraj. Otóż 5 sierpnia zajrzało do mnie 8 osób (wszystkie z Polski), które łącznie słuchały 5 minut – średnio 33 sekundy (tj. 19% utworu). Czyli póki nie śpiewałem, to słuchały; zacząłem śpiewać – wyłączały (dokładnie po słowach by kochać cię – drugi wers). To bardzo ważny wers przesłania tej piosenki – żyjemy po to, by kochać; po to Pan powołał nas do życia. I teraz pytanie, czy to te słowa nie przemawiają do ludzi (to nie jest tekst, który pojawia się w co drugiej piosence – takich słów nie ma w piosenkach), czy też moje wykonanie jest takie, że te słowa nie rozbudzają zainteresowania tekstem, a przeciwnie – sprawia nieprzepartą chęć wyłączenia piosenki (oczywiście nie mam wątpliwości, że to tylko moja wina, iż nie potrafię słuchaczy zatrzymać przy tych słowach).
Witaj Siostro Marto.W każdą Niedzielę,a jeżeli czas pozwoli,to także częściej odwiedzam bloga Siostrzyczki.Jest co przemyśleć i za to serdeczne dzięki.Pozdrawiam serdecznie.Witaj Leszku.Przepraszam że nie ocenię Twojego wokalu,ale ja tak mam.Wiem (odróżniam) że grają,śpiewają.Śpiewam tylko w kościele ale tak,że tylko sam siebie słyszę.Pozdrawiam serdecznie.Ps.Oczywiście czytam w miarę regularnie Twoje wpisy i komentarze.
Józefie, jest jak jest – nie udało mi się z tą piosenką. Myślałem, że ładnie zamknę bloga, a tu nic z tego nie wyszło 🙁 Bywa i tak.
A może to znak, że na tym nie można kończyć blogowania? Siostra Marta oraz Maria R. wyraziły się pochlebnie o Twojej twórczości. To nie nasza [ani Twoja] wina, że trafiają Ci się niektórzy czytelnicy pozbawieni słuchu. Zatem nie popadaj w pesymizm z tego powodu. Mnie niepokoi ilość blogów protestanckich i wojujących z katolikami świadków Jehowy oraz ateistów. Kto da temu odpór? kto będzie prostował ścieżki Pana? może to Tobie ta rola jest zadana?
I jak tu Basiu Tobie dogodzić :):):) – jak były ostatnie dyskusje w protestantami, to mówiłaś, że tak nie może być, by te dyskusje były cały czas na wierzchu. No i wtedy zapowiedziałem zupełnie nową i zupełnie inną notkę. A teraz mówisz o tym, że jak ja mogę tak pozostawiać bez komentarza tę mnogość ataków na katolików i na naszą wiarę?
Oczywiście Basiu z tym dogadzaniem Tobie się śmieję – wiem dobrze, że po prostu próbujesz pobudzić mnie do tego bym nadal pisał – i tak było wtedy, gdy ostatnią notką była notka o Marii Kołodziejczyk i jej poglądach, jak i teraz, gdy ostatnią notę stanowi polska wersja piosenki Salvadora Sobrala.
A istotą problemu jest to, bym przypadkiem nie zarzucił tego, co jest Bożą wolą wobec mnie.
Widzisz, ta piosenka, to nie jest zwykła piosenka – ona bardzo łatwo może się stać zwykłą piosenką, czego dowodem jest inne (50-krotnie bardziej przemawiające do innych) wykonanie tej samej piosenki – https://www.youtube.com/watch?v=8V6Whme-Zpg. Chłopak przepięknie ją zaśpiewał, oddając idealnie muzyczny charakter oryginału, ale historia przez niego opowiedziana, jest historią chłopaka po uszy zakochanego w dziewczynie, której obecność nadaje koloryt jego życiu. Temu chłopakowi potrzebna jest ta dziewczyna po to, by jego świat nie był szary. Innymi słowy jest to piosenka o zakochaniu (nie mam najmniejszych wątpliwości, że podmiot liryczny jest zakochany w dziewczynie), ale nie jest piosenką o miłości.
Tymczasem oryginalny tekst (którego starałem się nie zniekształcić), nade wszystko mówi o tym, że istotą miłości jest dawanie siebie i mówi o tym, że to miłość przemienia człowieka – przed tą miłością wegetowałem, niezdolny do tego, by komuś coś z siebie dać. Mówi o tym, że miłość jest nam dana, ale i zadana – miłości mamy się uczyć (w teście Krzysztofa Bobla podmiot liryczny zwraca się do dziewczyny, by spróbowała – może się w nim zakocha; w moim tłumaczeniu jest prośba o to, by oboje popróbowali się pokochać. W moim teście (tak, jak w oryginale) jest Wysłuchaj moich modlitw, czego Krzystof Bobel natychmiast się pozbył – tak mu to nie pasowało do współczesnego chłopaka. Tymczasem to bardzo ważne w tym teście – to wskazuje na sacrum, jakie jest w każdej miłości. Tekst nie określa do kogo się chłopak modlił i możliwa jest tu nawet i taka interpretacja, że chłopak całkiem dosłownie ubóstwia dziewczynę. W pierwszej chwili miałem nawet opór przeciw tym słowom, ale później pomyślałem, ale nawet jeśli, to przecież poprzez tę dziewczynę przychodzi do niego sam Chrystus – nawet to ubóstwienie mam jakieś oparcie w tym, co naprawdę się dzieje w miłości. Bo właściwie co to znaczy wzajemnie uczyć się kochać? – to przecież uczyć się nawzajem obdarowywać miłością Chrystusa, z którą On do nas przychodzi.
Widzisz Basiu, ja przez tyle lat o tym wszystkim starałem się opowiadać i to właśnie traktowałem, jako to zadanie zadane mi przez Pana. Nade wszystko o tym są oryginalne Listy o miłości, ale i w późniejszych tekstach bardzo często wracałem do tych myśli. A więc zaśpiewanie tej piosenki, to nie było jakieś szukanie innej formy wyrazu – to było dopełnienie tego wszystkiego, co przez tyle lat starłem się czynić.
A więc i na to, jak ta piosenka została przyjęta, trzeba patrzeć w całym kontekście, a nie jedynie jako na samą piosenkę.
Nagranie tej piosenki zajęło mi dwa miesiące intensywnej pracy – na nowo uczyłem się śpiewać, na nowo uczyłem się nagrywać, poznawałem programy, poznawałem techniki. Efekt, jaki uzyskałem, jest szczytem moich możliwości na dziś (nade wszystko widać braki w technice śpiewania; ale dla niektórych niedopuszczalne mogą być też i moje poczynania z linią melodyczną). I nie żałuję, że podjąłem się tej próby, choć przyznaję, że nie spodziewałem się aż tak złego przyjęcia tej piosenki (w moim wykonaniu). Nie rozumiem, dlaczego Pan tak wszystkim pokierował, że to aż taka klapa. No ale również nie rozumiem, dlaczego to moje pisanie zakończyło się takim niepowodzeniem – a to wszystko jest ten sam plan Boży!
Pojawiały się wręcz wątpliwości, czy aby przypadkiem nie jestem sługą szatana (choć nade wszystko tego bym nie chciał) – dziś już chyba ostatecznie pokonane.
Skąd więc te niepowodzenia? – może to jeszcze nie pora, by się ujawniło, czemu to moje pisanie miało służyć, a może wręcz ja tylko komuś miałem drogę przygotować – niewiele osób mnie czyta, niewiele słucha, ale może to któreś z was ma zebrać plony z tego mojego pisania?
(w każdym razie ode mnie Pan na nic więcej nie liczy)
Leszku- mnie nie potrzeba dogadzać. To Twój wybór -na jakiej notce zamkniesz i czy zamkniesz swego bloga. Z mojej strony wychodzą jedynie spostrzeżenia odnośnie blogosfery. Blogi religijne [katolickie] znikają,niemodne, nieatrakcyjne, nie cieszące się powodzeniem, a tą pustkę wypełniają inne blogi. Nie zawsze służą one Panu. A Ty rób co chcesz; „róbta co chceta”; pozdrawiam 🙂
Skoro podejmowałem się interpretacji poszczególnych zwrotek tej piosenki, to może powinienem omówić również ostatnią. Pokutuje pogląd, że kocha się kogoś za coś. Tymczasem miłość jest bezinteresowanym darem z siebie samego. A skoro tak, to prawdziwa miłość nie wymaga wzajemności. Współczesny świat odmierza miłość, wylicza, czy aby przypadkiem ja nie jestem stratny/stratna na tej miłości; z drugiej strony skoro kocham, to uważam, że mam prawo wymagać miłości od tej osoby, którą kocham – a tymczasem całe takie myślenie jest zaprzeczeniem miłości: A gdy serce twoje nie będzie chciałoporzucić tego, by jedynie dla siebie bić.Gdy nie poczuje żadnego żaru, Wtedy moje może kochać za nas oboje.Proste. Logiczne. Bo to Pan rozbudzając we mnie miłość, mnie wyznaczył drogę. Mnie, a nie tej osobie, którą kocham.
Piękna piosenka, Leszku. I Twoje wykonanie bardzo mi się podobało, naprawdę. Ja nie śpiewam (potrafię sfałszować nawet „Wlazł kotek na płotek”), więc jeśli spodoba mi się jakiś utwór, to odtwarzam go raz za razem. Dzięki Tobie mam następną piosenkę do słuchania w nieskończoność.Pozdrawiam!PS. Ja również pozwoliłam sobie zadedykować ten utwór mojej córce 🙂
No proszę – kto tu przyszedł 🙂 🙂 :)Bardzo dawno Ciebie nie było :(Bardzo mi miło, że dobrze Ci się słucha tej piosenki – właśnie na tym mi zależało (sam też słucham w nieskończoność podczas każdej przejażdżki rowerowej – do czego pewnie nie powinienem się głośno przyznawać)
Dziękuję. Tylko proszę niech Ci nie przyjdzie do głowy usunięcie tego nagrania. Piękny i prawdziwy tekst. Muzyka też. Wykonanie osobiste, jak u bardziej znanych i mniej znanych bardów . Nie bądź własnym krytykiem.Pozdrawiam serdecznie. BarkaSerdecznie pozdrawiam.
Barko, dostrzegam pewne niedociągnięcia mojego wykonania (zdecydowanie brak mi techniki – jednak śpiewanie jedynie i wyłącznie w kościele to za mało – nigdzie więcej od kilkudziesięciu lat nie śpiewam), ale mimo wszystko liczyłem na lepsze przyjęcie. Miałem po prostu nadzieję, że prawda tego wykonania, będzie decydująca – że to ona przekona do siebie słuchaczy. Tak się jednak nie stało – przyjmuję to z pokorą. Ale lubię swoje wykonanie i na pewno go nie usunę. A że Sony Music Entertainment na tym praktycznie nic zarobi (czyli właściciel praw autorskich), zupełnie mnie nie wzrusza – szkoda mi tylko, że nie przyczyniłem się do tego, by ten piękny tekst trafiał do większej liczby słuchaczy. A świat potrzebuje takiego spojrzenia na miłość. Barko, to ja dziękuję Ci za wszystko – także za to, co Ty dostrzegasz, a przed innymi jest zakryte…
Popieram rękami i całą sobą, to co napisała Barka! Dziękuję, że to zamieściłeś. Podoba mi się ta piosenka. Podoba się, bo jest Twoja i ukazuje cząstkę Twojej duszy (a może i więcej niż cząstkę)… Serdecznie pozdrawiam
No proszę – i co tu się dzieje! Witaj Baranko – bardzo mi miło!
Ale niestety prawda jest taka, że jednak nie potrafiłem przekonać słuchaczy do tej piosenki. Tak, jak pisałem Barce, mając świadomość niedociągnięć w technice wokalnej, liczyłem na to, że dotrę do słuchaczy poprzez prawdę zawartą w tym wykonaniu – tak się jednak nie stało. Nie wiem, czy uwierzysz, ale jesteś dziś jedyną osobą, która wysłuchała tej piosenki (na YT, jak się umieści jakiś filmik – gdy się chce umieścić piosenkę, to trzeba z niej zrobić filmik – to później na bieżąco ma się informacje o tym, gdy ktoś to ogląda – no i dzięki temu wiem, że między 21:30, a 21:31 miało miejsce około 1 wyświetlenia. Trochę to dziwaczny tekst, ale tu jeszcze nie wiadomo, jak długo ktoś oglądał i stąd ta ostrożność sformułowania).
Luisa Sobral napisała przepiękny tekst i do tego tekstu napisała przepiękną muzykę, ale moje wykonanie do słuchaczy nie przemawia. Moje wykonanie ma 172 odsłuchać (w tym i takich jednosekundowych), tylko 1 osoba dała like’a, tylko jedna subskrybowała kanał (zdecydowanie więcej substrybcji mam z tego powodu, że kiedyś zamieściłem Taco Hemingwaya z 35-lecia NZS-u), zaledwie dwie osoby poleciły to wykonanie innym!
Całkiem na poważnie w wygranej brata Luisy widzę cud w 100-tną rocznicę objawień (bo to co do dnia była ta rocznica – no a wygrał Portugalczyk!), ale sam niestety nie przyczyniłem się w żaden sposób do rozpowszechnienia tego tekstu – marny ze mnie sługa 🙁
🙂 Leszku, wysłuchałam ją wczoraj od początku do końca. To trwało więcej niż minutę! A like’a nie dałam, bo nie mam takiego zwyczaju. Jakoś nie pomyślałam, że to ważne…A jednak napisałam do Ciebie i zostawiłam swój ślad.A dziś wrzucę Ci tylko takie spostrzeżenie, że warto robić to, co uważasz za słuszne. Niezależnie od popularności. Nawet jeśli tylko jedna osoba „skorzystała” z Twego działania, to było warto :). Takie jest moje zdanie. Ciepło Cię „marny sługo” pozdrawiam. Nie dręcz się brakiem popularności, nie warto! 🙂
Baranko, to trochę nie tak – podałem te wszystkie obiektywne wskaźniki, jakimi posługuje się YouTube, by wynagrodzić tych, na których zarabia poprzez kampanie reklamowe (mnie to nie dotyczy – bo prawa autorskie ma Sony Music Entertainment) – bo są to zobiektywizowane kryteria, jakimi YT się posługuje. Tymi kryteriami można mierzyć skutki własnego działania – chciałem upowszechnić takie spojrzenie na miłość poprzez spopularyzowanie tej piosenki, ale z przykrością muszę stwierdzić, iż kompletnie mi się to nie udało. Jeszcze raz podkreślę, że nie żałuję tego czasu, jaki poświęciłem na przygotowanie tego nagrania (ani pieniędzy – w sumie, by to móc nagrać, wydałem coś ponad 600 zł – zaczęło się od kupna mikrofonu, ale na mojej karcie dźwiękowej szumy były głośniejsze od nagrania, a więc mikrofon to tylko początek wydatków), a samo nagranie po prostu lubię (choć słyszę jego mankamenty) – ale obiektywnie ten mój wysiłek do takiego spojrzenia na miłość się nie przyczynił. I to tyle. To nie chodzi o popularność dla popularności – popularność (w takim przypadku) jest dobrą miarą rozpowszechniania myśli. Sama popularność piosenki nie dawałaby gwarancji, że ludzie zaczynają tak patrzeć na miłość, ale dawałaby przynajmniej nadzieję, że to spojrzenie zacznie się upowszechniać.
Powiem tak. Wielu dziś sławnych i dziś docenianych artystów, było całkiem niedocenianych gdy zaczynali. Nie pomyślałeś Leszku, że nie wszyscy mają konto na yt, nie mają gmail, nie lubią laikować itd itp. Klikając na obrazek aby odsłuchać utwór na Twojej stronie następuje lekka konsternacja – wykonawcy z obrazka to nie wykonawca, którego słychać. Może dlatego nie wszyscy (szukali oryginalnego nagrania i potem Twojego) wysłuchiwali do końca. „ale obiektywnie ten mój wysiłek do takiego spojrzenia na miłość się nie przyczynił”. Bardzo subiektywny ten obiektywizm. Pozdrawiam bardzo serdecznie. Barka
Nie dawałem swojego zdjęcia, lecz zdjęcie autorki tekstu i zarazem kompozytorki (czy to jak się dziś mówi – producentki (dziś muzyki się nie komponuje, tylko produkuje i stąd mój syn na swoich nagraniach występuje jako producent – nam to się kojarzy z wykładaniem pieniędzy, ale dziś funkcjonuje zupełnie inne znaczenie tego słowa)) oraz jej brata, który tę piosenkę spopularyzował na świecie – bo to oni są tymi artystami, którym należy się aplauz. Ja użyczyłem tylko swego głosu i popracowałem jako rzemieślnik nad tekstem i nad muzyką, by nic nie uronić z głębi tego tekstu, a jednocześnie by to się dało zaśpiewać po polsku tak, by przynajmniej przypominało oryginał (to te niektóre nuty, o które ewentualnie moi słuchacze mają prawo mieć do mnie pretensje). Moja praca to praca rzemieślicza, więc swojego nazwiska tam nie umieszczałem. Natomiast ewidentnie źle zrobiłem umieszczając w tytule filmiku nazwisko wykonawcy oryginału; zrobiłem tak, bo obawiałem się, że w Polsce niewiele osób kojarzy tytuł piosenki, ale to niestety sprawiło, że sporo osób wchodzi z Portugalii i co oczywiste momentalnie przestaje słuchać, gdy usłyszy nie ten głos (w ciągu ostatnich 48 godzin tylko jedna osoba weszła na ten film i była to osoba z Portugalii – tego jeszcze nie wiem, jak długo słuchała, ale myślę, że się nie mylę przypuszczając, że natychmiast to wyłączyła). A kryteria są jednak obiektywne, skoro w oparciu o te kryteria YouTube wypłaca pieniądze autorom filmików (o ile tylko autorzy posiadają prawa autorskie do swoich filmików). Może te kryteria nie są idealne, ale mimo wszystko są możliwie najbardziej obiektywne, jakie mogą być. I nie oszukujmy się – skoro to moje wykonanie nie spodobało się na tyle, by rekomendować je innym (były tylko dwa takie przypadki – 31 lipca oraz 2 sierpnia), to tych odsłuchujących nie będzie przyrastać, a przeciwnie – nigdy nie było ich zbyt wielu, a będzie jeszcze mniej. A więc chyba jednak prawdę zawarłem w tym zdaniu „ale obiektywnie ten mój wysiłek do takiego spojrzenia na miłość się nie przyczynił”. Nie mam czym się chwalić, ale tak niestety jest. Być może ktoś inny będzie miał spopularyzować w Polsce tę piosenkę, ale moja rola zakończyła się nie najlepiej.
Leszku. W podsumowaniu – nie to co ludziom się podoba, ale co Bogu jest miłe. Resztę zostaw Jemu.Dobrej niedzieli. Barka
Wyśmienite podsumowanie 🙂 Ale być może ten obrót spraw świadczy o tym, że mnie się tylko wydawało, że odczytałem wolę Bożą (zarówno w tym wymiarze osobistym, jak i tym bardziej ogólnym)? W najlepszym wypadku jest to klasyczny przypadek uczniów idących do Emaus (A myśmy się spodziewali…) – ale jednak może też oznaczać, że od samego początku błądzę, czyniąc nie to, czego Pan pragnie. Mało – przeszkadzając innym w wypełnieniu woli Bożej do nich skierowanej.
A dlaczego na swoim blogu nic nie wspominasz o „Różańcu do granic”??? mnie to umknęło. Jakbyś nie przypomniał, to bym nie wiedziała.
Są zwierzęta równe i równiejsze….podziwiam ludzi którzy potrafią zadecydować za mnie. Niczym towarzysze którzy wiedzieli lepiej. Kasować komentarze…obrzydlistwo.
To jest pewnie tak, jak napisała Basia – ponieważ widziała, że nie ma szans na to, by w tej polemice ktokolwiek poszedł za nią, to skasowała wszystkie swoje wypowiedzi – a tym samym wszystkie moje odpowiedzi na to, co napisała (usuwając własny komentarz, usuwa się cało drzewko komentarzy).