A jak było za dni Noego

(37) A jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. (38) Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, (39) i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. 
Nie lubimy myśleć o tym, że żyjemy w czasach ostatecznych i to za naszego życia może nadejść powtórne przyjście Jezusa – a przecież:  
(40) Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. (41) Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona. 

a więc:  

(42) Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. (43) A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o jakiej porze nocy nadejdzie złodziej, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. (44) Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie. 

(Mt 24)

wybaw sam siebie

(35) Lud zaś stał i patrzył. A członkowie Sanhedrynu szydzili: Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli jest Mesjaszem, Bożym Wybrańcem. (36) Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, (37) mówiąc: Jeśli ty jesteś Królem żydowskim, wybaw sam siebie. (Łk 23)
Nie tak dawno ci sami ludzie śpiewali Hosanna, cieszyli się, gdy wjeżdżał do miasta. Nie tak dawno chodzili za Nim tłumnie, wsłuchiwali się we wszystko, co mówił, spijali z Jego warg każde słowo. 
A dziś – Szydzili z Niego.
Tak to właśnie z nami jest – lubimy myśleć o sobie, że jesteśmy najmądrzejsi, najwspanialsi; możemy się więc zachwycać słowem, jakie ktoś nam przyniósł, ale gdy tylko ktoś inny potwierdzi, że tamten w czymś nie miał racji, przyłączamy się do jego ataków i razem z nim zaczynamy z tamtego szydzić. Sanhedryn orzekł, że Jezus się wywyższał, to teraz ci sami ludzie, którzy byli zachwyceni, tym co mówił, szydzili z Niego – wydawało im się, że w ten sposób oni sami stają się więksi.
Tacy jesteśmy…

Będzie to dla was sposobność …

(5) Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, powiedział: (6) Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony. (7) Zapytali Go: Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to się dziać zacznie? (8) Jezus odpowiedział: Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: To ja jestem oraz: Nadszedł czas. Nie podążajcie za nimi! (9) I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec. (10) Wtedy mówił do nich: Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. (11) Wystąpią silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. (12) Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. (13) Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. (14) Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. (15) Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie mógł się oprzeć ani sprzeciwić. (16) A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. (17) I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. (18) Ale włos z głowy wam nie spadnie. (19) Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie. (Łk 21,5-19)
Czytając opisy końca świata koncentrujemy się na kataklizmach, wojnach i przewrotach… A ja zwrócę uwagę na jedno tylko zdanie: Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa.
Nie ma nic ważniejszego, niż dawanie świadectwa – tego oczekuje od nas Jezus. I to oczekuje zawsze – także i dziś…
Zwracam też uwagę na to, że dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie mógł się oprzeć ani sprzeciwić – a więc nie powinniśmy się bać, że sobie nie poradzimy! (choć akurat to jednocześnie dowodzi, iż nie są to jeszcze te czasy – moje pisanie budzi u innych przekonanie, że się wywyższam, że jestem przemądrzały, że manipuluję… – przekonywać nieprzekonanych mnie się nie udaje) 

Tęcza

Informacja tvn24:

Tęcza została podpalona w czasie, gdy przez plac Zbawiciela przechodził Marsz Niepodległości (według planu, marsz miał iść ulicą Waryńskiego). Spłonęła całkowicie. Według świadków, osoby które podpaliły instalację, nie dopuściły do niej następnie strażaków. PAP informuje, że zostali oni obrzuceni kamieniami. Po kilkunastu minutach tęcza była całkowicie spalona.

Zilustrowano to filmikiem, na którym już pierwsza klatka pokazywała te tłumy:

Tymczasem wpadła mi w ręce taka oto fotografia:

Plac Zbawiciela pusty – tylko kilku podpalaczy i kilku policjantów spokojnie oglądających, jak tym podpalaczom idzie ich robota… Właśnie spokój (mimo czarnego dymu) emanuje z tego zdjęcia… Nawet te kilka radiowozów stojących na placu nie błyska swoimi światłami… Niby tęcza płonie, a jednak nic się nie dzieje… Spokój…

 

Którego z nich będzie żoną?

27 Wówczas podeszło do Niego kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go 28 w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu. 29 Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł bezdzietnie. 30 Wziął ją drugi, 31 a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. 32 W końcu umarła ta kobieta. 33 Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę». 34 Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. 35 Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. 36 Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. (Łk 20)
  
Odpowiedź prosta i wydawałoby się, że jednoznaczna. Przyznam jednak, że zawsze miałem z nią pewien kłopot. Początek jest bowiem rzeczywiście prosty – widać te ciała, jakie będziemy mieli po zmartwychwstaniu, będą na tyle inne, iż w mowie ciała nie będziemy się stawać mężem i żoną. 
Ale przecież miłość, jaka łączy małżonków (a w każdym razie winna ich łączyć), to coś znacznie więcej, niż sama miłość wyrażana w mowie ciała, a tymczasem odpowiedź Jezusa choć akcentowała ten aspekt, to jednak nie pozostawiała złudzeń, iż w ogóle nie będzie można mówić o mężu i żonie. Z tego trzeba by było wyciągnąć wniosek, iż wszelka miłość tam nie jest miłością wyłączną. Innymi słowy iż każdy jest jest jedną ze stron tej miłości, którą będzie tam przeżywał. Każdy ja i każdy każdy..
A jak wy to rozumiecie?

Taką notkę napisałem przed trzema laty i przyznaję, że to cały czas trudny dla mnie temat. Bo obiektywnie to wspaniała perspektywa, gdy do każdej mijanej osoby będzie się czuło taką niewyobrażalnie wielką miłość:)
Jednak nasze myślenie ukształtowane jeszcze tu na ziemi taką miłość potrafi sobie wyobrazić tylko w odniesieniu do tej jednej, jedynej, wybranej osoby… Taka miłość jest wybraniem i zarazem świadomością, że samemu zostało się wybranym – gdy więc tego nie zaznało się w życiu tu na ziemi, pragnienie takiej miłości przenosi się na wieczność. A tymczasem z tego czytania dowiadujemy się, że tak nie będzie. I dlatego to takie trudne dla mnie czytanie:(
To oczywiście świadczy o mojej niedojrzałości. Tak, przyznaję – jestem niedojrzały:(

Jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy

(1) Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi, i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. (2) Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. (3) Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty. (1J 3,1-3)

Dwie rzeczy – po pierwsze św. Jan tłumaczy nam, dlaczego jesteśmy tak niezrozumieni przez innych – Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. 
I druga – będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest; dziś nie jest dostępny naszemu poznaniu, ale kiedyś będzie i dopiero wtedy upodobnimy się do Niego!
Ale najważniejsze jest to, że my, ci niezrozumieni i sami nie mogący poznać Jezusa, mamy jednak przed sobą perspektywę:
Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.