Abba Ojcze

Wczoraj oglądałem koncert z ulubionymi piosenkami papieża Jana Pawła II, zatytułowany „Abba Ojcze” – a wszystko ze wspomnieniem 30-tej rocznicy spotkania Papieża z młodymi, które miało miejsce w 1991 roku.

Przyznam, że sam zamierzałem pójść w pielgrzymce na to spotkanie i przymierzałem się do tego na poważnie (nawet rzuciłem palenie, wiedząc, że na pielgrzymkach palenia jest zabronione – rzucałem palenie tylko raz, właśnie na tę pielgrzymkę i uczyniłem to skutecznie – do dziś nie palę). Ale jednak w ostatecznym rozrachunku zabrakło mi odwagi i nie poszedłem.

Tematem przewodnim tej pielgrzymki byli święci – na każdy dzień, przedstawiane były sylwetki kolejnych polskich świętych (kogo dokładnie – nie wiem, ale tak było).

Właśnie po tej pielgrzymce, byłem rozpoznawalny na ulicy – ludzie powszechnie pokazywali sobie mnie, gdy chodziłem przez miasto. Przypuszczam (ale tego nie wiem), że chodziło o to, że wszyscy jesteśmy powołani do świętości i że takich świętych spotykamy na co dzień – oni są wśród nas…

A więc prawdopodobnie zostałem zaetykietowany, a z etykietą tak już jest, że nade wszystko etykieta zwalnia ludzi od myślenia. Nade wszystko wśród tych pokazujących mnie palcami, gościł taki charakterystyczny uśmieszek (politowania?…) – zdecydowanie nie było to przyjemne.

Tak było w Warszawie. Ale na wakacje pojechałem do Mielna, a tam usłyszałem za sobą głos pewnej dziewczyny: O popatrz, ten man za dychę…

Ale były też i miłe sytuacje – nigdy nie zapomnę pewnej starszej pani, która widząc, jak po mszy wychodzę z kościoła św. Jacka, wyprzedziła mnie i otworzyła przede mną ciężkie, kute drzwi kościoła…

Zapamiętałem też pewnego pana, który jak później zauważyłem, był dozorcą w Instytucie Historii PAN (mieszczącym się na Rynku Starego Miasta), który zawsze mi się kłaniał. Uważałem po tym, by go widząc, kłaniać mu się jako  pierwszy…

*

Okazało się więc, że ta Pielgrzymka miała bezpośredni wpływ i na moje życie. Obawiam się, że Ci, którzy decydowali wówczas o doborze treści (a więc nade wszystko ks. Zygmunt Malacki – Przewodnik Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymki Diecezjalnej) srodze się na mnie zawiedli. Prawda bowiem o mnie jest właśnie taka, jak to ujęła ta dziewczyna spotkana w Mielnie: O …, ten man za dychę… i widać to bardzo wyraźnie dziś, gdy nie ma najmniejszych wątpliwości, że gdy już Pan mnie powoła, stanę przed nim z pustymi rękami.