Tajemnica czułości naszego Boga

Ewangelia na dzień dzisiejszy: Łk 13, 31 – 35:

(31) W tym czasie przyszli niektórzy faryzeusze i rzekli Mu: Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić. (32) Lecz On im odpowiedział: Idźcie i powiedzcie temu lisowi: Oto wyrzucam złe duchy i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia będę u kresu. (33) Jednak dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze, bo rzecz to niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jeruzalem. (34) Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście. (35) Oto dom wasz [tylko] dla was pozostanie. Mówię zaś wam: nie ujrzycie Mnie, aż nadejdzie czas, gdy powiecie: Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie. 

Kazanie, jakie wygłosił ks. Piotr Celejewski w Świątyni Opatrzności na mszy o godz. 7:00:

To nie jest tak, że źli ludzie przysięgli się przeciw Jezusowi, Jezus uciekał i w pewnym momencie nie dał już rady i Go dogonili. To nie jest tak, że Herod, Piłat, sanhedryn chcieli Jezusa zgładzić i w końcu im się udało. To jest tak, że Jezus sam dobrowolnie wchodzi w doświadczenie śmierci. To jest wybór Jezusa. On życie swoje oddaje za mnie i za ciebie. On umiera z miłości. Nie oszczędza samego siebie, nikt mu życia nie odbiera. On swoje życie oddaje, to jest dar, to jest jego decyzja, to jest jego wola.

To pierwsza myśl, żeby zobaczyć takiego Boga, który wchodzi w doświadczenie śmierci, żeby mnie uratować.

I drugie związane z niesamowitą czułością:

Jest wiele słów na określenie Kościoła. Jednym z moich ulubionych to wspólnota. Jezus mówi o Bogu, który pragnie zgromadzić swoje dzieci, jak ptak swe pisklęta. Grzech nas rozproszył. Grzech nas podzielił. Grzech nas zatomizował. Jesteśmy strasznie pojedynczy, wsobni, samotni. Chrystus na Krzyżu, jak ptak swoimi skrzydłami, On swoimi ramionami, próbuje nas na nowo zgromadzić, bo bardzo się pogubiliśmy. I dobrze dzisiaj poczuć to ciepło, tą bliskość Boga, który różnymi sposobami próbuje przygarnąć nas do siebie, bo to niezwykła czułość Boga wobec grzesznej wspólnoty. Bo to On nas gromadzi. To nie jest tak, że my się zgromadziliśmy, bo mamy podobne światopoglądy, podobnie myślimy, mamy podobne podejście do życia… Nie, to On, jak ptak swe pisklęta, z niezwykłą czułością zagarnia nas, gromadzi nas i chce żebyśmy byli blisko.

Oto tajemnica czułości naszego Boga.

Amen.

Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej stronie, a drugi po lewej Twej stronie

Całe wielki nic tu nie pisałem, ale chciałbym przedstawić homilię, jaką ks. Piotr Celejewski wygłosił dziś (tj. 20.10.2024) w Świątyni Opatrzności na mszy o 9:00. Nawiązywała ona do ewangelii św. Marka 10, 35-45.

Słowo Boże w liturgii jest jak zwierciadło, w którym mamy zobaczyć samych siebie, swoje pragnienia, swoją relację z Bogiem. A to często nie jest łatwe. Dzisiaj w Słowie spotykamy dwóch braci – synów Zebedeusza, Jakuba i Jana, którzy przedstawiają Chrystusowi prośby, aby in blanco podpisał im nominację na uprzywilejowane miejsca w Jego Królestwie. Trzeba wykazać się prawdziwym nietaktem i głęboką niedelikatnością, dlatego, że Jezus chwile wcześniej mówi o tym, że idzie do Jerozolimy, że będzie wydany, że będziecie cierpiał, że będzie odrzucony, że będzie zabity, trzeciego dnia zmartwychwstanie… Kiedy ktoś mówi o swoim cierpieniu swoim bólu, a ktoś drugi mówi o swojej karierze, o swojej wielkości, widać, że między uczniami a Jezusem jest dysonans, jest różnica. Pozostali apostołowie wcale nie są lepsi – oburzają się, ale w nich też jest pragnienie wielkości, też chcą zrobić karierę. Ale to co jest najciekawsze, Jezus się nie oburza. Nie wiem czy zwróciliście uwagę – Jezus nie grozi palcem, nie podnosił głosu, nie mówi Janie, nie tego cię uczyłem, Jakubie, to pragnienie to pycha, to grzech. Nie pragnij tak. Nic takiego w ewangelii nie ma.

Jezus wykazuje wręcz boską cierpliwość – do swoich uczniów i do nas. Chociaż w danym momencie pragnienia uczniów i jego pragnienia się rozmijają, ich myśli i jego sposób myślenia jest całkowicie inny. On ma boską cierpliwość do nich i do nas. Warto się w tych uczniach rozpoznać, że to o nas. Jezus patrzy inaczej, on nie patrzy na to, jacy apostołowie są w tym momencie, w tej chwili, że są niedojrzali, skupieni na sobie, myślą o swojej karierze – patrzy na potencjał, który jest w nich, na możliwości, które są w nich… I w nich wierzy. Ma do nich boską cierpliwość. Tak samo patrzy na nas. Nie patrzy na to, w jaki grzech się uwikłałeś, z jaką niedojrzałością się zmagasz, z czym sobie dzisiaj nie radzisz. On patrzy na możliwości, które są w tobie i we mnie. On w nas wierzy, w nas pokłada nadzieje. Jakub i Jan po doświadczeniu porażki Golgoty, po doświadczeniu pustego grobu, a potem spotkania ze Zmartwychwstałym – Jakub jest pierwszy spośród 12 apostołów, który z miłości oddaje życie za swojego mistrza. Jan staje się zesłańcem, więźniem porażki, który umiera na wyspie Patmos.

Warto dzisiaj zobaczyć się w tych apostołach, w tych, którzy mają pragnienie wielkości, bo to pragnienie jest każdym z nas. Wielkość jest w naszych genach, w każdym z nas. To pragnienie pochodzi od Boga. Pragniemy nieskończoności. To ciekawe, Chrystus nie gasi tego pragnienia w swoich uczniach – on je koryguje. On nadaje im właściwy kierunek, bo to pragnienie wielkości które jest w nas, zostało wypaczone przez grzech pierworodny. I to jest dramat.

O co kłócą się najczęściej małżonkowie?

Kto z nas jest ważniejszy, kto z nas ma rację… Ale to dotyczy wszystkich sfer naszego życia. Zaczynając od dzieciństwa, od poziomu piaskownicy: kłócimy się o to, kto jest większy, kto silniejszy, kto ma więcej, kto więcej może; przez wszystkich polityków: jak my rządziliśmy, jak wy rządzicie… Szukamy swojej pozycji, swojego znaczenia, przez porównywanie się z innymi… Chcemy być wielcy, a grzech wypaczył to pragnienie wielkości, które jest w nas.

Są zdania w ewangelii, które są niezwykle radykalne, które są jak kamienie węgielne – wręcz jak odkrycie nowego lądu, nowej przestrzeni. Jeżeli chcesz być wielki, stań się niewolnikiem. Jeżeli chcesz być pierwszy, stań się sługą wszystkich… To niesłychanie radykalne zdanie. W mentalności świata wielkość związana jest z posiadaniem, z pozycją, sukcesem, możliwościami. Nie muszę o tym długo mówić, bo wszyscy to znamy z własnego doświadczenia. Znamy tych, którzy rozpychają się łokciami, aby przesunąć się bliżej, aby zająć lepszą pozycję. Nieustannie jesteśmy pytani o naszą karierę, o nasz sukces, ile zarabiamy, czy już się ożeniłeś, czy wyszłaś za mąż, czy masz dzieci? Od dzieciństwa uczestniczymy w wyścigu szczurów, tak jakby życie polegało na odhaczeniu takiej listy rzeczy do zrobienia. Świat dopinguje nas, abyśmy w tym wyścigu szczurów uczestniczyli, a potem zostaje pustka i rozczarowanie.

W mentalności Chrystusa wielkość związana jest z darem z samego siebie, z pokorą, z miłością, ze służbą. Jeśli chcesz być wielki, stań się sługą. Prawdziwa wielkość mierzona jest umiejętnością bycia dla innych, nie skupianiem się na sobie. Jezus redefiniuje pojęcie wielkości, które zostało wypaczone przez nasz grzech. On daje przykład swojego życia. I oto w historii świata dzieje się coś nieoczywistego. Oto sam Bóg wchodzi w tą historię, ten który jest jedynie pierwszym, staje się ostatnim, zajmuje ostatnie miejsce. Ten, który jest prawdziwie władcą, staje się niewolnikiem.

Syn Boży pochodzi z Nazaretu. Większość z nas nigdy by nie wiedziała o istnieniu tego miasteczka, gdyby nie zostało wspomniane w Nowym Testamencie. Ot, dziura zabita dechami, żadne centrum ówczesnego świata, żaden Rzym, czy Jerozolima. Większość życia spędza jako zwykły robotnik. Cieśla. Nie ma jakiegoś wielkiego wykształcenia. Nie ma jakiś tytułów naukowych… Ponosi porażkę. Zostaje odrzucony i umiera śmiercią haniebną na krzyżu. W oczach świata nie odnosi żadnego sukcesu. Żadnej książki nie napisał, nie wybudował nawet domu, nie założył rodziny i nie zrobił żadnej kariery. Z tłumów ludzi, którzy szli za nim, bo nakarmił ich chlebem, został tylko jeden uczeń pod krzyżem i matka… Ale matka zawsze jest z dzieckiem. Ot, prawdziwa porażka.

Ale pomyślmy przez chwilę, dlaczego my tutaj dzisiaj jesteśmy? Dlaczego przyszliśmy do tej świątyni? Żeby usiąść do stołu z przegranym cudotwórcą? Z wykpionym mistrzem? Z odrzuconym nauczycielem?

Nie.

Przyszliśmy tutaj dlatego, że Jezus zwyciężył świat. Jako system kłamstw, obnażył logikę tego świata. Zwyciężył ten świat, jako system kłamstw pokazując, że jeżeli naprawdę chcesz być kimś wielkim w swoim życiu, nie musisz przypodobać się temu światu, nie musisz szukać swojego sukcesu. Wielkość polega na służbie. Jeżeli chcesz być wielki, służ innym, ale nie posługuj się innymi. Znamy te słowa Jezusa błogosławieni ubodzy. Zazwyczaj myślimy o tych, którzy mają puste kieszenie, albo o tych, którzy, jak często to tłumaczymy, są wolni od rzeczy materialnych. Ale ubodzy to ci, którzy nic nie znaczą w oczach świata, nie mają żadnego znaczenia, którzy nie próbują przypodobać się światu – Świecie polub mnie, chcę, żebyś mnie lubił. Chcę, żebyś mnie zaakceptował, chcę odnieść sukces, karierę, mieć siłę… Nie przyklaskują temu światu. Nie rozpychają się łokciami, ale potrafią zająć ostatnie miejsce – tak, jak Chrystus.

Przy ołtarzu dzisiaj stoi obraz błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. Człowieka zmiażdżonego cierpieniem przez system komunistyczny, przez konkretne osoby… Znamy tę historię. Niedawno znalazłem listy, które pisał ten młody ksiądz. Jeszcze będąc klerykiem dwudziestokilkuletnim, wylądował w wojsku. Pisał listy do swojego ojca duchowego w seminarium, do księdza Miętka. Fragment chciałbym przeczytać. Pisze tak ten młody kleryk: Okazałem się bardzo twardy, nie można mnie złamać groźbą, ani torturami. Ostatnio dowódca plutonu kazał mi zdjąć z palca różaniec na zajęciach przed całym plutonem. To rozkaz. Odmówiłem, czyli nie wykonałem rozkazu, a za to grozi prokurator. Gdybym zdjął, wyglądałoby to na poddanie się, jakąś rezygnacją. Sam fakt zdjęcia różańca, to niby nic takiego, ale ja widzę to głębiej.

Jak myślicie, kto tam w koszarach wojskowych okazał się wielki? – dowódca plutonu, za którym stała siła całego aparatu komunistycznej władzy, czy kleryk Popiełuszko? Bezsilny. Kto tam naprawdę okazał się wielki?

Dzisiaj za chwilę uklękniemy przed kawałkiem białego chleba, uklękniemy za chwilę przed kilkoma kroplami wina zmieszanymi z wodą. Ot, cóż to jest wobec potęgi świata? Bóg wybiera to, co małe to, co głupie w oczach świata, bo Bóg ten świat zwyciężał. Przechodzimy tutaj aby Chrystus nas nawracał z mentalności tego świata na mentalność Boga. On nie chce zgasić w tobie i we mnie pragnienia wielkości. On to pragnie chce w nas ukierunkować, skorygować: Jeżeli chcesz być wielki jak ja, stań się darem dla innych. W oczach świata możesz ponieść porażkę, nic nie znaczyć. Ale nie lękaj się!

Jezus świat zwyciężył. Jesteśmy po stronie zwycięzcy.

Amen.

https://soundcloud.com/user-545755552-213298065/byc-darem-dla-innych-aby-stac-sie-wielkim-ks-piotr-celejewski-20102024?in=user-545755552-213298065/sets/kazania-ksi-dza-piotra&utm_source=clipboard&utm_medium=text&utm_campaign=social_sharing