Post Scriptum
Ks. prał. Zygmunt Malacki, który często pojawia się w moich wspomnieniach, był inicjatorem i pierwszym prowadzącym Drogę Krzyżową ulicami Starówki. Na tej pierwszej Drodze, pamiętam to dobrze, mieszkańcy ul. Zapiecek przygotowli na nas wodę, którą lali nam na głowy. W następnych latach i mieszkańcy, i spacerowicze, i turyści przystawali zadziwieni, a wielu z nich przyłączało się do nas – oznaki niechęci zdarzają się już wyjątkowo rzadko i są bardzo zawoalowane (jak np. ruszanie z piskiem opon).
W tym roku nikt na nas wody nie lał, poza samym Panem Bogiem – tegoroczna Droga Krzyżowa była skąpana w deszczu. Niewątpliwie ta najgorsza pogoda ze wszystkich Dróg sprawiła, że w tym roku było nas tylko tyle, ile w pierwszym roku. I może dlatego abp Nycz szczególnie nam dziękował?
W tym roku był jeszcze jeden element, nieznany z wcześniejszych Dróg – rozważania bezpośrednio przed wystąpinienem abpa Nycza prowadził biskup Kościoła Ewangelickiego (bardzo przepraszam, ale nie zapamiętałem nazwiska) – przyznaję, że bardzo się uciesyłem z tego faktu. Jestem pewien, że to wejdzie już do tradycji Staromiejskich Dróg.
Aby przekazać coś z atmosfery, przedstawiam parę zdjęć:
Zapraszam też na groby oraz liturgię wielkosobotnią.
Niestety tym razem nie zaproszę na rezurekcję (do 3:00 odszumiałem zdjęcia z liturgii wielkosobotniej i po prostu nie wstałem) – mogę jedynie przypomnieć z ubiegłego roku (w tym też tak było).
Jeśli ktoś nie wie, co to jest Droga Krzyżowa, to tu jest krótki opis.
Naszym zadaniem tu na ziemi jest nauka miłości – mamy nauczyć się kochać, a to po to, byśmy mogli w pełni zjednoczyć się z Bogiem (to jest to niebo, które na nas czeka); miłość, to nie tylko uczucia, to nie tylko słowa, ale to również uczynki. Jeśli nasza miłość nie wyraża się w uczynkach, to widać wyraźnie, że jeszcze dużo brakuje w naszej nauce miłości. Ale nawet jeśli do końca życia nasza miłość nie wyrażałaby się uczynkach, to i tak Bóg nas nie odtrąci – z Bożej miłości do nas będziemy zbawieni, niebo będzie na nas czekało. Musimy mieć jednak świadomość, że do pełnej jedności dojdzie dopiero wówczas, gdy nasze przeżywanie miłości w pełni dojrzeje (i to w KK nazywa się czyściec).
Dzieci swoje wyobrażenia o Bogu budują w oparciu o swoje doświadczenia wyniesione z domu – dziecko przyzwyczajone do nagradzania i karania przez rodziców przeniesie to na swoje relacje z Bogiem!
Ważne jest jednak, by dziecko dojrzewając ogólnie, dojrzewało również w wierze. Jeśli ktoś zostanie ze swoim wyobrażeniem wiary ukształtowanym w dzieciństwie, to jest to tragiczne (chciałoby się powiedzieć tragi-komiczne, bo to tak, jak by się widziało dorosłego człowieka codziennie chodzącego z grabkami i wiaderkiem do piaskownicy). I to jest właśnie ten moment, w którym powinno się zauważyć, że zbawienie nie jest za coś – dokładnie tak samo, jak miłość nie jest za coś. Bóg kocha nas za nic, a więc i nasze zbawienie jest za nic – wynika ono jedynie z faktu, że Bóg nas kocha.
Ulegając powszechnej opinii, moglibyśmy dojść do wniosku, że im większa zazdrość, to tym większa miłość.
A to nieprawda!
Prosty obrazek – jedzie samochód i ma jakąś część urwaną, którą zawadza o jezdnię tak, że aż iskrzy. Iskrzenie to owa zazdrość, pęd samochodu, to miłość. Iskrzenie będzie tym większe im większy pęd samochodu, a jednak nie to iskrzenie jest miarą pędu.
Zło jest złem – nie wolno mówić „nic się nie stało”, „było, minęło”, „nie trzeba tego rozpamiętywać”. Rozpamiętywać rzeczywiście nie trzeba, ale pamiętać – trzeba! Nie chodzi o to by zapomnieć, lecz o to by nie nakręcać spirali zła, by na swoją krzywdę nie odpowiadać krzywdą dotychczasowego krzywdziciela. Przeciwnie – chodzi o to by swoją miłością obdarzyć krzywdziciela, a więc na przykład doprowadzić go do rewizji swojego życia, doprowadzić go do tego, by również on nazywał złem to zło, które stanowiło naszą krzywdę… To jest prawdziwe „wybaczyć” – „zapomnieć” przeczy istocie wybaczania.
Główny problem w przebaczaniu polega na tym, że nie potrafimy oddzielić czynu od osoby. A właśnie to, jest istotą sprawy – mamy przebaczyć osobie, ale czyn wymaga potępienia i o nim zapominać nie możemy, bo on był, bo on zmienił nasze życie, bo w nim jest zawarta nasza krzywda.