Wszystkiemu winne dzieci w wieku od I do III klasy

Już kilka razy próbowałem u Basi dodać komentarz, ale coś nie chciał wejść. Wysłałem maila, ale jednocześnie pokażę ten komentarz, jako odrębną notkę: 

Jeśli się zajrzy do samego modelu https://covid-19.icm.edu.pl/biezace-prognozy/ to widać, że zakładano w nim dwie wartości transmisyjności w miejscach publicznych. Trzeba przyznać, że dokładność tego modelu, przy założeniu większej transmisyjności jest zaskakująco dobra – dane publikowane przez MZ przebiegają dokładnie zgodnie z tym modelem – ewidentnie widzimy, że dojdziemy do 31 tysięcy zachorowań dziennie.

Jeśli przejdziemy na dół tego wykresu i klikniemy na niższa transmisyjność w miejscach publicznych, to w takim przypadku model osiągnie apogeum przy 25 tysiącach zachorowań dziennie. Tak by było, gdyby owa transmisyjność była niższa. Tyle, że ona nie jest niższa – bo jak tak klikniemy, to dane zachorowań nie pokrywają się z modelem.

No i tu pojawia się zagadka, w której naukowcy z UW nie chcą uczestniczyć (bo przecież sam model tego nie wyjaśnia – a więc naukowcy mają rację, że dementują) – mianowicie z jakiego powodu w polskim społeczeństwie ma miejsce wysoka transmisyjność w miejscach publicznych, a nie mała?

Na cmentarze nikt nie chodził, w kościołach ograniczenia – no to skoro to nie te protesty masowo rozlewające się po miastach, to zapewne wszystkiemu są winne dzieci w wieku od I do III klasy (które dopiero od poniedziałku przestaną przychodzić do szkoły)! Tak, to na pewno one to sprawiły (bo gdzieżby protesty, skoro te były na wolnym powietrzu).

Pokażę oba przypadki: 

I niższa transmisyjność: 

Ewidentnie widać, że jest tak, jak przy wysokiej transmisyjności.