Paruzja

20 stycznia napisała do mnie Basia z prośbą, bym zajrzał na jej bloga na notkę Tak mnie naszło… Notka dotyczyła powtórnego przyjścia Jezusa, czyli paruzji. Dopisałem tam dosyć długi komentarz, który Basia przeniosła, jako odrębną notkę. Pomyślałem, że właściwie ja również to powinienem uczynić. Wprowadziłem tylko drobne korekty, szczególnie, że już jest po uroczystościach w Jerozolimie (a tego dotyczyła jedna z dygresji).

*   *  *

Basiu, może kilka dopowiedzeń, by wszystko stało się jaśniejsze. Zacznę od czegoś, co współczesny człowiek wkłada między bajki, od tego, że wszyscy (dosłownie wszyscy) jesteśmy skażeni grzechem pierworodnym. Skąd on się wziął? – z tego, że człowiek sam zaczął nazywać, co jest dobrem, a co złem (zerwanie owocu z drzewa wiadomości dobrego i złego); skoro sam zaczął nazywać, to utracił pierwotną jedność z Bogiem – co tylko potęguje grzeszność człowieka. Pierwsi rodzice w Raju będąc w jedności z Bogiem, rozpoznawali i wybierali dobro – do grzechu doszło dopiero poprzez świadome złamanie zakazu. Współczesny człowiek najczęściej jest przekonany, że wybiera dobro (bo szatan wmawia mu, że wybiera dobro), choć tak naprawdę służy złu. Skoro grzech pierworodny dotyczy każdego człowieka, to również grzeszność dotyczy każdego człowieka. Dlatego zresztą mówimy o łasce zbawienia – nikt z nas nie zasłuży na zbawienie – dla każdego będzie ono łaską.

Czy jednak nic od nas nie zależy?

Ależ zależy i to bardzo dużo – nasze życie tu na ziemi jest po to, byśmy nauczyli się kochać. Bóg jest Miłością – po to byśmy mogli przebywać z Nim (czyli dostąpić łaski zbawienia), sami musimy nauczyć się kochać; ściślej sami musimy być przeźroczyści dla Ducha Świętego, by to On poprzez nas obdarzał innych miłością. To jest to nasze zadanie tu na ziemi (dzięki temu zresztą sami również będziemy zanurzeni w miłości).

Sądy nad człowiekiem będą dwa – ten pierwszy, tzw. szczegółowy, przez który przejdziemy w chwili śmierci. Przekroczenie granicy śmierci spowoduje jedną rzecz – przekroczymy granicę grzechu pierworodnego. Od tej chwili skończy się nazywanie dobrem czegoś, co jest złem (i na odwrót) – zyskamy to samo rozeznanie, jakie posiada Bóg. A więc wbrew pozorom, sądu szczegółowego dokonamy my sami (bo sami ujrzymy siebie takimi, jakimi naprawdę jesteśmy). Zaznamy też ogromu Bożej miłości. Zdecydowana większość z nas wybierze tę miłość, tej miłości zapragnie – choć nie wszyscy będą zdolni w pełni tę miłość przyjąć. Będą pragnąć tej miłości, ale dopiero w tym sądzie szczegółowym ujrzą, ile pracy od nich wymaga to, by mogli być przeźroczyści dla takiej miłości. Dla tych ludzi zacznie się czyściec (czyściec to jest stan, a nie miejsce). Będą jednak i tacy, którzy w tym dniu sądu szczegółowego obrażą się na Boga; zobaczą swoją grzeszność (której wcześniej mogli nawet nigdy nie dostrzegać), bo opadną z nich wszelkie łuski – jednak mogą wcale nie chcieć się doskonalić, a winą zaczną obarczać samego Boga. To oni sami skażą się na piekło…

Sąd szczegółowy dotyczy zdecydowanej większości z nas, ale oprócz niego będzie jeszcze inny sąd i to taki, przez który przejdziemy wszyscy – sąd ostateczny. Będzie to moment ostatecznego zwycięstwa dobra nad złem. Zło przestanie istnieć (także zło osobowe – czyli szatan). Powtórne przyjście Jezusa będzie jednocześnie zapowiedzią, jak i początkiem ostatecznego zwycięstwa dobra nad złem. Nie spodziewajmy się jednak początkowo jakichkolwiek triumfów [Króla Niebieskiego]. Sama wizja końca świata jest apokaliptyczna, ale pamiętajmy, że świat materialny (w takim sensie, jaki teraz znamy), nie będzie już nam potrzebny – a sam fakt ogromnych zniszczeń, na pewno będzie na nas robił wielkie wrażenie. Ważna będzie wtedy wiara, bo tylko z niej zbudujemy ufność (o ile tego doczekamy, jako żywi), by pójść za Jezusem. Pamiętajmy – jeśli to nas będzie dotyczyć, to nadal będziemy podlegać grzechowi pierworodnemu – a więc nadal sami będziemy mówić, to jest dobre, a to złe. Widząc to, co dziś dzieje się w Polsce, możemy się spodziewać pierwotnej dominacji wielu ideologii (jak choćby LGBT+), bo w obliczu ideologii nawet ludzie myślący, przestają myśleć i ochoczo zło nazywają dobrem. Dla szatana to będzie ostatni dzwonek, by jeszcze działać (a przynajmniej podroczyć się z Bogiem pod hasłem Zygu, zygu, marcheweczka!). Wierzyć w czasach ostatecznych nie będzie łatwo, bo na początku to akurat zło, powszechnie nazywane dobrem, będzie triumfować nad prawdziwym dobrem. Zmasowany atak będzie dobiegał ze wszystkich mediów, w pogardzie będzie prawda, a w dobie powszechnego kłamstwa, świat nie będzie uznawał prawdy (co zresztą już widać, jak choćby w kłamstwie Jedwabnego; za chwilę zobaczymy jeszcze więcej w wykonaniu Putina w obchodach Yad Vashem w Jerozolimie [tu jednak Putin trochę się ograniczył w bezpośrednich atakach na Polskę, ale to jest wspólne działanie Rosji i Izraela pod kątem 447; Putinowi przeszkadza to, że Związek Radziecki razem z Niemcami napadł na Polskę; woli mówić, że II wojna światowa zaczęła się od agresji na Związek Radziecki i dąży do tego, by Polakom odebrać prawo mówienia o historii, a Netanjahu woli krzyczeć, że to Polska jest odpowiedzialna za holocaust, by zagarnąć od Polski wiele setek miliardów dolarów odszkodowania za mienie bezspadkowe po polskich obywatelach pochodzenia żydowskiego – obaj prowadzą wspólną narrację historyczną, bo obaj mają w tym swój interes] – i przeżyjemy tego konsekwencje – okażemy się bezsilni wobec kłamstwa).

Nie wiem, czy to zapowiedź dni ostatecznych – jednak potrafię sobie wyobrazić, że już tak.

Potrzebna nam będzie wiara (a widząc to wszystko wokół, tylko prawdziwie wierząc, będziemy mogli zaufać Jezusowi) – a czy tę wiarę znajdziemy? Co nas będzie mogło przekonać?

Jak sądzę coś niewielkiego, bardzo prostego, odległego od medialnego zgiełku – wystarczy, że zobaczymy miłość, taką, jakiej Jezus pragnie u każdego z nas; nie jakąś miłość na chwilę, zauroczenie, które zaraz mija, lecz miłość widzianą w perspektywie wieczności. Zwykła, skromna, prosta miłość, może nas wszystkich obudzić. Właśnie w takiej miłości zobaczymy prawdę, w takiej miłości zobaczymy Jezusa – bo tylko w Nim taka miłość jest możliwa – a wówczas cały ten świat kłamstw przestanie nas interesować. Wybierzemy Jezusa, bo zobaczymy Go w zwykłych ludziach… Zwycięstwo dobra nad złem rozpocznie się w prostocie.