Idol Basi

Basia na swoim blogu napisała notkę dotyczącą inicjatywy ustawodawczej Prezydenta. Notkę tę zatytułowała Mój idol…, do której ja dopisałem swój komentarz:

Z punktu widzenia osoby wierzącej tylko Bóg w ostatecznym rozrachunku decyduje o życiu – zarówno o poczęciu, jak i o śmierci. Ale nawet dla osoby niewierzącej, o ile tylko przyjmuje, iż życie jest najwyższą wartością, aborcja jest dopuszczalna jedynie i wyłącznie w sytuacji zagrożenia życia kobiety. A więc zarówno przesłanka eugeniczna, jak i ciąża w wyniku przestępstwa nie są podstawą do aborcji.
Wniosek do TK składali posłowie Konfederacji i część posłów Zjednoczonej Prawicy (nie sprawdzałem tego, ale przypuszczam, że głównie byli to ziobryści) + jeden poseł PSL-Kukiz’15. Listy TK nie podawał, ale wg OKO Press, na podanej przez tę agencję liście, Jarosława Kaczyńskiego wśród wnioskodawców nie było. Czy Prezes wiedział, że TK będzie teraz sprawę rozstrzygał? – obawiam się, że nigdy się nie dowiemy (Kaczyński nigdy się nie przyzna do tego, że mógł tego nie wiedzieć – a rzeczywiście mógł nie wiedzieć). Pytanie, czy gdyby wiedział, historia potoczyłaby się inaczej?
Obawiam się, że nie – PiS nie wprowadził takiego zwyczaju, by wszystkich odpowiednio wcześniej o czymś uprzedzać i odpowiednio do tego przygotowywać. Ale nawet jeśli Prezes sam by wiedział, to nie spodziewałby się takiej reakcji. A tymczasem taka reakcja była od dawna przygotowywana (choć nie było jeszcze wiadomo na co konkretnie), skoro na początek były wydrukowane tysiące odpowiednich plakatów. Ale paradoksalnie ogrom odpowiedzi zaskoczył również organizatorów, skoro już dziś tych plakatów nie ma, już się skończyły. To jest też pytanie do służb specjalnych, dlaczego tych przygotowań wcześniej nie wykryły?
Adam napisał Tymczasem, że użyję metafory, zaprzedał duszę diabłu dla partykularnych interesów, tu: by chronić PiS, który gwarantował mu spokojny pobyt w pałacu prezydenckim, z czym o tyle się nie zgodzę, że nie chodziło tu o interesy PiS (bo te dla A. Dudy już dziś nie są tak ważne), co po prostu o dobro obywateli. Zaprzedał duszę diabłu, ale po to, by nie dopuścić do destrukcji państwa (podobnej do tej, jaką kilka miesięcy wcześniej podjęto w Stanach zjednoczonych).
Zwróćmy uwagę, że najprostszym rozwiązaniem byłoby, aby teraz szybko się dogadać i uchwalić bardziej precyzyjne sformułowania w konstytucji. Tyle, że żadna ze stron tego nie chce – każda z partii politycznych chce coś ugrać dla siebie (a bez dogadania się, Konstytucji się nie zmieni).
W moim przekonaniu Prezydent uważa, że dla przyszłości narodu najważniejsze jest zapobiec eskalacji protestów (i to nawet kosztem samego prawa), bo jak tego się nie zrobi, to może się okazać, że już niedługo nie będzie czego zbierać. 

Okazało się, że ten komentarz spotkał się z polemiką:

Jeśli pan czytał ów artykuł oko.press to tam jest napisane, że autorami wniosku do TK byli dwaj posłowie PiS: Bartłomiej Wróblewski i Piotr Uściński. Na 119 posłów, którzy podpisali się pod tym wnioskiem było 11 posłów Konfederacji, więc pana zdanie o tym, kto składał wniosek, ułożone jest na opak. W dodatku nie jest wymieniony żaden ziobrysta. Po co ta manipulacja? Akurat J. Kaczyński był na tej liście zupełnie zbyteczny, wystarczy, że on tą partią rządzi bezwzględnie, czyli nic bez niego. Do czasu niedawnego powołania go na wicepremiera nigdy pod niczym się nie podpisywał, a jednak chyba nie ma wątpliwości, kto tym krajem osobiście rządził.

Zapytam, ale proszę bez obrazy, jak trzeba być naiwnym, że by wierzyć, że prezydent to zrobił dla dobra kraju? Ja w ogóle takiej argumentacji nie pojmuję. Projekt zaostrzenia ustawy aborcyjnej tkwił w TK przez trzy lata. Czy to za mało czasu, aby wypracować taki kompromis, który proponuje dziś, tym bardziej, że nie dało się zapomnieć protestu czarnych parasolek z 2016 roku? Czyżby wszyscy politycy PiS nagle cierpieli na sklerozę? Komu panie Leszku chce to pan wmówić? Najprostszym rozwiązaniem było tego kompromisu nie ruszać. To co zrobił TK, to kompromitacja, to co teraz robi prezydent Duda, to kompromitacja do kwadratu. Sam pan pisze: „nawet dla osoby niewierzącej, o ile tylko przyjmuje, iż życie jest najwyższą wartością, aborcja jest dopuszczalna jedynie i wyłącznie w sytuacji zagrożenia życia kobiety. A więc zarówno przesłanka eugeniczna, jak i ciąża w wyniku przestępstwa nie są podstawą do aborcji”, a przecież prezydent Duda jest osobą wierzącą, przynajmniej tak deklaruje. Skoro pan czyni jednoznaczne aluzje do niewierzących, co z wierzącym prezydentem?

Już na koniec, też odwołam się do pana słów: „Prezydent uważa, że dla przyszłości narodu najważniejsze jest zapobiec eskalacji protestów (i to nawet kosztem samego prawa), bo jak tego się nie zrobi, to może się okazać, że już niedługo nie będzie czego zbierać”. Czyż ta konkluzja nie potwierdza moich oskarżeń? Posunięcie prezydenta jest wyrachowanym zagraniem w sytuacji, kiedy już prawie nikt nie wierzy w dobre intencje PiS. Więc ja powiem wprost, sytuacja sama się uspokoi, nie da się miesiącami żyć na petardzie, ale jeśli tylko TK opublikuje wyrok, będzie jeszcze gorzej niż teraz. I nie pomoże zapewnienie posłów PiS, że prace nad projektem ustawy prezydenta są w toku. Jeśli zaś rząd wyprowadzi przeciw protestującym WOT lub inne jednostki militarne, by protesty stłumić, widzę tylko jeden scenariusz – krwawa rewolucja. A wtedy naprawdę będzie niewiele do zbierania.

Którą podjąłem:

Nie czytałem artykułu OKO Press – szukałem jednak informacji o tym, kto się podpisał (co OKO Press opublikowało na zasadzie listy proskrypcyjnej – pamiętam, jak tuż przed stanem wojennym czytałem listę założycieli Klubów Rzeczpospolitej Samorządnej, szukając swojego nazwiska; kolega spytał, czy czytam listę proskrypcyjną? – niedługo po tym takie listy funkcjonowały, a ta OKO Press wyraźnie miała taki charakter). Tak, jak napisałem, nie sprawdzałem, czy na tej liście przeważali ziobryści, czy nie; nade wszystko interesowało mnie, czy był tam Jarosław Kaczyński. Skoro pan potwierdza, że go tam nie było, to tym samym nie może pan uważać, iż wiedział on o planowanym rozpatrzeniu wniosku (nikt nie miał obowiązku go informować, skoro on nie był jednym z wnioskowawców). A musi się pan zgodzić ze mną, że jeśli nie wiedział, to na pewno tego by nie ujawnił.
Wymienia pan, iż wniosek ten czekał od 2016 roku – to nieprawda; tamten wniosek trafił do zamrażarki; ten był złożony 19 listopada 2019 roku.

Napisał pan Zapytam, ale proszę bez obrazy, jak trzeba być naiwnym, że by wierzyć, że prezydent to zrobił dla dobra kraju? To ja spytam pana, jak trzeba być człowiekiem zdegenerowanym, by w motywacji innych ludzi widzieć wszystko, tylko nie pragnienie dobra. Proszę nie patrzeć na innych swoimi oczami. Proszę mi wierzyć, że na świecie są ludzie, którzy kierują się dobrem.
Jeśli chodzi o rozróżnianie wiernych i niewierzących, to podkreśliłem, że dla wierzących wystarczy fakt, iż to Bóg zarezerwował sobie prawo do decydowania o życiu – to dotyczy wierzących. Poprzez to podkreslenie ukazałem, że te zasady dotyczące aborcji dotyczą wszystkich (również niewierzących), o ile tylko uznają, że życie jest wartością najwyższą. A więc proszę nie czynić takiej manipulacji, że to jasno przeze mnie przedstawione stanowisko dotyczące aborcji dotyczy tylko wierzących – jeśli pan sie z tym stanowiskiem nie zgadza, to tym samym mówi pan, iż życie nie jest dla pana wartością najwyższą!
Ale zostawmy to – dlaczego więc Andrzej Duda przyjął tę inicjatywę ustawodawczą?
Bardzo wyraźnie to określiłem – on widzi, że w Polsce jest teraz realizowany ten sam scenariusz, jaki kilka miesięcy temu zaczął być realizowany w USA.
Jeśli pan tego nie zauważa, to obawiam się, że to pan jest naiwny (albo może po prostu za mało spostrzegawczy?).

Sądziłem, że to będzie koniec dyskusji, ale się myliłem:

Najpierw przyznam się do pomyłki. Faktycznie ostatni projekt ustawy o zakazie aborcji Kai Godek został złożony do Sejmu 19.XI.2019 roku. On jednak niczym nie różni się od pierwszego, a ta konieczność ponownego złożenia wniosku wynikała z zakończenia kadencji Sejmu, który schował pierwszy do „zamrażarki”. J. Kaczyński tak zarządził.

Kwestia wiedzy prezesa. Trzeba się wrócić do „ustawy futerkowej”, bo tu faktycznie prezes Kaczyński nie wiedział, że nie wszyscy posłowie Zjednoczonej Prawicy zachcą się przychylić do wolą wodza. Przekonany o swojej władzy liczył na pełne posłuszeństwo mimo gróźb za niesubordynację. Czy wobec tego posłowie, inicjatorzy pomysłu przekazania zapytania o konstytucyjność drugiego wyjątku do TK mogli działać bez wiedzy prezesa? Gdyby to było bez jego woli, zawiesiłby ich tak samo jak antyfuterkowców. On nie ma z tym żadnego problemu. Pozostaje pytanie, czy Kaczyński wiedział o wyroku, czy nie? Nie mógł nie wiedzieć, bo data ogłoszenia tego wyroku była zapowiedziana wcześniej. Czy mógłby nie przewidzieć, jaki będzie to wyrok? Panie Leszku, trzeba by być naiwnym przedszkolakiem, by twierdzić, że nie znał, nie spodziewał się takiego wyroku, jaki zapadł. Nie po to kierował swoich sędziów do tego gremium, aby go czymkolwiek zaskoczyli. Pozostaje otwartym pytaniem, czy mógł zapobiec ogłoszeniu wyroku. W tym kraju, w czasie rządów PiS, Jarosław Kaczyński wszystko może. Nawet działać bez wymaganego trybu.

Zostawię kwestię listy posłów inicjatorów skierowania zapytania do TK bez komentarza, tylko dlatego, że oko.press pokazało skan oryginalnej listy. Oczywiście, może pan zarzucić temu mediu oszustwo, rzecz w tym, że żaden poseł PiS tego nie zrobił, a oni takich spraw nie puszczają płazem.

Na koniec odniosę się do argumentu o uznaniu życia za wartość najwyższą. Dyskwalifikuje pana stwierdzenie „Bóg zarezerwował sobie prawo do decydowania o życiu” i przymuszanie niewierzących do takiego interpretacji wartościowania życia. Bo o ile mogę się zgodzić z tezą, że życie jest najważniejsze, to w żadnej mierze nie uznaję tego, jako boskie prawo, skoro w żadnego Boga nie wierzę. Pozostaje kwestia „wartości najwyższej”. Jeśli ją interpretować dosłownie, to jest to pojęcie względne, całkowicie zależne od kultury społecznej, w jakiej żyjemy. By nie być gołosłownym odniosę się do problemu uchodźców. Czy ich życie jest dla nas wartością najwyższą? Teoretycznie powinno być, niestety z tym bywa różnie, szczególnie w naszym kraju. Ok, uchodźca to nie dziecko nienarodzone, potrafi już sam decydować o sobie, co nie zmienia faktu, że on też jest życiem, i jak pan twierdzi – jego życie jest wartością najwyższą. 

No właśnie – sam pan napisał, że tę pierwszą wersję to sam Prezes włożył do zamrażarki. Jarosław Kaczyński jest takim politykiem, który bardzo bacznie przygląda się sondażom. Ja bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że ktoś mu wyciął numer (tyle, że do tego nigdy się nie przyzna). Ale to jest wątek całkowicie uboczny, bo przecież sam pisałem, że gdyby o wszystkim wiedział wcześniej, to i tak społeczeństwo nie byłoby przygotowywane do tych zmian.
A z kolei to, co orzeknie TK było całkowicie jasne – to orzeczenie nie mogło być inne, niż wcześniejsze w tych sprawach jeszcze z czasów Andrzeja Zolla i następnego z czasów Andrzeja Rzeplińskiego. No i było takie (dlatego wcześniej Prezes zadbał o tę zamrażarkę).
A teraz to, co najważniejsze: Dyskwalifikuje pana stwierdzenie „Bóg zarezerwował sobie prawo do decydowania o życiu” i przymuszanie niewierzących do takiego interpretacji wartościowania życia.
Bardzo proszę czytać uważnie – przecież bardzo wyraźnie podkreślałem, że to stwierdzenie dotyczy wierzących – pan nim nie jest, więc wcale nie oczekuję od pana uznania tego zdania (tym bardziej proszę mi nie insynuować tego, że takiego podejścia od pana oczekuję).
Natomiast wielokrotnie podkreślam, że to, co pan przypisuje wyłacznie wierzącym, dotyczy każdego, kto uznaje że życie jest dobrem najwyższym.
I proszę oszczędzić sobie tego bełkotu, jakim chciał mnie pan uraczyć. Jeśli jakaś wartość jest najwyższa, to jest najwyższa – a więc nie ma żadnej innej, która miałaby w nią godzić! A więc jedyna sytuacja dopuszczalnej aborcji, to wybór między życiem dziecka, a życiem matki, o ile nie można uratować jednego i drugiego. Jeśli pan widzi jeszcze inne sytuacje, które oznaczają możliwość aborcji, to mówi pan, że życie nie jest wartością najwyższą (lecz wskazuje pan inne wartości, które od życia są ważniejsze). 

Wcześniej pisałem, że nie godzę się na pyskówki. Imputowanie mi bełkotu, eliminuje mnie z dyskusji, bo to nie jest argument, nawet jeśli się pan ze mną nie zgadza. 

A co ja na to poradzę, że pan mówi bełkotliwie? Wytłumaczyłem panu, co to znaczy życie jest wartością najwyższą – pozostawało panu albo wskazać wartości, które pan uważa za wartości wyższe, niż życie ludzkie, albo zgodzić się ze mną, że jedynie zagrożenie życia matki jest jedyną przesłanką do aborcji. Ale pan nie uczynił ani jednego, ani drugiego – wyraźnie widać, że co by pan nie powiedział, to pan sam we własnych oczach by się ośmieszył. Więc pan się obraził.
No trudno, z człowiekiem, który nie ma odwagi spojrzeć na siebie w prawdzie, trudno dalej rozmawiać.