Polak w Plymouth zmarł

Jeszcze nie tak dawno Ewa Błaszczyk mówiła (wp.newsrom):

– Zadziwia mnie to stwierdzenie, że godnie jest umierać, będąc zagłodzonym i pozostawionym bez nawodnienia, a niegodnym jest być transportowanym. To jest kuriozalne. Na co dzień spotykamy się z takimi pacjentami w naszej klinice. Jak robiliśmy z Japończykami stymulatory, to właśnie byli ludzie, dla których wskazaniem do zabiegu była minimalna świadomość. Tu nie było stwierdzonej śmierci mózgu. Pacjent nie jest na żadnych urządzeniach. Wszystko wskazuje na to, że jest w takim stanie, żeby natychmiast rozpocząć neurorehabilitację.

Powrót do świadomości w przypadkach takiego uszkodzenia mózgu, jest możliwy. – Ponad połowa pacjentów z „Budzików” wychodzi na własnych nogach. Często pacjenci mówią bardzo ładnie, czasem z różnymi wadami, niemniej uczestniczą w życiu i wygłaszają zdania, że są zadowoleni z jego jakości.

Ze 30 lat, jak już z Ewą nie rozmawiałem – jeszcze żył jej mąż, Jacek Janczarski. Podziwiałem jej odwagę życia mimo tylu ciosów, które na nią spadały. Podziwiałem dobro, jakim innych darzyła. Tutaj też chciała nieść dobro… Jednak żyjemy w cywilizacji śmierci.

Ta iskra chciałą wyjść z Polski, ale nie docierała do sumień współczesnych ludzi…

Iskra

U Basi zacząłem pisać komentarz i dopiero ten komentarz rozbudził we mnie chęć napisania notki:

Basiu, no tak to było i tak to jest – elity decydują o tym, co jest dla nas wzorem, a co nie… Stąd ten osąd Nataneala: Czy może być co dobrego z Nazaretu?
Dzisiejsze elity u nas w Polsce zapatrzone są w lewicujące elity społeczeństw zachodnich => ta moja odpowiedź Zbyszkowi o utrąceniu amantadyny (choć akurat tu lewicowość nie miała żadnego znaczenia)(co prawda lekarze z Oxfordu poparli tę tezę dra Włodzimierza Bodnara, ale zapewne ta informacja dotarła do decydentów zbyt późno). I tak jest ze wszystkim. Dlaczego Kaczyński jest zły? – bo sam się wyłamał z układu – nie był od nas, to od razu został Kurduplem (gdy Kwaśniewski o 1 cm wyższy nigdy nim nie był), a co by nie powiedział, od razu zasługiwało na wyśmianie, na pogardę… Czy może być co dobrego…
Po wygranej PiS-u opozycja okrzyknęła się opozycją totalną – i nie musiała wcale w żmudnych uzgodnieniach dopracowywać się tego stanowiska, bo przecież z góry było wiadomo Czy może być co dobrego z PiS-u? W rezultacie wystarczyło negować wszystko, co powiedział rząd, by wierzyć w to, że ma się poparcie społeczne (no tylko ta hołota dała się przekupić, co psuło nieco obraz – ale racja zawsze była po naszej stronie)…

Ale Ty Basiu poruszyłaś znacznie ważniejszy wątek, wspominając o iskrze, jaka wyszła z Polski; iskrze zapowiadającej ponowne przyjście Chrystusa.
Czy ta iskra już wyszła? – czy szerzący się po świecie kult Bożego Miłosierdzia jest już tą iskrą?

W najmniejszym stopniu nie zamierzam umniejszać roli s. Faustyny – niewątpliwie należy do największych świętych czasów nam współ-czesnych; jej rola polegała na tym, by po pierwsze Jezusa ustawić w centrum własnego życia, a po drugie ukazać jako tego, kto nas kocha! Zawsze (choćbyśmy się nawet Jego wypierali)!

Ale po to by można było mówić o iskrze, konieczne jest, by to w nas rozgorzał płomień miłości! Kult Miłosierdzia pozwala postawić sprawy jasno – pozwala wskazać na źródło, ale jeśli iskra ma wyjść z Polski, to musi być w nas!

Bóg jest jedynym źródłem miłości, nie ma innego źródła – ale to my musimy całkowicie się w Nim zanurzyć, by to poprzez nas rozgorzał ów płomień! Jeśli każdy z nas podda się temu działaniu, jeśli każdy z nas ukocha wszystkich (dokładnie wszystkich – poczynając od naszych drugich połówek, poprzez dzieci, aż do tych obciachowych PiSiorów i koszmarnych przedstawicieli totalnej opozycji), to dopiero wtedy będzie widoczne, iż iskra wyszła z Polski. Koniec świata przeżyją tylko ci, którzy kochają. Miłość rozleje się po świecie, gdy będzie widać, że zwycięża.

(34) Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. (35) Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali (J 13). 

Afera szczepionkowa

Jak sądzę, sprawa wyglądała tak: Skoro prezes Agencji Materiałowych twierdzi, że żadnej dodatkowej puli nie było, to rzeczywiście jej nie było. WUM ptrzymała 450 szczepionek, co na ogólną liczbę pracowników 2944 (w tym nauczycieli akademickich 1819) nie stanowi zbyt wygórowanej liczby. Do Rektora WUM prof. Zbigniewa Gacionga zapewne zgłosiła się Krystyna Janda (wszak to bardzo obrotna kobitka i to z gatunku gdzie diabeł nie może tam babę pośle), która zaproponowała, że ona namówi swoich kolegów aktorów (a i sama się w to włączy), by zachęcać innych do szczepień – wszak cały pomysł szczepień ma sens tylko przy masowych szczepieniach! Rektor WUM uznał, że to dobry pomysł, skoro po swoich pracownikach widział, jak bardzo nie chcą się szczepić. Przypuszczam, że na te prawie 3 tys. pracowników zgłosiło się raptem 400 (co prawda nie wszyscy byli uprawnieni, ale i tak to niewielki procent). Dołożył do tego 50 szczepionek i o taką liczbę wystąpił do AMR.
No a dalej dołożyła się opozycja, która szuka tylko okazji, by przywalić rządowi – stąd tak ostra wypowiedź Borysa Budki, na którą rząd musiał reagować.
Największy paradoks jest taki, że choć Janda myślała tylko o sobie (inaczej nie zaczęłaby działać), to zrobiła kawał dobrej roboty (w planach rządu co prawda też była podobna akcja, ale na później). Przyznaję, że wierzę m.in. Magdzie Umer, gdy mówiła, że czyni dobro…