Przebaczenie jest najtrudniejszą formą miłości

Ewangelia na 23 lutego 2025 roku:

(27) Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; (28) błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. (29) Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli zabiera ci płaszcz, nie broń mu i szaty. (30) Dawaj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. (31) Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie. (32) Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to [należy się] wam wdzięczność? Przecież i grzesznicy okazują miłość tym, którzy ich miłują. (33) I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to należy się wam wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. (34) Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to [należy się] wam wdzięczność? I grzesznicy pożyczają grzesznikom, żeby tyleż samo otrzymać. (35) Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. (36) Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. (37) Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. (38) Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie. (Łk 6) 
 

Kazanie wygłoszone przez ks. Piotra Celejewskiego podczas mszy o godz. 9:00 

Są takie wersety w Ewangelii, które mogą w nas spowodować niepokój, a nawet sprzeciw pod warunkiem, że one do nas dotarły, że nie odbiły się od nas, jak od ściany.

Miłujcie waszych nieprzyjaciół – usłyszeliście? Jaka jest Twoja pierwsza reakcja na to słowo?

–  Nie, to mnie nie dotyczy, ja nie mam wrogów.

Ale tak poważnie: Miłuj swoich nieprzyjaciół.

Ja tak nie potrafię, to jest ponad moje siły. To jest niemożliwe, tak się nie da.

Wezwanie Jezusa do miłości nieprzyjaciół jest całkowicie pod front całej naszej ludzkiej intuicji, całemu naszemu ludzkiemu doświadczeniu. To wyzwanie nie jest teoretycznym akademickim rozważaniem. Każdy z nas może mieć aktywną listę swoich nieprzyjaciół – więcej: każdy z nas może być na taką listą u kogoś wpisany…

Człowiekowi wydaje się czasem, że potrafi kochać każdego.

Do czasu, do momentu kiedy spotyka w swoim życiu kogoś, kogo nie sposób kochać i nie ma się na to najmniejszej ochoty. Każde kolejne spotkanie z tym kimś, wydaje się (i jest!) ponad siłę. Może niektórzy z was pamiętają wydarzenie, które miało miejsce 7 września 2013 roku w Krakowie na Rynku, na ulicy Grodzkiej? Dawid Kornecki świętował swoje 23 urodziny wraz z narzeczoną Olą i przyjaciółmi. Młodość, radość, nadzieja… W pewnym momencie jego narzeczoną Olę zaczepił pijany mężczyzna. Dawid stanął w obronie. Ten wyciągnął nóż i dwukrotnie ugodził go w serce. Dawid zmarł. Po kilku tygodniach rodzice Dawida wysłali do aresztu paczkę:

W paczce umieścili Pismo Święte z dedykacją: Przebaczamy mordercy naszego syna. Źródło i siłę przebaczenia znajdujemy w tej księdze.

Pani Monika Kordecka w 2021 roku dostała nagrodę św. Rity. Jest to nagroda, którą utrzymują kobiety, które potrafią w swoim życiu wypełnić sposób nadzwyczajny przykazanie o przebaczeniu nieprzyjaciołom. Taką nagrodę spośród Polek otrzymała również piosenkarka Eleni, Marianna Popiełuszko i właśnie pani Monika.

Miłość do nieprzyjaciół związana jest z wybaczeniem. Wybaczenie nie jest nakazem moralnym – w sensie musisz wybaczyć! – musisz przeżyć ból i gniew, który jest w tobie. Nie zaprzeczaj, że go nie ma, ale nie możesz dać kontroli temu gniewowi nad swoim życiem, nad swoimi słowami, zachowaniem, myślami, bo w pewnym momencie nie poznasz samego siebie. Przebaczenie paradoksalnie nie jest aktem troski o krzywdziciela – przebaczenie jest aktem troski o samego siebie. Jest darem wobec samego siebie. To nie chodzi o zgodę na to co się stało i nie chodzi o stwierdzenie, że krzywda jest nieistotna, ale chodzi o przezwyciężenie bólu, który jest w tobie, uleczenie bólu, który jest w tobie. Nie chodzi o uznanie i usprawiedliwienie krzywdy, ale chodzi o to, żeby nie dawać krzywdzie władzy nad twoim życiem.

Przebaczenie nie jest rodzajem zapominania bólu, jest jego leczeniem. Przebaczenie nie jest aktem słabości – jest aktem siły. Prawdziwym zwycięstwem jest umieć przebaczyć tym, którzy nas skrzywdzili, którzy skrzywdzili tych, których kochamy i przebaczenie jest najtrudniejszą formą miłości.

Pamiętam rozmowę z pewnym człowiekiem, który przyszedł i opowiadał o swojej relacji z młodszym bratem, trudnej relacji. Jego brat wpadł w hazard. Starszy brat próbował mu pomóc, długo z nim rozmawiał, nawet spłacił jego długi, ale w młodszym się nic nie zmieniało. W pewnym momencie ta cała sytuacja powodowała, że w starszym bracie rodziły się negatywne emocje zaczął krzyczeć… Konkluzja całej rozmowy była taka: Proszę księdza, jestem bezradny, bezsilny, już nic nie zostało. Mogę tylko kochać mojego brata.

Kto osądza swojego brata, może się pomylić, kto mu wybacza, nie myli się nigdy.

Z Madrytu pochodzi historia, którą Ernest Hemingway wykorzystuje w swoim opowiadaniu Rogi byka. Polecam – świetna lektura. W tej historii ojciec pokłócił się ze swoim synem. Śmiertelnie. Syn miał na imię Paco, to zdrobniale od Francisco. Trzasnął drzwiami i wyszedł z domu i nie wrócił. Ojciec go długo szukał, ale nie mógł go znaleźć – to nie był czas internetu, telefonów komórkowych… Nie mógł go znaleźć, ale wiedział, że jego syn czyta codziennie gazetę. Wpadł na desperacki pomysł, żeby w gazecie w rubryce ogłoszeń osobistych umieścić ogłoszenie następującej treści: Paco, synu, spotkaj się ze mną we wtorek w południe w hotelu Montreal. Wszystko przebaczone. Papa. Z drżeniem serca szedł na to spotkanie, modląc się, żeby syn przeczytał to ogłoszenie. Jakie było jego przerażenie, kiedy zorientował się, że hotel jest otoczony przez szwadron policji. Okazało się, że na spotkanie przyszło ponad 600 młodych mężczyzn o imieniu Paco – wszyscy potrzebowali przebaczenia od swojego taty, rozpaczliwie potrzebowali przebaczenia…

Wszyscy nosimy rany i wszyscy ranimy, ale chodzi o to, żeby nie żyć krzywdą, nie żyć tym bólem, nie pozwolić, żeby ten ból przejął nad tobą, czy nade mną kontrolę. W świecie, w którym żyjemy, jest zbyt wiele przemocy, zbyt wiele zła, zbyt wiele niesprawiedliwości. Jeśli chcesz odpowiedzieć na zło, złem, odwetem, zemstą, siłą – nic więcej nie spowodujesz, tylko zwielokrotnisz ilość zła w tym świecie. Jedyną możliwością na przełamanie tej sytuacji, jest dawanie więcej dobra, więcej miłości. I to więcej nie pochodzi z ciebie czy ze mnie, ale pochodzi z Boga.

Ta Ewangelia, która jest nam dana do przeżycia, jest nazywania wielką kartą chrześcijańskiego niestosowania przemocy, która nie polega na kapitulacji w obliczu zła (tak jak niektórzy błędnie interpretują słowa Nadstaw drugi policzek), ale polega na czynnym, aktywnym przeciwstawieniu się złu, dobremu. To może przerwać łańcuch przemocy, to może przerwać łańcuch niesprawiedliwości. To nie jest posunięcie taktyczne. Jest to sposób życia synów Boga Najwyższego.

Jeżeli odkrywasz w sobie miłość do nieprzyjaciół, miłość, która nie jest oczywista, miłość, która przekracza proste ramy sprawiedliwości, miłość, która nie jest prostą wzajemnością – jesteś synem/córką Boga Najwyższego, którego słońce wschodzi nad dobrymi i nad złymi. O tym jest w dzisiejszej Ewangelii. Jesteś synem/córką Najwyższego.

– No jak to, każdy z nas, jak tutaj jest, jest synem i córką Boga?

Tak, ale to jest trochę tak, jak w rodzinie. Czasami rodzice patrzą na dorosłego syna, dorosłą, córkę i patrzą, na ile ich wychowanie, realizuje się w życiu dorosłego ich dziecka, na ile ich dziecko przejęło ich sposób życia, myślenia, decydowania, funkcjonowania?

Bóg ciągle patrzy na nas i szuka pośród nas tych, którzy będą razem z Nim kochać. To nie jest pytanie Kogo w życiu kochasz?, to jest pytanie Kogo kochasz razem z Bogiem, którego słońce wschodzi nad niewdzięcznymi i złymi. Miłość nieprzyjaciół nie powoduje, że oni staną się sympatycznymi i miłymi osobami. Nie mam ich kochać za zło, które mi uczynili, ale mam kochać ich za dobro, które jest ich udziałem. Jeżeli przez chwilę pomyślimy, że nasz Pan, w którego wiarę wyznajemy na każdej liturgii, oddał życie na Krzyżu za mojego wroga, to wówczas każda chęć zemsty, odwetu staje się małostkowością. Kiedy Jezus umierał na Krzyżu, modlił się za swoich prześladowców, za tych, którzy go okaleczyli: Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią. I wówczas setnik, poganin, który nie miał nic wspólnego z z wiarą, patrząc na postawę Jezusa to powiedział znamienne słowa: Ten był prawdziwie Synem Bożym. On rozpoznał w człowieku wiszącym na krzyżu, skoro on w takiej sytuacji tak się modli, tak żyje, tak się zachowuje, tak myśli – On musi być Synem Boga!

Czy ludzie patrząc na nas, którzy często jesteśmy poranieni, czy ludzie patrząc na nas, którzy często nosimy w sobie ból, rozpoznają w nas synów i córki Boga Najwyższego?

Miłość do nieprzyjaciół nie jest nakazem moralnym, w sensie musisz kochać nieprzyjaciół. Tam jest obietnica Będziesz kochać nieprzyjaciół, jeśli będziesz żyć w komunii ze mną, w bliskości ze mną, jeśli przyjmiesz mój sposób myślenia, jeśli przyjmiesz moje życie, będziesz żył w jedności ze swoim Bogiem. Odkryjesz w sobie sposób do kochania, którego sam w sobie się nie spodziewasz.

I o to dzisiaj się módlmy, abyśmy byli synami/córkami Boga Najwyższego i potrafili kochać tych, którzy często dla nas są trudni, a za których On oddał swoje życie.

Amen.

 

O błogosławionej pokorze

 

Ewangelia (Łk 5, 1-11)

(1) Pewnego razu – gdy tłum cisnął się do Niego, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret – (2) zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. (3) Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. (4) Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów! (5) A Szymon odpowiedział: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci. (6) Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. (7) Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. (8) Widząc to, Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny. (9) I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; (10) jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. A Jezus rzekł do Szymona: Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił. (11) I wciągnąwszy łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim. 

Homilia wygłoszona przez ks. Piotra Celejewskiego w Świątyni Opatrzności 9 lutego 2025 o godz. 9:00:

Liturgia czyni nas dzisiaj świadkami powołania pierwsze uczniów. Liturgia ma taką moc, ma taką siłę, że nie tylko przypomina wydarzenia, które miały miejsce wiele lat temu, w odległej przeszłości. Ale liturgia ma taką siłę, że czyni nas świadkami tych wydarzeń.

Oto wielki tłum ciśnie się do Jezusa. Chcą go słuchać. Chcą go zobaczyć. Chcą z nim się spotkać. Chcą może go dotknąć. Jest w tym tłumie jakaś fascynacja, jakaś pasja, żeby być jak najbliżej nauczyciela z Nazaretu.

Wielu ludzi dzisiaj jest świątyni. Ta ewangelia jest o nas.

Jesteśmy w tym tłumie, ale w tym tłumie i w tej fascynacji nie uczestniczy Szymon. On jest jakoś z boku. Płucze sieci, ma doświadczenie porażki – całą noc, pracował i sieci są puste.

I myślę, że jest to doświadczenie wielu z nas – angażujemy się, pracujemy, wkładamy swój wysiłek, swoje talenty, swój czas… I doświadczamy pustki, doświadczamy bezowocności, bezsensu… Piotr/Szymon jest w jakiś sposób sfrustrowany tą sytuacją – widzi ten tłum, ale jest z boku tego wszystkiego. Inicjatywę przejmuje Jesus – wchodzi do łodzi Szymona, wchodzi w sam środek szymonowego świata, w sam środek szymonowego życia i mówi odpłyń nieco od brzegu. Szymon siłą rzeczy jest zmuszony do tego, żeby słuchać teraz Jezusa. Dystans się skrócił, ale Jezus cały czas mówi do tłumu, mówi do wszystkich i w pewnym momencie zwraca się tylko do Szymona, tylko i wyłącznie do niego – Wypłyń na głębię i zarzuć sieci. Wyobraźcie sobie tę sytuację, co musi dziać się w tym młodym mężczyźnie, dwudziestokilkuletnim – całą noc pracował, nie spał, jest zmęczony, zna się na sztuce rybackiej, wie, jak łowi się ryby. Wie, że ryb nie łowi się w dzień, w samo południe – bo to niemożliwe, to nie jest zgodne ze sztuką rybacką. I słyszy Wypłyń na głębię, zarzuć sieci!  Co musi się dziać w tym młodym człowieku? Przecież to nielogiczne. Przecież to nie ma żadnego sensu. – Całą noc łowiłem!

I tak naprawdę w tym momencie zaczyna się rozmowa o wierze na poważnie. Bo wiara jest odpowiedzią na słowo Boga. Słowo, które może nam się w danym momencie wydawać nielogiczne, bez sensu, nie mające nic wspólnego z naszym życiem. Kiedy się czyta Pismo Święte, czyta się Biblię, wszyscy bohaterowie wiary mieli takie doświadczenie, kiedy Bóg do nich mówił, to się wydawało, że to jest zupełnie bez sensu.

Abraham, 75-letni starzec, który miał bezpłodną żonę, słyszy: Będziesz ojcem wielkiego narodu. – Przecież to niemożliwe!

Dawid, młody, rudy chłopak, którego wstydził się jego własny rodzony ojciec Jesse, słyszy: Będziesz królem. – Tak, na pewno!

Mojżesz, jąkała, nie potrafił sklecić słowa, słyszy: Będziesz moimi ustami, będziesz moim prorokiem. – Ale ja nie potrafię mówić!

Maryja, młoda dziewczyna, słyszy: Będziesz matką. – Ale ja nie znam pożycia z mężem! To niemożliwe!

To jest pierwsza reakcja na słowo, które Bóg kieruje do człowieka – To nie ma żadnego sensu, to niemożliwe.

Jezioro Galilejskie ma głębokość ponad 43 metrów. Sieci rybackie wówczas rybaków z Kafarnaum, nie były większe niż 2 m długości. To nie ma żadnego sensu, żeby takie sieci zarzucać na głębinę. Szymon ma do wyboru z jednej strony całe jego życiowe doświadczenie, jako rybaka, które zbierał przez całe lata – z drugiej strony słowo nauczyciela z Nazaretu, który jest cieślą – i postanawia zaryzykować, postanawia pomimo zmęczenia, pomimo frustracji, pomimo nieprzespanej nocy – wypłynąć na głębię, zarzucić sieci… I zdarza się coś, co się nie mieściło w jego głowie.

Do każdego z nas Bóg kieruje takie słowo, które wydaje nam się niemożliwe.

Ile razy mam przebaczać?  Aż siedem razy? – Nie, 70 razy po siedem. Nadstaw drugi policzek, kochaj swoich nieprzyjaciół, tych, którzy cię skrzywdzili.

Przecież to niemożliwe, nie dam rady w ten sposób, nie umiem, nie potrafię…

Dobrze dzisiaj zobaczyć Jezusa, który wchodzi do mojej/twojej łodzi i chce, żeby to spotkanie było bardzo osobiste – bo wiara jest spotkaniem bardzo osobistym. Wiara jest odpowiedzią na bardzo osobiste słowo, z którym Bóg chce żebyś dzisiaj się zmierzył. Kiedy Piotr doświadcza cudownego połowu ryb, nie biegnie do Jezusa i nie rzuca mu się na szyję w podziękowaniu za dobry interes (przecież dużo zarobił), ale biegnie, żeby rzucić mu się do stóp. Nie trzyma kurczowo Jezusa przy sobie, jako gwaranta jego przyszłego sukcesu finansowego, ale mówi: Odejdź ode mnie, bo jestem człowiekiem grzesznym. I to jest doświadczenie wszystkich ludzi, którzy spotykają się z Bogiem. Im bliżej podchodzisz światła, tym więcej mroku widzisz w sobie; im bliżej podchodzisz do świętości, tym bardziej odkrywasz swój grzech i tym bardziej ci niezręcznie głupio i chciałbyś się schować. Jezus nie mówi do Piotra: Nie, nie jesteś grzesznikiem. Nie mówi również: Nie jesteś aż takim grzesznikiem, są więksi od ciebie, popełniają większe grzechy. I nie mówi: Ja tobie odpuszczam twoje grzechy. Raczej mówi: Tak, jesteś grzesznikiem i jako grzesznika ciebie chcę mieć w tej misji, ciebie powołuję. Bo do tej misji potrzebna jest pokora grzesznika, który wie, że nie jest samowystarczalny, a nie pewność pyszałka pewnego siebie, samego siebie, że wszystko mu w życiu wychodzi.

Oto Jezus z dzisiejszej liturgii zaprasza nas, abyśmy zobaczyli, jak wchodzi do łodzi naszego życia, jak chce zaangażować się w to życie, szczególnie w te momenty, kiedy czujesz, że twoje sieci są puste, że doświadczasz bezsensu swojej pracy. Urobiłeś się po łokcie i nic z tego nie ma. Znasz się na swojej pracy, ale nie odczuwasz z niej żadnej satysfakcji, żadnej radości. Jezus mówi: Wypłyń na głębię – ale czujemy się nieadekwatnie, czujemy się niewystarczająco, czujemy się grzesznymi ludźmi…

Jezus mówi: Nie bój się – i to nie chodzi o to, że Szymon bał się Jezusa, ale Szymon bał się samego siebie, swojego grzechu. To nie jest zgoda na grzech, to jest miłość do grzesznika: Moja miłość do ciebie jest większa niż mrok, który w tobie jest. Postarajmy się zwrócić dzisiaj uwagę na taki moment w czasie liturgii, kiedy każdy z nas klęka, kiedy następuje moment przeistoczenia, kiedy Bóg przenika swoją obecnością kawałek chleba i staje się obecny pośród nas. Kyrios. Pan. I wtedy każdy z nas klęka przed Panem. To, co dokonało się w Szymonie, Łukasz zapisuje w dwóch słowach. Do tej pory do cudownego połowu ryb, Szymon nazywał Jezusa nauczycielem, mistrzem; po cudownym połowie ryb, mówi do Niego Kyrios, Pan, Bóg. Kiedy uklękniemy dzisiaj w czasie przeistoczenia, mamy doświadczyć tego, że każdy z nas jest grzesznikiem, że nie radzimy sobie ze swoim grzechem, że nasze słabości nas przerastają. Jeżeli myślisz, że Nie, ja sobie z tym poradziłem; nie, jestem wystarczająco mocny, upadniesz. Tym, który nas podnosi, jest On. I to jest piękne w tym spotkaniu Jezusa z Szymonem, że kiedy Szymon pada do Jego nóg, do Jego stóp, bo czuje się niegodny – Jezus go podnosi. I chciałem, żeby to było udziałem dzisiaj każdego z nas, że Jezus dzisiaj każdego z nas – mnie i ciebie podnosi z naszego grzechu: Wybieram ciebie, bo ty jesteś mi potrzebny. To nie jest zgoda na grzech. To jest miłość do grzesznika. Niech to będzie udziałem każdego z nas. Że często jesteśmy w życiu, niewystarczający, że często czegoś nie potrafimy, że nasze sieci są puste – tylko że obfity połów nie wynika z umiejętności Szymona, ale z działania Jezusa. Jeżeli chcesz doświadczyć obfitości swojego życia, nie polegaj na swoich umiejętnościach, ale na jego Słowie i Jemu zaufaj.

Amen.

Kliknij tu, a posłuchasz: