Myślałem, że nie już będę pisać, że w przyszłym roku ukaże się Droga Krzyżowa, której większą część już napisałem i to będzie wszystko. Tymczasem nie zdzierżyłem bzdur, jakie Asmodeusz zaczął wypisywać na blogu Basi, gdzie modlitwę świętych zaczął nazywać protekcją tychże u Boga – próbowałem odpowiedzieć mu u Basi, lecz on wolał dyskutować sam ze sobą, a że tematu nie można tak zostawić, to odzywam się tutaj.
Kluczowy jest tu cytat z Mateusza:
(19) Zapewniam was jeszcze: Jeżeli dwaj spośród was zgodnie o coś poproszą, otrzymają wszystko od mojego Ojca, który jest w niebie. (20) Gdyż tam, gdzie dwaj lub trzej zbierają się w moje imię, jestem pośród nich. (Mt 18)
A więc to sam Jezus pozostawił nam nakaz byśmy wspólnie się modlili – wręcz zapowiada otrzymają wszystko od mojego Ojca, jeśli tylko zgodnie o coś poproszą. Proszę też zwrócić uwagę na argumentację: Gdyż tam, gdzie dwaj lub trzej zbierają się w moje imię, jestem pośród nich.
A więc podstawową różnicą między modlitwą indywidualną, a modlitwą wspólnotową jest obecność samego Jezusa w tej modlitwie!
Nie od rzeczy więc będzie spytać, dlaczego Jezus tak silnie preferuje wspólną modlitwę?
Odpowiedź wydaje mi się tak oczywista, że nawet nie wymaga podparcia cytatami – naszym celem tu na ziemi jest to, byśmy nauczyli się kochać. Bez tego niemożliwe by było pełne zjednoczenie z Nim – bo On jest miłością.
A co jest największym zagrożeniem dla miłości? – skupienie się na sobie!
I to dlatego Jezus tak zachęca nas do wspólnej modlitwy – proste, logiczne.
Nasza modlitwa jest naszą rozmową z Bogiem – i od tego trzeba zacząć swoją naukę. Ale gdy już to opanujemy, gdy nasza modlitwa przestanie być odklepywaniem paciorka, a stanie się autentyczną rozmową, to ważne się stanie, by obejmowała co raz większy krąg ludzi. Im bardziej nasza miłość dojrzewa, tym większy krąg osób obejmuje – i znajduje to swoje odzwierciedlenie w naszej rozmowie z Bogiem. Nasza rozmowa z Bogiem coraz bardziej staje się modlitwą wstawienniczą. Ten wybrany / ta wybrana zawsze pozostanie tą pierwszą osobą, której poświęcamy najwięcej swojej troski, a więc i w modlitwie dominować będą jej problemy i wszystko, co wpływa na relację z nim / z nią. Ale ten krąg ludzi, dla których żyjemy, przez całe życie stale się poszerza – a może być nawet tak, że jedyne, co możemy im dać, to nasza modlitwa. Modlitwa wstawiennicza to nie żadna protekcja u Boga, jak to widział Asmodeusz, to dojrzewanie naszej miłości, to tworzenie wspólnoty osób, których Bóg ze sobą zetknął. Ona też służy naszej nauce miłości.
Gdy już to wszystko stanie się dla nas oczywiste, trzeba jeszcze uświadomić sobie, że Kościół, którego głową jest Jezus, obejmuje nie tylko tych, którzy pielgrzymują na ziemi – to jest Kościół Pielgrzymujący, ale to nie jest cały Kościół. Do tego samego Kościoła należą ci wszyscy, którzy wyprzedzili nas w swoim pielgrzymowaniu i są już po drugiej stronie życia. Również ich troską jest tworzenie wspólnoty Kościoła. Kochają wszystkich, których Bóg postawił na ich drodze – i tak jak wcześniej tu na ziemi obejmowali ich swoją modlitwą, tak czynią to nadal. Modlitwa wstawiennicza świętych jest dokładnie tą samą modlitwą wstawienniczą, jaką była wcześniej tu na ziemi.
A więc podstawową różnicą między modlitwą indywidualną, a modlitwą wspólnotową jest obecność samego Jezusa w tej modlitwie!
Nie od rzeczy więc będzie spytać, dlaczego Jezus tak silnie preferuje wspólną modlitwę?
Odpowiedź wydaje mi się tak oczywista, że nawet nie wymaga podparcia cytatami – naszym celem tu na ziemi jest to, byśmy nauczyli się kochać. Bez tego niemożliwe by było pełne zjednoczenie z Nim – bo On jest miłością.
A co jest największym zagrożeniem dla miłości? – skupienie się na sobie!
I to dlatego Jezus tak zachęca nas do wspólnej modlitwy – proste, logiczne.
Nasza modlitwa jest naszą rozmową z Bogiem – i od tego trzeba zacząć swoją naukę. Ale gdy już to opanujemy, gdy nasza modlitwa przestanie być odklepywaniem paciorka, a stanie się autentyczną rozmową, to ważne się stanie, by obejmowała co raz większy krąg ludzi. Im bardziej nasza miłość dojrzewa, tym większy krąg osób obejmuje – i znajduje to swoje odzwierciedlenie w naszej rozmowie z Bogiem. Nasza rozmowa z Bogiem coraz bardziej staje się modlitwą wstawienniczą. Ten wybrany / ta wybrana zawsze pozostanie tą pierwszą osobą, której poświęcamy najwięcej swojej troski, a więc i w modlitwie dominować będą jej problemy i wszystko, co wpływa na relację z nim / z nią. Ale ten krąg ludzi, dla których żyjemy, przez całe życie stale się poszerza – a może być nawet tak, że jedyne, co możemy im dać, to nasza modlitwa. Modlitwa wstawiennicza to nie żadna protekcja u Boga, jak to widział Asmodeusz, to dojrzewanie naszej miłości, to tworzenie wspólnoty osób, których Bóg ze sobą zetknął. Ona też służy naszej nauce miłości.
Gdy już to wszystko stanie się dla nas oczywiste, trzeba jeszcze uświadomić sobie, że Kościół, którego głową jest Jezus, obejmuje nie tylko tych, którzy pielgrzymują na ziemi – to jest Kościół Pielgrzymujący, ale to nie jest cały Kościół. Do tego samego Kościoła należą ci wszyscy, którzy wyprzedzili nas w swoim pielgrzymowaniu i są już po drugiej stronie życia. Również ich troską jest tworzenie wspólnoty Kościoła. Kochają wszystkich, których Bóg postawił na ich drodze – i tak jak wcześniej tu na ziemi obejmowali ich swoją modlitwą, tak czynią to nadal. Modlitwa wstawiennicza świętych jest dokładnie tą samą modlitwą wstawienniczą, jaką była wcześniej tu na ziemi.