Jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie

(13) Ktoś z tłumu odezwał się do Niego: „Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, aby podzielił się ze mną spadkiem”. (14) Lecz On mu odpowiedział: „Człowieku, któż Mnie ustanowił sę­dzią albo rozjemcą nad wami?”. (15) Powiedział też do nich: „Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo życie nie polega na gromadzeniu bogactwa ani nie zależy od tego, co się posiada”. (16) I opowiedział im przypowieść: „Pewnemu bo­gatemu człowiekowi obficie obrodziła ziemia. (17) Zastanawiał się: «Co mam zrobić, skoro nie mam już gdzie gromadzić plo­nów? (18) W końcu postanowił: «Zrobię tak: zburzę moje spi­chlerze i zbuduję większe. Tam wszystko zgromadzę: zboże i moje dobra. (19) I powiem sobie: Masz wielkie dobra, starczą ci na długie lata; odpoczywaj, jedz, pij i baw się!». (20) Tymczasem Bóg powiedział do niego: «Głupcze, tej nocy życie ci bę­dzie odebrane. Komu więc przypadnie to, co przygotowa­łeś? (21) Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem”. (Łk 12) 

Dziś nietypowo, bo notka nie będzie dotyczyła czytań niedzielnych, a dopiero dzisiejszych – poniedziałkowych. A dzień to szczególny, bo wpominamy błogosławionego Jerzego Popiełuszkę. Jednak kazanie, jakie dzisiaj usłyszałem, a wygłosił je ks. Piotr Celejewski, wikary ze Świątyni Opatrzności, nie odnosiło się wprost do ks. Jerzego (choć akurat on łatwo mógł odpowiedzieć na końcowe pytanie z tego kazania), lecz było komentarzem do dzisiejszego czytania (do tej pory zawsze umieszczałem filmiki z You Toobe’a, które zamieszczała Świątynia Opatrzności, ale nastąpiła zmiana zasad i teraz wszystkie one pokazują się z napisem Film prywatny; z tą sprawą napisałem do parafii – po 8 dniach ktoś odczytał mojego maila), ale odpowiedzi nie dostałem, a filmiki nadal są prywatne – tym razem zapisałem tekst): 

Chrystus nie był nigdy przeciwny dobrom materialnym. Ale wielokrotnie nauczał, że pieniądze mogą zniszczyć człowieka. Dlaczego?
Bo pieniądze dają iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa, iluzoryczne poczucie samowystarczalności. Ale pieniądze kiedyś się skończą. Nie chodzi o to, że się skończą na naszych kontach (może być tak, jak w przypoawieści dzisiejszej Ewangelii, może być ich w nadmiarze). Ale w pewnym momencie pieniądze tracą siłę nabywczą. Każdy z nas w swoim życiu spotyka się z takimi sytuacjami, wobec których pieniądze nie mają żadnej wartości: Choroba. Śmierć.
Pieniądze nie mają żadnej wartości, bo nie możemy za nie kupić ani jednego dodatkowego dnia.
Chrystus przestrzega przed chciwością, bo chciwość zrodziła się raju, wtedy kiedy człowiek odłączył się od Pana Boga. I zaczął być głodny i głód tę pustkę zaczął wypełniać różnymi rzeczami, przedmiotami – i ciągle jest głodny.
Przeciwieństwem chciwości i walką z chciwością jest hojność, umięjętność dawania. Hojność jest cechą boską i tej hojności mamy sie uczyć od Chrystusa podczas Eucharystii. Chrystus jest hojny. Rozdaje samego siebie. On nie daje nam czegoś – On daje nam siebie!

Taką postawę mamy my przyjąć wzglęm tych, których spotykamy na drodze życia i być wobec nich hojni.
Kiedyś ktoś powiedział, że można nas okraść z tego, co posiadamy; ale nikt. nigdy, nie może nas okreść z tego, co dajemy innym.
Któregoś dnia każdy z nas, jak tutaj jest, stanie przed Panem Bogiem na egzaminie, po którym nie ma poprawkowego. I Pan Bóg zada jedno pytanie:
Czy nauczyłeś się kochać?
Czy ludzie przy tobie czuli się kochani?

Mnie również Pan zada te pytania – i jak sądzę całkiem niedługo (w piątek mam biopsję w oparciu o MR – co niemal pewne potwierdzi wcześniejszą diagnozę). Odpowiedź na oba będzie negatywna. A egzaminu poprawkowego nie będzie.

40 odpowiedzi na “Jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie”

  1. Biopsja to jeszcze nie wyrok. Nie poddawaj się.
    Mało kto jest przygotowany na pytania Boga;
    „Czy nauczyłeś się kochać?
    Czy ludzie przy tobie czuli się kochani? ”
    Kochać – jak to łatwo powiedzieć …
    jeśli od małego nie nauczy się dziecko kochać;
    to człowiek na stare lata nie będzie umiał kochać.
    Czym skorupka za młodu nasiąknie…
    Co z tego, że zdaję sobie sprawę, że egzaminu poprawkowego nie będzie; kiedy to jest ponad moje możliwości???

    1. Basiu – nie wyrok. Tyle, że po całkowicie uspokającym badaniu USG (co oznacza, że nie ma tam najmniejszego guzka), urolog wysłał mnie do najlepszej pani doktor w Warszawie, specjalistki od rezonasu magnetycznego, która słynie z tego, że jak wyznaczy miejsce biopsji i twierdzi, że tam są już zmiany nowotworowe, to one rzeczywiście tam są. Radził, bym nie oszczędzał, lecz skorzystał z tej propozycji (W LUX-MED-zie kosztowałoby mnie to 608 zł, a tam, gdzie zostałęm skierowany, aż 1500) – no i skorzystałem. A teraz wiem, że biopsja potwierdzi nowotwór – pytanie tylko jaki?
      Pytanie jest więc jeszcze inne – jaka jest wola Boga? Jaki jest Jego plan? (choć jaki by nie był, jest najlepszy dla mnie)
      Może być taki, jak Barki – która jest na tyle heroiczną osobą, że świadomie przyjmując cierpienie, w tym cierpieniu, współcierpi z samym Jezusem.
      Ale może być też taki, jaki wydaje mi się najbardziej prawdopodobny, że to najlepszy moment, by mnie zabrać z tego świata, bo choć wcale się nie nauczyłem kochać i nikt wokół mnie nie czuje się przeze mnie kochany, to nie upadłem jeszcze tak nisko, by nie niszczyć miłości w innych.
      Nie mogę jednak wykluczyć i takiego wariantu, w którym Pan specjalnie zaprowadził mnie do takiego urologa, który nie pozwolił mi pocieszać się badaniami USG, a to po to, by to była bardzo wczesna faza rozwoju nowotworu – choć mi się wydaje, że już Panu na nic się nie przydam (co widać choćby po blogu), to może On ma jeszcze dla mnie jakieś zadania?

      1. Leszku> jest tyle różnych historii tej choroby, że wszelkie ludzkie spekulacje i domniemania; rozważania należy sobie odpuścić. Zdać się na wolę Bożą i… modlić; gdyż nie przewidzimy wszystkich czynników mających wpływ na rozwój bądź zatrzymanie choroby.
        Moja Mama po operacji [wg diagnozy konsylium lekarskiego] miała przeżyć max. pół roku, bo nowotwór był złośliwy [wynik z Gliwic] i nowotwór miał robić przerzuty. A prawda jest taka, że żyła jeszcze 27 lat. Diagnoza była prawidłowa, rak zrobił przerzuty na jelita, ale rósł nie do środka jelita, a na zewnątrz, co uchroniło ją przed śmiercią głodową. Paradoks taki, że zmarła nie na raka. Swat jest po leczeniu w Gliwicach [ Radioterapia] tej samej choroby co u Ciebie, a teraz tylko pod stałą kontrolą onkologiczną. Niestety, pandemia utrudnia i ogranicza dostęp do lekarzy. Troszkę to komplikuje działania.
        Trzymaj się i bierz przykład z Barki; pozdrawiam 🙂

        1. Masz rację, że pandemia tu wiele zmienia – jedno z możliwych rozwiązań, jest gwałtowne przyspieszenie wydarzeń, poprzez zakażenie koronawirusem. W Warszawie, gdy jest ona w czerwonej strefie, praktycznie nie bywam – siedzę cały czas na działce (ostatni raz prowadziłem szkolenia, gdy jeszcze w czerwonej strefie nie była). Będę musiał przyjechać dopiero na tę biopsję, przy czym po biopsji nie można prowadzić samochodu, a więc myślałem o jeździe metrem. Okazja do zakażenia wyśmienita. Może to tak będzie?

          1. Może do tego czasu znajdziesz inny środek lokomocji np. po biopsji odbierze Cię żona albo syn, albo córka [nie znam realiów] , albo ktoś ze znajomych, abyś nie musiał korzystać z publicznego środka transportu???
            A z tą czerwoną strefą jest różnie; podobno decyduje ilość zakażeń [w oparciu o przeprowadzone testy] tymczasem najmniejsza ilość testów jest na Opolszczyźnie zaś ilość zakażonych w Opolu w stosunku do ogólnej ilości mieszkańców jest podobno najwyższy w kraju, a Opole nie jest w czerwonej strefie.
            Czerwone strefy w powiatach również nie uwzględniają poszczególnych miejscowości, a powiat to rozległy teren.
            Proszę, zajrzyj na mój blog i poczytaj komentarze Gabunii; ona mimo chorób współtowarzyszących pokonała coronawirusa. Zatem – niezmierzone są wyroki Boskie, nieznane ludzkie przeznaczenie. Wola Boża…tego się trzymajmy, wszak wszyscy nie znamy dnia ani godziny. Bądź dobrej myśli 🙂

          2. Basiu, wariantow jest sporo – ale kazdy z nich (lacznie z szybkim zgonem z powodu koronawirusa), jesli zostanie wybrany przez Pana, bedzie tym dla mnie najlepszym 🙂
            Internistka, ktora zlecila mi badanie krwii, od ktorego zaczelo sie podejrzenie nowotworu, przepisala mi jakis srodek uspokajajacy, bo sie bala, ze ja po nocach nie spie, a ja w ogole z tego nie korzystam, bo wlasnie jestem dobrej mysli – takze w tym ostatnim wariacie.
            Co mialem zrobic w zyciu, juz zrobilem – a ze nic mi z tego nie wyszlo, to inna sprawa – tego juz nie zmienie.

  2. Lecz Bóg rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie…”
    to doskonale wpisuje się w przestrogę; „nie znacie dnia ani godziny…”
    lecz Bóg nie uczynił nas bezwolnymi istotami; oprócz wolnej woli dał nam jeszcze rozum i…narzędzia. Mamy być przedłużeniem Jego rąk, więc w nasze ręce włożył m.in. RÓŻANIEC.
    PIĘKNY WIERSZ O RÓŻAŃCU

    W małej izdebce, tuż obok łóżka,
    Z różańcem w ręku klęczy staruszka
    Czemuż to babciu mówisz pacierze?
    Bo ja w ich siłę naprawdę wierzę.

    Wierzę, że te małe paciorki z dębiny
    Moc mają ogromną, odpuszczają winy
    GDY ZAWIODĄ LEKARZE, gdy ZNIKĄD POMOCY
    Ja, grzesznik niegodny, korzystam z ich mocy….”

    1. Basiu, kiedyś opisywałem taką sytuację, gdy zanim przyjechało pogotowie, sądziłem, że Pan powołuje mnie do siebie. Takie doświadczenie, w którym człowiek wybiera tę drogę, którą wskazuje Bóg (choćby człowiekowie wydawało się, że ma jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia jeszcze tu na ziemi), nie jest potrzebne Bogu – ono jest potrzebne nam, byśmy wiedzieli, że potrafimy Mu zaufać. A on naprawdę wie lepiej, co jest dla nas dobre. Zawsze!
      A mnie tym jest łatwiej przyjąć nawet taki wariant, bo już wiem, że co miałem zrobić w życiu, już zrobiłem…

      1. Szczęśliwi ludzie, którzy w życiu zrobili już wszystko, co było do zrobienia. A widzisz, właśnie dzisiaj, napisałem na FB, że Bóg robi wszystko, aby się ludzie nie nudzili. Skoro zrobiłeś wszystko, to czekała by Ciebie nuda, Bóg zadbał, abyś się nie nudził. Moja siostra (wujeczna), być może będzie miała jutro operację, nowotworu tak rzadkiego, że występuje jeden na milion. I też w Warszawie. Czasami mam wrażenie, że Bóg lubi doświadczać bardziej ludzi mocniej wierzących, od tych innych, mniej wierzących. Piszesz, co miałeś w życiu zrobić, już zrobiłeś. Błąd, Tobie się zdaje, że życie się kończy, a może to prawdziwe dopiero zaczyna. Może zdawało Ci się, że tamto było najważniejsza, a może najważniejsze dopiero przed Tobą. W pewnym sensie, tamto było Twoim wyborem, a może stoisz przed wyborem, który Bóg stawia? Generalnie nie wierzę w przypadki. Moja mama rok temu połamała sobie żebra, można rzec, w tym wieku niesamowity pech. Ale w trakcie badania tych żeber, wykryto guz. Ten guz szybko zoperowano. Gdyby nie złamane żebra, tego guza by nie wykryto, rozrastał by się niepostrzeżenie. Zatem, owe połamane żebra to pech, czy szczęście? Być może, To pierwszy dzień Twego nowego życia. Życia, którego nie planowałeś, a które planuje Bóg. Zatem, Leszku, czy wsłuchasz się w wolę Boga i dasz mu szanse na długie życie? Tutaj na ziemi?

        1. Ależ Zbyszku ja jestem gotowy na każdy Jego wybór – w tym również na ten, w którym zabierze mnie stąd; i akurat taki wydaje mi się najbardziej prawdopodobny, ale przecież napisałem również Nie mogę jednak wykluczyć i takiego wariantu, w którym Pan specjalnie zaprowadził mnie do takiego urologa, który nie pozwolił mi pocieszać się badaniami USG, a to po to, by to była bardzo wczesna faza rozwoju nowotworu – taka wersja (przynajmniej teoretycznie) też jest możliwa.
          A wszystko zaczynało się od badani krwii, które miałem w związku z operaxją zaćmy (nie wiem, ile Ty miałeś, ale u mnie PSA to 25,4) – a więc był tu cały ciąg zdarzeń.
          Ale być może to ostatnie zadanie, to pokazać innym, że to wszystko można przyjmować spokojnie (choć dla lekarzy to szok – poczynając od tego. który opisywał badanie i zdobył mój numer telefonu, by mi powiedzieć, co ten wynik znaczy).

          1. Będzie co Bóg da, ale…nie wolno nie podejmować walki o każde tchnienie, o każdy dzień podarowanego nam życia, choćby tylko po to aby wielbić/chwalić Boga i modlitwą pomagać Jezusowi w zbawianiu świata.
            Leszku> potrzebna Twoja modlitwa, tu masz duże pole do działania, więc nie można mówić, że „co miałem zrobić w życiu, już zrobiłem…”. Nie znasz myśli Boga, więc nie wiesz, czy zrobiłeś wszystko co miałeś zrobić. To dopiero okaże się przy spotkaniu z Nim, czy wykonaliśmy wszystko na co liczył wobec nas Bóg.

          2. To dopiero okaże się przy spotkaniu z Nim, czy wykonaliśmy wszystko na co liczył wobec nas Bóg. – ależ ja wiem, że nie wykonałem! Gdyby nie to, że On wie wszystko, to to mógłbym napisać, że się na mnie zawiódł – ale On wie wszystko (i tylko dlatego nie mogę tak napisać). Ale to tak, jak z Bartkiem ze świadectwa Anny – w czasie okupacji Bartek był dzielnym żołnierzem AK, wypełniał wolę Bożą; jednak nie radził sobie sam ze sobą po wkroczeniu sowietów – Pan zabrał go do Siebie zanim Bartek jawnie przeciwstawił się woli Bożej (w jego przypadku chodziło wręcz o zamiar popełnienia samobójstwa). Ja jestem daleki od takich planów – ale On wie wszystko; wie więc co będzie dalej, gdy pozwoli mi żyć – to jest więc wielce prawdopodobne, że i mnie zabierze do Siebie, zanim ja dokonam czegoś, co by to uniemożliwiło. On każdego z nas chce zbawić i powołuje do Siebie w najlepszym dla każdego momencie. Przez kilkadziesiąt lat byłem przekonany, że moja misja trwa (tak, jak ja ją rozumiałem), ale od pewnego czasu wiem, że jednak już nie, że zawiodłem… Bartek wiedział, że on sam nie zawiódł, a mimo to nie poradził sobie z tą sytuacją, Bóg wie wszystko.

          3. U mnie PSA było ponad 80. Rozwinęła się URO-sepsa, bo uparłem się swego czasu na złą lekarkę rodzinną. To znaczy, była dobra, bo czytałem w Internecie, co mi dolega, następnie stawiałem sobie diagnozę i wyszukiwałem odpowiednie leki. Niestety, miała jedną wadę, miewała humorki. Gdy dostałem zapalenia pęcherza sięgnąłem po antybiotyk, niestety przeterminowany, więc nie działał na tyle szybko, jak trzeba. Gdy poszedłem po nowy antybiotyk, lekarka przepisała mi ten sam, bo to ten jej humorek, skoro zacząłem tamtym, to kontynuacja tym samym. W efekcie, wylądowałem w szpitalu i trafiłem na dobrych lekarzy. Oczywiście, zapalenie poszło na cały układ moczowy, w tym na prostatę, a właściwie, pewnie od prostaty się zaczęło, tylko nie skojarzyłem. Stąd PSA wysokie.

            A teraz jest przynajmniej okazja, abyś zrozumiał, dlaczego wkurza mnie zapis w katechizmie na temat grzeszności masturbacji. Choroby prostaty biorą się ze wstrzemięźliwości seksualnej. Coś mnie podkusiło, by zrobić sobie postanowienie, że przez rok będę żył bez seksu. Udało się, ale wylądowałem w szpitalu. Jakie z tego wnioski?

          4. No tak Zbyszku – wszystko teraz rozumiem. U Ciebie było to zakażenie bakteryjne; u mnie też od razu to sprawdzono – ale u mnie czyściutko (nic się nie chciało namnożyć), to jednak nowotwór. Później było USG – niewielkie powiększenie prostaty i żadnych narośli. Jednak urolog nie pocieszał mnie, że nie ma sprawy, lecz wysłał na MR – a tu wyszło całe mnóstwo miejsc, gdzie jest sens tę biopsję robić. W piątek biopsja – przed chwilą został potwierdzony termin.

  3. Leszku, liczyłem na filozoficzne rozwinięcie typu: „skoro mamy posiadać umiejętność przebaczania innym ludziom, musimy nabyć umiejętność wybaczania samym sobie.”

    1. Rozumiem, że chodzi Ci o ten KKK i Twoje wątpliwości z nim związane.
      Wielkiej filozofii tu nie będzie, bo to nie jest sprawa z tych kategorii. Mnie się wydaje, że wszelkie tego typy zakazy muszą być jednoznaczne – bo jeśli nie będą jednoznaczne, to my sami pierwsi się w tym wszystkim pogubimy.
      Z punktu widzenia młodego, zdrowego mężczyzny taki zakaz nie budzi Twojego sprzeciwu – wręcz możesz być zachwycony, że Pan tak to wszystko sprytnie wymyślił, stwarzając nas mężczyznami i kobietami, byśmy wykraczali poza siebie, byśmy spełnienia szukali odpowiednio z kobietą w przypadku mężczyzn (a z mężczyzną w przypadku kobiet). W nasze ciała zostało wpisane to, by niezależnie od poziomu rozwoju ludzkości, od samego początku byśmy byli zaprogramowani na miłość!
      A więc co do zasady traktowanie masturbacji jako grzechu zapewne uważasz za słuszne.

      Ale jeśli np. w małżeństwie ze wzlędu na żonę posłużysz się masturbacją, to to nie jest już wbrew miłości, a przeciwnie – to służy miłości! Gdzie więc grzech?
      Jednak z drugiej strony najczęściej takie okoliczności dotyczą tylko sytuacji przejściowych – więc może wystarczyłaby okresowa wstrzemięźliwość. A więc jednak grzech.
      Ale jeśli to jednak nie jest problem przejściowy? Jeśli okresowa wstrzemięźliwość na niewiele się zda (a wszystko służy miłości), to może jednak nie można tu mówić o grzechu?

      Oczywiście Bóg wie wszystko – On zna wszelkie okoliczności i doskonale wie, czy to konkretne zachowanie służyło miłości, czy też płynęło z egoizmu (a w dniu sądu ukaże nam to w odpowiednim świetle) – ale tak na codzień lepiej nam przyjmować, że to grzech. Na sądzie być może Pan ukaże ten czyn, jako czyn miłości i nas w naszych oczach usprawiedliwi, ale jeszcze tu na ziemi przyjmując to jako grzech, przynajmniej będziemy widzieli, że jesteśmy grzeszni.
      Relatywizowanie oceny postępowania uznawanego za grzeszne, grozi tym, że popadniemy w grzech pychy – tak nie wolno nam czynić.
      Świadomość okoliczności może mieć jednak wpływ na ocenę czy to grzech ciężki, czy lekki (a więc, czy konieczna jest natychmiastowa spowiedź, czy też wystarczy żal za grzechy na wstępie Eucharystii, by później przystąpić do komunii), ale ja zawsze w ostatecznym rachunku spowiadam się z takich grzechów. Sam siebie nie usprawiedliwiam, bo to tylko Bóg może mnie usprawiedliwić. Może usprawiedliwi? (w ostatecznym rozrachunku to jednak On nas usprawiedliwia, bo nikt z nas na zbawienie nie zasłużył)

      1. Widzę, że wciąż nie łapiesz podstawowej kwestii. Katechizm nie jest objawieniem, jest pisany przez ludzi. Zapis o masturbacji wziął się filozofii greckiej, a więc nawet nie zahaczył o filozofię żydowską. Nie da się budowania norm jedynie w oparciu o kryterium celowości, bo kryterium celowości wymaga dogłębnej znajomości funkcji i celu. Celowość zjawiska została wykryta dopiero niedawno, zatem nie mogła być znana Grekom, którzy nie znając celowości wywnioskowali błędne teorie. Na podstawie owych błędnych teorii, trafił zakaz do katechizmu. Owszem, możemy rozszerzać interpretacje na bazie powiedzenia św. Franciszka, że można zgrzeszyć przeciwko źdźbłu trawy, ale o trawie w katechizmie nie wspomniano.

        1. No widzisz Zbyszku, potwierdziłeś tylko moją nieprzydatność na tym świecie – odpowiedziałem Ci jak to ja prosty inżynier (pracujący, jako programista) rozumiem. Do nikogo to nie trafia.
          Po co ja tu jeszcze? – myślę, że Pan mnie stąd zabierze (ciekawe, czy w wersji onkologicznej, czy koronawirusowej?)

          1. „Pieprzysz”, teraz. Próbujesz bronić coś, czego się obronić nie da, i tutaj jest problem. Etyka seksualna się zmieniała. Zatem, czy zasady moralne są stałe i niezmienne? Czy zależą od ducha czasu? Bowiem mam pod ręką zapiski, czego wolno a nie wolno było w poprzednich wersjach nauczania kościelnego. A skoro te zasady są tak dynamiczne, to może one nigdy nie pochodziły od Boga.

          2. W moim przekonaniu to, że mamy Katechizm KK, to bardzo cenne, bo przynajmniej możemy protestantom pokazywać, że atakują nas za coś, czego w naszych poglądach nie ma (ich ataki zawsze polegają na przypisywaniu nam sądów, których wcale nie głosimy). I wielka chwała Janowi Pawłowi II, że ten Katechizm się ukazał. Szczególnie to ważne po rozchwianiu dogmatycznym Franciszka – ważna jest ta baza, do której zawsze można wracać! Nie mam zamiaru uchodzić za kogoś mądrzejszego od tych, którzy zajmowali się redakcjią KKK, a także JPII, który to zatwierdził.
            Sam opisałem to, jak to ja prosty inżynier rozumiem. A że nikt za moją myślą nie pójdzie, to tylko pokazuje, że Panu na nic się nie przydam. Ja to rzeczywiście tak to widzę, jak opisałem – może źle widzę, może nie jestem przekonywujący? Pożytku ze mnie tyle, że… – szkoda gadać.

          3. Postrzegasz to z nazbyt osobistej perspektywy. „Nikt” nie podąża za Tobą, bowiem „nikt” nie podąża za Chrystusem. Zatem, to nie Twoja wina, tylko Chrystusa. Zatem pytanie, skąd wzięła się wina Chrystusa? Odpowiedzi udzielił On sam. Ale wątku nie rozwinę. Skoro nawet Papież nie chce podążać za Chrystusem, to nie podążają za nim księża, a skoro nie podążają księża, to nie podążają wierni, a skoro nie podążają wierni, to nie podążą tym bardziej niewierzący.

            W przeciwieństwie do Ciebie, innych ludzi nie uznaję za mądrzejszych od siebie, ale nie uważam ich również za głupszych. Z samego Faktu, że JPII coś zrobił lub nie zrobił, nie wynikają moralne konsekwencje. Owszem, są to cenne wskazówki, ale tylko wskazówki. Problem z katechizmem jest taki, że uzurpuje sobie prawo, nie do tego, by wskazywać, ale do bycia prawem. Uzurpuje sobie do bycia kodeksem prawa moralnego. Następny wątek osobno.

          4. „Nikt” nie podąża za Tobą, bowiem „nikt” nie podąża za Chrystusem. – nic z tego nie rozumiem. Ja jestem kiepskim sługą – albo sam niczego nie zrozumiałem, albo źle tłumaczę to, co sam rozumiem (choć akurat zrozumiałem dobrze). Jeśli bym dobrze zrozumiał i dobrze tłumaczył, to Ty byś przyjął ten punkt widzenia; skoro nie przyjąłeś, to albo ja źle zrozumiałem, albo źle tłumaczę. Innych warientów nie ma.

          5. „Nikt” nie podąża za Tobą, bowiem „nikt” nie podąża za Chrystusem. To tak, jakbyś chciał ukarać sługi, że zaproszeni goście nie przyszli. Skoro jesteś sługą, to nie Twoja wina, że Ciebie nie słuchają. Nie słuchają Ciebie, bowiem nie chcą słuchać Chrystusa. Zatem, czyja wina?
            A może wina jest takowa, że nikt nie głosi Chrystusa? Skłaniam się ku tej wersji. A skoro nikt nie głosi Chrystusa, to sam muszę go poszukiwać. I to jest dokładnie Twój problem. Sądziłeś, że kilku fajnych księży było dlatego fajnych, bo fajnie opowiadali o ewangelii. Nie zadałeś pytania, ile Chrystusa jest w nauczaniu katolickim? A może jest tak, że jest dobrobyt i ludzie chcą raju tutaj na ziemi? Zatem, nikt nie chce raju na tamtym świecie.

            „Jezus w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu: Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę! Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy [ich], pozabijali. Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić. Wtedy rzekł swoim sługom: Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie. Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego? Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych”.

      2. Skoro chcesz polemiki, na te konkretne zdania, to służę:

        „Mnie się wydaje, że wszelkie tego typy zakazy muszą być jednoznaczne – bo jeśli nie będą jednoznaczne, to my sami pierwsi się w tym wszystkim pogubimy.”

        Tak, zgoda, zakazy muszą być jednoznaczne, ale nie mogą być swobodne, dowolne, rozszerzające. Jest 10 przykazań, a nie 1001. Skoro 10 pochodzi od Boga, to reszta jest dziełem szatana.

        „od samego początku byśmy byli zaprogramowani na miłość!”
        Miłości nie da się zaprogramować. Powielasz błędne nauczanie księży. Właśnie o to chodzi, by nie mylić miłości erotycznej, pożądania z miłością. Owszem, sporo jest w tych stwierdzeniach racji, że popęd popycha do szukania drugiej połowy. Jednak popęd jest instrumentalny, a miłość instrumentalna nie jest. Popęd zatem może nas ograniczać do instrumentalnego korzystania, także z drugiej osoby. Stąd ten dylemat: potraktować każdą instrumentalność jako grzech. Problem w tym, że fizjologia jest instrumentalna, na każdym etapie. W przypadku seksu, ze względu na konsekwencje w postaci daru nowego życia, czyli konieczności brania odpowiedzialności za nowe życie, wymagała regulacji moralnych. To dlatego, seks jako jedyna czynność fizjologiczna ma uregulowania moralne, ze względu na odpowiedzialność za ewentualne nowe życie. Jednak, konieczność regulacji moralnej, nie oznacza, że owe normy moralne mogą być kształtowane swobodnie i absurdalnie.

        „Oczywiście Bóg wie wszystko – On zna wszelkie okoliczności i doskonale wie, czy to konkretne zachowanie służyło miłości, czy też płynęło z egoizmu .” I tutaj dochodzimy do sedna. Zachowania egoistyczne zazwyczaj są kosztem drugiego człowieka. Stąd cały system moralny, który takiemu egoizmowi ma zapobiegać. Stąd masturbacja w małżeństwie jest grzeszna, albowiem odbywa się kosztem drugiej osoby. Nie jest grzeszna, gdyż to ewolucyjny mechanizm, dzięki któremu nasienie jest lepszej jakości do zapłodnienia. Zatem, nie każdy egoizm jest szkodliwy. Szkodliwy jest tylko wtedy, gdy odbywa się kosztem drugiej osoby oraz wtedy, gdy hedonizm przesłania wszystko inne. Czyli, gdy chęć do czerpania przyjemności jest ważniejsza od innych ludzi i ważniejsza od Boga. Wiem, granica jest cienka.

  4. Trzy, a w zasadzie więcej pytań.
    1) Czy zasady moralne mogą szkodzić zdrowiu lub życiu?
    2) Czy zasady moralne mogą zmieniać się w zależności od czasu i miejsca?
    3) Czy zasady moralne pełnią rolę służebną, czy nadrzędną? A jeśli tak, to wobec kogo?

    I kwestia ostatnia, Kto ustala katalog zasad moralnych? Na jakiej podstawie i po co?

    1. Zbyszku, dlaczego ja mam odpowiadać na kolejne pytania, skoro Ty się nie odniosłeś do tego, co ja napisałem? Twoje wątpliwości potraktowałem poważnie i odpowiedziałem tak, jak ja prosty inżynier rozumiem. Ty merytorycznie do tego się nie ustosunkowałeś – nawet nie wiem, czy się zgadzasz z tym zakazem w odniesieniu do młodych mężczyzn (zakładałem, że tak, ale nawet o tym nic nie powiedziałeś).
      Za to zacząłeś zadawać nowe pytania – po co ja mam na nie odpowieadać, skoro Ciebie moje odpowiedzi nie interesują? y nie szukasz prawdy, lecz chcesz, bym ja uznał że Ty masz rację.

      Odpowiem tylko na pierwsze – zasady moralne skazały na śmierć żołnierzy, którzy czopowali reaktor w Czarnobylu. W stosunku do samych żołnierzy było to wykonane w sposób nieetyczny – bo to nie oni podejmowali decyzję, ale sama decyzja była słuszna.

      1. Wydawało mi się, że odpowiedź znasz, albowiem już dawna ją głoszę i jej nie zmieniam. Traktowanie masturbacji jako grzechu uważam za zapis nie tylko jako zły, ale wręcz haniebny. Można, owszem zakazać również innych czynności fizjologicznych, ale z tym samym skutkiem. Więc co do zasady, nie uznaję masturbacji jako grzechu. Tak samo, jak nie uznaję antykoncepcji za grzech. Również, nie utożsamiam miłości z jakimkolwiek aktem płciowym. Problem w tym, że wszystko ma swój cel, ale nie zawsze go potrafimy odnaleźć. Nie przekonuje mnie mieszanina greckiej filozofii i wierzeń chrześcijańskich. Swoje chrześcijaństwo staram się opierać na źródłach judaistycznych i jak ognia unikam wpływów greckich (dla mnie czysto pogańskich). Zakaz masturbacji jest takim pogańskim przesądem.

      2. Natomiast, masturbacja może być grzechem. Na takiej samej zasadzie, jak grzechem jest obżarstwo, choć jedzenie grzechem nie jest. Zatem, nie czyn decyduje, co jest grzechem, a co nie jest. Skoro przyjmowanie pokarmu grzechem nie jest, to dlaczego grzechem jest obżarstwo? Dopóki dana czynność zaspokaja potrzeby, to grzechem nie jest. Jeśli jednak ta sama czynność staje się celem z powodu wyłącznego czerpania przyjemności, to wówczas grzechem się staje. Problem w tym, aby nie dać sobie wmówić, że sikamy tylko dla samej przyjemności.

  5. Zaś te pytania nie są przypadkowe. Etyka już dawno rozstrzygnęła, że nie wolno poświęcać jednego życia , aby ratować życie milionów. Zasady moralne nie mogą szkodzić zdrowiu, ani życiu. Owszem, strażak w każdej akcji ryzykuje swoim życiem, ale w wyniku tego działania ratuje cudze życie, jednak obowiązkiem strażaka jest dbanie o własne życie i o własne zdrowie. Nie każda akcja kończy się utratą życia i zdrowia strażaka, ale każde rygorystyczne przestrzeganie niektórych zakazów katolickich kończy się chorobą, a w przeszłości były również zakazy i nakazy, które kończyły się śmiercią. Takowe za moralne nie mogą być uznane. Również prawo moralne jest w czasie niezmienne. Trzecie pytanie zmieniłem, bo zapomniałem co miało być pierwotnie, ale ta zmiana jest kluczowa. Czy zasady mają rolę służebną? Otóż, wszystko wskazuje, że taka jest ich rola. Skoro tak, to każdy taki zakaz i nakaz musi być zgodny ze zdrowym rozsądkiem. Ponadto, każdy z tych nakazów i zakazów ma swój cel. I to właśnie celowość jest nadrzędna, a nie zasada. Zasady regulują bowiem współżycie między ludźmi. Każda zasada, która wykracza poza ten zakres, jest bezcelowa, a zatem niemoralna. Możesz, owszem dowodzić, że zasady regulują relację między Bogiem i człowiekiem. Wówczas, umartwienia są naszą ofiarą składaną Bogu. Rodzi się jednak pytanie, czy Bóg pragnie takich umartwień, które niszczą zdrowie. Kiedyś ta odpowiedź była oczywista, tak. Składano bowiem ofiary z ludzi. Jednakże, judaizm ma już w tej kwestii wątpliwości i dlatego składa ofiary ze zwierząt, jak ofiarę zastępczą. Chrystus idzie o krok dalej. Tą ofiarą składaną Bogu, jest miłość do drugiego człowieka. Jednakże ta miłość nie wyklucza miłości własnej, a miłość własna nakazuje dbałość o własne zdrowie, a także o zdrowie przyszłych pokoleń.

  6. Zbyszku, potwierdzasz jedynie, że kiepski ze mnie sługa, bo albo sam nie potrafię rozpoznać Jego myślenia, a jeśli nawet (przynajmniej czasami) potrafię, to nie potrafię mówić tak, by inni chcieli iść tym tropem.
    Odpowiedziałem Ci tak, jak prosty inżynier potrafi, a Ty mi mówisz o pierwiastku żydowskim i pierwiastku greckim, potępiając ten drugi za to, że jest pogański. A ja się na tym nie znam.
    Choć z drugiej strony przypominam sobie, że to, co jest nazywane masturbacją, było nazywane również onanizmem. Termin wziął się od niejakiego Onana, Żyda opisanego w Starym Testamencie, który mówiąc współczesnym językiem, zastosował stosunek przerywany (z tego, co pamiętam, bo nie sprawdzałem). Dla Żydów było jasne, że Bóg dał mężczyznom nasienie, by nim zapładniali kobiety – jakiakolwiek inna droga dla męskiego nasienia była niegodna prawowiernego żyda (tu już mówię w znaczeniu religijnym). A więc chyba nie masz racji, że to naleciałość grecka. Masturbowanie się mężczyzn było dla żydów nie do przyjęcia.

    1. W zasadzie Masz rację, nie dojdziemy co było pierwotnie. Przecież nie zaprzeczę, że u Żydów masturbacja jest również niemile widziana. Aczkolwiek etyka seksualna u Żydów jest odmienna niż etyka katolicka. Nie zmienia to jednak faktu, że cała Biblia w tej kwestii milczy. Tym bardziej to dziwne, że zazwyczaj bywała szczegółowa, do tego stopnia, że miała cały katalog przewin, za które należało się Bogu (a tak naprawdę kapłanom) zadośćuczynienie. Otóż, Żydzi potępiają masturbację, ale wyłącznie u mężczyzn. Niestety, w opisie Onana, nie dojdziemy, o co Bogu tak naprawdę chodziło? I boję się, że dojdziemy do wniosków z Monty Pythona, że sperma jest święta. Bo innego wniosku wysunąć nie można.

  7. Myślałem, myślałem, aż wreszcie do mnie dotarło. Mamy inne , odmienne definicje zła. Więc, może zacznijmy od tego ogólnego stwierdzenia: czym jest zło? To raz, a po drugie, na czym polegała istota nauczania Chrystusa? Co zmieniło nauczanie Chrystusa, w relacji do nauczania Judaistycznego.

  8. A co do rzekomej nadrzędności zasad, to zwrócę Ci uwagę, że ja niczego takiego nie mówiłem – wręcz przeciwnie. Mówiłem jedynie, że same normy muszą być czytelne, muszą być jednoznaczne, ale o wszystkim decyduje to, czemu te normy służą. A służą wzrastaniu miłości. Zwracałem uwagę, że jedynie Bóg wie wszystko i że to, co my sami uważamy za grzeszne, zostanie przez Niego usprawiedliwione, jeśli tylko rzeczywiście służyło miłości. Jednak podkreślałem, że to jedynie On może nas usprawiedliwić w dniu sądu; gdybyśmy sami to czynili, zwyczajnie groziłaby nam pycha, groziło przekonanie o bezgrzeszności – a to by się stało przyczyną klęski.

    1. Nie wiem, czy normy służą we wzrastaniu w miłości, ale na pewno służą w eliminowaniu zła. Jednakże, jak traktować normy, które owego zła nie eliminują, a wręcz przeciwnie. Przytoczyłem jeden z trudniejszych dylematów, niby temat banalny, ale ogniskujące problemy współczesnego chrześcijaństwa, które ciągną się z powodu tradycji: nadmiernej koncentracji na sprawach erotycznych.

      Otóż, czyny mogą wyrządzić zło lub dobro. Zasady służą temu, aby ten wybór był łatwiejszy, abyśmy za każdym razem nie zastanawiali się, jak postąpić, tylko po prostu wiedzieli. Zatem, jakiemu dobru służy konkretny nakaz i zakaz.

      Po pierwsze, czy gdybyś na Kogoś sprowadzał chorobę, uczynił byś dobrze? A skoro konsekwencją małej aktywności seksualnej jest choroba, czy zatem słuszne są zasady, które tę aktywność obniżają, w sytuacji, gdy ta aktywność nie czyni zła. Problem w tym, że jeśli uznamy, że Bóg stworzył świat, w którym cnoty doprowadzają do zła (albowiem choroba i cierpienie jest złem), to musielibyśmy uznać, że Bóg jest istotą niemoralną. Możesz oczywiście protestować i twierdzi, że cierpienie uszlachetnia i jest rzeczą pożądaną, ale w takiej sytuacji, skoro cierpienie jest dobrem, to każdy, który powoduje cudze cierpienie, postępuje dobrze, a to dowód ad absurdum. Musimy zatem uznać, że cierpienie jest złem. O ile możemy się zgodzić, że cierpienie jako owoc naszego grzechu, jest dopuszczalne, o tyle cierpienie jako owoc cnoty, byłoby stanowczo niedopuszczalne. Owszem, rozumiem, że miłość bywa źródłem cierpienia, ale nie zmienia to faktu, że obiekt swojej miłości chronisz przed cierpieniem. Zatem, jeśli cnota staje się źródłem bólu i cierpienia, oznacza, że ten który zaprojektował połączenie cnoty i cierpienia, nie kierował się miłością. Zatem, po pierwsze, Bóg jest amoralny, po drugie nie miłuje swego dzieła stworzenia (wręcz jest sadystą). Zatem, aby rozwiać owe dylematy, to musisz założyć, że albo Bóg jest amoralnym sadystą, albo zakaz pochodzi od ludzi i wynikał z braku odpowiedniej wiedzy, czyli bazował na fałszywych przesłankach. Tym łatwiej takowy pogląd przyjąć, że brak wzmianki w Biblii, świadczy w tej kwestii na korzyść Boga, ale jednocześnie na niekorzyść owej zasady.

      Są jeszcze inne kwestie. Skoro mamy dowody, że masturbacja znajduje ewolucyjne uzasadnienie, to dodatkowa przesłanka ku temu, że zakaz jest bezsensowny. Jeśli do tego dodamy, że być może główną przesłanką do wprowadzenia owego zakazu była chęć stworzenia agresywnych mężczyzn, nabuzowanych hormonami, wojowniczych etc, to mamy następne przesłanki, że zakaz nie pochodzi od Boga.

      1. Zbyszku, strasznie to wszystko komplikujesz, a wszystko po to, by samemu przed sobą się usprawiedliwić. Moje myślenie jest znacznie prostsze, zapobiega poczuciu bezgrzeszności, a pozwala żyć w nadziei, że to Pan mnie usprawiedliwi. On – nie ja.
        On sam jest miłością, a więc po to, byśmy mogli się z Nim zjednoczyć, sami musimy nauczyć się kochać – to jest jedyny cel naszego pobytu na ziemi. A więc i wszystkie normy służą temu, by wzrastała w nas miłość. To wszystko – niczego więcej nie trzeba kombinować.

      2. Ze względu na biopsję, na którą mam się stawić o 9:30, już wczoraj przyjechałem z żoną do Warszawy (to ona mnie zawiezie do szpitala). Od dwóch tygodni ulegałem żonie, by nie chodzić do kościoła z obawy przed zakażeniem, co by uniemożliwiło biopsję. No ale dziś do praktycznie pustego kościoła poszedłem.
        Tymczasem mój proboszcz był bardzo silnie kaszlący – jedynie momentami się odwracał od wiernych, by kasłać w drugą stronę. Być może więc będzie to wariant kowidowy. Całkowicie ufam Panu, że wybierze dla mnie wariaant najlepszy.

        1. Ufam, że Wszystko zakończy się dla Ciebie pomyślnie.

          Jednak i tak Ci nie odpuszczę. By dotrzeć do innych musisz wczuć się w ich rozterki, nie swoje. Zatem nie może być tak, że brak swoich argumentów zbywasz „usprawiedliwianiem” się drugiej osoby. Nikt się nie usprawiedliwia. Bowiem, jeśli obie rzeczy są złe, czyli zakaz i przyzwolenie, to trzeba użyć wagi (czyli argumentów) do sprawdzenia, które zło jest większe i dokonać wyboru zła mniejszego.

          A ponieważ przewiduję, że będziesz miał sporo czasu, to podrzucam lekturę, na początek:

          https://plato.stanford.edu/entries/concept-evil/#EviHar
          https://plato.stanford.edu/entries/evil/

          1. Czasu nie mam, bo cały czas jestem zawalony robotą (stan na wczoraj – nadpracowane 11 godzin w tym miesiącu), a dodatkowo muszę się zajmować badaniami, które również wymagają czasu.
            Przyznaję, że wczoraj nie wchodziłem w Twoje szczegółowe pytania, bo się zajmowałem pracą.

          2. Nic nie szkodzi, zdrowie i praca ważniejsza. Zatem mi się nie śpieszy, a ponadto, internet to tylko namiastka prawdziwego życia. Daj tylko znać na FB, że na Twoim blogu się coś dzieje.

Możliwość komentowania została wyłączona.