Niedziela Miłosierdzia Bożego

Oktawę Wielkiej Nocy kończymy świętem Bożego Miłosierdzia. Godzina Miłosierdzia (15:00 – Koronka):

Homilia ks. Piotra (z mszy o 15:00):

Kiedy czyta się perykopy ewangeliczne o zmartwychwstałym Jezusie, rzecz zadziwiająca, że uczniowie nie rozpoznają Jezusa po Jego rysach twarzy, po Jego wyglądzie, chociaż przebywali z Nim dzień w dzień, 24 godziny na dobę przez 3 lata. Nie rozpoznają Go po wyglądzie. Ażeby Go rozpoznać Jezus pokazuje im ręce i nogi. Pokazuje im bok. Mówi Dotknij. Co im pokazuje? –  rany. Można by zadać pytanie, dlaczego Jezus po Zmartwychwstaniu tych ran nie ma zasklepionych, dlaczego ciało Jezusa zmartwychwstałe nie jest pełne chwały, pełne piękna, ale zawiera na sobie te rany po męce krzyżowej. Po co one zostały zostawione?

Są różne odpowiedzi teologiczne, m.in. takie, że jest to autentyczne to samo ciało, w którym Jezus zmartwychwstał, w którym żył. Mówi się również w teologii, że rany zostały zostawione na sąd ostateczny. I tak jest przedstawiany Chrystus na wszystkich freskach, malowidłach, wszystkich płaskorzeźbach ukazujących sąd ostateczny, że kiedy ludzie stają przed Bogiem na sądzie ostatecznym Jezus nie pokazuje paragrafów, nie pokazuje księgi naszych przewin,  naszych grzechów, ale pokazuje swoje rany.

To niesamowicie pokazuje pewien kierunek naszego myślenia o wierze, że w wierze nie jesteśmy konfrontowani z przepisem, z prawem, przykazaniem. To nie chodzi o to, że złamaliśmy jakiś przepis, złamaliśmy jakieś prawo – jesteśmy konfrontowani z żywą osobą, złamaliśmy komuś serce…

Jest piękna opowieść Ojców Kościoła o człowieku, który umarł i staje przed Panem Bogiem na sądzie. Stając na sądzie człowiek pokazuje Panu Bogu: Panie Boże, zobacz mam czyste ręce, nie zrobiłem żadnego grzechu ciężkiego. A Bóg mówi do tego człowieka: Pokaż mi swoje rany. A mężczyzna zdziwiony: Jakie rany? A Bóg na to:  To nie miałeś w życiu nic, o co warto by było się bić, o co warto by było walczyć?

Jezus na ciele zmartwychwstałym ma rany i to nie jest symbol Jego porażki, to nie jest pamiątka Jego porażki, ale te rany są dowodem Jego miłości.

W księdze Izajasza jest piękny fragment w 49 rozdziale, kiedy prorok mówi Niewiasta która urodziła dziecko nie może o nim zapomnieć, ale nawet gdyby ona zapomniała, ja o tobie nie zapomnę, bo wyryłem, wypisałem twoje imię na swoich dłoniach. Św. Antoni z Padwy powie: Bóg nie użył pióra i atramentu, ale gwoździa i krwi.

Moje imię jest wypisane ja Jego dłoniach. Jestem przez Niego kochany. Jezus mówi To o ciebie walczyłem, o ciebie się biłem, to Ty jesteś przeze mnie kochany.

Doświadczenie owej miłości. Myślę jak wszyscy, którzy tutaj jesteśmy, czy to w Świątyni, czy razem łączymy się przez łącza internetowe, wszyscy w jakiś sposób nosimy na sobie w swoim życiu rany. Jesteśmy pokaleczeni. Mamy swoje rany w sercu.  Często skrywamy je pod różnymi  makijażami, pod garniturem, krawatem, albo sutanną. W naszym pośpiechu często skrywamy te nasze rany i ich się wstydzimy – przecież musimy żyć, musimy odnieść sukces, musimy robić karierę, musimy zdobyć więcej środków do życia… Myślę, że ten czas, który razem przeżywamy czas pandemii, taki czas, w którym możemy przyjrzeć się swoim ranom. Zobaczyć, że te rany nie są dowodem naszych porażek, ale dowodem tego, że potrafimy kochać.

Dzisiaj jest niedziela kiedy możemy dotknąć swojej rany i dotknąć rany Jezusa. Jesteś kochany i potrafisz kochać. Nie zapomnij o tym. 

Homilia: