Wybory, wybory…

O co chodzi w tych wyborach?

Pewnie powiecie, że chodzi o to by wybrać Prezydenta RP? Wszyscy się z tym zgadzają?

A ja mówię, że w tych wyborach chodzi o to, by go nie wybrać!

– Co ty za bzdury gadasz?

A jednak upieram się przy tym, że chodzi o to, by go nie wybrać!

No bo sami popatrzcie na sondaże – czy aktualny prezydent ma jakichkolwiek konkurentów? Jak to jest 60% do co najwyżej 15% (a w większości sondaży ten drugi nie ma nawet 10%) – to czy przy takich sondażach jest jakakolwiek szansa, by naród wybrał kogokolwiek innego niż Andrzeja Dudę?

Tu się ze mną zgodzicie, że nie ma żadnych szans. A skoro tak, to nie chodzi o to, by wybrać prezydenta, lecz o to, by go nie wybrać! No bo co się stanie, jeśli w konstytucyjnym terminie Andrzej Duda nie zostanie wybrany na drugą kadencję?

Jeśli nie zostanie wybrany, jego kadencja wygaśnie, to obowiązki prezydenta przejmie Marszałek Sejmu. To co prawda nie do końca jest zgodne z Konstytucją, bo akurat taki przypadek nie jest tam wymieniony, ale i tak lepszego pomysłu nie będzie – a więc pełniącym obowiązki prezydenta zostanie Marszałek Sejmu.

To już teraz rozumiecie, dlaczego Jarosław Gowin nie miał teraz takich ambicji, by zostać premierem, a wystarczało mu, by został jedynie marszałkiem? Zostanie marszałkiem przed 6 sierpnia, a szóstego stanie się p.o. Prezydenta!

Bo na taki rozwój wypadków opozycja ma znacznie większe szanse w obecnym sejmie, niż u wyborców w powszechnych wyborach. A jak już się ukształtuje nowa większość sejmowa dla wyboru marszałka, a dotychczasowa większość, tę większość straci, to wtedy Władysław Kosiniak-Kamysz z rąk p.o. Prezydenta otrzyma misję utworzenia nowego rządu.

No to jeszcze raz pytam – o co chodzi w tych wyborach? O to, by wybrać prezydenta, czy przeciwnie, by go nie wybierać?

PS:   Zwracam przy tym uwagę, że ogłoszone niedawno stanowisko KEP w sprawie wyborów, wygląda na to, że jest poparciem dla tej właśnie koncepcji (wszak PiS wbrew obiegowym opiniom nie chodził na pasku episkopatu – choćby zamrożenie projektu Kai Godek). Zwracam też uwagę, na dotychczasowe lekceważenie posłów Konfederacji – udawanie, że ich w ogóle nie ma, wywoła w najlepszym razie taką samą reakcję w głosowaniu, jaka miała miejsce przy trzeciej tarczy – generalnie Konfederacja się wstrzymała (1 głos był przeciw – wszyscy inni byli przeciw (w tym 2 posłanki PiS); to były jedyne głosy wstrzymujące się – jeśli PiS swoją metodą będzie starał się przekupić posłów Konfederacji, by zmienili swoje barwy klubowe, to jak sądzę, przegra – Konfederaci będą głosować przeciw; a czy się odważy dopuścić ją do koalicji? – tego nie wiem, ale wątpię.)

Odpowiedź dla Asenaty

Asenato,

Spróbuję Ci odpowiedzieć na Twoje wątpliwości tak, jak ja-katolik to rozumiem (bo tu jednak są pewne drobne różnice między protestantami, a katolikami). Zacznę od tego, że gdyby było tak, jak protestanci przedstawiają nauki katolików, jakoby to katolicy uważali, iż zasłużyli sobie swoimi uczynkami na to, by się znaleźć w niebie, to akurat Twoje wątpliwości byłyby rozwiane. Tyle, że katolicy wcale tak nie twierdzą – każdy z nas, kto się znajdzie w niebie, znajdzie się tam dzięki miłosierdziu Bożemu (czyli dzięki usprawiedliwieniu, jak to nazywają protestanci). Ale uczynki odzwierciedlają to, na ile człowiek idzie za podszeptami Ducha Świętego. Innymi słowy nikt nie może powiedzieć, że sobie zasłużył na niebo, bo po pierwsze to dobro, które od niego płynie, tak naprawdę nie płynie od niego, tylko od Boga, a po drugie nikt z nas nie jest tak doskonały, by zawsze pełnić wolę Bożą – a więc to usprawiedliwienie jest zawsze konieczne!

Ale patrzmy dalej na te nasze uczynki, które są wynikiem konkretnych decyzji, jakie człowiek podejmuje pod wpływek Ducha Świętego – otóż to wypełnianie woli Bożej, to jest nic innego, jak okazywanie miłości! Bóg jest Miłością i zadaniem każdego człowieka tu na ziemi jest nauka miłości. A w dniu sądu Bóg nie będzie nas pytał o nic innego, tylko o naszą miłość!

I teraz mówię ja, katolik, tak, jak ja to rozumiem:

Skoro w dniu sądu Pan będzie pytał mnie jedynie o moją miłość, to tym samym nie będzie pytał o formalną przynależność do Kościoła, nie będzie pytał o sakramenty, jakie przez całe życie będę przyjmował i nie będzie pytał o to, jak wiele czasu poświęciłem na studiowanie Słowa Bożego – będzie pytał tylko o moją miłość. A więc będzie pytał, jak to wszystko, o czym przed chwilą wspomniałem, przełożyło się na miłość, jaką obdarzałem innych ludzi.

Mnie będzie łatwiej dostać się do nieba, bo więcej rozumiem, jak to działa, ale Bóg nikogo z dostępu do Siebie (czyli do owego nieba) nie wyklucza! Bóg sądzi jedynie z miłości! Wręcz przypuszczam, że skoro w godzinie śmierci odzyskamy pierwotną jedność z Bogiem (nie będzie nad nami ciążył grzech pierworodny), to ten osąd przeprowadzimy sami – to my sami albo wybierzemy Boga, albo Go odrzucimy (czyli skażemy się na piekło).

Przy czym ja jako katolik, mam pewną przewagę nad protestantami – bo ja mam jeszcze czyściec (to oczywiście żart, że mam przewagę – śmieję się tak, bo protestanci czyśca nie uznają).

Co to jest czyściec? – to taki stan duszy,  która w pełni rozpoznaje dobro i zło, ale która dostrzega jak wiele jej brakuje do pełni miłości i dostała czas by tę miłość doskonalić. W tym momencie przyrównuję to do takiego obrazu, gdy płonie ognisko i do ognia włożymy jakiś materiał. Jeśli jest jednolity, wypala się równomiernie. Jeśli są jakieś wtrącenia, to tam powstają dodatkowe płomyki i tam przepala się natychmiast. Póki nasza miłość ma jakieś obce wtrącenia, nie możemy w pełni zjednoczyć się z Miłością (czyli osiągnąć stanu nieba), bo na tych wtrąceniach uleglibyśmy kompletnemu wypaleniu.

Po to by w pełni zjednoczyć się z Miłością (czyli osiągnąć stan nieba), sami musimy być idealnie czyści.

*   *  *

Asenato,

Drążyłaś ten temat tak bardzo, bo chciałaś znaleźć odpowiedź na to, na ile Twój brak przynależności do Kościoła, uniemożliwi osiągnięcie stanu nieba (bez względu na to, co by się pod tym kryło). Odpowiedź Olimpii Ciebie wyklucza, ale ja zwracam uwagę, że Ty w dniu sądu jeszcze będziesz mogła pójść za Jezusem. Ten, kto przez całe życie służył miłości (tak, jak ją pojmował), tak naprawdę służył Miłości – bo Bóg w każdego wszczepił pragnienie miłości.

Nam jest łatwiej, bo więcej rozumiemy – działamy bardziej świadomie, ale każdy nawet w chwili umierania będzie mógł Go wybrać. Ty też będziesz mogła Go wybrać. Amen.

III Niedziela Świąt Wielkiej Nocy

Ze sporym opóźnieniem opublikuję notkę odnoszącą się do tego dnia, bo ze sporym opóźnieniem dotarłem do linka z mszy, jaką prowadził ks. Proboszcz, a właśnie na niej wydarzyło się coś, czego normalnie nie ma.

Ale zacznijmy od początku mszy:

Homilia:

Wy, którzy jesteście tutaj w Świątyni, będziecie za chwilę świadkami.

Czego? – że oto za chwilę będzie łamany chleb i albo poznamy Jezusa, albo nie. Albo będziemy tego świadkami, albo nie. To nie jest tak, że każdy kto przyjdzie na mszę świętą, będzie od razu świadkiem Pana Jezusa, świadkiem Jego miłości, świadkiem Jego nauczania,

Może być tak, że człowiek przyjdzie na nawet najświętszą mszę świętą, jak np. przez sprawowaną tu przez świętego Jana Pawła II, przyjdzie na jakąś bardzo ważną mszę świętą, a może nie poznać, może nie świadczyć o tym, że Jezus Chrystus rzeczywiście umarł, zmartwychwstał i żyje.

No i byśmy nieustannie poznawali Go po łamaniu chleba. Ale o tym powiem także w czasie mszy świętej.

Łamanie chleba:

Jest pewien gest w czasie liturgii, na który być może nie zwracamy uwagi. Mianowicie jest to gest, o którym dzisiaj była mowa w Ewangelii – uczniowie poznali Pana Jezusa po łamaniu chleba.

Kapłan właśnie w tym momencie, gdy jest śpiew Baranku Boży, łamie hostię. Łamie hostię m.in. dlatego, żeby przypomnieć, że my mamy Pana Jezusa teraz tu poznać po łamaniu chleba.

Święty o. Pio mówił także, że to złamanie hostii oznacza nic innego, jak złamanie życia Pana Jezusa, czyli śmierć Pana Jezusa. A więc to przełamanie hostii przypomina nam śmieć Pana Jezusa.

Ale jest jeszcze jeden gest, w którym kapłan cząstkę tej hostii wpuszcza do kielicha, w którym jest nie wino, ale Krew Pana Jezusa. Złączenie Ciała i Krwi to jest jakby życie, to jest przypomnienie o Zmartwychwstaniu.

Czyli w czasie tej mszy świętej uczestniczymy w męce, śmierci i zmartwychwstaniu Pana Jezusa.

Pamiętajmy o tym, jak czasami będziemy modlić się Baranku Boży i będziemy widzieli ten gest kapłana.

Kapłan wypowiada wtedy słowa: Ciało i Krew naszego Pana Jezusa Chrystusa, które łączymy i będziemy przyjmować, niech nam pomogą osiągnąć życie wieczne.

Niedziela Miłosierdzia Bożego

Oktawę Wielkiej Nocy kończymy świętem Bożego Miłosierdzia. Godzina Miłosierdzia (15:00 – Koronka):

Homilia ks. Piotra (z mszy o 15:00):

Kiedy czyta się perykopy ewangeliczne o zmartwychwstałym Jezusie, rzecz zadziwiająca, że uczniowie nie rozpoznają Jezusa po Jego rysach twarzy, po Jego wyglądzie, chociaż przebywali z Nim dzień w dzień, 24 godziny na dobę przez 3 lata. Nie rozpoznają Go po wyglądzie. Ażeby Go rozpoznać Jezus pokazuje im ręce i nogi. Pokazuje im bok. Mówi Dotknij. Co im pokazuje? –  rany. Można by zadać pytanie, dlaczego Jezus po Zmartwychwstaniu tych ran nie ma zasklepionych, dlaczego ciało Jezusa zmartwychwstałe nie jest pełne chwały, pełne piękna, ale zawiera na sobie te rany po męce krzyżowej. Po co one zostały zostawione?

Są różne odpowiedzi teologiczne, m.in. takie, że jest to autentyczne to samo ciało, w którym Jezus zmartwychwstał, w którym żył. Mówi się również w teologii, że rany zostały zostawione na sąd ostateczny. I tak jest przedstawiany Chrystus na wszystkich freskach, malowidłach, wszystkich płaskorzeźbach ukazujących sąd ostateczny, że kiedy ludzie stają przed Bogiem na sądzie ostatecznym Jezus nie pokazuje paragrafów, nie pokazuje księgi naszych przewin,  naszych grzechów, ale pokazuje swoje rany.

To niesamowicie pokazuje pewien kierunek naszego myślenia o wierze, że w wierze nie jesteśmy konfrontowani z przepisem, z prawem, przykazaniem. To nie chodzi o to, że złamaliśmy jakiś przepis, złamaliśmy jakieś prawo – jesteśmy konfrontowani z żywą osobą, złamaliśmy komuś serce…

Jest piękna opowieść Ojców Kościoła o człowieku, który umarł i staje przed Panem Bogiem na sądzie. Stając na sądzie człowiek pokazuje Panu Bogu: Panie Boże, zobacz mam czyste ręce, nie zrobiłem żadnego grzechu ciężkiego. A Bóg mówi do tego człowieka: Pokaż mi swoje rany. A mężczyzna zdziwiony: Jakie rany? A Bóg na to:  To nie miałeś w życiu nic, o co warto by było się bić, o co warto by było walczyć?

Jezus na ciele zmartwychwstałym ma rany i to nie jest symbol Jego porażki, to nie jest pamiątka Jego porażki, ale te rany są dowodem Jego miłości.

W księdze Izajasza jest piękny fragment w 49 rozdziale, kiedy prorok mówi Niewiasta która urodziła dziecko nie może o nim zapomnieć, ale nawet gdyby ona zapomniała, ja o tobie nie zapomnę, bo wyryłem, wypisałem twoje imię na swoich dłoniach. Św. Antoni z Padwy powie: Bóg nie użył pióra i atramentu, ale gwoździa i krwi.

Moje imię jest wypisane ja Jego dłoniach. Jestem przez Niego kochany. Jezus mówi To o ciebie walczyłem, o ciebie się biłem, to Ty jesteś przeze mnie kochany.

Doświadczenie owej miłości. Myślę jak wszyscy, którzy tutaj jesteśmy, czy to w Świątyni, czy razem łączymy się przez łącza internetowe, wszyscy w jakiś sposób nosimy na sobie w swoim życiu rany. Jesteśmy pokaleczeni. Mamy swoje rany w sercu.  Często skrywamy je pod różnymi  makijażami, pod garniturem, krawatem, albo sutanną. W naszym pośpiechu często skrywamy te nasze rany i ich się wstydzimy – przecież musimy żyć, musimy odnieść sukces, musimy robić karierę, musimy zdobyć więcej środków do życia… Myślę, że ten czas, który razem przeżywamy czas pandemii, taki czas, w którym możemy przyjrzeć się swoim ranom. Zobaczyć, że te rany nie są dowodem naszych porażek, ale dowodem tego, że potrafimy kochać.

Dzisiaj jest niedziela kiedy możemy dotknąć swojej rany i dotknąć rany Jezusa. Jesteś kochany i potrafisz kochać. Nie zapomnij o tym. 

Homilia:

Droga do Emaus

W środę oktawy Wielkiejnocy przypada jeden z najslynniejszych tekstów: droga do Emaus:

Przez całą oktawę Kościół głosi orędzie Wielkiej Nocy, najważniejsze orędzie, które ma do przekazania. Ta Ewangelia, która dzisiaj jest nam dana do przeżycia, również o tym opowiada.

Z czego rodzi się wiara paschalna?

Nie z pustego grobu.

Zwróćmy uwagę w dzisiejszej Ewangelii pada to bardzo wyraźnie – orędzie Wielkiej Nocy, to nie jest informacja o fakcie pustego grobu. Apostołowie, którzy uciekają do Emaus, doskonale wiedzą, że grób jest pusty. To nie powoduje w nich wiary. To samo jest z Marią Magdaleną, która przychodzi i zastaje grób pusty – fakt pustego grobu nie rodzi w niej wiary, ale przekonanie, że na pewno ktoś ukradł ciało. Do dnia dzisiejszego, kiedy pielgrzymi jadą do Jerozolimy, wchodzą jako niewierzący do pustego grobu i bardzo często wychodzą jako niewierzący. Fakt pustego grobu, to za mało. Potrzebne jest wyjaśnienie Pisma. Słowo Boga, które rozjaśnia tę informację. Apostołowie mówią Serce nam pałało; serce nagle w nas rośnie nie tylko od informacji, ale rośnie nam od tego, że zaczynamy rozumieć fakt, jaki zaistniał w naszym życiu. Wydarzenie, które miało miejsce w naszym życiu, zostało nam rozjaśnione.

Ale wiara paschalna nie polega także na tym, byśmy wzięli Pismo Święte, usiedli sobie w kącie i sobie to Pismo Święte dla siebie samych czytali…

Ale kiedy rozpoznają Jezusa po łamaniu chleba,

to ich uruchamia, oni się zmieniają, następuje jakaś metanoia w ich sposobie patrzenia i myślenia. Często zastanawiam się, czy Jezus miał jakieś specyficzne gesty w trakcie łamania chleba, czy układał jakoś palce, czy układał jakoś kciuki, że Go rozpoznali – tego nie wiem; ale wiem na pewno, że w tym geście, kiedy im podawał połamany chleb, ukrył miłość, doświadczenie miłości. To jest wiara paschalna. Pusty grób, to za mało. Słowo Boga, które rozjaśnia ten pusty grób, to już bardzo dużo, to kolejny próg naszej wiary. Ale następnym krokiem ma być uruchomienie nas, że nie wystarczy to, że jestem poruszony, ale ja mam iść do świata opowiadać o miłości, której doświadczyłem.

Taką doskonałą opowiadającą o miłości była moja babcia. Do dnia dzisiejszego, chociaż już minęło wiele lat od jej śmierci, pamiętam gest, jak stawiała przede mną kompot z rabarbaru. W tym było tyle miłości, że do dnia dzisiejszego czuję się przez nią kochany. I to jest zadanie dla nas dzisiaj, słuchających tej Ewangelii, abyśmy w dzisiejszych gestach, może w jednym, może w dwóch, ukryli miłość, kiedy podajemy filiżankę kawy, kiedy komuś podajemy kawałek chleba, bądź jeżeli do kogoś się uśmiechamy, jeśli komuś mówimy dobre słowo… Wiara paschalna ma nas uruchomić do działania, do przekazywania dalej miłości, że miłość jest silniejsza niż śmierć… Poznali Go przy łamaniu chleba. Po geście miłości. Niech dzisiaj ludzie, którzy z nami się spotkają, również rozpoznają nas po geście miłości, że jesteśmy Jego uczniami. Amen.

(homilia ks. Piotra)

Poniedziałek Wielkanocny

Jak zwykle zaprzaszam do Świątyni Opatrzności – msza o 10:00:

Msza o 12:00:

On przyszedł, aby postawić pewne wymagania, że są to wymagania miłości, a niektórzy myślą, że są to wymagania li tylko przykazań – no cóż, jedni będą widzieć wymagania przykazań, a drudzy zobaczą, że te wymagania służą do tego, żebyś ty człowieku zobaczył, jak ja ciebie kocham!

(z homilii ks. Tadeusza Aleksandrowicza)

Homilia:

Msza o 15:00 (ks.Piotr):

Homilia ks. Piotra:

Homilia ks. Bartka (z mszy o 18:00):

Wielka Sobota

Dziś zaproszę na dwa wydarzenia. Pierwszym z nich będzie symboliczne błogosławieństwo pokarów, jakiego dokona ks. kard. Kazimierz Nycz o godzinie 12:00:

(niestety chyba był jakiś błąd, bo nie ma dźwięku)

Zapowiadałem dwa wydarzenia – pierwsze nie wyszło, ale za to zaproponuję prezentację całunu – dziś o 17:00:

11 APRILE 2020 – ENG – Contemplation before the Holy Shroud – live streaming in English

Contemplation before the Holy Shroud – live streaming in English.#piùforteèlamore #HolyShroud2020

Geplaatst door ANSA.it op Zaterdag 11 april 2020

A o 20:00 rozpocznie się Msza Święta Wigilii Paschalnej:

Można wejść już teraz i ustawić sobie przypomnienie.

 

X rocznica katastrofy smoleńskiej

Ta rocznica przypadła na Wielki Piątek, a przypadła w okresie pandemii koronowirusa, co wymusiło ograniczenia w obchodzeniu samej rocznicy – tak jak wymusiło ograniczenia w obchodach Męczeńskiej Śmierci Naszego Pana Jezusa Chrystusa.

I ja w tym dniu ograniczę się jedynie do prezentacji zdjęcia roku Press Foto 2010:

(Spotkanie premierów Rosji – Władimira Putina oraz Polski – Donalda Tuska na molo w Sopocie, przy okazji uroczystości upamiętniających 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Sopot, 1 września 2009 r., fot. Łukasz Ostalski)

Wielki Piątek

Ciemna Jutrznia i Godzina Czytań (zaczyna się od 22 minuty filmu):

Droga Krzyżowa:

Na linku wyświetla się Liturgia Męki Pańskiej i teraz nie wiem, czy to będzie wspólny link – ale jak się teraz na nim kliknie, to można dostać powiadomienie o 14:30 – a więc na Drogę Krzyżową.

O 19:00 rozpocznie się Liturgia Męki Pańskiej Wielkiego Piątku – link jest wspólny z Drogą Krzyżową (jak kto uruchomi teraz, to będzie widział przygotowania do liturgii, która zacznie się niedługo).