Znowu jest tak, że chcę tu przenieść swoje wypowiedzi z gościnnych występów – tym razem u s. Małgorzaty z notki Zaorany Bóg.
Leszek
20/02/2017 o 08:35
Pamiętam rozmowę z Jackiem Kuroniem. Pytał, czy często są u nas konflikty. Są, mówiłam. Jednak gdyby w takich warunkach zamknąć grupę posłów, to by się wzajemnie pozabijali. To były lata 90-te. Przyznał mi rację, śmiejąc się. No a teraz jest tylko gorzej – właśnie to środowisko, z którego sam się wywodzę, przeszło samo siebie. Antykaczyzm, totalna opozycja, to dokładnie to, co Siostra tu opisuje: Moda na dokopywanie, poniżanie, zaorywanie, uciecha z potknięć, radocha z upadku i wszechobecny pęd do szukania wroga. Bo wróg nie jest człowiekiem, nie jest bliźnim, wróg jest pozbawiony praw, wroga można niszczyć. Stary mechanizm, który ludzkość ćwiczy od zarania. Pozbawić drugiego człowieczeństwa, żeby dać sobie prawo do zniszczenia go. Z wrogiem nie trzeba się spotykać, rozmawiać. Wroga trzeba wyeliminować.
Siostra
21/02/2017 o 10:49
Leszku. Problem w tym, że widzimy jak nas obrażają, a nie jak obrażają „wroga”. „Jak Kali ukraść komuś krowa to być dobrze, a jeśli Kalemu ktoś ukraść krowa to być źle” Polityków nie zmienimy, ale możemy zmienić siebie i mieć świadomość procesu, który zachodzi w sposobie komunikowania się. Odpowiedź pozostaje zawsze ewangeliczna. Krótko-chrześcijanin nie może sobie pozwolić na to, co opisałam. Na zaorywanie Boga. Myślę, że się z tym zgadzasz. Pozdrawiam serdecznie
Leszek
Oczywiście, że się zgadzam. Ale właśnie to mnie najbardziej przeraża, jak to nie wróg, a nasi, obrażają wroga i to tak, jak wróg nigdy nie obrażał. Nie możemy się godzić na zaorywanie Boga. Ale to jest wielki paradoks, że przez lata pokazywałem, że prawdziwie, głęboko wierzących wbrew powszechnym schematom odnajduje się po naszej stronie (podawałem tu przykład Prezesa, który mówił, że on to nigdy nie musiał się nawracać – co właśnie świadczy o powierzchowności jego wiary i przeciwstawiałem tu takie osoby, jak HGW, czy Joannę Fabisiak). Ale jak się do tego przyłoży takie fakty, jak np. zwolnienie prof. Chazana, to nagle się okazuje, że wcale nie jest tak, jak przez lata to widziałem – przecież ten powierzchowny w swej wierze Prezes, ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości nigdy by czegoś takiego nie zrobił.
Siostra
Jestem nieco starsza, więc pewnie wcześniej załapałam, że granica między przyzwoitością, a jej brakiem niekoniecznie jest trwała. Czasem świństwo robią ludzie, co do których mieliśmy pewność, że są prawi i odważni, a prawością i odwagą wykazują się nieoczekiwanie ludzie niezbyt kryształowi. W naszym osobistym życiu też zdarzają się nam wpadki i czyny „heroiczne”, czyli tak dobre, że sami byśmy tego o sobie podejrzewali. Generalnie, wracając do tematu tego wpisu, pogarda i obrażanie nie jest domeną jednych, chociaż można by się pokusić o statystyki. Ci, co mają władzę są odpowiedzialni za skutki swoich słów. Mam wrażenie, że doskonale zdają sobie sprawę z tego, co robią. To nie są lapsusy, to metoda. Lud ma igrzyska, bo lud lubi nawalanki. Stara rzymska metoda: wygrywa wybory ten, kto zapewni ludowi bardziej krwawe widowiska, a jeśli do tego wskaże sprawcę osobistych nieszczęść i niepowodzeń- jest wodzem. Historia pełna jest takich przykładów. Od Nerona po Hitlera, poprzez Stalina, Pol-Pota i wielu innych. Wystarczy zlikwidować wroga, a zabłyśnie światło jutrzenki i znikną kłopoty. Kilku panów już tą metodą doprowadziło do niewyobrażalnych katastrof. Pozostaje nie dać się wkręcić. Za żadną cenę. Czyli nie stracić Boga z serca.
X
A wiec jeśli „nasi” zgrzeszyli(grzeszą), jeśli okazali się ludźmi podłymi, jeśli gardzą”wrogiem, „obrażają go, zioną nienawiścią do niego(i to taką biologiczna, zwierzęcą)itd., to wtedy-nie mając wyjścia-powiemy, że, owszem, może i popełnili”świństwo”(a właściwie to-„świństewko”, przytrafiło im się), że-w tym jednym, konkretnym przypadku-okazali się”nieprzyzwoici, „(wiadomo-pewnych rzeczy nie wypada, a więc-wstyd), że mieli”wpadkę”(po raz pierwszy, a może drugi?, nic takiego, każdemu może się zdarzyć), albo że-o, to najlepsze:”POPEŁNILI NIEZRĘCZNOŚĆ!”
To po pierwsze, a po drugie:jeśli”nasi”nie rządzą, to wtedy mówimy, że ci, którzy są u władzy”są odpowiedzialni za skutki swoich słów!”Czyli:jeśli „nasi”(będący w opozycji)czasem powiedzą coś złego, jeśli kogoś obrażą, okażą pogardę, to wtedy powiemy:”To wina rządzących, bo oni”zaczęli, „oni pierwsi”dali przykład, „to ich”metoda itp…”
I-po trzecie:jeśli”nasi”nie rządzą, bo przegrali wybory, to nie powiemy, że przegrali zasłużenie, że źle rządzili, źle, bo nie potrafili, albo im się nie chciało, a powiemy:”Wróg wygrał wybory, bo okazał się chytry, przebiegły; zapewnił ludowi igrzyska, „krwawe widowiska!”
No dobrze, ale”nasi”nie rządzą, i nie wiadomo, kiedy znów będą rządzić?Cóż zatem robimy?
Nic?Patrzymy obojętnie…”na to, ci się dzieje?”
O nie!”Pomagamy”(w odebraniu władzy).
Jak?A na przykład tak, że przywołamy”wodza, „podamy przykład Hitlera, Stalina(„i wielu innych”), postraszymy „katastrofą”(„niewyobrażalnymi katastrofami”), trochę wykpimy, poośmieszamy(tylko bez przesaday, bo…”się pokapują”), będziemy przekonywać, że ci, którzy poparli naszych przeciwników, „dali się wkręcić, „że dali się nabrać(tylko nie wprost); pouczymy, jak się teraz…”wykręcić, „w jaki sposób…”nabrać niechęci”do…”nich…”
„Dopchniemy”to jeszcze”Bogiem”(bo przecież mamy Go”w sercu, „)
My Go mamy, na szczęście…
Ach, ileż tu człowiek może uzyskać wiedzy!Może brać i brać-pełnymi garściami…Czerpać do woli..
A ile nauki wynieść!
I jak się ubogacić!
Leszek
X-ie, Siostra postawiła bardzo ciekawą tezę i warto ją skonfrontować z faktami. Pamiętasz taki epizod jak POPiS? – były takie wybory, w których wszyscy wyborcy zarówno PO, jak i PiS, byli przekonani, że głosują na przyszłą koalicję tych dwóch partii. Ja wtedy zgodnie ze swoim rodowodem (w ostatnich dniach przed wprowadzeniem stanu wojennego wstąpiłem do Klubów Samorządnej Rzeczpospolitej – byłem właśnie kuroniowy, a nie maciarewiczowy, który zakładał w tym samym czasie Kluby Służby Niepodległości) głosowałem na PO, ale z pełną świadomością (i pragnieniem) powołania koalicji POPiS.
Ale wtedy stała się rzecz niebywała – wbrew prognozom wyborczym, to nie PO, lecz PiS wygrał te wybory. PO zgodnie z tymi prognozami jak najbardziej była skłonna rządzić w koalicji z PiS-em, ale gdy się okazało, że to PiS będzie rozdawał karty, to PO zaczęło stawiać takie warunki PiS-owi, o których z góry było wiadomo, że PiS nie będzie mógł przyjąć. PO uznało, że bardziej korzystne będzie dla niej wykreować PiS na wroga, niż wchodzić w koalicję w roli tej drugiej (a nie pierwszej) partii. Tu zadziałało to, o czym napisała Siostra – Stara rzymska metoda: wygrywa wybory ten, kto zapewni ludowi bardziej krwawe widowiska, a jeśli do tego wskaże sprawcę osobistych nieszczęść i niepowodzeń- jest wodzem.. Gdyby PO wówczas wygrało wybory, do POPiS-u by doszło; ponieważ jednak nie wygrało, to dla PO najważniejsze stało się to, by wygrać następne wybory – a do tego potrzebna była taka narracja, w której już się nie ukrywa swej niechęci do PiS-u, w której przy każdej okazji okazuje się swoją wyższość nad PiS-em. I od tej pory taka strategia w PO zaczęła obowiązywać (stąd np. zniknął ze sceny politycznej Jan Rokita, bo on nie zgadzał się z tą zmianą frontu). No i trzeba przyznać, że ta strategia okazała się bardzo skuteczna dla PO – przez dwie kadencje PO wygrywała (a cała strategia wyborcza sprowadzała się tylko do tego, że my jesteśmy anty-PiS-em).
Siostra
Jeśli fundamentem budowy jest „bycie przeciw” to budowa runie. Nie ma ani czasu ani energii na bycie „za” czyli pracę nad dniem dzisiejszym i przyszłością. Całą energię pochłania trzymanie się kursu „przeciw”, nawet jeśli druga strona robi rzeczy całkiem mądre lub wyraża rozsądne zdanie. Jeśli fundamentem jest „nienawiść do wroga”, to trzeba ustawicznie wyszukiwać wrogów, bo inaczej budowa runie. Jedyny trwały fundament to szukanie dobra wspólnego, ciężka praca nad łączeniem mimo różnic. Patrzenie w przyszłość. Nie widzę takiego trendu ani takiego lidera.
Leszek
Dokładnie tak. Tamte wybory, a ściślej postępowanie PO po wyborach, ukształtowało scenę polityczną w Polsce. To był ostatni moment, w którym było jeszcze możliwe patrzenie ponadpartyjne. PiS dostał wtedy niezłą lekcję – skutki tej lekcji widać do dziś (choćby taki, że dziś PiS nie zdecyduje się np. na poparcie jakiegokolwiek pomysłu Kukiz15, choćby nawet był to najgenialniejszy pomysł na świecie).
Niestety to nie koniec psucia sceny politycznej przez PO – pomysł totalnej opozycji, to dopiero coś, co nie mieści się w głowie! Jacek Kuroń powtarzał często, że przeciwnika należy przypierać do ściany, ale w takim miejscu, by miał za sobą drzwi! Pomysł totalnej opozycji to zaprzeczenie tej podstawowej zasadzie. Skąd więc ten pomysł? – bo przypinanie gęby PiS-owi jest ze względu na przyszłe wybory czymś najważniejszym dla PO. Kolejny już raz PO nie troszczy się o państwo, lecz o wygraną w przyszłych wyborach.
No ale to ostatecznie utwierdza Kaczyńskiego w przekonaniu, że jest zdany tylko na siebie, że jakiekolwiek konsultacje są do niczego niepotrzebne (bo mogą być co najwyżej wykorzystywane dla zastopowania dobrych pomysłów).
To wszystko jest chore, ale tego nie ma już dziś jak uleczyć. Taki obraz czeka nas na wiele lat.