Woda na pustyni

W odrębnej notce zacytuję pełen opis z Księgi Liczb:

(7) I przemówił Pan do Mojżesza: 
(8) Weź laskę i zbierz całe zgromadzenie, ty wespół z bratem twoim, Aaronem. Następnie przemów w ich obecności do skały, a ona wyda z siebie wodę. Wyprowadź wodę ze skały i daj pić ludowi oraz jego bydłu. (9) Stosownie do nakazu zabrał Mojżesz laskę sprzed oblicza Pana. (10) Następnie zebrał Mojżesz wraz z Aaronem zgromadzenie przed skałą i wtedy rzekł do nich: Słuchajcie, wy buntownicy! Czy potrafimy z tej skały wyprowadzić dla was wodę? (11) Następnie podniósł Mojżesz rękę i uderzył dwa razy laską w skałę. Wtedy wypłynęła woda tak obficie, że mógł się napić zarówno lud, jak i jego bydło. (12) Rzekł znowu Pan do Mojżesza i Aarona: Ponieważ Mi nie uwierzyliście i nie objawiliście mojej świętości wobec Izraelitów, dlatego wy nie wprowadzicie tego ludu do kraju, który im daję. (Księga Liczb, rozdział 20) 

Głównie dzięki s. Faustynie nauczyliśmy się patrzeć na Boga, jako na tego, który jest przepełniony miłosierdziem – bo to tak na pewno jest. I zapewne przez to w tym obrazie trudno jest nam zrozumieć, dlaczego Bóg ukarał Mojżesza (i jego brata) tym, by mimo tego, iż wypełnili wolę Bożą (i to mimo wielu buntów samych Żydów), doprowadzili cały naród do Ziemi Obiecanej, sami mieli do niej nigdy nie wkroczyć? Ci, którzy wielokrotnie się przeciw Bogu buntowali, mieli do niej dojść, a ci dwaj, dzięki którym to się stało możliwe, mieli tego nie dostąpić!

To wydaje się aż tak nieprawdopodobne, że z naszej pamięci wykluczamy świadomość, że to Bóg wymierzył im tę karę.

Podstawowy problem, jak sądzę, leży w tych słowach – Słuchajcie, wy buntownicy! Czy potrafimy z tej skały wyprowadzić dla was wodę?  Bunt był buntem przeciw Bogu – choć skierowany bezpośrednio do Mojżesza i jego brata, że to On, Bóg, odebrał Żydom dostatek, a wyprowadził na pustynię, na której brakuje nawet wody. Przytoczę tu nieco wcześniejszy fragment:

(2) Gdy społeczności zabrakło wody, zeszli się przeciw Mojżeszowi i Aaronowi. (3) I kłócił się lud z Mojżeszem, wołając: Lepiej by było, gdybyśmy zginęli, jak i bracia nasi, przed Panem. (4) Czemu wyprowadziliście zgromadzenie Pana na pustynię, byśmy tu razem z naszym bydłem zginęli? (5) Dlaczegoście wywiedli nas z Egiptu i przyprowadzili na to nędzne miejsce, gdzie nie można siać, nie ma figowców ani winorośli, ani drzewa granatowego, a nawet nie ma wody do picia? 

To po tych słowach Mojżesz poszedł do Namiotu Spotkania (zaczął się modlić), by szukać zbawienia dla siebie i całego ludu jemu powierzonego.

Bóg okazał swoją moc, by Żydzi poczuli się bezpiecznie, skoro zobaczą Bożą potęgę. A tymczasem Mojżesz tę moc chciał przypisać sobie, aby samemu zyskać posłuch w narodzie. Wiedział od Boga, że uderzając laską o skałę, wytryśnie z tej skały woda, ale to sobie przypisywał tę moc. Stając przed Żydami wraz z bratem, powiedział: Czy potrafimy z tej skały wyprowadzić dla was wodę?  Gdyby przynajmniej na koniec powiedział, że to Bóg zadziałał, bo to On pokochał ten lud – ale tego Mojżesz nie powiedział.

15 odpowiedzi na “Woda na pustyni”

  1. Skojarzyło mi się to ze słowami;
    „Jam to, nie chwaląc się, sprawił…”
    nie pomni na fakt, że nasz jest tylko grzech;
    wszelkie dobro pochodzi od Boga.
    Niestety – do tego popycha nas….PYCHA,
    by sobie przypisać cudze „owoce”.
    Zapewne stąd bierze się powiedzenie;
    „Sukces ma wielu ojców, tylko klęska jest sierotą. „.

    Jam to uczyniła, bom narzędziem w ręku
    Bożej Opatrzności była.
    Narzędziem lichym, słabym i nieużytecznym,
    a mimo to przydatnym w ręku Boga Wszechmogącego.

    1. No właśnie dokładnie tak jest – choć oczywiście nie można przesadzać w drugą stronę. Przypomniało mi się, jak ks. Pawlukiewicz opowiadał, że chodził po kolędzie, a jakaś pani chciała go poczęstować sernikiem. Coś mi się ten sernik nie udał… – zaczęła i ks. Piotr pomyślał już, że jak zwykle to jest u Polaków, ta pani się po prostu kryguje i zupełnie niepotrzebnie wygaduje takie rzeczy. Ale rzeczywiście ten sernik jej się nie udał – zakończył ten fragment kazania.
      Oczywiście chwała Mojżeszowi, że doprowadził powierzony mu lud do Ziemi Obiecanej, ale rolą pokornego sługi jest to, by zawsze wskazywać na Źródło!
      Ja tu nawet potrafię jakoś zrozumieć Mojżesza – bo jak sądzę, wcale w tym zachowaniu nie było pychy – on myślał tak: Skoro zarzucają mi, że jestem kiepskim prorokiem i to ja ich wyprowadziłem na pustynię, a nie Pan, to pokażę im, jak wielkim jestem prorokiem, skoro ze skały potrafię wydobyć wodę!
      Problem jest jednak taki, że to zawsze się jest CZYIMŚ prorokiem – a więc nasze działania powinny wskazywać na tego, który nas posłał.

      1. Gdy jest się atakowanym ze wszystkich stron, z powodu trudności
        i z powodu różnych przeciwności w realizacji woli Bożej
        [a szatan potrafi namieszać i przeciwników podjudzić];
        to trudno jest wymawiać się, tłumaczyć > że realizuję nie swoją wolę, a wolę Boga, wszak byłoby to przypisywanie winy Bogu;
        a wtedy już nie byłoby wyzwiska „nawiedzona”,
        lecz „heretyczka”, bo… przecież Bóg nie jest niczemu winny;
        to winna jestem ja i moja chora wyobraźnia, że jestem rzekomym
        narzędziem w ręku Boga.

      2. Otóż, podstawowy błąd, który czynisz w takich rozważaniach, to założenie, że Boga nie wolno oceniać. Bowiem, Bóg jest doskonały i nie podlega ocenie.

        Owszem, Mojżesz popełnił błąd, z powodu strachu, presji otoczenia, ale po drugiej stronie jawi się Ktoś małostkowy, który za ten błąd każe. O ile rozumiem, ze za każdy błąd jest jakaś cena, o tyle za cechy charakteru również. Rozumiem, że tyran nie musi się martwić, o karę dla siebie, ale o ile tyran może ukarać każdego człowieka za każde przewinienie, zwłaszcza, gdy jest małostkowy, to lud i tak oceni tyrana. Zatem, gdyby tylko spojrzeć na takie fragmenty, zawsze dojdziemy do wniosku, że Bóg jest tyranem. A jeśli do tego dodamy inne fragmenty, to okaże się, że nie dość, że jest tyranem, to jeszcze na dodatek hipokrytą, żądającym moralności od innych, za wyjątkiem siebie samego. ST ma mnóstwo fragmentów wskazujących, że Bóg jest amoralny. Stąd zawsze powołując się na ST, trzeba mieć na uwadze ten aspekt.

        A ponadto, łatwo przegiąć w drugą stronę. Skoro wszystko jest zasługa Boga, to jest nią również zło. etc.

        Gdyby tylko rozważać ten fragment, to rzeczywiście, Mojżesz został ukarany, ale Bóg ukazał siebie jako małostkowego tyrana. Jeśli jednak spojrzeć na Pismo szerzej, to pozostaje interpretacja, że nikt, kto zaznał niewolę, nie może wkroczyć do Izraela. Wiem, Mojżesz nie zaznał niewoli, bo wychował się na dworze Faraona. Ale należał do pokolenia, które nie miało wkroczyć do Izraela.

        1. O samej małostkowości napisałem Ci w odpowiedzi na Twój nieco wcześniejszy komentarz (jest poniżej).
          Przyjrzyjmy się za to temu, dlaczego Bóg ukarał Mojżesza?
          Zwróć uwagę, że sam Mojżesz został doskonale zapamiętany po wsze czasy – a więc Bóg zadbał o to, by go wywyższyć! Gdzie więc tu ta małostkowość? Natomiast ta kara nauczyła i jego, i wszystkich następnych proroków (i wszelkich sług Bożych), by zawsze wskazywać na Źródło.
          Człowiek może zawsze zawieść, może czemuś nie sprostać – nawet ten, który szczerze pełni wolę Jego, ale jeśli ten człowiek wskazuje na Źródło wszelkiego dobra, to umacnia każdego, komu brakuje sił.
          I to o to chodzi.

          1. Tylko czego źródłem jest Bóg według ST? Dokładnie mi o to chodzi. Bo, jeśli Bóg jest stworzony na podobieństwo człowieka, więc zarówno z jego zaletami i jego wadami, to jedyna różnica między Bogiem i człowiekiem, sprowadza się do tego, że Bóg jest ponad prawem i ma większe możliwości od człowieka. Potrafi zdziałać sztuczki, których człowiek nie potrafi. Pytam się zatem, czy są różnice na poziomie moralnym?

            Bóg w ST nie jest źródłem wszelkiego dobra, stąd słynne zdania Chrystusa, że „na początku nie tak miało być”. A to, że nie jest źródłem dobra, to mogę parę cytatów znaleźć, zaś najdobitniejszym tego przykładem jest księga Hioba. Ale nie tylko. W pewnym momencie Bóg pełni rolę usługową w stosunku do narodu Izraela, i dobro, które niesie dla narodu wybranego jest kosztem innych narodów. Owszem, szuka się usprawiedliwienia, dla pierwszych zbrodni ludobójstwa, jakie zostały opisane w Biblii, ale skutkiem tego myślenia jest nadal to, co obserwujemy u Żydów dzisiaj. „Nie żydzi” są gorsi od żydów. Co widać chociażby podczas dyskusji o tych, którzy ratowali Żydów, i gdy pada pytanie, dlaczego Żydzi nie ratowali innych? To konsekwencje tego ST myślenia.
            Ponadto, czy Bóg będący źródłem dobra, może usprawiedliwiać niewolnictwo? Niewątpliwie, można powiedzieć, jest Bogiem postępu, bowiem nakazuje Izraelitom lepsze traktowanie niewolników. Problem w tym, że Bóg w ST nie jawi się jako źródło dobra, ale jako źródło prawa, które ma Żydów organizować jako społeczeństwo, ale to prawo nie do końca jest tożsame z dobrem (no chyba, że ograniczasz się do 10 przykazań, to wtedy zgoda). Nie było tej notki.

          2. Zbyszku, Twoje myślenie o prawie jest zupełnie inne, niż myślenie Żydów; Twoje myślenie zostało ukształtowane przez prawo rzymskie (stąd do dziś na wydziałach prawa jest ono wykładane).
            Tymczasem dla prawowitego żyda (dlatego tym razem piszę z małej litery – jako wyznawczy judaizmu), prawo było drogą do Boga. A więc żyd tak skrupulatnie przestrzegający prawa, nie czynił tego dla samej idei prawa, lecz dla Boga. Problemem, jak wiemy, stało się to, że te 10 przykazań rozrosło się do kilku tysięcy, co jedynie wypaczyło całą sprawę.

            Ale Ty tego nie zrozumiesz, skoro wg Ciebie Bóg jest stworzony na podobieństwo człowieka 🙁

          3. Bóg stworzony na podobieństwo człowieka, to taki skrót myślowy. Problem w tym, że jeśli człowiek jest rzeczywiście stworzony na podobieństwo Boga, jak oznajmia pismo, to nie możemy przyjąć, że Bóg jest pozbawiony ludzkich wad. Ba, ludzkie wady są zwierciadłem wad Boga.

            Jedynym usprawiedliwieniem jest odwrotna teza. Bóg jest doskonały, ale człowiek przypisuje mu swoje cechy. Czyli stworzył, może nie tyle Boga, co jego obraz na własny użytek.

          4. Skoro pisałeś, że Bóg jest stworzony na podobieństwo człowieka, to trudno było to rozumieć inaczej, jak to, że wg Ciebie Bóg jest jedynie wytworem ludzkiej wyobraźni. Szczęśliwie jednak nie o to Ci chodziło.
            A więc rzeczywiście sprawa wygląda na odwrót, z czym należy się liczyć, czytając opisy biblijne – te opisy są ograniczone stereotypami, które ograniczają ludzką wyobraźnię. Trudno o bezbłędne opisy tego, co jest obce ludzkim wyobrażeniom. Wiąże to się także z tym, co w wielu tekstach bibllijnych jest określane, jako prawo i sprawiedliwość. Owe prawo i wiążąca się z nim sprawiedliwość odległe są od rzymskiego pojmowania prawa – tu konieczne jest przyjęcie tego pojęcia funkcjonującego w religii żydowskiej, jako drogi do Boga. Wówczas nawet to, co dla Ciebie w Rzymskim pojnowania prawa jest małostkowością Boga, okazuje się drobną korektą w myśleniu człowieka, która przybliża go do bliskości z Bogiem. A więc w tej sprawiedliwości wcale nie chodzi o ową wagę, od której zaczynałeś swe komentarze pod poprzednią notką; człowiek sprawiedliwy dla bogobojnego żyda, to człowiek, który słucha Boga (a więc nade wszystko chce Go słuchać) i idący zgodnie z Jego wolą. A więc i Boża sprawiedliwość nade wszystko polega na tym, by nakłonić człowieka do obrania tej właśnie drogi.

        2. Jednak uciekasz od odpowiedzi na podstawowe pytanie, czy Bóg jest z natury dobry, czy zły? A może ludzki, czyli ma te wszystkie cechy w sobie, które mają ludzie.

          Zakładam, bo niby dlaczego miałbym zakładać, że o czymś nie Wiesz. Już w starożytności Żydzi mieli problem wyjaśnienia skąd bierze się zło na świecie. Najprościej jest przyjąć, że Bóg stworzył grzesznego człowieka. Tylko, że takie założenie rodzi pytanie, o etyczną stronę takiego działania, bowiem oznacza ono, że Bóg w momencie stworzenia, dopuścił się sytuacji, w której bierze odpowiedzialność za owo zło. To też nie jest do końca zła koncepcja, gdyż dzięki temu, skoro trafimy do raju, będziemy mieli porównanie, będziemy posiadali świadomość krzywdy jaką wyrządza zło i nigdy nie zatęsknimy za powrotem zła. Druga koncepcja zakładała, że to materia oddzielając się od Boga jest źródłem zła, stąd Bóg odwiedzjąc Raj, skażał się materią, aż nastąpiło jego podzielenie na Boga, na część dobrą która ostatecznie została w niebie i na część złą, czyli szatana, który krążąc wraz z materią silniej działa na ludzi, gdyż ma sprzyjającą ku temu, zarówno materię i same zło, które reprezentuje.

          Rzecz w tym, że samo zwalanie winy na człowieka, na zasadzie, że ma grzeszną naturę będzie infantylne, jeśli nie odpowiemy na pytanie skąd się ta grzeszna natura wzięła. Kuszenie Ewy przez szatana jest rzeczą wtórną, szatan wykorzystał naturę, która wcześniej została stworzona przez Boga

          1. Zbyszku, pisałem o tym ze sto razy, ale chętnie napiszę sto pierwszy 🙂
            Zło jest brakiem dobra, a więc zło jest tam, gdzie nie ma Boga – bo Bóg jest samą miłością, samym dobrem. Skąd się pojawiło zło? – bo Bóg dał człowiekowi wolność; człowiek może wybierać i czasami wybiera zło.
            A dlaczego Bóg dał człowiekowi wolność, a tym samym dopuścił zło? – bo tylko w wolności możemy nauczyć się kochać, a On chce, byśmy nauczyli się kochać, bo tylko wtedy będziemy mogli się z Nim zjednoczyć.
            A jaki jest związek zła z grzechem pierworodnym?
            Istotą grzechu pierworodnego jest to, że człowiek sam zaczął nazywać, co jest dobrem, a co złem, w wyniku czego utracił pierwotną jedność z Bogiem. Przed grzechem pierworodnym człowiek zawsze wybierał to, co i Bóg by dla człowieka wybrał; odkąd sam zaczął nazywać co jest dobrem, a co złem, często wybierał to, co tylko jemu wydawało się dobrem, choć okazywało się złem, wybierał to, czego Bóg dla człowieka by nie wybrał. Zło jest tam, gdzie nie ma Boga.

          2. Ale poruszyłeś jeszcze temat zło, a materia… Z tą materią nie jest prosta sprawa i obawiam się, że to jest dla nas najbardziej nie pojęte. Mamy opisy Jezusa po Zmartwychwstaniu – nadal był w ciele, choć to ciało było kompletnie przemienione. Jadł ryby! – dla mnie to największe zaskoczenie. Ale z drugiej strony przenikał przez ściany! To wykracza poza nasze zmysły, a więc pozostaje dla nas największą tajemnicą. Mamy jednak zapowiedź powrotu do naszych ciał – choć podobnie, jak Jezusa, kompletnie przemienionych. W każdym razie w ciele nie upatrywałbym grzechu. To przekonanie oczywiście rodzi się z owego Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym. (Mk 7-23) – ale tu nade wszystko chodzi o to, że nikt z zewnątrz niczego nie jest w stane człowiekowi narzucić. Nawet szatan wejdzie tylko tam, gdzie go człowiek wprowadzi! Szatan nie ma nad nami władzy! – to tego dotyczy, a nie ciała…
            Ale z drugiej strony mamy jeszcze takie zdania, jak to z Listu do Rzymian Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha – do tego, czego chce Duch, na wskazuje na jakiś związek. Ale jak się nad tym człowiek pochyli, to jednak nie do końca – bo tu jednak nade wszystko chodzi o to, na ile człowiek kieruje swoim życiem. Człowiek sprawiedliwy, w tym żydowskim znaczeniu (a Paweł, jako Żyd do tego nawoływał) poszukuje woli Bożej i zgodnie z nią postępuje (żyje według Ducha); ale człowiek równie dobrze może tej woli Bożej wcale nie szukać – ten postępuje według ciała. To jednak nie ma nic wspólnego z ciałem, jako takim. To nie o materię tu chodzi.

  2. Leszku, nie chce mi się teraz szukać tekstu (bo mam pilne inne prace), którego nie przytoczyłeś, jak znajdę czas, to podrzucę. Otóż w ST była tendencja do przedstawiania Boga jako małostkowego mściciela, który o każdy drobiazg ma pretensje, do wszystkich, tylko nie do siebie.

    „Zazdrosnym i mszczącym się Bogiem jest Pan; mścicielem jest Pan i Władca [pełnym] gniewu; Pan mści się nad swymi wrogami i długo się gniewa na swoich nieprzyjaciół.” A wrogiem jest każdy grzesznik.

    Tylko, czy to jest właściwa droga? Dziś.

    1. Posłużyłeś się Księgą Nahuma, rozdział 1 wers 2 i takich cytatów jest znacznie więcej (i w Księdze wyjścia i w Księdze Powtórzonego Prawa i w Księdze Jozuego). W tym ostatnim brzmi to tak: I rzekł Jozue do ludu: Nie możecie służyć Panu, bo jest On Bogiem świętym i jest Bogiem zazdrosnym, i nie przebaczy wam występków i grzechów. – a więc jest nawet wprost mowa o grzechu.
      Czy jednak to można nazwać małostkowością Boga? – chyba nie.
      Orędzie o miłosierdziu Boga zaczęliśmy przyjmować, jak pluszaka, do którego można się przytulić – a to nie tak!
      Przypomnę tu słynne Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. (Mt 11,28) Jezus nas nie przytuli, lecz pokrzepi – a więc nie zdejmie z nas tych obciążeń, lecz wzmocni (czyli pokrzepi), byśmy te ciężary mogli nieść.

  3. Pozwolę sobie w nowym miejscu. I tak oto dochodzimy do sedna. To nie jest tak, że Twoich komentarzy sprzed roku nie pamiętam, ale dzięki, że byłeś tak miły i po raz 121 mi przypomniałeś.

    Skoro powołujesz się na list św. Jana:
    „Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.”

    To może przy tym zostańmy, bowiem choćbyś stawał na głowie, nie wywiedziesz tego samego ze Starego Testamentu. Stąd te Twoje powroty, żeby cokolwiek dowodzić na podstawie Starego Testamentu, są dla mnie bezsensowne. Skup się na tym, co wynika z Nowego Testamentu. Bóg Starego testamentu jest bogiem okrutnym, i nie zmienią tego faktu żadne nasze doświadczenia związane z Nowym Testamentem. Stąd relacje między Mojżeszem, a Bogiem, to nie są te same relacje jak między Bogiem i apostołami. Mam nadzieję, że wielokrotnie wałkując Pismo, już owe różnice wychwyciłeś. A skoro tak, to skup się na nich. Bo te są dla nas ważniejsze. Inna kwestia, że większość apostołów zginęła w okrutnych okolicznościach, za wyjątkiem Jana. Ciekawe dlaczego? Może dlatego, że pięknie pisał? Może dlatego, że w swoich przesłaniach zawarł sedno nauczania Chrystusa? Zauważ, że obaj Lubimy Jana (tak mi się zdaje). Ja za prolog o słowie, Ty zapewne za ten fragment, który przytoczyłem, choć zapewne również uwielbiasz Pawła i jego słowa o miłości.

    A przy okazji, wreszcie zrozumiałem, skąd wybór naszego papieża względem imion.

Możliwość komentowania została wyłączona.