I znowu mi się zebrało na wspominki. Pamiętam rok 1975, gdy to po raz pierwszy biegałem codziennie do Filharmonii, a wszystko za sprawą Konkursu. Był to sławetny konkurs, którego laureatem został Krystian Zimerman.
Przez wiele lat wcześniej razem z mamą śledziłem konkursy przez Polskie Radio – w roku 1975 po raz pierwszy w życiu biegałem na koncerty. A trzeba przyznać miejsce miałem znakomite – siedziałem za plecami (całkiem dosłownie – w następnym rzędzie) Witolda Małcużyńskiego, który był jednym z jurorów (a jak dla mnie najwybitniejszy ówczesny pianista).
W tym samym konkursie startowała również Katarzyna Popowa-Zydroń, które obecnie jest przewodniczącą jury (a wtedy udało się jej przejść do III etapu). Wśród jurów jest też Łotyszka Dina Joffe, ktora zajęła II miejsce – a więc tuż za Krystianem Zimermanem; jest też Ewa Pobłocka, o rok młodsza od niego, a która na następnym Konkursie weszła do finału i zajęła 5 miejsca. Gdy ją zobaczyłem w jury całą siwiuteńką, to aż się przeraziłem (to wszystko są ludzie młodsi ode mnie – poza Katarzyną Popową-Zadroń, która jest z 1948 roku; pani profesor jest bułgarskiego pochodzenia Екатерина Попова, ale studia muzyczne kończyła w Gdańsku).
Pamiętam, że po tym Konkursie uświadomiłem sobie, że był to zarazem ostatni konkurs, na który mogłem sobie spokojnie biegać – wiedziałem, że przy następnym będę już pracował i będę musiał wziąć urlop (ale tego, bym nie wziął, zupełnie sobie nie wyobrażałem). Tymczasem ten następny wypadł na czas mojego pobytu w wojsku. To co prawda była już praktyka oficerska, więc Konkursem nadal żyłem, ale już tylko poprzez radio i nie w takim wymiarze (zresztą w tym czasie byłem jednym z dwóch redaktorów „Solidarności Koszalińskiej” – pisma MKZ NSZZ „Solidarność” – a więc aż tyle czasu nie miałem).
Kolejne Konkursy jeszcze bardziej mnie ograniczały, jako że będąc już w małżeństwie nie mogłem tak swobodnie dysponować czasem. W efekcie już nigdy więcej do Filharmonii nie biegałem.
Ale od kilku lat jest tak doskonała obsługa Konkursu i w TVP Kultura, a ostatnio w internecie, że przeżywam to tak samo, jak wtedy w 1975 roku 🙂 No i jak wtedy miałem swojego faworyta Krystiana Zimermana, tak w tym mam Szymona Nehringa. Szymon już w poprzednim Konkursie wszedł do finału, gdzie jednak jury go skrzywdziło (mówiło się, że przez to, że nie u tego profesora się uczył). W tym roku jury w tym głównym trzonie jest to samo – ale tym razem studiuje u prof. Katarzyny Popowej-Zadroń. A więc życzę mu tego, by nikt go nie skrzywdził (a gra feomenalnie).